Muzyczne Podsumowanie 2022 Roku
Fot. Materiały Prasowe
Nadszedł długo wyczekiwany zarówno przez redakcje muzyczne, jak i samych artystów, czas podsumowań. Ubiegły rok, pierwszy popandemiczny, przyniósł nam sporo pozytywnych doznań. Postanowiliśmy w gronie redakcyjnym wyróżnić te, które najbardziej nam spodobały się, dzieląc je na kategorie: Debiut Roku, Teledysk Roku, Powrót Roku, Album Roku, Utwór Roku oraz Projekt Roku.
DEBIUT ROKU
Dawid Kaletka
Karolina Szumlak: Debiut roku to kategoria, z którą miałam niemały problem, bo w tym roku poznałam wielu wspaniałych artystów, którzy stawiają swoje pierwsze muzyczne kroki. Jednak w ostatnich miesiącach moje playlisty całkowicie przejął mop, czyli Dawid Kaletka. Nie wydał on jeszcze albumu czy EP-ki, jednak uznałam, że to właśnie on według mnie jest zwycięzcą tej kategorii. W moim przypadku wszystko zaczęło się, gdy usłyszałam „moon dance”. Wtedy jednak jeszcze nie wgłębiłam się bardziej w twórczość mopa. Jakiś czas później Ralph Kaminski w swojej audycji przypomniał mi o „moon dance” i od tego czasu nie ma dnia, w którym nie słuchałabym piosenek tego artysty. Jeśli jeszcze o nim nie słyszeliście, to szczególnie polecam Wam „ghost”, „przedsionek” i „orbita”.
Yard Act
Michał Dąbrowski: Wydanie debiutanckiego albumu w czasie pandemii było ryzykowne, lecz Yard Act wywiązali się z tego perfekcyjnie. Płyta „The Overolad” została nagrana wspólnie z producentem Ali Chantem w jego studio w Bristolu. Debiut chłopaków z Leeds to post-punk w stylu retro, nagrany nowoczesny sposób. Słychać tu echa The Fall czy Talking Heads. Pierwsze single wydane jeszcze w 2021 roku, zapowiadały, że będzie o tej płycie głośno. „The Overload” jest zapisem politycznych rozważań, obserwacji natury ludzkiej oraz obrazu naszego społeczeństwa. To również 37 minut post-punkowej jazdy bez trzymanki. Riffy na tej płycie charakteryzują się prostotą i swobodą. Przebojowe „Dead Horse” czy tytułowy „The Overload” to pewniaki koncertowe. Ten ostatni spotkał się ze szczególną sławą – został dodany do soundtracku FIFY 22. Towarzyszy mu również interesujący teledysk, który przypomina wczesne utwory Blur. Polscy fani mieli okazję przekonać się o mocy Yard Act na własnej skórze, podczas występu na Off Festival. W mojej opinii był to jeden z najlepszych koncertów tegorocznej edycji.
Rubens
Martyna Adamowska: Rubens okazał się jednym z największych zaskoczeń minionego roku. Od dawna było wiadomo, że jest znakomitym muzykiem i producentem muzycznym, ale do tej pory skrywał talent wokalny – choć jak sam przyznaje, sam nie był tego świadomy. Ciekawa barwa głosu w połączeniu z bogatym doświadczeniem w branży zaowocowały świetnym albumem! Całości dopełnia ogromna wrażliwość, którą doskonale słychać w tekstach. Album zatytułował w niezwykle przewrotny sposób – „Piosenki, których nikt nie chciał”, a ja jestem niemal pewna, że już dawno wszyscy by chcieli te piosenki, gdyby tylko wiedzieli, jak dobrym jest wokalistą! Wydaje mi się, że to dopiero początek wokalnej drogi Rubensa, a przynajmniej na to liczę. Czekam na kolejne piosenki (tym razem już takie, których chcą wszyscy!).
