Newsroom

MUZYCZNE PODSUMOWANIE 2020 ROKU

Jak co roku nasza redakcja spotkała się wirtualnie, by przemyśleć i przygotować dla Was podsumowanie minionych 12 miesięcy. Tym razem bez totalnego pośpiechu postanowiliśmy zrobić to dopiero teraz – by rzeczywiście rok 2020 całkowicie się zamknął, a następnie, by po głębokiej analizie dostarczyć Wam nasze jak najszczersze odczucia odnośnie wydawanej muzyki. Czy jesteście gotowi na tę muzyczną przejażdżkę składającą się ze wspomnień minionego roku? Zapinajcie pasy, ruszamy!

NAJLEPSZA PŁYTA

Swiernalis – “Psychiczny Fitness

Dominika Tarka: Na muzykę Pawła natknęłam się dopiero w tym roku, dzięki poleceniu audycji Mery Spolsky. Prowadzi ona cykl spotkań “Alfabet Spolsky” w radiu newonce, gdzie właśnie jednym z jej gości był Swiernalis. Potrzebowałam w tamtym momencie jakiegoś powiewu świeżości, więc zdecydowałam się na odpalenie tego właśnie albumu. Od razu zachwyciłam się jego czarującym głosem, który można powiedzieć że wręcz “utula” i tworzy taką bezpieczną przestrzeń w głowie. Do tego naprawdę fajne gitary, klimat alternatywnej polskiej sceny, nietypowe teksty i w zasadzie – mamy wszystko, czego potrzeba. Przesłuchałam raz, drugi, trzeci i… przepadłam. Większość piosenek od razu trafiła do mojej miesięcznej playlisty ulubieńców, ale to mi nie wystarczyło i przez jakieś dwa tygodnie dzień w dzień słuchałam “Psychicznego Fitnessu” po kilka razy całościowo. Polecam zwłaszcza: Ogrodnik, Vulgar, Tango, Wirus, Blizny, NGC 4388 albo… od razu całość! Spodoba się zwłaszcza osobom które lubią mocne, wyraziste brzmienia klasycznego zespołu z gitarami.


Kup album “Psychiczny Fitness” z legalnego źródła

Linia Nocna – „Szepty i dropy”

Martyna Adamowska: W 2020 roku wiele nowych albumów zasiliło mój regał, a także bibliotekę w serwisach streamingowych, jednak w końcu nadszedł czas, aby wskazać ten ulubiony. I moim przypadku był to album pt. „Szepty i dropy”. Twórczość Linii Nocnej jest mi bliska od dawna. Pamiętam początki ich kariery, kiedy wydali płytę pt. „Znikam na chwilę”. I na szczęście, mimo tego przewrotnego tytułu, nie zniknęli, tylko znaleźli swoje miejsce na rynku muzycznym. Wypracowali swój charakterystyczny styl tworzenia. Bardzo cenię ich naturalność, wrażliwość, pozytywną energię oraz ciekawe podejście do pisania tekstów – to wszystko sprawia, że są autentyczni w tym, co przekazują. Materiał na płytę w zasadzie jest zbiorem tego, co działo się u nich od czasu wydania debiutu, dzięki temu jest bardzo różnorodny. Udało im się przygotować ciekawy album składający się z wielu kontrastów. Jest trochę mocniejszej elektroniki np. w postaci „Kranówki”. Z kolei „Wpadłeś mi w inne” to bardzo melodyjny, można wręcz powiedzieć, że popowy utwór z dużym potencjałem radiowym. Znalazło się też odrobinę miejsca dla poruszających ballad, jakimi są „Wyszłam z ciała zaraz wracam” oraz „Kiedy mnie nie będzie już”. Pojawił się też duet z Kubą Badachem w postaci utworu „Gdziekolwiek”, który jest jednym z moich ulubionych momentów tej płyty – zaraz obok „Komarów”. Warto też wspomnieć, że przy okazji pierwszej płyty sięgnęli po klasykę i zaśpiewali cover utworu pt. „W moim ogrodzie”, a tym razem wzięli na swój warsztat jeden z przebojów Kabaretu Starszych Panów, czyli „Dla Ciebie jestem sobą”.


