NewsroomWywiady

WLKM.pl w rozmowie z Tolą: “Nie potrafię się podporządkować i nienawidzę kompromisów”

Fot. Materiały Prasowe

Tola właśnie wydała swoją debiutancką solową płytę “Subtitles”, na którą jej fani czekali pełną dekadę. W rozmowie z naszym portalem artystka zdradziła, dlaczego ten album ukazał się właśnie teraz oraz jak wyglądał cały proces jego powstawania.

Przygotowując się do naszej rozmowy, przejrzałam Twoje media społecznościowe i zauważyłam, że w poprzednim roku nie dawałaś po sobie poznać, że płyta „Subtitles” rzeczywiście za moment się ukaże, tym samym zrobiłaś ogromną niespodziankę swoim słuchaczom. Jak długo pracowałaś nad tą płytą? Pamiętam, że zapowiadałaś ten nowy materiał już dobrych parę lat temu.

Tak naprawdę cały proces zaczął się chwilę po tym, jak w wieku 15 lat wyjechałam do Los Angeles. To był dosyć trudny okres w moim życiu, bo do tego doszły sprawy rodzinne, czy też przeżycia, o których nie chcę mówić przy okazji płyty.

Natomiast to był taki czas, kiedy wszystko się przewartościowało i wtedy zaczęłam się zastanawiać, po co to wszystko robię i co chcę po sobie zostawić na tej planecie.

Cały ten czas, gdy nie było mnie widać w świetle publicznym, pisałam piosenki, ale nie po to, żeby wydać płytę, tylko po to, żeby przeżyć i poradzić sobie ze światem, który mnie otacza i z tym, że nie wszystko ogarniam – na wiele rzeczy po prostu się nie zgadzam i nie rozumiem, np. kapitalizmu i wzrostu za wszelką cenę czy konsumpcji, która jest coraz szybsza, chociaż może troszeczkę podczas pandemii to się zatrzymało. Po drodze poznałam różnych producentów muzycznych, czy też muzyków, którzy sprawili, że ten materiał powoli zaczął się zmieniać, aż wreszcie w zeszłym roku miałam poczucie, że prawda jest jedyną rzeczą, której warto się trzymać.

Wróciłam więc do pierwszych wersji piosenek, do których zostały zrobione nowe miksy lub np. do „Mental Detox” nagrałam tylko wokal, po to, żeby był aktualny, bo pianino było sprzed kilku lat. Czułam, że nie mogę mieć nic bardziej wartościowego do przekazania ludziom niż prawda i dlatego ta płyta wyszła w takiej wersji i z tego również powodu ukazała się teraz.

Obserwuję Twoją osobę od samego początku, czyli od czasów zespołu Blog 27 i dlatego też dla mnie ta metamorfoza jest po prostu naprawdę fascynująca. Podoba mi się to oblicze, które pokazujesz, czyli że mówisz szczerze o tym, że coś rzeczywiście się działo, czy to w życiu prywatnym, czy też zawodowym. Blog 27 swego czasu było super popularnym zespołem, ale trzeba pamiętać, że artysta to jest przede wszystkim człowiek, który ma emocje i także przeżywa różne kwestie. Sukces, który widzimy to nie wszystko.

Powiedziałaś, że Blog 27 był popularny. Teraz właśnie, gdy udzielam wywiadów przy okazji tej płyty, to mam wrażenie, że wiele osób powiela ten tekst – że to był ogromny sukces. Z mojej perspektywy to nie było takie oczywiste. Z jednej strony płyty i klipy odniosły duży sukces, ale jednocześnie nie byłyśmy na żadnej okładce magazynu, ani radia nas za bardzo nie grały. Dodatkowo był na nas duży hejt. Miewałyśmy takie sytuacje, że np. w momencie, gdy pewne radio dowiedziało się, że to jest zespół z Polski – bo przy pierwszym singlu nie wiedzieli – to przestali nas grać. 

Cieszę się, że podzieliłaś się kulisami Waszego „sukcesu”, bo z naszej perspektywy, czy też z perspektywy słuchacza, nie jesteśmy często w stanie dostrzec wielu rzeczy, z którymi zmaga się artysta. Nawiązując do hejtu to mam wrażenie, że dziś totalnie nikt nie zwróciłby uwagi na to, w jaki sposób się ubieracie, czy wykonujecie muzykę. Wtedy było to po prostu oryginalne, co automatycznie wiązało się z bezpodstawną nienawiścią. Uważam, że sam fakt wyjścia przed szereg i robienia czegoś innego, był po prostu piękny. Mam wrażenie, że niektórzy nie potrafili docenić, tego, co tworzyłyście, a były to naprawdę świetne rzeczy i dopiero teraz spotykacie się z pozytywnym odzewem. Pragnę w tym miejscu podkreślić, że nie każdy polski artysta był w trasie z Tokio Hotel! 

