Newsroom

Oczekiwania na 2022 rok

Fot. Pexels / Kelly Sikkema

Fot. Pexels / Kelly Sikkema

Wróżymy z kart! Niemal całą ekipą usiedliśmy i zebraliśmy dla Was nasze oczekiwania na 2022 rok. Jedne z nich są już potwierdzone, a inne powstały prosto z naszego serca, czyli z czystego utęsknienia za danymi artystami. Jesteśmy jak zwykle bardzo ciekawi, które przepowiednie się sprawdzą. Usiądźcie wygodnie i czytajcie, na kogo powrót czekamy w tym roku.

Dawid Podsiadło

fot. Bartek Kucz Kuczkowski

Martyna Adamowska: Bez wątpienia jedną z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie muzycznych nowości jest płyta Dawida Podsiadły. Spodziewam się też, że nie tylko ja na to czekam. I choć nie było żadnych oficjalnych zapowiedzi, myślę, że jest na to całkiem realna szansa. Poprzedni album przyniósł Dawidowi ogromną popularność, podbijał wszelakie listy przebojów. Piosenki ukazały się w różnych wersjach – zarówno akustycznych, jak i remiksach. Wszystko to świadczy o tym, że ten materiał już miał swój czas i został zagrany na wszystkie możliwe sposoby. Wydaje mi się (albo raczej chciałabym, żeby tak było), że koncertowa płyta jest pewnego rodzaju zamknięciem „małomiasteczkowego” etapu kariery i już czas na nowe. Znając twórczość Dawida, jestem przekonana, że kolejną płytą znów nas wszystkich zaskoczy. Mam tylko nadzieję, że to nastąpi niebawem!

Mikołaj Macioszczyk

Martyna Adamowska: Równie mocno wyczekuję debiutu Mikołaja Macioszczyka. I co ważniejsze, wiele wskazuje na to, że rzeczywiście w tym roku ta płyta się ukaże. Do tej pory sukcesywnie wydawał nowości. W grudniu ukazały się aż dwie premierowe piosenki – „(Po)równania” oraz „Nie Jesteś Sam”. Mam to szczęście, że miałam okazję być na wielu jego koncertach, co również oznacza, że słyszałam kilka utworów przedpremierowo i proszę mi wierzyć – są znakomite. Mikołaj w ostatnio wydanym singlu śpiewa między innymi o tym, że chciałby napisać jakiś hit. I wiecie co? Ja jestem pewna, że to tylko kwestia czasu i tych hitów jeszcze wiele przed nim.

Mery Spolsky

Dominika Tarka: Chociaż zdaje się, że Mery nigdy nie odpoczywa, to jakoś czuję, że to jest ten rok, w którym ujrzymy nowy album! W końcu od premiery “Dekalogu Spolsky” minęło już 2,5 roku. Ostatnie miesiące nie były dla niej mniej intensywne, wręcz przeciwnie – zaskoczyła nas swoim nowym projektem, czyli… książką. Tak, dobrze czytacie – piosenkarka wydała książkę, ALE nie jest to zwyczajna publikacja. Zawiera bowiem zbiór opowiadań i wierszy 100% w stylu Mery, czyli wszystko to, co siedzi jej w głowie, a przestrzeń na płycie nie mogła tego pomieścić. A potem, wzięła tę książkę, przekształciła wiersze w piosenki i nagrała na jej podstawie album. Jakby tego było mało, pojechała z nim w mini trasę, tworząc LIVE ACT. Jest to tekst o oczekiwaniach, więc nie będę się rozpisywać na temat “Marysi” – powiem tylko jedno, nie mogę się doczekać, czym Mery zaskoczy nas w 2022 roku! Skrycie marzę – już w sumie od dwóch czy trzech lat – zobaczyć ją w składzie Męskiego Grania! Uważam, że wpasowałaby się tam idealnie, wnosząc swoją iskierkę – byłby to też idealny motyw do promocji nowego materiału. Czy uda mi się przewidzieć przyszłość? Przekonamy się w za kilka miesięcy, w razie czego – pamiętajcie, ja tu byłam i to przepowiedziałam! 😉

