Bartosz Utracki w rozmowie z WLKM.pl: „Na scenie jestem sobą, nie staram się nikogo udawać”

Bartosz Utracki to uczestnik The Voice of Poland. Opuścił program na etapie ćwierćfinału, stając się jednym z dwunastu najlepszych głosów jedenastej edycji. Jednak my jesteśmy przekonani, że to dopiero początek i wkrótce zaskoczy wszystkich swoim autorskim materiałem. Tymczasem odrobinę porozmawialiśmy o tym, jak wspomina program, a także o planach na kolejne kroki w karierze.
Zacznijmy od początku Twojego udziału w programie. Co właściwie zmotywowało Cię do podjęcia decyzji o udziale w The Voice of Poland?
To wyszło przypadkiem. Nie interesowałem się tym akurat tym roku, ale koleżanka napisała do mnie, że jest internetowy precasting. Bardzo mnie to zainteresowało, bo nie trzeba było się tam stawiać i uczestniczyć razem z ośmioma tysiącami ludzi w jednym budynku (śmiech). Pomyślałem, że nie mam nic do stracenia, więc nagrałem dwa utwory i wysłałem. Nawet trochę o tym zapomniałem, bo zobaczyłem, że mają czas na sprawdzenie tych wszystkich utworów do 30 czerwca, a ja wysłałem pod koniec maja. I odezwali się po dwóch tygodniach, więc było to dla mnie dość duże zaskoczenie.
Masz za sobą wiele występów – Blindy, Bitwy, Nokauty i Odcinek Finałowy. Który był dla Ciebie największym wyzwaniem?
Wydaje mi się, że pierwszy odcinek finałowy był dla mnie największym wyzwaniem, ale z drugiej strony czułem się na nim najbardziej komfortowo. Wyzwanie wynikało z tego, że czułem się jeszcze bardziej zmotywowany i chciałem pokazać jeszcze więcej niż w poprzednich etapach. Każdy etap był dla mnie stresujący i tak samo ważny, bo chciałem się pokazać z jak najlepszej strony, ale rzeczywiście w pierwszym odcinku finałowym czułem się najbardziej świadomy tego, co robię. Byłem już przyzwyczajony do tego stresu, kamer i całej otoczki, która tam panuje.
Michał Szpak, w finałowym odcinku, o którym mówisz, doskonale podsumował Twoje poczynania w programie. Powiedział o Twoim rozwoju i o tym, jak zaskakujesz z odcinka na odcinek i w zasadzie mam podobne wrażenie. A Ty, jak oceniasz to doświadczenie sceniczne, które dał Ci ten program?
Było to dla mnie bardzo miłe, że to zauważył. Sam czułem, że z odcinka na odcinek mogę się o wiele bardziej otworzyć na scenie i czuję się o wiele pewniej. Teraz ten stres zamienia się bardziej w ekscytację i adrenalinę niż w taki oszałamiający amok (śmiech). I czułem, że rzeczywiście zmieniam się scenicznie – wewnętrznie czuję się zupełnie inaczej i nabieram pewności siebie. To też ogromna zasługa chłopaków, bo naprawdę za każdym razem dawali mi do zrozumienia, że mocno mi kibicują i wierzą we mnie. Dzięki temu miałem większą motywację, żeby w kolejnych odcinkach pokazywać jeszcze więcej i nie zawieść ich. Dlatego to, co Michał powiedział było ogromnym komplementem i bardzo się z tego ucieszyłem.
Masz swoje autorskie utwory, a według zasad programu musiałeś śpiewać covery. Zastanawiam się, co jest trudniejsze – wyjść do publiczności ze swoją autorską twórczością czy odnaleźć siebie w cudzym repertuarze?
Wydaje mi się, że są rzeczy, które są trochę wspólne w obydwu przypadkach. Zanim poszedłem do Voice’a, śpiewałem mało coverów. Zawsze wolałem skupić się na swojej twórczości. Lubię słuchać dużo muzyki – to nigdy we mnie nie umarło, ale wolałem tworzyć coś swojego niż wykonywać czyjeś utwory. Może wtedy po prostu miałem problem z interpretacją, bo nie chciałem interpretować tego tak samo jak dany artysta, ale też nie chciałem za bardzo odbiegać od oryginału. Aż w końcu przyszedłem do Voice’a i poczułem, że mogę polecieć z interpretacją bardziej niż zwykle i okazało się, że trenerzy jak najbardziej kupili moje emocje i szczerość, bo na scenie jestem sobą, nie staram się nikogo udawać. Dlatego wydaje mi się, że to są bardzo podobne rzeczy – pokazuję siebie w coverach i tak samo pokazuję siebie we własnych kompozycjach. Z własnymi kompozycjami chyba jest większy stres – czy ludzie to dobrze odbiorą, czy nie. Jak pierwszy raz się wychodzi ze swoim materiałem do ludzi to ciężko się spodziewać, jak na to zareagują. Aczkolwiek, z drugiej strony, staram się aż tak się tym nie przejmować, bo jeżeli robi się coś z pewnością siebie i poświęciło się temu dużo czasu to raczej powinno się udać (śmiech).