To jest bardzo ciekawe, co powiedziałaś odnośnie tego, że tak naprawdę dopiero teraz z perspektywy czasu niektórzy ludzie doceniają to, czym był Blog 27… i zastanawiam się, czy z moją nową płytą będzie podobnie. Być może ci którzy dziś podchodzą z dystansem, za 15 lat zmienią swoje nastawienie. 

Mam wrażenie, że dużo ludzi długo przetwarza nowe rzeczy i dopiero później jest w stanie je docenić. Obserwując Twoje pierwsze kroki jako solowa artystka, pamiętam, jak wypuszczałaś do sieci takie utwory jak: „Don’t Go”, czy „Everything Personal”. Z tego, co pamiętam, to miała z nich powstać EP-ka. Później, gdy ogłosiłaś „Subtitles” to byłam wręcz pewna, że one pojawią się na tej płycie, ale zaskoczyłaś nas i wspomniane utwory jednak się nie pojawiły. Czy masz wciąż jakiś plan na te single?

Szczerze mówiąc nie myślałam o nich. Raczej zostaną w formie filmików na YouTubie. W momencie, gdy nagrywałam te utwory to miałam potrzebę podzielenia się tym, co wtedy stworzyłam. Te klipy nagrywałam ze znajomymi i oczywiście liczyłam na to, że wydam z nimi płytę, ale niestety nie udało się tego zrealizować. W zeszłym roku zrobiłam w domu podsumowanie, słuchając różnych piosenek z poszczególnych etapów swojego życia i na obecnej płycie znalazło się „Muse” z 2011 roku i „First Love”, które napisałam w zeszłym roku. Wybrałam na nowy album piosenki, które najbardziej ze mną rezonują na tym etapie i są dla mnie aktualne, jeśli chodzi o muzykę oraz o tekst. Nie obraziłam się na żadną ze starych piosenek, ale po prostu nie pasowały mi one na „Subtitles”. Nie wykluczam, że kiedyś nagram je na nowo albo wydam je za 5 lat dokładnie w takiej wersji, jaką znacie – ja nie planuję takich rzeczy, po prostu działam impulsywnie.

Cała Twoja wypowiedź pokazuje, jak my, ludzie nieustannie się zmieniamy. Pewnie sama zauważyłaś, że co do właśnie omawianej „zmiany”, wszyscy przy premierze Twojego nowego albumu nawiązują do Twojej „metamorfozy”. Analizując Twoją osobę  z perspektywy słuchacza, który obserwuje Cię od ponad dobrej dekady, mam wrażenie, że jesteś spokojniejsza, jeśli chodzi o kwestie muzyczne. Natomiast, jeśli chodzi o Twój wizerunek to uważam, że on nie do końca się zmienił tylko ewoluował, bo patrząc na Ciebie ciągle widzę np. oczy pomalowane na czarno, poszarpane włosy, rozerwane ciuchy. Dla mnie wizerunkowo jesteś wciąż tą osobą, która po prostu dojrzała, ale niekoniecznie całkowicie się zmieniła. A jak to wygląda z Twojej perspektywy?

Czasami mam ochotę się przebrać za Tolę z Blog 27 jeden do jednego, żeby nie słyszeć po raz 30. o swojej „metamorfozie”. Myślę, że Twoje spostrzeżenie jest trafne. To nie jest tak, że po prostu z dnia na dzień stałam się inną osobą i totalnie zmieniłam wszystko. Tak jak zauważyłaś – bluza z dziurami – noszę jedną i tą samą od dziesięciu lat, bo miałam ją w filmiku do „Don’t Go”, a teraz w klipie do „Recycled/Fragile”. Zawsze lubiłam bardziej niedbały i niechlujny styl. To, że mając 15 lat nosiłam neonowe kolory nie znaczy, że już muszę się zapisać na subskrypcję ich do końca życia. Tak jak zauważyłaś, moja muzyka jest spokojniejsza i to wynika z tego, że ja już nie potrzebuję tak krzyczeć jak robiłam to, gdy miałam te 14 lat i musiałam w ten sposób wyładować swoje emocje. Potem życie sprawiło, że odechciało mi się w ogóle krzyczeć i zaczęłam przyjmować wszystko takim, jakie jest. Aktualnie częściej wpadam w takie stany, że łapię doła i zwijam się w kulkę – po prostu mam ochotę nie wychodzić spod kołdry i być niewidzialna dla całego świata. Rzadziej mam ochotę krzyczeć i walczyć, po prostu nie mam na to siły.