Fletcher
Sara Migaj: Fletcher pojawiła się dosłownie znikąd, małymi kroczkami pokazując swoją twórczość na Tik Toku, aż szturmem zdobyła wierną rzeszę fanów. Każdy wypuszczany przez nią singiel spotykał się z ciepłym odbiorem, o czym świadczyły m.in. liczne virale na wspomnianym medium społecznościowym. Nic więc dziwnego, że w tak krótkim czasie udało jej się wydać studyjny album, z którym ruszyła w światową trasę koncertową. Kariera Fletcher bardzo przypomina mi początki halsey, która również nie musiała długo się starać oto, by jej muzyka stała się rozpoznawalna na światową skalę. Widzę we Fletcher ogromny potencjał i nie tylko ja to dostrzegam – czego dowodem jest np. jej wspólny występ u boku Miley Cyrus podczas wyjątkowego eventu sylwestrowego prowadzonego przez koleżankę z branży. Zapamiętajcie to nazwisko, bo będzie o niej głośno przez najbliższe lata i na pewno się nie zawiedziecie.
TELEDYSK ROKU
Piotr Zioła – “Wariat”
Martyna Adamowska: Długo zastanawiałam się, który teledysk powinnam wskazać. Wynika to z faktu, że w moim przypadku cała uwaga skupia się na muzyce, video jest tylko dopełnieniem opowiadanej historii. Zdecydowałam się postawić na klip do jednej z moich ulubionych piosenek tego roku, ponieważ jest równie udany, jak utwór – a wszystko tworzy spójną i przede wszystkim interesującą całość. Widać tutaj nutę szaleństwa, która niebywale przyciąga uwagę. Oczywiście mowa o „Wariacie” Piotra Zioły. Nie można odmówić mu ogromnej dbałości o detale – objawiającej się przede wszystkim w muzyce, ale także całej otoczce, jaką w tym przypadku może być teledysk. Nie od dziś też wiadomo, że film jest istotną dziedziną sztuki dla Piotra, co przekłada się na inspiracje i ciekawe podejście do tworzenia klipów. Warto również obejrzeć teledysk do utworu „Błysk”, który był nominowany w plebiscycie PL MUSIC VIDEO AWARDS.
Harry Styles – “As It Was”
Sara Migaj: Harry Styles zrobił świetną robotę, jeśli chodzi o całokształt pracy nad albumem “Harry’s House“, ale na szczególne wyróżnienie zasługuje teledysk “As It Was”, który na pozór wydaje się prostym, ładnym, kojącym duszę obrazkiem, ale jak przyjrzymy mu się dłuższą chwilę, to dostrzeżemy, że ten klip to czysta sztuka. Harry Styles postawił pokazać w nim elementy swojej delikatnej strony, która skrywa się w każdym z nas bez względów na płeć. Teledysk ten zawiera w sobie mnóstwo różnorodnych scenografii, które pięknie składają się w całość i pokazują nam, jak zawile może wyglądać relacja międzyludzka. Warto podkreślić, że teledysk ten posiada już niemal 400 milionów wyświetleń. Gratulacje Harry!
Doda – „Wodospady”
Oliwia Nowak: W 2022 roku Doda zdecydowanie rozpieszczała nas muzycznie. Oprócz wspaniałej płyty “Aquaria” i cudownych singli, które stały się hitami, Królowa zaserwowała nam również 3 przepiękne teledyski do utworów „Fake Love” (wydany w sylwestra 2021/2022), „Melodia ta” oraz „Wodospady”. To właśnie ten ostatni najbardziej skradł moje serce. Klip do utworu nagrany został na tytułowym wodospadem, w zachwycającej przyrodniczej scenerii, a wokalistka postanowiła zaprosić do niego swojego nieujawnionego jeszcze wtedy partnera, czym zaskoczyła wszystkich fanów. Teledysk przepełniony jest symboliką i nawiązaniami, które możemy interpretować na swój własny sposób. Moim ulubionym symbolem w klipie do „Wodospadów” jest ametyst, którym piosenkarka dzieli się ze swoim ukochanym. Kamień ten symbolizuje spokój serca, którego w ostatnim czasie tak bardzo Dodzie brakowało. Co ciekawe artystka postanowiła pójść o krok dalej i tym ważnym dla niej symbolem podzieliła się również z najwierniejszymi fanami. Wokalistka stworzyła limitowane boxy zawierające jej nową płytę, piasek oraz właśnie ametyst nawiązujący do teledysku. Tym właśnie sposobem klip z sieci wyszedł do rzeczywistości i fani mogli dostać jego namacalną część, co jest naprawdę niecodziennym zabiegiem. Kamień ten to oczywiście niejedyny symbol w teledysku, ale więcej nie będę Wam już zdradzać. Obejrzyjcie koniecznie klip i zinterpretujcie go na swój własny sposób, bo niesie za sobą niesamowite przesłanie. A Doda, jak to zawsze ma w zwyczaju, serwuje nam video na światowym poziomie.