Pamiętam Twój pierwszy występ. Wtedy zaśpiewałeś piosenkę jednego z moich ulubionych polskich wokalistów – Mroza. Potem pokazałeś się w repertuarze Krzysztofa Zalewskiego, następnie Baranovski, a potem jeszcze Coldplay. Muszę przyznać, że nie wiem jak to jest, ale zwykle przypadają Ci moje ulubione piosenki, a co więcej świetnie Ci to wychodzi. I pomyślałam sobie, że jeśli kiedyś jeszcze zaśpiewasz coś np. Igora Herbuta albo Toma Odella to już w ogóle byłoby coś ekstra. A ty, masz jakieś wymarzone piosenki, które chciałbyś zaśpiewać?
Tak. Bardzo lubię piosenkę w wykonaniu Chrisa Cornella „Nothing Compares 2U”. Swego czasu bardzo lubiłem coverować ten utwór i mam do niego sentyment. Bardzo lubię też „Fake Plastic Trees” Radiohead – to też był mój dość ulubiony utwór sprzed kilku lat. Za Igora Herbuta nigdy się nie brałem, ale to na pewno mogłoby być ciekawe doświadczenie. Wcześniej zbyt dużo go nie słuchałem, ale ostatnio trafiłem na jego najnowszą płytę i bardzo mi się spodobała. Wrażliwość tego gościa jest niesamowita, a jego umiejętności to już w ogóle – jest pełnym profesjonalistą.
Zmieniając temat, powiedz mi, jak to właściwie jest wziąć udział w takim talent show. Zaskoczyło Cię coś odnośnie tego, jak wygląda produkcja i w ogóle cała otoczka wokół programu?
Tak, jestem strasznie pozytywnie zaskoczony całym udziałem. Wszystkie opinie, które do tej pory słyszałem o takich programach w ogóle nie mają się do tego, jakie ja mam odczucia. To było zabawne doświadczenie, bo zawsze słyszałem same negatywne rzeczy o jakichkolwiek programach talent show, a sam mogłem sobie wyrobić naprawdę pozytywną opinię. Poznałem tam wspaniałych ludzi, jeżeli chodzi o uczestników. To są niesamowicie utalentowane osoby i wszyscy, których tam poznałem są otwarci, mają wielkie serca i są mega przyjaźni. Myślę, że tym samym zawiązało się między nami wiele przyjaźni. Do tego jest cała masa ludzi, którzy pracują przy produkcji programu – od ludzi, którzy są odpowiedzialni za stroje, make-up, fryzury po samo produkowanie tego na scenie i tak dalej. Oni też są przemili i współpraca z nimi to sama przyjemność. Jestem naprawdę zadowolony z tego, że wziąłem udział w tym programie, bo dało mi to masę doświadczenia – występowanie na scenie, interpretowanie piosenek i obycie się ze sceną. Przy takim ogromnym stresie dało mi to dużo pewności siebie. To było naprawdę świetne doświadczenie!
No właśnie, mówisz o uczestnikach, a zauważyłam też, że chyba wszyscy tworzycie bardzo zgraną ekipę. A czy mimo wszystko czuć między Wami ducha jakiejkolwiek rywalizacji czy raczej wspieracie się cały czas między sobą?
Czuję, że wszyscy się wspieramy między sobą, co jest po prostu piękne. Nigdy nie brałem udziału w takich konkursach, tylko jak byłem w podstawówce i pamiętam, że było to dla mnie okropne przeżycie, bo się strasznie stresowałem, a ta rywalizacja była dla mnie bardzo niezdrowa. I teraz, po tylu latach, poszedłem znowu na scenę i byłem z ludźmi, których uwielbiam. Pamiętam, kiedy wyszliśmy razem na scenę, czekając na werdykt trenerów to czułem radość z tego, że dałem z siebie wszystko i jestem zadowolony ze swojego występu. I ta radość była też spotęgowana przez to, że byłem zadowolony z tego, że moi koledzy dali takie świetne występy. I niezależnie od tego, jak by się to dalej potoczyło to czułem, że i tak to szczęście by nie zniknęło, bo cieszyłem się z sukcesu nas wszystkich. Było to naprawdę super doświadczenie.
Też mam wrażenie, że ta edycja jest bardzo mocna pod kątem uczestników, ale już zmieniając temat – poznaliśmy różne od odsłony Twojej działalności muzycznej, bo w programie zazwyczaj śpiewałeś piosenki z pogranicza popu i alternatywy, jesteś częścią projektu muzyki elektronicznej, a dodatkowo jeszcze studiujesz muzykę. I w zasadzie który gatunek jest Ci najbliższy?
