CykleNewsroom

#1 Muzyczne Rozkminy: Talent-show – bardziej talent, czy bardziej show?

Cześć, tu Martyna. Do tej pory czytaliście tutaj moje recenzje albo wywiady. Dziś zdecydowałam się na coś nowego – własny cykl artykułów. O czym będzie? Tego dokładnie nie wiem, okaże się w praniu, ale na pewno będzie muzycznie. Jedyne, czego jestem pewna, to znajdziecie tutaj najróżniejsze rozmyślania na tematy związane z rynkiem muzycznym. Czy można to nazwać felietonem? Chyba nie do końca, choć bym chciała, bo felietony to poważna sprawa. No nic, może kiedyś – na razie zapraszam na „Muzyczne Rozkminy”. Na pierwszy ogień kilka słów o programach typu talent-show.

Jeśli są tutaj moi instaczytelnicy to na pewno wiedzą, że śledzę programy talent-show. Oczywiście tylko te muzyczne, czyli na tę chwilę The Voice of Poland. Moim zdaniem formuła pozwala uczestnikom wyjść do szerokiej publiki, pokazując wszystkie swoje wokalne możliwości. Oglądając kilka edycji, z czystym sumieniem, mogę powiedzieć, że wypatrzyłam spore grono wokalistów, które ma szansę namieszać na rynku muzycznym, jeśli tylko odpowiednio wykorzysta tę szansę. Wielu z nich sukcesywnie wydaje pojedyncze utwory, by wkrótce nagrać debiutancki album. Oczywiście chętnie opowiem Wam, których uczestników mam na myśli, ale o tym za chwilę.

Czy do pełni sukcesu trzeba wygrać program? Absolutnie nie. Wydaje mi się, że to nawet niewskazane. Odnoszę wrażenie, że zwycięzcy często podążają drogą, którą wskazuje im wytwórnia, a ta droga zazwyczaj nie jest spójna z tym, czego poszukuję w muzyce. Prawdę mówiąc, trudno byłoby mi wskazać zwycięzcę, który szczególnie zachwycił mnie swoją późniejszą twórczością. Wyjątkiem jest Dawid Podsiadło, ale wiadomo – każdy wyjątek potwierdza regułę.

Zatem co może przekładać się na sukces? Takich czynników jest więcej niż mogłoby się wydawać – osobowość, charyzma, ciekawa barwa głosu i wiele innych. Jednak jestem niemal przekonana, że w tym wszystkim najważniejszy jest tak prozaiczny czynnik, jak po prostu plan na twórczość. Nie wystarczy imponujący wokal – to owszem pozwoli zajść daleko w programie, ale wysoce prawdopodobne, że nie przełoży się na późniejszy sukces. Chyba trochę łatwiej zaciekawić publikę, śpiewając wielkie przeboje niż autorską, jeszcze nieznaną, twórczość. Oczywiście, wymogiem jest wykonywanie coverów, ale to tylko program – a co potem? Dziś już nie chodzi o to, by mieć wyłącznie ładny głos. Trzeba mieć jeszcze coś do powiedzenia, dlatego lepiej radzą sobie uczestnicy, którzy już idąc do programu, mają autorski materiał.

Znani i nieznani z talent-show

Jest wiele nazwisk na polskim rynku muzycznym, które kojarzymy za sprawą tego typu programów, jak chociażby Dawid Podsiadło, Kamil Bednarek, Michał Szpak, czy zespół LemON. Oni osiągnęli pełnię sukcesu, bo na przestrzeni czasu udało im się zatrzeć łatkę „uczestnika programu”, a mogą pochwalić się innymi, znacznie poważniejszymi, osiągnięciami.

Warto też zauważyć, że czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy, że niektórzy artyści byli w tego typu programach, ale po prostu ich nie pamiętamy. Być może nie wiecie, ale Ralph Kaminski był uczestnikiem tej samej edycji X-Factora, co Dawid Podsiadło. A co więcej, wspólnie (z Marcinem Spennerem) zaśpiewali cover „All For Love”.