bryska

Dominika Tarka: Choć wiele osób zarzuca jej, że jest “nową sanah” – i faktycznie, można zauważyć podobieństwo w stylu, w tekstach, to byłabym ostrożna w takich osądach jak określanie kogoś jako “kopia”. Po pierwsze – ja bardzo lubię sanah i jej twórczość, więc bryska jest dla mnie miłą odmianą – choć w podobnym klimacie – to jednak powiewem świeżości, mimo że równie dobrze wszystkie jej piosenki mogłaby zaśpiewać sanah. Czy będzie nową sanah? Czy wytwórnia już szykuje sobie nową gwiazdę na sprawdzonym schemacie? Tego nie wiemy i myślę, żeby wydawać takie opinie, jeszcze musi trochę wody upłynąć. Tym bardziej że Zuzia wydaje się nie zwalniać tempa, bowiem na wiosnę startuje z nową trasą. Ja natomiast (jak dobrze pójdzie) wybieram się w marcu na koncert bryski, sprawdzić ją na żywo i zobaczymy, co jest w stanie pokazać na żywo. Pokładam ogromne nadzieje.

James Bay

Fot. Materiały Prasowe / Universal Music Polska

Dominika Tarka: Ostatnim razem, kiedy miałam okazję widzieć Jamesa na żywo to ze złamaną ręką w temblaku na FEST Festiwal… nie ma to jak rozwalić sobie rękę na kilka dni przed koncertem, gdzie jesteś headlinerem. Bardzo szanuję, że jednak mimo wszystko przyjechał i dał naprawdę dobry koncert – chociaż, widoku Jamesa bez gitary na scenie nie zapomnę chyba nigdy, to coś jak Sheeran z samym mikrofonem. Wracając jednak do tematu, ostatni album, czyli “Electric Light” będzie miał już prawie 4-latka! Przewidywałam, że nowości usłyszymy właśnie w 2021 roku, lecz pewnie plany jak wielu innym pokrzyżowała pandemia. Z niecierpliwością czekam na więcej bangerów w stylu “Chew On My Heart” – do dzisiaj, chyba jedna z moich ulubionych piosenek Jamesa. A czego oczekuję na trzecim krążku? Serce moje nadal jest przy “Chaos And The Calm”, więc ucieszę się na każdą piosenkę w tym stylu, chociaż wiem, że pewnie bardziej pójdzie w klimaty “Electric Light”. Nieważne, od Jamesa biorę wszystko w ciemno. To jest po prostu klasa sama w sobie.

Nina Nesbitt

Dominika Tarka: Jedna z moim ulubionych artystek, którą obserwuję już wiele lat i niezmiennie jestem pod wrażeniem jej możliwości głosowych. Nina ma na koncie dwa albumy, a ostatni również z 2019 roku. Wspaniałe “Peroxide” musiało czekać na swoją młodszą siostrę aż 6 lat! “The Sun Will Come Up, The Seasons Will Change” to drugi album w jej karierze i z perspektywy czasu wiem, że warto było czekać. Mam jednak nadzieję, że kolejny nie będziemy musieli czekać sześć lat… Tym bardziej że ostatnio pojawiły się dwa utwory “Life’s a Bitch (L.A.B)” oraz “Summer Fling”. Jestem ciekawa, czy Nina pozostanie wierna swoim delikatnym, kołyszącym brzmieniom, od czasu do czasu przeplatanymi niczego sobie bangerami jak “Loyal To Me” czy “Love Letter”. Czekam z niecierpliwością!

Sody

Dominika Tarka: Jej piosenka “Let You Know” przypadkowo zaplątała mi się w propozycjach playlisty i wystarczył mi jeden odsłuch, żeby się zakochać. Kolejna artystka o wyjątkowym, charakterystycznym głosie, niezwykle urocza i przekochana. Co prawda, jej repertuar jest przeważająco smutny i nostalgiczny, ale mimo wszystko chciałabym usłyszeć wreszcie pełnoprawny album, bo do tej pory uraczyła nas trzema EPkami. Kochana, to już TEN moment! Swoją drogą, jeżeli szukacie czegoś naprawdę pięknego i wzruszającego, szczerze polecam Wam Sody. Wspaniała dziewczyna z ogromnym potencjałem!