“Moja muzyka jest spokojniejsza i to wynika z tego, że ja już nie potrzebuję tak krzyczeć jak robiłam to, gdy miałam te 14 lat i musiałam w ten sposób wyładować swoje emocje. Potem życie sprawiło, że odechciało mi się w ogóle krzyczeć i zaczęłam przyjmować wszystko takim, jakie jest.”

Odnoszę wrażenie, że bardzo się otworzyłaś na tym albumie i jeśli ktoś rzeczywiście nie będzie chciał słuchać, to tego nie usłyszy, bo wiemy, że muzykę można puścić w tle i w tym samym czasie po prostu się wyłączyć. Ja wyczułam tam spory bagaż emocjonalny. Jaką historię chciałaś przekazać tym krążkiem?

Zaczynając od piosenki „Recycled/Fragile”, gdzie pojawia się hasło: „No single use plastic, no single use human”. Te słowa zostały zainspirowane przez moją grę słów z wyrazem „Recycled” i tak jak możemy myśleć o recyklingu w kontekście plastiku i rzeczy materialnych, tak samo możemy mówić o recyklingu ludzi. Niestety wiele razy doświadczyłam czegoś takiego, że ktoś sobie po prostu brał ze mnie to, co było mu potrzebne w danej chwili, i jak już dostał, co chciał to wyrzucał mnie do kosza. Tu nie chodzi tylko o relację z chłopakiem, ale to też dotyczy ludzi, którzy się pojawili na mojej drodze zawodowej i którzy się mocno inspirowali tym, co miałam do przekazania a potem doszywali do tego swoją metkę. Byli to też ludzie, którzy udawali przyjaciół, czerpiąc z tego jakąś korzyść, a później zachowywali się jakbyśmy się nie znali. Myślę, że każdego z nas spotykają takie sytuacje, kiedy po prostu jesteśmy rozczarowani ludźmi i tym, w jaki sposób świat funkcjonuje. Szybka konsumpcja, brak szacunku dla wartości intelektualnej, dla planety czy też brak szacunku do drugiego człowieka – tak naprawdę „Recycled/Fragile” jest o tym wszystkim. 

W piosence „Wonderful” śpiewam o tym, że moje życie jest wspaniałe, bo jest ciche i nic się dzisiaj w nim nie dzieje. To mi daje harmonię oraz poczucie, że współgram ze wszechświatem i wtedy moja dusza staje się spokojna.

W utworze „Which Way” z jednej strony mamy beztroski refren, który można sobie puścić podczas wakacyjnej podróży. Śpiewam w nim o tym, że brakuje nam czasu, żeby po prostu żyć. Wspominam w tekście piosenki, że na naszych językach jest tylko nienawiść i że żyjemy bez żadnych znaków zapytania – po prostu często najbliżej nam do oceniania innych, czy też mamy potrzebę, żeby każdego  zaszufladkować. Nie wszystko jest zawsze czarno-białe, prawda często leży gdzieś pośrodku.


Kliknij tutaj i zamów album “Subtitles”


Bardzo mi się podoba ta idea recyklingu, jeśli chodzi nie tylko o samą planetę, ale także o ludzi i przedmiotowe traktowanie. Brakuje nam szacunku do muzyków, czy też po prostu do drugiego człowieka. Wchodząc na Twojego Instagrama widziałam zdjęcie pod którym pisałaś o występie w Dzień Dobry TVN i jeden użytkownik skrytykował to, jak wyglądałaś. Nie wiem, dlaczego skupiamy się na jakichś dziwnych rzeczach i rzucamy w sieci nieuzasadnionym hejtem. Uważam więc, że ta idea „recyklingu” jest świetna. Myślę, że idealny moment na to, żeby podkreślić, że jeśli chodzi o kwestie ekologicznie, które otwarcie wspierasz, to nie są to słowa puszczane na wiatr, ale skutecznie wprowadziłaś je w życie. Twoja płyta powstała w 100% z papieru z recyklingu. W swoim teledysku także pokazałaś swój stosunek do bycia eko. Jak Ty jako artystka odbierasz problem z zanieczyszczeniami na całym świecie?