Skoro mowa o X-Factorze to warto wspomnieć, że tam wystąpiła również Daria Zawiałow. Mimo, że w programie zajęła dopiero dziewiąte miejsce, dziś jest jednym z najgłośniejszych nazwisk wśród polskich wokalistek. To chyba najlepiej pokazuje, że wcale nie trzeba wygrać, by pójść po swoje, a program to dopiero wstęp do tego, co ma się wydarzyć. W X-Factorze również wystąpił Piotr Zioła, natomiast jego udział w programie był na tyle krótki, że niewielu o tym pamięta. Był to też dopiero wstęp do jego działań artystycznych, ponieważ za jakiś czas wydał debiutancki album „Revolving Door”. (Musicie wiedzieć, że mimo upływu lat, to jeden z moich najukochańszych albumów).

Z kolei za sprawą The Voice of Poland poznaliśmy między innymi Baranovskiego, Natalię Nykiel, Natalię Zastępę, czy Anię Karwan. Nie wiem, czy wiecie (ja w zasadzie dowiedziałam się stosunkowo niedawno), że swoich sił w The Voice of Poland próbowała również sanah. Zdaje się, że nie dostrzeżono magnetyzmu i charyzmy tej młodej, być może niepozornej, wokalistki, która ostatecznie doskonale sobie poradziła bez programu, stając się jedną z najgłośniejszych postaci polskiego rynku muzycznego. I to jest najlepszy dowód na to, że talent-show może wiele dać, ale wcale nie musi.

Było też wielu uczestników, których postrzegałam jako bardzo obiecujących, ale coś poszło inaczej niż sobie to wyobrażałam. Wydaje mi się, że być może nie do końca wykorzystali to, co przyniósł im program. Pozwólcie, że nie będę wymieniać nazwisk, ale mogłabym przywołać przynajmniej kilka przypadków, które doskonale obrazują to, co chciałam przekazać o autorskiej twórczości. Śpiewając wielkie przeboje, wydawali się mistrzami, a własne utwory okazały się nijakie, obojętne – bez tego czegoś, co mieli w coverach przebojów, które wszyscy znamy.

The Voice of Poland, czyli najlepsze (debiutujące) głosy w Polsce

Przyznam, że zerkam na te programy od dobrych kilku lat, ale nie zawsze z aż tak dużym zaangażowaniem. Jednak ubiegłoroczną edycję The Voice of Poland śledziłam bardzo uważnie – być może to dlatego, że akurat w tamtym czasie nie odbywały się koncerty i trzeba było znaleźć jakąś alternatywę. W każdym razie, nie macie pojęcia, jak bardzo się ciszę, że oglądałam akurat tę edycję, a jest przynajmniej kilka powodów – między innymi dlatego, że odnoszę wrażenie, że to była edycja na naprawdę wysokim poziomie. Po drugie miałam okazję przeprowadzić wywiady z dwoma uczestnikami, którym kibicowałam najbardziej – z Mikołajem Macioszczykiem i Bartkiem Utrackim.

Co więcej, myślę, że nie będzie przesadą, jeśli powiem, że to właśnie w tym programie wypatrzyłam jednego z moich ulubionych artystów. Jeśli czytają to moi instaczytelnicy to na pewno wiedzą, kogo mam na myśli – a oczywiście chodzi o Mikołaja Macioszczyka. Wierzyłam w jego sukces od pierwszych dźwięków, które wyśpiewał w programie, a to, co zrobił z coverem „Chciałem Być” przeszło wszelkie moje oczekiwania. I chyba to próbuję przekazać od samego początku tego tekstu – w tego typu programach chodzi o to, żeby śpiewając covery, jednocześnie pokazać w nich swoją wizję muzyki. Możecie mi wierzyć albo nie, ale dokładnie to samo mówiłam, kiedy Dawid Podsiadło występował w X-Factorze i chyba okazuje się, że miałam rację 🙂 W sukces Mikołaja wierzę równie mocno i wiem, że jeszcze wiele osiągnie. Wiem, co mówię, bo słyszałam jego koncerty wiele razy. W przeciągu ostatnich kilku miesięcy miałam okazję usłyszeć około dziesięciu jego koncertów i na pewno wpadnę jeszcze nie raz, bo zgodnie z utworem, który często można usłyszeć na tych koncertach – „lubię wracać tam, gdzie byłam”.