Kup album “Szepty i Dropy” w wersji cyfrowej z legalnego źródła

Kasia Lins „Moja wina”

Bartosz Grześkowiak: Trzecim albumem Kasia Lins weszła na nietypową, jak na dotychczasowy rozwój swojej kariery ścieżkę. „Moja wina” to przede wszystkim popisowa kreacja artystyczna, zgrabne odwołania do bogatego świata popkultury (szczególnie filmowego), sceniczne (a momentami przerysowane) alter ego. Poza cieszącym oko i ucho (posępne gitary) wymiarem, autorka „Rób tak dalej” skomponowała intrygującą siatkę ze znaczeń i dogmatów definiujących narodowe wyobrażenia o sferach sacrum i profanum. To mocny kobiecy głos zabrany w ważnej kwestii. 


Kliknij tutaj i kup album “Moja Wina” z legalnego źródła

Yungblud – “weird!”

Sara Migaj: Branża muzyczna jest przepełniona różnorakimi artystami – niektórzy skradają serca milionów słuchaczy na całym świecie, inni świetnie sobie radzą w docieraniu do mniejszego grona odbiorców, ale i tak udaje im się wyprzedać niewielkie sale koncertowe. Jednak warto odpowiedzieć sobie na pytanie: jak wielu istnieje muzyków, którzy mają rzeczywisty wpływ na społeczeństwo? Osobiście uważam, że ikoną rewolucji, nieszablonowych pomysłów i czegoś, co zostało z nami do dzisiaj jest Michael Jackson. Jednak to nie o nim będzie dziś mowa, bo na tapetę wzięłam Yungbluda i jego najnowszy album “weird!”. Patrząc przez perspektywę całego tego albumu, uważam, że jest to muzyk, który chce zmieniać świat. Każdy jego utwór to swojego rodzaju protest, walka o prawa mniejszości, czy też otwarta dyskusja o problemach młodych ludzi. To jeden z niewielu artystów, którzy potrafią wyjść na scenę w sukience, a także iść w proteście #BlackLivesMatter i przy okazji dawać pomoc rannym. To jeden z niewielu artystów, którzy spotykają się na długie godziny z fanami przed i po koncercie – nie po to, by rozdać kilka autografów, ale żeby porozmawiać. To jeden z niewielu artystów, którego nie przyćmiła sława – lecz mając jej świadomość, Dominic – bo tak ma naprawdę na imię artysta – świetnie to wykorzystuje do dzielenia się dobrem i problemami, o których społeczeństwo powinno wiedzieć. Taki właśnie jest album “weird!” to zbiór tego wszystkiego, o czym trzeba mówić głośno. Muzyk oprócz niezwykle odważnych i trafiających w sedno tekstów potrafi także tworzyć – tworzyć rzeczy, których niezwykle przyjemnie się słucha. Zakochałam się w tej jego dziwności z każdej możliwej strony i mam wrażenie, że Yungblud to rewolucja, której potrzebujemy w przemyśle muzycznym.


Kliknij tutaj i kup album “weird!” z legalnego źródła

WASZ WYBÓR:

Nothing But Thieves – “Moral Panic”


Kliknij tutaj i kup album “Moral Panic” z legalnego źródła

NAJLEPSZY DEBIUT

Ptakova – “Suma Wszystkich Dźwięków”

Dominika Tarka: W kategorii debiutu moim faworytem została Natalia Ptak, czyli Ptakova. Co prawda, nie jest ona nowa na scenie muzycznej, bo pierwsze piosenki udostępniała już w 2017 roku, ale to właśnie w 2020 wydała swój debiutancki długogrający album “Suma Wszystkich Dźwięków”. Jej album był z tych, które zrecenzowałam na łamach naszego portalu w ramach współpracy z Sony Music (recenzję możecie przeczytać tutaj) i już od pierwszej piosenki wiedziałam, że to jest to. Od wejścia uderzyły mnie fajne, elektropopowe klimaty i wyjątkowy głos Natalii. Lekki, zaczepny, delikatny który pięknie spina się ze stworzonymi melodiami. A do tego naprawdę świetne teksty, często rozliczające nas z naszych ukrytych demonów i trosk. Ten album również zagościł u mnie w zapętleniu wiele, wiele razy – w końcu te 253 odtworzenia zarejestrowane w serwisie last.fm nie wzięły się z powietrza. Moi faworyci? Telebimy kłamstw, Labirynty, Za dużo słów i Bez nas. Funfact – przy tworzeniu tej ostatniej brał udział sam Kuba Karaś znany z The Dumplings. Gorąco polecam!


