Relacje

Relacja: Nie ma to jak w domu. Kult wystąpił akustycznie w warszawskiej Stodole

fot. Materiały własne

Czternastego kwietnia 2023 roku w Warszawie po raz kolejny wysłuchałem na żywo Kultu, znowu w wersji akustycznej. Koncert był częścią trasy Kult Akustik, która jak co roku w okresie zimowym dociera do całej Polski. Ci, którzy regularnie chodzą na koncerty tego legendarnego zespołu, wiedzą czego się spodziewać. Kazik Staszewski i jego koledzy ponownie wygrzebali parę rarytasów. Jak było w Stodole? Szczegóły poniżej.

Warszawski koncert był trzecim z czterech zaplanowanych w stolicy. Tego weekendu zespół kończył tegoroczną akustyczną trasę (Finałowy występ odbył się dwa dni później). Trzygodzinne show rozpoczęło się punktualnie o 19:00, nietypowo, bo dawno nie granymi utworami – „(Gdziekolwiek idę) z Tobą chcę iść” oraz „Skazani” z płyty Hurra! (2009). Po drugim utworze, Kazik tradycyjnie przywitał się z warszawską publiką. Jak zwykle, w pierwszej części koncertu, muzycy zaprezentowali dawno niegrane utwory „Nie chcę grać reprezentacji”, „Opowieść z pandemii” czy „Mój mąż”. Tradycyjnym punktem koncertów akustycznych jest obecność gości. Pierwszym z nich był Krzysztof Radzimski, znany jako Dr Yry. Artysta energicznie wykonał z zespołem „Kastę Pianistów” oraz „Kometę” z repertuaru J. Nohavicy. Przed zaprezentowaniem trzech autorskich piosenek drugiego gościa, którym był syn Kazika (Janusz), widzowie zgromadzeni w sali mogli usłyszeć kapitalne wykonanie piosenki „Tan” czy „Czarne słońca” z płyty Spokojnie. Na koncercie nie mogło jednak zabraknąć największych hitów Kultu. Kazik znowu opowiedział o swoich hiszpańskich perypetiach z „Madrytu” czy sytuacji w Berlinie w utworze „Arahja”.

fot, Materiały Własne

Jak zwykle w Stodole miiędzy kolejnymi utworami Kazik raczył nas licznymi anegdotami i komentarzami. Chwilę potem, na scenie pojawił się trzeci gość – Mirosław Jędras, czyli Zacier, który wykonał trzy swoje utwory w niezwykłym przebraniu. Ostatnia część koncertu to już parada przebojów.Można było zedrzeć gardło śpiewając „Wódkę” czy “Celinę”. Chyba nie trzeba jakoś specjalnie tłumaczyć, że najgłośniej, i z największym zaangażowaniem absolutnie każdego obecnego w tamtej chwili na widowni fana wybrzmiałabardzo ważna piosenka – “Polska”. Set podstawowy zakończyła piosenka „Wiara” z ostatniej płyty zespołu, poprzedziło to niezwykle energiczne wykonanie „Gdy nie ma dzieci”.

Po ponad dwóch godzinach publiczność wywołała muzyków na bis. Cała sala wysłuchiwała występu na żywo. Dodatkową część koncertu zespół rozpoczął od dwóch coverów„The Passenger”, utwór, którego autorem jest legendarny Iggy Pop, lecz jest to stały repertuar na elektrycznych koncertach Kultu – tym razem można było to usłyszeć w wersji akustycznej. Następnie wzruszający „Zegarmistrz światła” Tadeusza Woźniaka. Przed grande finale, dwa energetyczne utwory. „Ręce do góry” oraz „Lewe lewe loff”. Na sam koniec tradycyjnie Kazik wysłał „pozdrowienia” do pewnego dyktatora ze wschodu i zapowiedział piosenkę „Sowieci”.

Koncert trwał grubo ponad trzy godziny, podczas których, zespół zmieścił 40 utworów. Kult jest i zostanie legendą polskiej sceny muzycznej – na palcach jednej ręki można policzyć, które zespoły w naszym kraju grają tak długie, wyczerpujące koncerty. W Warszawie jak zwykle było rodzinnie i energetycznie i do tego zabawnie. Koncerty Kultu mają tę cechę, że skupiają wokół siebie wspaniałą wspólnotę fanów, zawsze raduje mnie widok sali wypełnionej ludźmi w koszulkach z “Kazikiem” Wspaniałe są też chwile, gdy krzesła rozstawione na sali stają się zbędne, bo wszyscy celebrują koncert na stojąco.