NewsroomRecenzje

“Wariat” w sklepach muzycznych, czyli recenzja płyty Piotra Zioły

Piotr Zioła powraca, a kilka lat nieobecności zrekompensował szaleńczo pięknym albumem pt. “Wariat”. Jednak zanim przeczytacie tę recenzję, musicie wiedzieć, że prawdopodobnie nie ma większej fanki Piotra niż ta, która pisze ten tekst. Wiem, co teraz pomyśleliście – wariactwo! No cóż, każdy, kto zna mnie troszkę dłużej niż pięć lat to doskonale wie, jak bardzo cenię jego twórczość. Teraz z dumą obserwuję, jak wraca na scenę – bo robi to w prawdziwie wielkim stylu.

Fot. Materiały prasowe

Jaki jest “wariat”? Autentyczny, szczery, pozytywnie zakręcony, lekko szalony i jedyny w swoim rodzaju – tak postrzegam to określenie. I myślę, że ono bardzo dobrze oddaje charakter i znaczenie tej płyty. To niezwykle szczera i odważna opowieść wspaniałego artysty, który po latach wraca z nową energią i bagażem doświadczeń, który przemyca teraz w swojej twórczości.

Od premiery debiutanckiego albumu minęło ponad sześć lat. Wciąż słuchając “Revolving Door”, cierpliwie czekałam na drugą płytę. Aż w końcu zupełnie niespodziewanie ukazał się pierwszy singiel. “Błysk” przede wszystkim oznaczał, że Piotr “opuszcza azyl” i znów wkracza na scenę! Zwiastował także, że szykują się pewne muzyczne zmiany – myślę, że jest świetnym łącznikiem pomiędzy “Revolving Door” a “Wariatem”. Ma w sobie nieco nonszalancji, ale takiej wywarzonej i w dobrym stylu. Bo w końcu słyszymy, że autor teraz jest “gotowy na wszystko, w oku ma błysk, w nosie ma świat”.

Całość rozpoczyna się od prawie instrumentalnego utworu “Mama” – prawie, bo możemy usłyszeć tylko delikatne nucenie. A czyj to głos tak pięknie wprowadza w klimat płyty? Myślę, że to nietrudno odgadnąć.

Tytułowy utwór miałam okazję usłyszeć przedpremierowo podczas koncertu na Salt Wave Festivalu. I już od tamtej chwili wiedziałam, że bardzo polubię tego “wariata” – właściwie to nie da się go nie lubić! I ani trochę się nie pomyliłam – niezmiennie to moja ulubiona piosenka z płyty (zaraz obok “Króla” i “Wszystko co mam”, ale o tym za chwilę!). Mój ulubiony fragment brzmi: “Teraz jest mój czas. To jest pora na mnie” – głęboko w to wierzę i mam nadzieję, że autor też! Przy okazji tej piosenki nie można pominąć teledysku, który ujął mnie właściwie od pierwszych sekund. Zobaczcie sami!

“Teraz jest mój czas. To jest pora na mnie.”

Piotr Zioła – “Wariat”

Po szaleństwie zafundowanym przez tytułowego “wariata” nadchodzi chwila na nieco spokojniejsze brzmienie w postaci utworu pt. “Checkmate”. To pierwsza kompozycja, która podobno sięga 2017 roku. I wydaje mi się, że w pewnym stopniu to słychać. Odnoszę wrażenie, że pod kątem muzycznym zawiera najwięcej punktów stycznych z “Revolving Door”, co w moim przypadku jest najprawdziwszym komplementem.

Jednym z moich ulubionych utworów jest ballada “Wszystko co mam”. I to bezapelacyjnie jest prawdziwe apogeum wzruszających momentów tej płyty – myślę, że nie muszę nikogo do tego przekonywać, wystarczy wsłuchać się w tekst. Szczerość i płynące z niej emocje niesamowicie chwytają za serce.

Skoro już mowa o balladach to jest jeszcze jedna – “Choć czuły gest tu radości niesie mniej, to krzywda nie rozlewa łez”. Tak, to prawdopodobnie najdłuższy tytuł w historii świata – a przynajmniej jeden z dłuższych. Piotr, na spółkę z Justyną Święs (to ona jest autorką tekstu), zafundowali dziennikarzom i swoim fanom wyzwanie, bo zapamiętanie go jest naprawdę trudne – ale to nic. Wybaczam, bo to piękny utwór.

“Wariat” w jednej chwili potrafi chwycić za serce i doprowadzić do łez, by za moment swoją melodyjnością zaprosić do tańca. To album dopracowany w każdym calu, choć to nie powinno dziwić, bo perfekcjonizm zawsze był domeną Piotra. Jedno jest pewne – słychać, że nie tworzył tego “na wariackich papierach”. Brzmienie nieco różni się od tego, do którego przyzwyczaił nas na poprzedniej płycie, lecz zmiany wcale nie są aż tak drastyczne. Na pewno znajdziemy tutaj więcej polskojęzycznych piosenek, co postrzegam jako spory atut.

Zmierzając już do końca, dodam tylko, że w moim przypadku to prawdopodobnie najbardziej wyczekiwany album – w końcu parę lat trzeba było na niego czekać! I z czystym sumieniem mogę przyznać, że było warto, choć proszę już nie znikać na tak długo! Szukajcie “Wariata” w sklepach muzycznych! A za kilka tygodni będzie okazja usłyszeć go na żywo – koniecznie sprawdźcie, czy wpadnie z koncertem do Waszego miasta!