No dobrze, wiecie już, kto jest moją największą nadzieją pośród debiutujących artystów. Należy jednak wspomnieć też kilka innych nazwisk, które moim zdaniem również mają sporą szansę zabłysnąć na rynku muzycznym. Oglądając ubiegłoroczną edycję, trzymałam kciuki również za Bartka Utrackiego, z którym również miałam okazję przeprowadzić wywiad. Na tę chwilę Bartek wybrał trochę inny repertuar niż ten, z którym przyszło mu się mierzyć w programie. Teraz stawia na elektronikę w duecie utracki.obwn. Jeśli jeszcze nie słyszeliście ich utworu pt. „Droga” to warto to nadrobić, mówię Wam!

Jak pewnie zauważyliście, zazwyczaj proponuję wywiady uczestnikom, którzy najbardziej mnie zachwycili. I tak też było w przypadku Bartka Deryło, którego możecie pamiętać z dziesiątej edycji. Pamiętam, że zachwyciło mnie jego wykonanie utworu „For Once In My Life”, ale to jednocześnie wiązało się z końcem udziału w programie wspomnianego wcześniej Mikołaja – także proszę sobie wyobrazić moje rozdarte serce. Na szczęście Miki w kolejnej edycji wrócił i oczarował wszystkich od nowa. No w każdym razie, Bartkowi również bardzo kibicowałam, a autorskie piosenki tylko potwierdzają to, że jeszcze nie raz wszystkich zaskoczy. Niedawno ukazał się utwór pt. „Spójrz” z pięknym teledyskiem – koniecznie sprawdźcie! I wszystko wskazuje na to, że debiutancki album zbliża się coraz większymi krokami, a ja już wyczekuję tej premiery!

Oczywiście mogłabym wskazać znacznie więcej uczestników, na których warto zwrócić uwagę, ale to ta trójka należy do moich ulubionych. Mimo to niewątpliwie warto śledzić twórczość chociażby Adama Kalinowskiego, Michała Bobera, Weroniki Szymańskiej, KasjaNa, Adama Stachowiaka, czy Krystiana Ochmana (choć jego zapewne wszyscy kojarzycie). Nie chciałabym na razie zbyt wiele mówić na temat bieżącej edycji, ponieważ chyba jeszcze zbyt wcześnie, żeby wyciągać jakiekolwiek wnioski. Jednak na tę chwilę najbardziej spodobały mi się występy Wiktora Dyduły i Ani Hnatowicz.

Bardziej talent, czy bardziej show?

Na koniec, należałoby odpowiedzieć na tytułowe pytanie. Wydaje mi się, że obie sprawy są ważne, ale telewizja rządzi się swoimi prawami, więc w programie trochę bardziej show, a później bez talentu się nie obejdzie. I nie mam tu na myśli wyłącznie umiejętności wokalnych, ale przede wszystkim twórczych.

Tego typu programy raczej staram się postrzegać jako możliwość dotarcia do szerszego grona odbiorców. Niezależnie od miejsca, które się zajmie jest to szansa na pokazanie się publiczności. Jak być może zauważyliście, żaden ze wskazanych przeze mnie uczestników nie wygrał, a mimo to jeszcze wiele przed nimi – jestem tego pewna. Można chyba wysnuć wniosek, że jednak od show ważniejsza jest autentyczność, szczerość i próba pokazania swojej wizji artystycznej nawet w nieswoim repertuarze.