Casey Lowery

Dominika Tarka: Kolejny świetny artysta, którego odkryłam totalnie przypadkowo. Pewnego dnia, nadarzyła się okazja na jego koncert w warszawskich Chmurach – bardzo kameralny, ale co to był za koncert! Poszłam zupełnie bez oczekiwań, a wyszłam zachwycona jego osobą. Przeuroczy, przekochany, prześmieszny i przede wszystkim – utalentowany. Od koncertu zaczęłam obserwować jego Instagrama oraz TikToka, i rzeczy, które wrzuca, totalnie poprawiają mi humor. Jego śmiech i pozytywna aparycja to jedna z najwspanialszych rzeczy, które tak bardzo mnie przyciągnęły do niego. Tu również, jak przypadku Sody nie mamy jeszcze debiutanckiego albumu, więc jego koncert zbierał zaledwie dziewięć albo dziesięć piosenek. Zdecydowanie oczekuję więcej materiału z jego lekko brzdąkającą gitarką i hipnotyzującym głosem.


BOKKA


Martyna Nowak: Już 4 lata dzielą nas od wydania wyśmienitego Life On Planet B. Trzeci album studyjny grupy BOKKA zachwycił wtedy spójnością kompozycji, specyficznym klimatem i futurystycznym konceptem. Nadchodząca płyta polskiej grupy zdaje się podążać śladem poprzedniego wydawnictwa, przesuwając jednak granicę futuryzmu jeszcze dalej. Najnowsza płyta BOKKI kąpie się w krwistej czerwieni, wzlatuje do gwiazd i eksploruje zupełnie nowe rejony twórczości grupy. Przedsmak tej wybuchowej mieszanki zawarł się już w trzech, świetnych singlach promujących nadchodzący krążek – Blood Moon, 900 i How…It All Ends, które zdradzają przeogromny potencjał nowej płyty.  Teraz pozostaje nam tylko czekać, wpatrywać się w wizualizacje nie z tej ziemi i mieć nadzieję, że wędrówka w stronę krwawego Księżyca będzie owocna. Wypatrujcie tej premiery razem ze mną!

Rysy – Zona

Martyna Nowak: Pozostając w klimatach nad planetarnych należałoby wspomnieć o nadchodzącej premierze Zona by one and only duet RYSY. Jeszcze nie zdążyliśmy ochłonąć po premierze pełno grającego 4GET, które w poprzednim roku skradło wszystkie miejsca mojego muzycznego podium, a już zostajemy zasypani kolejną dawką nowości. Taneczny singiel Zona z wyczuciem wprowadza w klimat najnowszej, producenckiej EP-ki Stachurko i Urbańskiego. Kosmiczne melodie łączą się tu z głębokimi basami, zimnymi jak stal wokalami i dziwacznym, acz wciągającym klipem. Poprzednim razem intuicja mnie nie zawiodła i już po pierwszym singlu z 4GET wiedziałam, że płyta będzie zjawiskowa. Oby i tym razem zmysły się nie myliły. Wprost nie mogę się doczekać na to, co szykują dla nas RYSY! 

Tymek – Król Życia 


Powiedzieć, że najnowsze wydawnictwo Tymka jest zaskakujące, to jak nic nie powiedzieć. Nadchodząca EP-ka, zapowiadana singlami Odurzony snem oraz Jeden uśmiech Twój, zanosi się na jedno z największych wydarzeń muzycznych 2022 roku. Wydawnictwo doczekało się też zapowiedzi wizualnej w postaci opowiadania muzyczno-wizualnego Król życia. W jego opisie czytamy:

Tymek – urodzony 28 października 1994r. w Opolu, polski twórca utworów muzycznych i autor tekstów. Działał pod pseudonimem Tymek od stycznia 2017 do wczesnych lat 20 XXI wieku. Zmarł w wypadku motocyklowym w wieku 27 lat 5 stycznia 2022 roku w Puerto de la Cruz na Teneryfie. 1 kwietnia 2022 ukazał się jego pośmiertny album Odrodzenie. W 2023 roku zostały opublikowane kolejne utwory na rzecz fundacji Vestige.

Owy nekrolog można uznać za element wizji artystycznej, krążącej wokół tego projektu. Doszukamy się tu metaforycznego uśmiercenia Tymka jako kreacji artystycznej, przerwania pewnej konwencji. Może ta płyta zwiastuje nowy rozdział twórczości artysty? Nadchodzącą zmianę wizerunku? Nowy pseudonim? Wszystkiego dowiemy się już w kwietniu tego roku! Do tego czasu możemy tylko snuć domysły.