POWRÓT ROKU
Yeah Yeah Yeahs
Michał Dąbrowski: Yeah Yeah Yeahs powrócili z nową muzyką! Pierwszy od dziewięciu lat album nowojorskiego tria, na pewno zaskoczył fanów pod względem stylistyki albumu – więcej elektroniki zamiast punkowego zamieszania. Pod koniec września w sklepach muzycznych oraz w serwisach streamingowych pojawił się piąty studyjny album Yeah Yeah Yeahs zatytułowany „Cool It Down” – (tytuł to ukłon w stronę The Velvet Underground), który jest najkrótszym dziełem w dorobku tego zespołu trwającym ledwie 32 minuty.
„Tworzeniu tych utworów towarzyszyło sporo dreszczy, łez i euforii, która nastaje, gdy ból mija i prawda wychodzi na jaw” – napisała na swoim Instagramie wokalistka Yeah Yeah Yeahs, Karen O.
Płyta „Cool It Down” to tylko osiem piosenek, ale za to jakich, ten album w ogóle się nie dłuży – wszystko tutaj się zgadza. Wspaniale widzieć Yeah Yeah Yeahs w dobrej formie. Muzycy pozostali wierni swoim korzeniom, jednocześnie dodając dużo elektroniki. Nowa płyta jest dokładnie tym, czego potrzebowali fani. Czekamy na ogłoszenia koncertowe i koncert w Polsce!
Piotr Zioła
Martyna Adamowska: W tej kategorii nie mogłabym wskazać nikogo innego – cenię twórczość Piotra w zasadzie odkąd tylko pamiętam, a właściwie od momentu, kiedy wydał pierwszą piosenkę w swojej karierze. Zatem pewnie nie muszę tłumaczyć, jak bardzo wyczekiwałam jego powrotu na scenę. A trzeba przyznać, że wrócił w prawdziwie wielkim stylu! Nic wcześniej nie zapowiadał, po prostu nagle wydał pierwszy singiel, a wszyscy zwariowali (a przynajmniej ja na pewno!). W zapowiadającym płytę „Błysku” pada zdanie, że „w oku ma błysk, w nosie ma świat”. W innym utworze informuje, że „teraz jest jego czas” – i ja absolutnie się z tym zgadzam! Z kolei w „Apollo” przyznaje, że „nie goni pierwszych miejsc, dobrze się czuje na własnym”, a moim zdaniem jego miejsce zdecydowanie jest na samym szczycie tego zestawiania! Nie ukrywam, że wraz z premierą „Wariata” absolutnie zwariowałam – w tym roku zdążyłam być już na czterech koncertach, a każdy był inny i zachwycający. Myślę, że „Wariat” równie dobrze mógłby pojawić się w mojej kategorii „Album Roku”.