Jest mi strasznie przykro. Z drugiej strony wiem, że ja też nie robię wszystkiego. Nie zrezygnowałam z podróży samolotem, bo nie jestem drugą Gretą Thunberg, żeby przepłynąć Atlantyk łódką – po prostu bym się bała. Ona posiada niesamowitą odwagę i determinację. Natomiast staram się żyć świadomie i robić, co tylko mogę. Jak mam wybór kupić wodę w plastikowej butelce albo szklanej to wybiorę w szklanej. Nie kupuję praktycznie ubrań, a jeśli kupuję to raz na trzy lata i wiem, że jest to jedna rzecz, która będzie w mojej szafie na kolejne 10 lat. Dużo kupuję w second handach – robiłam to już mając 13 lat i pamiętam, że byłam za to krytykowana. Chodzi po prostu o dobre proporcje, bo jednak doszliśmy do momentu, kiedy dużo osób konsumuje – tak jak mówiłam wcześniej – w bardzo szybki sposób. Staram się żyć, jak najbardziej ekologicznie i świadomie jak mogę. Obecnie dzielę się z rodzicami hybrydowym samochodem używanym z 2006 roku i nie mamy potrzeby, żeby mieć lepszy samochód albo posiadać dwa. Robię tyle, ile mogę w danej chwili – wydając płytę chciałam, żeby właśnie była w 100% z papieru z recyklingu.

Fot. Okładka najnowszego albumu Toli “Subtitles”

Z uwagi na wymogi sklepów musiała ona zostać zapakowana w folię, ale postarałam się o to, by była to folia bio PLA, która się pozyskuje np. z trzciny cukrowej lub kukurydzy, co nie było łatwe. Drukarnie, które produkują płyty nie miały takiej folii, więc musiałam szukać innej niezależnej firmy, która na co dzień nie pakuje płyt, ale ostatecznie się udało. To, nad czym najbardziej ubolewam to fakt, że nie udało się użyć roślinnych farb do druku. Wykonałam mnóstwo telefonów i niestety żadna drukarnia nie była w stanie ściągnąć takiej farby. Zrobiłam tyle, ile się dało – na tyle ekologiczne, jak było to możliwe w tej chwili w Polsce. Może to będzie taki mini sygnał, że jest zapotrzebowanie na rzeczy bardziej ekologiczne, że ludzie są na to gotowi i chcieliby, żeby robić wszystko jak najlepiej i najbardziej eko.

To naprawdę świetne, że jesteś tak świadomą artystką i że tę płytę wydajesz typowo niezależnie i za wszystko sama odpowiadasz – począwszy od materiału, z jakiego została wykonana płyta, a kończąc na folii, w którą została zapakowana. Małe rzeczy naprawdę czynią dużo dobra, a to wiele zmienia w otaczającym nas świecie.

Nawiązując do produkcji Twojej płyty, warto podkreślić, że przy jej tworzeniu pomagał Ci Jimmy Douglas, który współpracował z artystami światowego formatu. Co możesz nam zdradzić na temat tej kolaboracji?

Jimmy był odpowiedzialny za miks większości piosenek na płycie i wszystko nadzorował. To niesamowity człowiek i ciekawa historia, bo tak jak wcześniej opowiadałam, że przez te lata bywało różnie i miałam momenty, kiedy chciałam to wszystko wyrzucić do kosza. Ciężko było mi się przebić z moim materiałem. 

Dwa lata temu poszłam zobaczyć moją koleżankę z liceum z Los Angeles, która grała w Warszawie koncert z The Internet. Spotkałam się z nimi później i puściłam Syd „Recycled/Fragile”, które przypominało już finalną wersję, do której dziś ukazał się już teledysk. Zapytałam się jej, czy powinnam zrobić produkcję tego utworu od początku, czy może powinnam to tylko zmiksować. Długo nad tym siedziałam i było już wiele wersji utworu, a do niej mam akurat całkowite zaufanie, bo uważam, że ma świetną intuicję, jeśli chodzi o muzykę i sama robi bardzo fajne rzeczy. Posłuchała i powiedziała, że produkcja jest super i żebym nic nie zmieniała i trzeba zrobić miks. Przekazała mi wtedy, że to właśnie Jimmy miksował ich płytę i dała mi do niego namiary. Kiedy sprawdziłam w internecie kto to jest, z miejsca stwierdziłam, że na pewno nie będzie chciał współpracować z totalnym no-namem, za którym nie stoi wytwórnia i w ogóle, dlaczego miałby chcieć się tego podjąć. 