Rihanna

Sara Migaj: Jak długo mamy czekać? Czy czas oczekiwania nie dobiegł już końca? Osobiście mam takie przeczucie, że powrót RiRi był zaplanowany i miał on nastąpić w 2020 roku, jednak wybuchła pandemia i wycofano się z planów. Rihanna to według mnie ikona popu, dlatego jej ewentualny powrót powinien być zrobiony z przytupem, a w przypadku wystąpienia COVID-19 było wręcz niemożliwe zrobić to dobrze. Mimo wszystko nie wybrzydzałabym, gdybyśmy otrzymali chociaż jeden nowy utwór / singiel, żeby zaspokoić swoje pragnienie nowej muzyki od Rihanny. Czekam z utęsknieniem na nowości i bardzo marzy mi się “Antipop” vol 2, jednak cokolwiek nie wypuści – będę najszczęśliwsza.

Avril Lavigne

Sara Migaj: Miło jest pisać o oczekiwaniach na 2022, które są już potwierdzone. Ten powrót na pewno zadowoli fanów albumu “The Best Damn Thing”, bo Avril postanowiła wejść do studia z Travisem Barkerem (Blink-182), który był odpowiedzialny za różową erę Pani Lavigne. Na luty została zapowiedziana premiera jej pop-punkowego albumu “Love Sux”, który na ten moment promują takie utwory jak “Bite Me” oraz “Love It When You Hate Me (feat blackbear)“. Dowodem na to, że szykuje nam się powrót do korzen,i są właśnie te single oraz zapowiedź, że na albumie pojawi się także… Machine Gun Kelly! To wszystko brzmi jak mieszanka wybuchowa i naprawdę nie mogę się doczekać tego powrotu. Smuci mnie tylko fakt, że w szufladzie trzymam bilety na dwa europejskie koncerty, które na ten moment są ponownie zagrożone – są to wciąż wejściówki w ramach trasy promującej jej poprzedni album “Head Above Water”, którego promocja w EU nie doszła do skutku. Avril, kiedy w końcu się zobaczymy?

Paramore

Sara Migaj: Przyznam, że serce zabiło mi mocniej, gdy zespół dodał po długiej przerwie swoje wspólne zdjęcie, na którym dodatkowo wyglądają jak za dawnych czasów! Czy to znak, ze pop-punk wraca do łask? Czy to zapowiedź nowej muzyki właśnie w tym klimacie? Sporo się dzieje, a powrót Paramore, który prawdopodobnie będzie w tym samym roku, co powrót Avril Lavigne, nie może być przypadkiem. Dodatkowo, artyści, których wymieniłam, pojawią się na festiwalu “When We Were Young”, którego headlinerami są muzycy znani z lat 2000, a całe wydarzenie zostało okrzyknięte łatką stylistyki “emo”, które było popularne w tamtych czasach. Wszystko wskazuje na to, że nie tylko ja podchodzę sentymentalnie do tamtego okresu. Bardzo się ciesze, że pewne schematy powracają do życia! A na nową muzykę od Paramore czekam z utęsknięniem – chętnie posłuchałabym “kontynuacji” albumu “RIOT!”.

Britney Spears

Sara Migaj: Britney Spears jest w końcu wolna! Naprawdę chciałabym usłyszeć nową muzykę typowo od niej, a nie od osób, które kontrolują jej karierę. Jestem ciekawa, co siedzi w jej głowie, o czym chciałaby nam opowiedzieć oraz jaki kierunek, by obrała. Wiem jednak, że 2022 rok może nie być najlepszym momentem na powrót, bo dopiero co udało się jej odzyskać wolność. Będę czekała cierpliwie i trzymam mocno kciuki, bo dla mnie od zawsze na zawsze jest księżniczką popu.