Demi Lovato
Sara Migaj: Demi Lovato to jedna z tych artystek, która zachwyca swoim wokalem, ze względu na niebywałe umiejętności, które skalą dosięgają takich wokalistek, jak Christina Aguilera, czy Beyoncé. Każda z jej poprzednich płyt, była przyjemna dla ucha, a niejeden z jej utworów stał się światowym hitem. Dotychczas brakowało mi jednak w Demi jakiegoś magnesu, który zbliżyłby mnie do jej twórczości. Ku mojemu zaskoczeniu, artystka, idąc śladem innych muzyków, postanowiła również wejść w romans z pop-punkiem i wydać po raz pierwszy w swojej karierze płytę właśnie w tym klimacie. Pierwsze single promujące krążek “Holy Fuck“: “Skin of my teeth”, czy “Substance” budziły spore nadzieje, że może to być naprawdę dobre wydawnictwo – i dokładnie taka właśnie jest ta płyta. Demi absolutnie nie zawiodła, co więcej wydała jedną z ciekawszych, niebywale różnorodnych krążków, które odbiegają od tego, co wydawali inni artyści, nie jest to absolutnie płyta, na której wszystkie utwory zlepiają się w jedną “papkę”. Udało jej się wpleść w nią troszkę oryginalności, a może nawet “Demiwości”. Każdy utwór jest inny, ale nie odbiega stylem od innych pozycji na płycie. Wisienką na torcie są mnie goście specjalni, których przenigdy nie spodziewałam się u boku eks gwiazdy Disneya, a mowa o Yungbludzie, Royal & the Serpent oraz Dead Sara. Demi weszła w ten proces całą sobą i spisała się na 6+. Bardzo bym chciała, by wydała jeszcze jeden krążek w tym klimacie, pokazując tym samym pełną skalę swojego potężnego wokalu.
Doda
Oliwia Nowak: Nie da się ukryć, że powrót Dody z nowym materiałem był dla mnie najważniejszym wydarzeniem tego roku. Po 11 latach ja oraz inni wierni fani wokalistki w końcu doczekaliśmy się jej kolejnej solowej płyty z całkowicie nowym, autorskim materiałem. I zdecydowanie uważam, że był to najlepszy powrót, jaki tylko mogłam sobie wymarzyć jako fanka. Wokalistka od zawsze była ogromną profesjonalistką i nic w tej kwestii się nie zmieniło. Wspaniałe single, piękne klipy i wyczekana, kolejna, długogrająca płyta – wszystko to dopracowane w każdym najmniejszym szczególe. Warto wspomnieć również o ciekawym wydarzeniu związanym z promocją nowej płyty „Aquaria”. Piosenkarka zorganizowała podpisywanie płyt w warszawskich Złotych Tarasach, ale czy w stylu Dody byłoby siedzenie przy zwykłym stole i rozdawanie autografów? Oczywiście, że nie! Wokalistka postanowiła, że będzie siedzieć na scenie w wielkiej, złotej muszli, zza której unosiły się bańki mydlane. Muszla nawiązywała oczywiście do całej koncepcji ery „Aquarii”. Na spotkanie z artystką przyszły tłumy, a Doda podpisywała płyty przez ponad 4 godziny. Jest to dowód na to, jak wiele osób czekało na powrót królowej, a ona jak zawsze nie zawiodła i zaserwowała nam wspaniały koncept album. Na powrót w taki wielkim stylu warto było czekać 11 lat.
ALBUM ROKU
“Bal u Rafała”
Ralph Kaminski
Karolina Szumlak: Album roku to właściwie jedyna kategoria, przy której nie miałam żadnych wątpliwości, bo „Bal u Rafała” całkowicie przejął mój miniony rok. W żaden sposób nie jestem w stanie obliczyć, ile razy przesłuchałam ten album czy byłam na Balu w wykonaniu Ralpha na żywo. Wiele z moich ulubionych wspomnień z roku 2022 jest w jakiś sposób powiązana z tym albumem. Po prostu kocham całą tę płytę, jej koncepcję, zamysł i wykonanie. Bardzo lubię motyw wyśpiewania i wytańczenia złych emocji, bo to naprawdę pomaga i potrafi przenieść wiele radości i spokoju. Jest to dla mnie trochę niewyobrażalne i niesamowite, że praktycznie cała płyta powstała w domu artysty. Dodatkowo to ile czasu i pracy włożył cały zespół, by koncerty z tym albumem, wyglądały tak dobrze, jak wyglądają, zdecydowanie zasługuje na miano najlepszego albumu tego roku. Mogłabym zachwycać się nad nim godzinami, ale wystarczy go posłuchać i sprawdzić, czy jest to też coś dla Was!
“Skinty Fia“
Fontaines D.C.