Kliknij tutaj i kup album “Suma Wszystkich Dźwięków” z legalnego źródła

Mikołaj Macioszczyk

Martyna Adamowska: W tej kategorii zdecydowałam się wskazać osobę, której album w zasadzie się jeszcze nie ukazał, ale można nazwać go debiutantem, ponieważ występując w programie The Voice of Poland, dotarł do szerokiego grona publiczności – a jest to Mikołaj Macioszczyk. Co prawda, autorski singiel „Fala” oficjalnie trafił do streamingów na początku stycznia 2021 roku, ale premierowo został zaprezentowany jesienią minionego roku podczas półfinałowego odcinka. Myślę, że wykonanie poruszającej ballady w telewizyjnym programie było pewnym aktem odwagi, ponieważ w takich sytuacjach zapewne zazwyczaj łatwiej jest zaprezentować chwytliwe, melodyjne kawałki. Ale chyba właśnie taki jest przepis na sukces Mikołaja, czyli najważniejsze, by bezkompromisowo podchodzić do twórczości, jednocześnie pozostając autentycznym. Na swoim koncie ma także kilka autorskich utworów jak np. „Taki sam”, którego fragment usłyszeliśmy podczas przesłuchań w ciemno, a także „Ja żyję tak”, czyli utwór zespołu The Flavours, który ukazał się latem 2020 roku. Chciałabym zaznaczyć, że bardzo cenię twórczość Mikołaja i jestem przekonana, że czeka go wielka kariera. Zgodnie z przesłaniem jednego z utworów („co się tyczy marzeń, goń je choćby pod wiatr”) zawalczył o swoje marzenia, ponownie zgłaszając się do programu, a kolejnym krokiem do ich realizacji jest wydanie debiutanckiej płyty. Aby ta płyta mogła się ukazać, Mikołaj zorganizował akcję crowdfundingową #mikinafali. Także wiecie, co należy zrobić, jeśli tak samo jak ja wierzycie w jego sukces i macie ochotę wesprzeć jego twórczość!

Ala Zastary – “JUTRO?”

Bartosz Grześkowiak: Po docenionym przez krytyków albumie siedmioosobowej grupy New People, dwójka z tego składu, migająca do publiczności swoimi utworami już od kilku lat, postawiła w końcu na długą zamkniętą wypowiedź. Debiutancki album Alicji Boratyn i Jakuba Sikory ma w sobie to, co jeszcze przed jego premierą pociągało w publikowanych piosenkach pary – efektowne współbrzmienie wokali, prowokujące do rozważań teksty i niebanalne muzyczne chwyty (z półki elektroniki lo-fi). Za sprawą płyty w twórczości Ala Zastary zrobiło się jednak mroczniej i ciężej, ale czy można było innymi środkami zapytać o niepewną przyszłości? 2020 brzmiał właśnie jak „JUTRO?”. 


Kliknij tutaj i kup album “JUTRO?” z legalnego źródła

Hayley Williams – “Petals For Armor”