Od dłuższego czasu bliska mojemu sercu jest elektronika, jakoś się trochę zakochałem w tym gatunku. Wcześniej, praktycznie od dziecka, była to muzyka rockowa. Do dziś jestem fanem Foo Fighters, Queens of the Stone Age i Incubusa, co zostało mi jeszcze z czasów liceum, tak samo The Beatles czy Led Zeppelin. To zawsze grało w moim sercu i też mój pierwszy zespół był bardzo osadzony w takich klimatach. Z biegiem lat zaczęło mi się to zmieniać, bo też trafiałem na innych ludzi i innych muzyków, zmieniały się moje preferencje, poznałem nowe kapele. Aż w końcu granie takiej muzy jak do tej pory mi się znudziło, ale chyba dlatego że po prostu nie miałem odpowiednich ludzi do współpracy i postanowiłem, że chciałbym być troszeczkę niezależny. Wtedy też poznałem zespół Moderat, który mnie zachwycił swoją stylistyką. Zobaczyłem ich pierwszy raz na scenie na Open’erze i byłem zachwycony tym, co reprezentują. I od tego czasu zacząłem coraz bardziej zanurzać się w tajniki elektroniki i produkcji muzycznej. I zacząłem próbować tworzyć swoje rzeczy. Czuję, że to mnie bardzo uwolniło, jeżeli chodzi o moją kreatywność, wyrażanie emocji i w ogóle dbanie o kompozycję. Bardzo dobrze się w tym czuję. Zauważyłem, że robienie wszystkiego samemu jest bardzo rozwijające.
Grasz w zespole MYSEN, a wcześniej Missing Link. Myślałeś też o solowej karierze?
Tak, jak najbardziej. W sensie, do tej pory właśnie nie miałem solo projektu, ale intensywnie o tym myślę. Na pewno po programie chciałbym wydać coś tylko mojego. Nie wiem jeszcze, co to będzie za gatunek, bo nie lubię sobie narzucać czegoś z góry, ale na pewno jak wrócę do domu to zacznę pracę nad solowym materiałem. Na pewno też z zespołem MYSEN chcielibyśmy wydać jakieś nowe rzeczy oprócz tego koncertu, który jest na YouTube.
Gdybyś teraz miał zacząć pracować nad debiutanckim albumem to byłby to raczej ten zespołem czy solowy? I jak byś sobie wyobrażał brzmienie pierwszego swojego albumu?
Ciężko powiedzieć, bo w sumie piosenki z zespołem mamy już w większości skończone, więc na pewno chciałbym zacząć pracę nad swoimi piosenkami. Aczkolwiek mam też parę piosenek w swojej szufladzie, więc chyba czas je wyjąć i wrzucić do swojego materiału. Nad klimatem też już się trochę zastanawiałem, ale tak jak mówiłem, na razie nie chcę niczego sobie narzucać. Bardzo mi się podoba twórczość Sohna oraz Son Luxa – może coś takiego uda mi się połączyć. Tak naprawdę inspirują mnie różne rzeczy, więc na pewno nie skupiałbym się tylko na tym, ale starałbym się czerpać z różnych rzeczy. Im więcej wrzucę do jednego numeru, tym mniejsze prawdopodobieństwo plagiatu (śmiech).
Jesteś jednym z dwunastu uczestników programu, którzy wystąpili w ćwierćfinale tej edycji. Zastanawia mnie też, co na tę chwilę jest Twoim największym muzycznym marzeniem?
Myślę, że na pewno koncertowanie, które nie jest teraz za bardzo możliwe. Na pewno też wydanie albumu – nie tylko solowego, ale też z moim zespołem. Mieliśmy to zrobić w wakacje, ale przez mój udział w The Voice of Poland musieliśmy to trochę odłożyć w czasie. Myślę, że to jest moje marzenie, żeby teraz już po programie, mając zasięgi ludzi (śmiech), którym spodobała się moja wrażliwość i mój styl śpiewania, zacząć promocję własnej twórczości. Dlatego jak tylko wrócę do domu, zabieram się za pisanie.
Zmierzając już do końca, z uwagi na tematykę naszej redakcji, chciałabym zapytać o legalne kupowanie muzyki. Rozmawiamy o wydaniu płyty, a myślisz też, że nadal istnieje ten problem, że ludzie w nielegalny sposób korzystają z muzyki?
Wydaje mi się, że przez takie platformy jak Spotify, Tidal czy inne serwisy do słuchania muzyki ten problem powoli zanika. Pamiętam, jak jeszcze kilkanaście lat temu wszyscy ściągali muzykę na potęgę. Teraz wydaje mi się, że ściąganie już powoli odchodzi w zapomnienie.
Również mam wrażenie, że ten problem jest coraz mniejszy, aczkolwiek chyba mniej ludzi kupuje płyty. A Ty z jakich nośników korzystasz najczęściej – ze streamingów czy jednak te fizyczne nośniki?
Mam gramofon, ale nie korzystam z niego za bardzo, bo jeszcze nie kupiłem kabla (śmiech). Wiem, że to może brzmieć śmiesznie, ale czasami tak jest, że ma się coś zrobić i ciągle się o tym zapomina. Zazwyczaj słucham muzyki ze Spotify albo słucham koncertów na YouTube. Mam też dużo płyt, które odpalam sobie w samochodzie, bo też bardzo lubię tam słuchać muzyki.
Autor zdjęcia: Jakub Skafirak