Michał Dąbrowski: W moim prywatnym rankingu, ubiegły rok należał do Fontaines D.C. Poprzednie wydawnictwa, „Dogrel” i „A Hero’s Death” pozwoliły albo może wręcz kazały sądzić nam, że chłopaki z Dublina, po raz kolejny nagrają bardzo dobrą płytę. Na „Skinty Fia” wybrzmiewa oczywiście charakterystyczny styl, który Fontaines D.C.wypracowali sobie w ciągu ostatnich lat. Tym razem jednak trzeba było wczuć się nieco mocniej, aby wgryźć się w ten materiał, mając jednocześnie w pamięci poprzednie studyjne wydawnictwa Griana Chattena i spółki. Podchodziłem do tej płyty kilka razy. Z każdym kolejnym odsłuchem myślałem sobie, że nic z tego nie będzie – to niewypał. Za każdym razem ciągnęło mnie jednak do tego albumu coraz bardziej jak w hipnozie. Hitowe „Jackie Down The Line”, tytułowe „Skinty Fia” czy „I Love You” to moje ulubione momenty tego albumu. Jednak zachęcam, aby przesłuchać całość. Irlandczycy potwierdzili moc tego albumu na czerwcowym koncercie w warszawskiej Proximie.
“Lata dwudzieste“
Dawid Podsiadło
Martyna Adamowska: Nie mogło tutaj zabraknąć jednego z najgłośniejszych albumów minionego roku. Po ogromnym sukcesie „Małomiasteczkowego” poprzeczka została postawiona bardzo wysoko – ale udało się dorównać! Dawid „zaprosił na premierę” za sprawą singli „To co masz Ty” oraz „POST”, które już wtedy wskazywały, że możemy spodziewać się bardzo melodyjnego, przebojowego albumu. I tak właśnie było – „Lata Dwudzieste” są kolejnym ukłonem w stronę muzyki pop, ale takiej w bardzo dobrym stylu i niosącej za sobą pewien przekaz. To album, który zawiera w sobie wątki charakterystyczne dla obecnej dekady, jak i dotychczasowej działalności autora, co bardzo dobrze obrazuje już sama okładka. „Lata Dwudzieste” XXI wieku polskiej sceny należą do Dawida Podsiadły, bo tak należy to nazwać – w końcu kolejny wyprzedany koncert na Stadionie Narodowym mówi sam za siebie.
“Love Sux“
Avril Lavigne
Sara Migaj: Na ten moment czekało wielu i w końcu on nastał. Mother Fuc#ing Princess powróciła do swoich korzeni, a mianowicie postanowiła wydać album “Love Sux” z gitarowym, pop-punkowym brzmieniem, który stylistką przypomina jej różową erę z lat 2000, kiedy to świat oszalał na punkcie “The Best Damn Thing”. Jak się okazuje, wtedy artystka zalana sporą dawką krytyki nie wydała już albumu w takim stylu, ale po wielu latach fani zaczęli się upominać o powrót tego legendarnego brzmienia. Zmieniając wytwórnię muzyczną i tym samym wkraczając pod skrzydła Travisa Barkera (Blink 182), artystka została zmobilizowana, by dać fanom dokładnie to, o co proszą. Jak się okazuje, dobra passa Avril nie przemija, i w wieczór sylwestrowy zapowiedziała, że jeszcze w tym roku, czyli niespełna rok po premierze “Love Sux” zamierza wydać kolejny krążek z ramienia nowej wytwórni. Wszystko więc wskazuje na to, że polscy fani podczas jej łódzkiego koncertu będą mogli nie tylko doświadczyć “Love Sux”, ale również nowego brzmienia, które, jak można przypuszczać, nie będzie odstawało od najnowszego krążka. Avril Lavigne udowodniła, że pop-punk wciąż ma się dobrze. Cieszę się, że to właśnie ona stoi na straży tego gatunku.
