NewsroomRecenzje

Recenzja: The Veronicas – “Gothic Summer”

fot. Materiały Prasowe

Siostry Origliasso w ubiegłym miesiącu wydały swoją szóstą w karierze płytę studyjną “Gothic Summer”. Album ten powstał z przypadku, bo wszystko zaczęło się od kawy u boku ich przyjaciela sprzed lat, który także jest producentem muzycznym i właścicielem wytwórni Big Noise, do której siostry po tym spotkaniu dołączyły. Tego samego dnia bliźniaczki niespodziewane weszły do studia, gdzie powstał pierwszy utwór, a na perkusję wskoczył mistrz tego instrumentu, czyli Travis Barker we własnej osobie. Całkiem przypadkiem powstał zespołowi The Veronicas krążek, na który ich fani czekali latami – zapraszam Was do gotyckiego świata Lisy & Jess.

Siostry Origliasso płynęły na wysokiej fali przez pierwsze lata swojej kariery. Ich debiutancki album “The Secret Life Of” okazał się totalnym hitem nie tylko w ich rodzinnym kraju, ale także w Stanach Zjednoczonych. Utwór “4ever” z tego właśnie albumu trafił nawet do Europy, gdzie został ciepło przyjęty. Szybko po debiucie zespół wrócił z równie dobrym albumem “Hook Me Up”, który również doczekał się światowego hitu, który de facto jest męczony i odgrzewany do dziś, a mowa oczywiście o hymnie społeczności LGBT+, czyli “Untouched”. Po wielu sukcesach niestety grupa wpadła w duże problemy z wytwórnią, która blokowała im wydanie następnego krążka.

Finalnie dziewczyny przeniosły się do kolejnej wytwórni, gdzie wydały po wielu latach album “The Veronicas”, ale nie brzmiał on także dobrze, jak poprzednicy, a promo tego wydawnictwa zostało ograniczone do totalnego minimum. Siostry zniknęły na kolejne lata. Następnie ponownie ogłosiły wielki powrót i mierząc wysoko niczym Beyoncé, wydały w jeden dzień dwa albumy – “Human” oraz “Godzilla“. Te dwie płyty były tak chaotyczne i brzmiały jak odrzut ze wszystkich poprzednich płyt, że ponownie przeszły bez większego echa. Oczywiście każdy na nich znajdzie coś dla siebie i nie mówię, że brakuje na nich dobrych kawałków, ale przyznajmy sobie szczerze – brzmią jak wywiązanie się z kontraktu na określoną liczbę płyt do wydawania i zakończenie umowy z kolejną męcząca ich wewnętrznie wytwórnią.

W końcu, z absolutnego przypadku, siostry wróciły do pop-punkowego brzmienia i wydały album “Gothic Summer”, który po ilości utworów można by nazwać EP-ką, ale używając oficjalnego sformułowania, jest pełnoprawną płytą. Najnowszy krążek pokazuje pełne spektrum umiejętności: muzycznych, wokalnych i tekściarskich The Veronicas oraz prezentuje cały potencjał, który był przepalany przez ostatnie lata.

“Gothic Summer” to pierwszy godny następca genialnego “The Secret Life Of” oraz “Hook Me Up”. To album, który pachnie zarówno nostalgią, jak i świeżością. To album, który powstał z radości, a nie z przymusu, czy z chęci wywiązania się z kontraktu. To kwintesencja sióstr Origliasso.

Zacznijmy od gitarowego utworu “Perfect”, który otwiera całą tracklistę. Siostry zdzierając z siebie łatkę mainstreamowych gwiazd, romansują z brudnym pop-punkowym brzmieniu, gdzie szczerze śpiewają, że nie chcą dłużej już udawać i że wolą być chaosem niż uważane, za zdrowe na umyśle.

I was never like them

Sick of hitting my head on that glass ceiling

Falling in line can be fatal

I’d rather be a fucking mess than stable

The Veronicas – “Perfect”

Następnie mamy równie dobre “Detox”, które jest pierwszym tak szalonym utworem The Veronicas. Uważam, że to najlepsza produkcja sióstr i nic dziwnego, bo to właśnie tutaj na bębnach możemy usłyszeć Travisa Barkera, a do studia wszedł z nimi producent Yungbluda, który kazał po prostu być im sobą i po raz pierwszy z jego ust usłyszały, że nie muszą ukrywać swojego australijskiego akcentu.

Dla fanów dance utworów siostry znalazły miejsce na “Here To Dance”, które spójnie z przesłaniem albumu opowiada o wolności ducha i nieprzejmowaniem się opinią innych. Ten utwór to absolutny faworyt fanów, a teledysk do niego został nagrany spontanicznie iPhonem.

Idąc dalej – jest jeszcze lepiej. Krążek znalazł miejsce na jedną kolaborację, a jest nią utwór “Savage” w duecie z australijskim raperem Kerser. Czy zaskoczę Was, jak napiszę, że ponownie to najlepszy feat The Veronicas w ich karierze? Utwór wypadł tak naturalnie, że Kerser brzmi jak trzeci członek zespołu, a o tego typu współprace nie jest łatwo.

Następnie mamy “Invisible”, w którym ponownie pałeczki maczał Travis Barker, co na pewno zauważycie. To właśnie ten utwór serwuje nam najlepszy mostek w karierze The Veronicas. Na pewno zwracacie uwagę, że często się powtarzam z tym “najlepsze w karierze”, ale obiektywnie rzecz biorąc, uważam, że ten album jest ich najlepszym krążkiem od dekady.

Oczywiście na każdym albumie sióstr musi znaleźć się ballada i w tym przypadku jest to “Ribcage” które uderza prosto w serce i wzrusza do granic możliwości.

Siostry chciały pokazać również swoją szaloną twarz i oddać ducha muzyki, której słuchały w domu rodzinnym jako nastolatki, a dzieckiem tego eksperymentu jest absolutnie szalone “Jungle”.

Krążek zamyka akustyczna wersje utworu “Perfect”, która wycisza słuchacza i jest doskonałym zapętleniem.

Siostry Origliasso sprzedały albumem “Gothic Summer” przepis na sukces, o który nie jest łatwo. By wydać dobry album, który z Tobą rezonuje, musisz działać na własnych zasadach i wejść do studia z ludźmi, którzy Cię rozumieją. Ogromne brawa należą się przede wszystkim wytwórni Big Noise, jak i producentom, którzy weszli do studia z The Veronicas z otwartym umysłem, wskrzeszając w nich ogień, który przez ostatnie lata zgasł.

Dziś Lisa & Jess są w tournée po USA – czego nie robiły również od dekady – a na trasie mają aż 26 koncertów, z czego większość jest wyprzedana. Szansę na koncerty w Europie są niewielkie, ale Wy możecie to zmienić – kupujcie płytę z ich strony theveronicas.com lub szukajcie lokalnych dostawców oraz słuchajcie “Gothic Summer” w streamingach. Śmiało okazujcie również swoje wsparcie na ich Instagramie, gdzie zauważają każdą reakcję. To absolutnie odrodzenie The Veronicas, które oglądam ze wzruszeniem oraz podziwem.