Ewa Farna

Sara Migaj: Przyznam szczerze, że ostatnie albumy Ewy Farnej omijałam szerokim łukiem. No dobra – moze podobały mi się pojedyncze utwory. Będę jednak zawsze miała do niej sentyment, ponieważ wychowywałam się na jej pierwszych wydawnictwach, jeździłam na koncerty i uważałam ją za jedną z ciekawszych artystek na polskiej scenie muzycznej. Każdy z nas jednak dorasta, Ewa również. Okazało się, że muzycznie zaczęłyśmy się rozchodzić, ale to nie oznacza, że jej osoba pozostała mi obojętna. Jak się okazuje nowy, bardzo osobisty album, może okazać się naprawdę ciekawym projektem muzycznym. Na ten moment wszystkie zaprezentowane single mocno do mnie trafiły. Może to kwestia tego, że ich wydźwięk to niekoniecznie “kolejne piosenki o miłości”, a kwestia tego, że Ewa opowiada o czymś ważnym? Tak, to może być to. Chętnie posłucham całego albumu i jestem ciekawa, czy pozostałe utwory równie mocno chwycą mnie za serce.

LemON

Sara Migaj: Po tym, jak Igor Herbut zapowiedział swój solowy album “Chrust” i nawet wyruszył w trasę w pojedynkę, zastanawiałam się, co dalej z zespołem LemON. Nie ukrywajmy, że na przestrzeni lat jego skład się kurczył i nie wiadomo było, czy za moment LemON nie pozostanie po prostu Igorem Herbutem. Jak się okazuje “Chrust” był pewnym spełnieniem ambicji Igora Herbuta, a nie śmiercią zespołu. Z relacji muzyka na Instagramie wynika, że grupa weszła ponownie do studia, gdzie tworzą nowy album. Co więcej, wszyscy członkowie są naprawdę w niego zaangażowani. Całe szczęście, że trasa jubileuszowa zespołu nie jest zakończeniem, a jedynie kolejnym przystankiem w karierze grupy LemON.

Yungblud

Sara Migaj: Yungblud ma niesamowicie szybkie tempo jeśli chodzi o wydawanie nowej muzyki. Aż dziwnie jest mi pisać o nim w oczekiwaniach, bo świeżych kawałków, czy płyt od niego nie brakuje. Uważam jednak, że powinien się tutaj znaleźć, bo kilkakrotnie potwierdzał, że nowe wydawnictwo jest w drodze. Przyznam, że jest to jeden z tych artystów, który nigdy mnie nie zawiódł i wszystko od niego biorę w ciemno. Na dodatek mam dziwne wrażenie, że swoim nowym albumem naprawdę nas zaskoczy. Moim małym podejrzeniem jest to, że znajdzie się na nim duet z Avril Lavigne. Pewnie zastanawiacie się, czemu tak uważam – już tłumaczę. Para muzyków weszła razem do studia, co sugeruje, że powstał wspólny utwór. Sądziłam, że pojawi się on na albumie Avril, ale znamy już całą tracklistę i niestety tam go nie ma. Jestem więc dobrej myśli i biorę pod uwagę dwie opcje: 1) duet pojawi się na płycie Yungbluda 2) Avril wyda wersję deluxe albumu “Love Sux”. Zobaczymy, ale uwierzcie mi na słowo – o tej kolaboracji będzie głośno… w końcu to trochę takie połączenie dwóch wulkanów i na dodatek dwóch er w świecie muzyki.

Machine Gun Kelly

Sara Migaj: Machine Gun Kelly to kolejny artysta, który potwierdził nową muzykę w 2022 roku. Co więcej, zdradził, że planuje wydać aż dwa albumy. To naprawdę imponująca liczba, prawda? Trzeba przyznać, że muzyk nie próżnuje i cały czas aktywnie działa w branży. Oglądając jeden z nowszych wywiadów padły w nim słowa, że Colson nie wie, co to urlop i pracuje 365 dni w roku. To był ten moment, kiedy doszłam do wniosku, że jednak wolę jeden album, bo zależy mi na tym, żeby mógł sobie odpocząć. Pamiętajmy, że artyści to tylko ludzie, a wydawanie płyt i koncerty to po prostu ich praca. My pracując na etacie, przeważnie (nie zawsze) poświęcamy 8 godzin, 5 dni w tygodniu. Oni często tak nie mają. Chciałabym, żeby odpoczynek w tej branży był bardziej znormalizowany. Jednak, gdy już się pojawią te dwa albumy, to zdecydowanie płakać nie będę, ok no dobra – jak już to ze szczęścia.