NewsroomRelacje

Relacja z koncertu Lukas Graham w Warszawie

Once I was seven years old my momma told me, go make yourself some friends or you’ll be lonely, once I was seven years old… kto z Was nie kojarzy tych słów? Nie ma na co czekać, bo ten legendarny kawałek 7 Years zdecydowanie warto mieć w swojej playliście. Tak samo, jak kilka pozostałych duńskiej grupy Lukas Graham, której fantastyczny koncert odbył się w 20 marca w warszawskiej Stodole.

Zacznijmy od początku. Koncert ten należał zdecydowanie do jednego z najbardziej wyczekiwanych, ponieważ został ogłoszony ponad 10 miesięcy temu. Wierni fani koczowali pod klubem już od godzin porannych. Z ich relacji wiem, że atmosfera wydawała się być dosyć luźna i przyjazna, natomiast poważna kolejka do wejścia zaczęła ustawiać się dopiero po godzinie 17. Sam koncert rozpoczął się kilka minut po 19 supportem intrygującego wokalisty o pseudonimie Hein Cooper. Australijczyk w typie one-man show świetnie rozgrzał publiczność imponującym występem solo. Przyznaję, że choć o tym uroczym blondynie słyszę pierwszy raz to już teraz, jestem nim kompletnie oczarowana. Nie wiem, czy to słabość do blondynów, czy szacunek za styl – gitara, pad do perkusji i loop pedal – zawsze będą budzić we mnie respekt. Warto docenić również fakt, że chłopak ma już na koncie własną płytę, którą promuje, a także to, że z chęcią rozmawiał po zakończonym show z fanami oraz z uśmiechem na twarzy robił sobie z nimi zdjęcia i podpisywał przeróżne fanty, aż do ostatniej osoby.

Gdy wreszcie przyszedł czas na gwiazdy wieczoru – energia wypełniła klub po brzegi już od samego początku, dzięki kawałkowi Take The World By Storm. Wokalista oraz basista wbiegli na scenę a tłum momentalnie zwariował. Wszyscy śpiewali tak głośno i radośnie, że na reakcję zespołu nie trzeba było długo czekać. Już po kilku piosenkach, Lukas usiadł na środku sceny i zaskoczony skierował do fanów słowa o treści:

Nie wiedziałem czego się spodziewać… to mój pierwszy raz w Polsce a Wy wyśpiewujecie każde słowo z każdej piosenki i robicie to naprawdę głośno… wow.

Wydaje mi się, że takie niesamowicie miłe podsumowanie było tylko kwestią czasu, bo tę wyjątkową atmosferę dało się wyczuć już od pierwszego kawałka. W między czasie do rąk Lukasa powędrowała zarówno flaga Danii jak i Polski. Jedna z nich okraszona napisem Poland is your happy home. Natomiast na piosence What Happen to Perfect cały klub zajaśniał od latarek – cóż za fantastyczny widok! Nie obyło się też bez pamiątkowego zdjęcia z publicznością oraz okrzyków I love you z których wokalista wybrnął w sposób mistrzowski pytaniem Panie i panowie, czy wy wiecie czym jest miłość? po czym wspomniał o swojej 6-cio miesięcznej córce i rodzinie.

Po emocjonalnym wykonaniu obu części piosenki Criminal Mind przyszedł czas na wzruszającą przedmowę do kolejnej piosenki You’re Not There. Wokalista wspomniał o swoim zmarłym ojcu oraz o relacji z nim. Następnie – ponowne rozgrzanie fanów w nieco luźniejszej atmosferze – mianowicie bez koszulki – i odkopanie nieco starszego kawałka – Nice Guy – wraz z fantastycznym drum solo w wykonaniu perkusisty Lovesticka.

Gdy wreszcie nadszedł czas na znajome dźwięki hitu Mama Said, publiczność wykrzyczała go absolutnie z całych sił. Pojawiła się także akcja koncertowa i pierwsze rzędy zamieniły się w morze kartek z wdzięcznym tekstem Mama said that you’re the best band in the world. Na zakończenie podstawowego setu usłyszeliśmy Strip No More oraz Happy Home.

Na bis nie musieliśmy długo czekać. Zespół zaprezentował wbrew pozorom pozytywny kawałek Funeral. Kto inny potrafiłby tak radośnie wyśpiewać piosenkę o pogrzebie? I na sam koniec, wisienka na torcie – wyczekiwane 7 Years. Muzycy usiedli na skaju sceny z perkusją i po imponującym wyciszeniu publiczności na kilka sekund oddali nam pełni zachwytu do odśpiewania solo pierwsza partię zwrotki. Cały numer był niesamowitą dawką emocji i uwieńczeniem wieczoru.

Czy kiedykolwiek obserwując wokalistę, bądź zespół nie mogliście odeprzeć wrażenia, że oni totalnie podziwiają swoją publiczność? Show zostało zrealizowane ponad moje najśmielsze oczekiwania, ten koncert zaliczam jako jeden z ulubionych. Wzorowa relacja artysty z publicznością, zaangażowanie w śpiew, akcje oraz bijąca od Lukasa autentyczność złożyły się na właśnie taką opinię. Jestem przekonana że grono fanów po koncercie poszerzyło się znacznie i chłopaki wrócą do nas prędko.

Screen pochodzi z oficjalnego konta wokalisty na twitterze @LukasGraham

Autor: Dominika Tarka