“Aquaria”
Doda
Oliwia Nowak: Chyba jestem w tym podsumowaniu trochę monotematyczna. Cóż… zdarza się, w końcu Królowa powróciła, wiec wszyscy musieli ustąpić jej miejsca. Chyba nie zaskoczę Was swoim wyborem. Płyta roku? Oczywiście, że „Aquaria” Dody. Na tym albumie nie ma złej piosenki. Każdy utwór niesie ze sobą ogrom emocji i opowiada o tym, co artystka przeżyła w ostatnim czasie. Można powiedzieć, że Doda swoje cierpienie przekuła w cudowne arcydzieło. Ciężko wybrać mi ulubioną piosenkę, bo zdecydowanie każda zasługuje na uwagę, ale jeśli miałabym wskazać tylko jeden utwór, to byłoby to „Pewnie już wiesz”. Ballada dotykająca najczulszych miejsc i poruszająca do głębi. Cały album nie jest jednak balladowy. Utrzymany jest za to w mocno klubowym klimacie dance. Jak sama wokalistka wyznała po tym, jakie piekło przeszła, teraz w końcu chce być szczęśliwa, chce bawić się i tańczyć do swojej muzyki. I myślę, że to postanowienie udało jej się zrealizować. Utwory z płyty można usłyszeć w nie jednym klubie, a wyświetlenia pokazują, że większość piosenek stała się hitami. Uważam, że Doda jest niekwestionowaną Królową polskiej sceny muzycznej i mimo tego, że już niczego nikomu nie musi udowadniać, to kolejny raz pokazała, jak wspaniałą jest artystką, a jej płyta w 100% zasługuje na miano płyty roku.
“Harry’s House“
Harry Styles
Agata Samsel: Na ten album z pewnością czekało wielu i to nie tylko fanów Harry’ego Stylesa. Ja również oczekiwałam tej płyty z niecierpliwością i wielkim zaciekawieniem. Harry zaczynał jako członek brytyjskiego boysbandu „One Direction”, ale od tego czasu bardzo dużo się zmieniło, również w jego twórczości. „Harry’s House” to trzeci studyjny album tego wokalisty. Różni się on od poprzednich dwóch i słychać na nim rozwój Harr’ego jako artysty. Po tym, jak pod koniec marca został wydany singiel “As It Was” apetyt na płytę wzrósł jeszcze bardziej i odliczałam już tylko dni do premiery. „Harry’s House” zadebiutował na szczycie amerykańskiej listy Billboard 200 oraz brytyjskiej Official Albums Chart, stając się najszybciej sprzedającym się albumem tego roku w Wielkiej Brytanii. Został również najlepiej sprzedającą się płytą samego wokalisty. Warto wspomnieć, że pozostaje już 31 tydzień w czołówce notowań, zarówno brytyjskiej, jak i amerykańskiej listy, pomimo tego, że minęło już trochę czasu od jej wydania. Album został bardzo dobrze przyjęty nie tylko przez fanów, ale też przez krytyków i zdobył pozytywne recenzje. Trudno się temu dziwić, ponieważ jest po prostu świetny, a utwory momentalnie wpadają w ucho. Moim zdaniem należy się spodziewać nagrody Grammy za „Harry’s House” i może nawet nie jednej, gdyż ma na to szanse w dwóch kategoriach: Album roku i Najlepszy album wokalny pop.
UTWÓR ROKU
“Mori“
Dawid Podsiadło
Karolina Szumlak: Dokładnie pamiętam, gdy po raz pierwszy usłyszałam „mori”. Było to w czerwcu na stadionie w Gdańsku i dosłownie wbiło mnie wtedy w ziemię z wrażenia. Muszę przyznać, że ta piosenka była jednym z powodów, przez które potem nie wyobrażałam sobie nie być na kolejnych stadionach z tej trasy. W tym roku bardzo wyczekiwałam całej płyty Dawida, ale „mori” jeszcze szczególniej. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że wersja albumowa będzie tak różna od tej wykonywanej na stadionach. Nadal jestem większą fanką wersji, którą Dawid wykonuje na swoich koncertach, ale zdążyłam już pokochać obie wersje tego utworu. A może to nawet dzięki temu, ta śpiewana na żywo, ma w sobie jeszcze więcej magii i niepowtarzalności.