A z drugiej strony pomyślałam, że skoro ten kontakt pojawił się na mojej drodze, to może jednak to jest jakiś znak i powinnam do niego zadzwonić. Skontaktowałam się z nim i okazało się, że ten mój cały strach był bez sensu, bo Jimmy jest bardzo otwartym i wrażliwym człowiekiem, który nie jest zamknięty w schemacie typu: robię tylko z dużymi nazwiskami i tylko rzeczy, które dostaną Grammy w przyszłym roku, tylko robi to, co jest jego zdaniem wartościowe.

Jedyne co powiedział, gdy do niego zadzwoniłam to, że teraz jest zajęty, bo robi coś dla Drake’a i muszę poczekać dwa miesiące. Dla mnie ten czas oczekiwania, w porównaniu do 10 lat, które tworzyłam ten album, był jak dwa tygodnie, więc rzeczywiście czekałam. Później poleciałam do Miami, gdzie spotkaliśmy się w jego studio. Poświęcił mi około czterech dni i mogłam być z nim przy całym procesie miksowania.

“Jedyne co powiedział, gdy do niego zadzwoniłam to, że teraz jest zajęty, bo robi coś dla Drake’a i muszę poczekać dwa miesiące. Dla mnie ten czas oczekiwania, w porównaniu do 10 lat, które tworzyłam ten album, był jak dwa tygodnie.”

To jest naprawdę niesamowite, że miałaś przyjemność z nim współpracować. Uważam, że na Twoim albumie doskonale słychać, że czuwała nad nim obeznana w branży ręka. Nawiązując do tej współpracy, czy Los Angeles to miejsce, które rozwinęło Twoje skrzydła? Jak żyje się tam artystce z Polski?

Los Angeles ma kilka twarzy – jedna to twarz plastiku, konsumpcji i operacji plastycznych. Kolejna twarz to artyści, którym jest mega ciężko, tak jak większość moich znajomych, którzy zaczęli brać narkotyki, bo nie radzili sobie z rzeczywistością przez swoją wrażliwość i tworzenie sztuki, a to miasto jest po prostu okrutne pod wieloma względami. Mam też mega utalentowanego kolegę i najbardziej lubiłam jego koncerty jak był tylko on i gitara, bez zespołu, ale nie był w stanie się utrzymać, pomimo że całe LA go uwielbiało. Na co dzień pracował jako asystent malarza, więc to pokazuje, że pomimo „sukcesów” jest tam mega ciężko. Do tego wszystkiego dochodzi trzecia strona, czyli masa uzdolnionych dzieciaków sławnych osób, których życie jest często planowane tak, że mają wszystko na wyciągnięcie ręki. Z jednej strony ich sztuka jest wartościowa, ale z drugiej strony ich podejście do życia jest trochę słabe i takie na zasadzie, że jesteśmy w centrum wszechświata, bo jesteśmy na górze tej całej drabinki w Los Angeles. 

Jest to ciekawe miejsce, jeżeli chodzi o lokalizację, w której dorastałam, tak naprawdę poznając bardzo różne środowiska. Wszystko zależy od tego, na kogo trafisz i jak bardzo będziesz silny, żeby pozostać jakoś na ziemi, a nie odlecieć tak, jak Twoje otoczenie.

Czyli to nie jest tak jak dużo ludzi i pewnie także Twoich słuchaczy uważa, że wyjazd do Los Angeles to życie, które było usłane różami i świat, na który patrzy się wyłącznie przez różowe okulary.

Kompletnie nie, zwłaszcza teraz widząc ilość bezdomnych na ulicach i to jakie są kontrasty w społeczeństwie. Z jednej strony mały piesek i napompowane usta, a z drugiej strony tysiące ludzi, którzy, nawet jeśli nie są bezdomni to czują, że w każdej chwili mogą być. Tak naprawdę większość ich pensji idzie na czynsz i jedzenie i nie stać ich na nic więcej, nie mówiąc już o ubezpieczeniu zdrowotnym.

Ja chyba wole model społeczeństwa krajów skandynawskich, które są dużo bardziej opiekuńcze i wydaje mi się, że nie ma tam takich różnic społecznych.