Sara Migaj: Pandemia skłoniła wielu artystów do różnych nowych rzeczy. Liderka większości znanego już wszystkim zespołu Paramore, właśnie w tym okresie zdecydowała się na wydanie swojej solowej muzyki. Co prawda ten krok planowała już troszkę wcześniej – z racji powódek osobistych oraz z racji przerwy w wydawaniu muzyki spod szyldu zespołu w którym śpiewa. Można jednak być w grupie muzycznej i następnie robić solowy projekt, który nikogo nie zaskoczy – bo będzie to po prostu coś podobnego, jednak podpisanego własnym nazwiskiem. W przypadku Panny Williams zdecydowanie tak nie było. Artystka nie brała półśrodków i bez żadnego zastanowienia zaprezentowała fanom swoją totalnie inną odsłonę, jakiej fani zespołu Paramore totalnie się nie spodziewali. “Petals For Armor” to płyta bardzo spokojna jeśli brać pod uwagę tylko warstwę muzyczną, natomiast kiedy skłaniamy się ku warstwie lirycznej to tutaj zaczyna się prawdziwa rollercoaster. Hayley potrzebowała miejsca w muzyce w rodzaju pamiętnika, gdzie opowie o tym, co działo się u niej w życiu oraz dlaczego popadła w depresję. Każdy z teledysków świetnie obrazuje chaos, który zadział się na tej płycie, ale żebyście mnie źle nie zrozumieli – to jest genialna płyta, bardzo artystyczna. Jednak cała jej wizja jest niezwykle złożona, a w tym całym galimatiasie – po prostu piękna. Napisałabym w tym miejscu, że chętnie usłyszę Hayley po raz kolejny solo, ale kilka dni temu okazało się, że nie musimy już o tym marzyć, bo to naprawdę się stanie, a w Internecie krąży już (nie)oficjalnie jej nowy utwór “My Limb”. Spokojnie, to nie wyciek, a genialnie zaplanowana akcja z fanami artystki.


Kliknij tutaj i kup album “Petals For Armor” z legalnego źródła

Wasz Wybór:

Sanah

NAJLEPSZY POWRÓT

Kodaline – “One Day at a Time

Dominika Tarka: Panowie są Wam pewnie znani z hitów takich jak “All I Want”, czy “High Hopes”, czyli teoretycznie z ckliwych ballad miłosnych, ale musicie mi uwierzyć – potrafią też pokazać pazura! “One Day at a Time” to już ich czwarty album w karierze i doprawdy – nie wiem, jak oni to robią, ale za każdym kolejnym razem potrafią mnie zaskoczyć. Niby jest to cały czas ten sam temat przewodni – miłość, strata, smutek, życie – ale na każdym albumie potrafią stworzyć taką perełkę, że nie sposób się od nich uwolnić. A do tego charakterystyczny głos wokalisty Steve’a i… macie mnie! Tym razem, moje serce zdobyły: Wherever You Are, Sometimes, Saving Grace, Everyone Changes. Najbardziej powerful piosenką, która już wiem, że będzie idealnym ratunkiem w kryzysowych sytuacjach jest właśnie Saving Grace – do której teledysk nagrali wykorzystując nagrania od fanów z domu – jak to w czasach pandemii. Wzruszający teledysk, koniecznie obejrzyjcie – na pewno podniesie Was na duchu.

Julia Marcell – „Skull Echo”

Bartosz Grześkowiak: Na pierwsze nadstawienie ucha wydaje się, że 4 lata po wydaniu bogatego w konteksty i językowe przewroty „Proxy”, Marcell ochłodziła dyskurs – zarówno w warstwie literackiej, jak i dźwiękowej. Przestrzenie „Skull Echo” skonstruowane zimną elektroniką pociągają przyjemnym szczypaniem w policzki. Zmiana temperatury twórczości autorki „Prawdopodobieństwa” to jednak tylko pozory. Rdzeń jej najnowszego albumu budują (niekiedy gorączkowe wręcz) pytania o sens nadawany rzeczywistości. Od ekstazy do poznawczej niemocy i z powrotem. To udana operacja na pękniętym sercu pozbawionym mechanizmów obronnych, jakimi są pielęgnowane nieświadomie złudzenia. 