“Ostatnia Nadzieja”
sanah & Dawid Podsiadło
Martyna Adamowska: Mówią, że od przybytku głowa nie boli, ale w tym roku ukazało się tyle dobrych piosenek, że wybranie jednej niemal graniczy z cudem – tutaj wręcz powinna być możliwość utworzenia całej playlisty! Postanowiłam wskazać jednak utwór będący duetem dwóch najgłośniejszych przedstawicieli polskiej sceny – sanah i Dawida Podsiadły. Co ciekawe, w tym roku nagrali dwie wspólne piosenki – jedną w ramach płyty „UCZTA”, drugą można usłyszeć w „Latach Dwudziestych”. Moją piosenką roku jest „Ostatnia nadzieja”, która ukazała się za pośrednictwem pierwszej płyty z wymienionych, a od czasu premiery niejednokrotnie poodbijała radiowe listy przebojów. Zarówno sanah, jak i Podsiadło w minionym roku wydali znakomite albumy (sanah nawet dwa!), a zwieńczeniem ich osiągnięć będą koncerty na stadionach – myślę, że to jest najlepszą definicją sukcesu ich obojga. Zatem naturalnym wydawało mi się wskazanie tego duetu jako piosenkę roku.
“The Boy In The Black Dress“
Yungblud
Sara Migaj: Yungblud to artysta, który nie potrafi przestać tworzyć. Sam też podkreśla, że z uwagi na problemy ze snem ma sporo materiału na kolejne płyty. Nic więc dziwnego, że w jego twórczości nieustannie dochodzi do nowych współprac, które mogą przynosić takie utwory, jak właśnie ten: “The Boy In The Black Dress”. Zacznijmy od tego, że Yungblud to artysta, który od początku swojej kariery walczy ze stereotypami. Charakterystycznym elementem jego koncertów są, chociażby sukienki, czy spódniczki, w których chętnie występuje. Dziwie się, że dopiero teraz otrzymaliśmy utwór dedykowany właśnie temu, czyli dedykowanemu chłopcu w czarnej sukience. Jest to wbrew pozorom bardzo wzruszający kawałek, który pokazuje, jak wiele wrażliwości ma w sobie Yungblud i że walka z nieustannym hejtem nie jest dla niego łatwa, jak na pozór może się wydawać. Jako ciekawostkę zdradzę Wam, że utwór ten został napisany dla niego przez innego autora, lecz Yungbludowi się nie spodobał. To, na co zwrócił uwagę, to tytuł piosenki, który postanowił sobie przywłaszczyć i w porozumieniu z tekściarzem napisać ją od nowa. Oczywiście polecam Wam cały nowy album muzyka, bo to istna perełka, z którą warto się zapoznać.
“As It Was“
Harry Styles
Agata Samsel: Gdy miałam wybrać utwór minionego roku, nie musiałam się długo zastanawiać, wybór był oczywisty. „As It Was” od pierwszych dźwięków wpada w ucho, a potem nie przestaje chodzić po głowie i cały czas ma się ochotę nucić go nucić. Dla mnie jest to taki utwór, który można by słuchać w zapętleniu i nie miałoby się dość. Gdy tylko ukazał się ten singiel, bardzo szybko zaczęła rosnąć liczba jego odtworzeń w serwisach streamingowych, która przekroczyła już 1,5 mld oraz wyświetleń teledysku. Na Instagramie czy TikToku powstawały filmiki do tej piosenki, a w radiu nie raz można było ją usłyszeć. “As It Was” zdobył szczyt brytyjskiej listy Singles Chart (stając się drugim singlem numer jeden Harry’ego Stylesa po “Sign of the Times”), gdzie spędził 10 tygodni, przez co stał się najdłużej utrzymującym się singlem numer jeden 2022 roku w Wielkiej Brytanii. Z kolei w Stanach Zjednoczonych, był najdłużej utrzymującym się utworem numer jeden brytyjskiego artysty w tym kraju na liście Billboard Hot 100. O tym, jak dobra jest to piosenka świadczy również liczba nominacji do nagrody Grammy – aż cztery! Możemy liczyć na nagrodę w kategorii: Piosenka roku, Nagranie roku, Najlepsze wykonanie solowe pop oraz Najlepszy teledysk. Muzycznie 20
PROJEKT ROKU
sanah śpiewa Poezyje
