Newsroom

Royel Otis na pierwszym koncercie w Polsce! – Relacja

Fot. Materiały własne

Co za wieczór! 7 listopada w warszawskich Hybrydach byłem świadkiem występu duetu indie — popowego, Royel Otis. Ten australijski zespół, składający się z Royela Maddella i Otisa Pavlovica, zrobił na świecie furorę swoimi chwytliwymi melodiami i żywą prezencją sceniczną. Jeden z najbardziej ekscytujących projektów muzycznych z Australii przyjechał do Polski z trasą „Glory to Glory”, która zawitała do największych miast w Europie. 7 listopada 2024 roku w warszawskim klubie Hybrydy, zespół zagrał swój pierwszy koncert w naszym kraju. Royel Otis słynie z energetycznych występów, które poruszają każdego do tańca. Nie inaczej było w Hybrydach!

Royel Otis pokazał się światu z EP-ką „Campus” w 2021 r. i od tamtej pory zdobywa serca swoim wyjątkowym połączeniem dream popu i melodyjnego rocka. Ich występy na żywo są znane z energii i więzi z publicznością, a wczorajszy występ był dowodem na ich rosnącą reputację.

SUPPORT — Sonic Reducer

Przy dźwiękach legendarnego hitu „Lust for Life” , wieczór otworzył zespół Sonic Reducer, który podobnie jak gwiazdy wieczoru pochodzi z Australii. Artyści czerpią inspirację z punkowych klasyków, takich jak Dead Boys, w końcu nazwa zespołu pochodzi od piosenki tej kapeli. Debiutancki singiel grupy z 2023 roku „One Of The Lads” porusza temat australijskich mężczyzn. Sam występ był bardzo energiczny, świetne punkowe tempo i chwytliwe teksty. Zespół rozgrzał warszawską publiczność w autentycznie młodzieńczy sposób.

Sonic Reducer, fot. Materiały własne

ROYEL OTIS

Punktualnie o 20.00 na scenie pojawili się muzycy Royel Otis. Już pierwsze minuty pokazały, że na żywo brzmią równie efektownie jak na płytach. Energia, którą wnieśli na scenę, była zaraźliwa, zmieniając kameralną salę w Hybrydach w morze śpiewających, tańczących fanów. Chemia między zespołem a publicznością była widoczna, co przekładało się na świetną atmosferę.

Po wybuchowym otwarciu w postaci “Heading on the door” atmosfera była jeszcze bardziej podgrzana. „Adored” i „Daisy Chain” wyszły bardzo efektownie. Podczas tego ostatniego utworu, zespół przywitał się z polską publicznością, zapraszając do wspólnej zabawy. Podczas „I Wanna Dance With You” oraz „Fried Rice” całe Hybrydy zamieniły się w parkiet taneczny. Prezentacja na żywo najnowszej piosenki „If Our Love Is Dead” przykuła uwagę wszystkich — jej melodia rozlewała się po tłumie, wciągając wszystkich w trans. Widać było, że muzycy doskonale bawią się w naszym kraju. Z racji tego, że artyści byli na wyciągnięcie ręki, szczęśliwcom w pierwszych rzędach udało się “podrzucić” płyty, które chłopaki chętnie podpisywali. Nie zapominajmy też o nauce polskich wyrazów – “Na zdrowie” z ust Australijczyków wybrzmiało bardzo ładnie.

Fot. Materiały własne, Royel Otis

Pod koniec seta podstawowego nie mogło zabraknąć sztandarowych piosenek grupy, które pomogły zyskać im popularność. Przy takich piosenkach jak „Sofa King”, „Going Kokomo”, czy, „Oysters in My Pocket” nogi same rwą się do tańca. Podczas koncertu usłyszeliśmy dwa covery – „Murder on the Dancefloor” (Sophie Ellis‐Bextor) oraz na bis Linger, od The Cranberries — tutaj wszyscy śpiewali razem. Czuć było więź między zespołem a publicznością. Na dobranoc fani zgromadzeni w warszawskich Hybrydach wysłuchali „Kool Aid”.

To była niezapomniana noc, Australijczycy zagrali bardzo dobry koncert. Wspaniały kontakt z publicznością, swoboda na scenie, piękna gra świateł — wszystko to złożyło się na znakomity występ. Royel Otis jest dowodem na to, jak artyści mogą błyskawicznie znaleźć się w centrum uwagi za pośrednictwem mediów społecznościowych. Wyprzedany koncert w Warszawie potwierdził tylko, że jest to zespół z dużym talentem. Już odliczamy dni do kolejnego koncertu!