Mam aktualnie przed sobą symbolicznie położoną płytę Blog 27. W jednym z wywiadów wspomniałaś, że tuż po wydaniu drugiej płyty wyprowadziłaś się do Los Angeles. To wszystko sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać, czy zawsze ciągnęło Cię do solowej kariery?

Tak, już mając 7 lat wyobrażałam sobie, że będę piosenkarką. Jednak gdy Alicja odeszła z zespołu to był dla mnie duży cios. Nie mogłam tego ani przewidzieć, ani zaplanować, nie mogłam sobie z tym poradzić. Natomiast łatwiej mi jest funkcjonować solo, dlatego że nie potrafię się podporządkować i nienawidzę kompromisów, zwłaszcza w sztuce. To, że sama tworzę oczywiście jest trudne i wszystko na koniec dnia spada na mnie i muszę sobie z tym radzić, zwłaszcza że nie mam wytwórni, ani managementu, więc nie dość, że muszę wejść w rolę artysty to czasami muszę z tej roli wyjść i być swoim własnym wydawcą, co nie jest łatwe, ale to jest jedyna droga, jaka była możliwa na ten moment. 

Czy kiedykolwiek przeszła Ci przez głowę taka myśl, by zrobić symboliczny powrót zespołu typu: trasa upamiętniająca Waszą twórczość w formie jednorazowej akcji?

Myślę, że musiałabym się upić, żeby wykonać którąś z piosenek Blog 27 <śmiech> Co nie znaczy, że uważam, że był to słaby materiał. Mam ogromny sentyment i kocham Blog 27, ale jestem w zupełnie innym miejscu dzisiaj, więc ciężko byłoby mi wejść w ten stan świadomości.

Nawiązując do tematyki naszego portalu, czy uważasz, że kupowanie płyt przez Twoich fanów bądź słuchanie muzyki na legalnych streamingach, dają rzeczywistą korzyść Tobie jako muzykowi?

Oczywiście, że tak. Jeśli ktoś podejmie taką świadomą decyzję, że idzie do sklepu kupić moją płytę to jest to ogromne wsparcie dla artysty. Ale tak jak napisałam w statemencie na tylnej okładce płyty – Nie potrzebujesz – nie kupuj. Jeśli ktoś czuje, że chce mieć tę płytę, bo czuje jakiś związek emocjonalny z tym co robię to super. Jeśli ktoś lubi np. tylko jedną z piosenek, to myślę, że streaming albo kupienie muzyki w formie cyfrowej jest lepszą opcją.

Przyznam, że jesteś pierwszą artystką, która mnie urzekła tym, że napisała szczerze na tyle okładki swojej płyty – jeśli nie potrzebujesz, nie kupuj. Podczas rozmów z różnymi muzykami, gdy zadaje im to pytanie to odnoszę wrażenie, że przyzwyczajają się oni do tego, że sprzedaż płyt maleje i że ludzie wolą rozwiązania cyfrowe, i akceptują fakty takimi, jakie są, ale nie opierają tego np. ekologią, czy świadomym wyborem. To tylko i wyłącznie akceptacja faktów i taki brak chęci, by coś zmienić – bez konkretnego powodu.

Czy masz jakikolwiek inny pomysł na to, jak jeszcze można wesprzeć swojego idola niekoniecznie poprzez kupowanie muzyki?

Myślę, że każda wiadomość i każdy komentarz, np. jak ktoś do mnie pisze, że moja muzyka mu pomogła albo po prostu dwa zdania na ten temat, że to, co robisz ma sens. Czasem totalnie nie wiesz, czy to, co robisz ma sens i takie przypomnienie Tobie o tym pomaga. Feedback jest największym wsparciem.

A jaka jest Twoja ulubiona płyta wszech czasów?

Malcolm McLaren „Paris” i Mac Miller „Circles”,  „Swimming” oraz MGMT “Oracular Spectacular”. Pewnie są jeszcze jakieś inne, ale w tej chwili nie pamiętam. 

Co wybierasz: winyl, płytę CD, kasetę czy streaming?

Winyl jest fajny, ale nie mam możliwości posłuchania go w domu, mogę to zrobić wyłącznie u mojego chłopaka. CD lubię puszczać w samochodzie. Streaming jest spoko, bo możesz go odpalić wszędzie i o każdej porze, niezależnie, czy jesteś na nartach, czy na spacerze. Kaseta jest za to dla mnie troszkę zbyt vintage…