Agata Samsel: Sanah zadebiutowała zaledwie trzy lata temu EP-ką “ja na imię niewidzialna mam”. Obecnie jest niewątpliwie jedną z ważniejszych artystek na polskiej scenie muzycznej, która wyprzedaje całe trasy koncertowe. Wokalistka idzie jak burza i nie przestaje nas zadziwiać. Tylko w minionym roku ukazały się dwie jej płyty, z których każda zasługuje na wyróżnienie, dlatego też miałam niełatwą decyzję, którą z nich wybrać na muzyczny projekt roku 2022. Na wiosnę została wydana “UCZTA”, album, na którym każdy utwór został nagrany z innym, ważnym dla sanah artystą. Jednak to projekt “sanah śpiewa Poezyje” przeważył u mnie szalę. Jest to coś wyjątkowego. Do tej pory żaden polski wokalista nie podjął się zadania zaśpiewania wierszy i stworzenia z nich albumu. Sanah zrobiła to przepięknie. Jak to napisał jeden z fanów w internecie “Fenomenalny projekt, fenomenalnej artystki”. Podpisuję się pod tym w zupełności. Każdy wiersz jest zinterpretowany i zaśpiewany przez nią tak, że można wczuć się w jej emocje i odczucia, jakie w niej wzbudzają. Wszystko jest tutaj dopracowane, do każdego z utworów, wydanych w formie singli, a później połączonych w album, powstał teledysk i wszystkie te teledyski tworzą spójną całość. Analiza i interpretacja wierszy w takiej formie to sama przyjemność. Sanah odmieniła polską poezję i powiedziałabym “odczarowała” ją”. Tego po prostu trzeba posłuchać.
Tribute To Krawczyk – Urbański Orkiestra i Goście
Martyna Adamowska: Jednym z moich ulubionych festiwali jest Męskie Granie, ale nie tylko ze względu na finałowy występ orkiestry. To wydarzenie często daje możliwości poszerzania muzycznych horyzontów i łączenia stylistyki przedstawicieli odmiennych gatunków muzycznych – i tak też było w przypadku projektu „Tribute to Krzysztof Krawczyk”. Inicjatorem jest Wojtek Urbański, który zaprosił do udziału wielu uznanych artystów. Wiem, że obecnie można odczuć pewnego rodzaju przesyt powracania do twórczości Krzysztofa Krawczyka. Jednak mam wrażenie, że ten projekt jest zupełnie inny niż wszystkie, a przygotowane aranżacje brzmią naprawdę imponująco, co prawdopodobnie udało się osiągnąć za pomocą połączenia nowoczesnego brzmienia z wykorzystaniem sekcji dętej i smyczkowej. Jest kilka utworów, które oczarowały mnie najbardziej – „Bo jesteś Ty”, „Parostatek” oraz „Ostatni raz zatańczysz ze mną”. Koncerty odbyły się podczas Męskiego Grania w trzech miastach – Katowicach, Wrocławiu i Żywcu, a później zostały uwiecznione w formie albumu.
The Veronicas: Self Pleasure – solowe projekty
Sara Migaj: Przyznam szczerze, że w tym roku nikt mnie nie zaskoczył tak mocno, jak bliźniaczki z zespołu The Veronicas. Cała Australia z pewnością na kilka dni zamarła, a przy okazji to samo zrobili fani sióstr spoza kontynentu, a to wszystko za sprawą mocno przemyślanej akcji marketingowej, podczas której Origliasso ogłosiły rozpad grupy i rozpoczęcie solowych karier. Dopiero w momencie premiery swoich własnych utworów okazało się, że to na szczęście mowa o jednorazowym projekcie, który ma celu pokazać, że Lisa i Jess są silne zarówno solo, jak i razem. Motywem przewodnim kampanii było tzw. “Self Pleasure”, czyli objęty tabu temat masturbacji i samozadowolenia – w tym przypadku siostry rzeczywiście musiały iść solo. Dodatkowo wydane utwory zachowały wysoką jakość, powstały do nich także dedykowane klipy, które pozostawiły niedosyt i zrobiły chrapkę na więcej. Na szczęście bliźniaczki wkrótce planują wydać nową muzykę pod szyldem zespołu The Veronicas. Jako wisienkę na torcie dodam, że siostry zmieniły wytwórnie na alternatywną: Big Noise i zapowiedziały powrót do korzeni, czyli do pop-punkowego brzmienia.