Kliknij tutaj i kup album “Skull Echo” z legalnego źródła

Machine Gun Kelly – “Tickets To My Downfall”

Sara Migaj: Wielu z Was może powiedzieć, że ten wybór MGK jako powrót roku jest kontrowersyjny. Przyznam Wam rację, bo przecież on tak naprawdę nigdy nie zniknął – zaledwie rok wcześnie wydał album “Hotel Diablo”. Uważam jednak, że tak ogromnej przemiany i sukcesu nie widziałam na scenie muzycznej od dawna! Machine Gun Kelly działa w branży muzycznej od conajmniej dekady – jednak dopiero przy ostatnim albumie udało mu się dotrzeć do szerszego grona odbiorców. Wydawnictwo “Tickets To My Downfall” to jego świeży początek, który wróży mu naprawdę świetlaną przyszłość. To album, który powstał z przypadku, bo jak sam wokalista podkreśla – miał nagrać tylko jeden utwór z Travisem Barkerem, a to spotkanie przeobraziło się we wspólne tygodnie w studio i tak oto powstał krążek, który można okrzyknąć najlepszym w dorobku MGK. Po raz pierwszy artysta udowodnił, że ma na siebie pomysł kompletny – nie tylko muzyczny – ale także wizualny, czy też sceniczny, co pokazał nam m.in. niedawno wydany musical promujący całą jego najnowszą twórczość. Machine Gun Kelly po tych wszystkich latach bycia na scenie, dał nam taką wisienkę na torcie i zdecydowanie podwyższył poprzeczkę, zarówno sobie jak i kolegom z branży. Nie łatwo jest posiadać tak genialny pomysł na siebie i skutecznie go realizować.


Kliknij tutaj i kup album “Tickets to My Downfall” z legalnego źródła

Wasz Wybór:

Ozzy Osbourne

NAJLEPSZY TELEDYSK

Dua Lipa – Break My Heart

Dominika Tarka: Przede wszystkim, co trzeba zaznaczyć na samym początku – Dua wygląda tutaj zachwycająco! Fryzura, makijaż, stylówki – wszystko tu się zgadza. No i kolejna rzecz – mnogość miejscówek która jest zawarta w tym klipie, pomysł, ujęcia kamery i… MONTAŻ! O mój Boże… naprawdę, jest to wszystko taki idealnie przemyślane, zgrane, pasujące… No po prostu nic tylko się zachwycać. Znalazło się także miejsce dla prostych, fajnych uzupełniających choreografii. Nie jest ona jednak tam chamsko wciśnięta na zapchaj dziurę. Wszystko zgrywa się z konceptem i scenariuszem i stanowi fajny dodatek do historii.

Kwiat Jabłoni – „Mogło być nic” 

Martyna Adamowska: To trudna dla mnie kategoria, ponieważ zazwyczaj zdecydowanie bardziej skupiam się na samej piosence niż teledysku. Ostatnimi czasy bardzo zachwycił mnie klip do nowego singla Darii Zawiałow i bardzo chętnie bym go tutaj wymieniła, lecz będę mogła o nim wspomnieć dopiero przy okazji podsumowania 2021 roku. Bardzo lubię, kiedy teledysk jest nie tylko wzbogaceniem piosenki o aspekt wizualny, ale też niesie za sobą jakieś przesłanie. I dlatego tym razem swój wybór kieruję w stronę teledysku do pierwszego singla zapowiadającego nowy album duetu Kwiat Jabłoni (premiera już 5 lutego!). Utwór pt. „Mogło być nic” zawiera bardzo prostą refleksję, o której często zapominamy w tym naszym szaleńczym pędzie życia. Piosenka przypomina, że „to zabiera dech, że jest coś a nie nic”. I taki właśnie też jest ten teledysk – niby prosty, ale doskonale obrazuje przekaz zawarty w piosence. Pokazano, że czasami jesteśmy tak zapatrzeni w ten codzienny pęd życia, że nie dostrzegamy zwykłych rzeczy, które są niezwykle ważne. 

Hania Rani – „F Major”

Bartosz Grześkowiak: Hania Rani jest nie tylko muzyczną ambasadorką Polski na świece, z której jesteśmy dumni, ale także za pomocą swojej twórczości prezentuje nam niepozorne uroki dalekich miejsc. Tak w teledysku do utworu „F Major” w reżyserii Neelsa Castillona podziwiać można wysmakowane połączenie muzyki, tańca, przyrody oraz islandzkiego krajobrazu. Jak przyznała sama Rani, zaprezentowany widzom efekt końcowy to nagranie z trzeciego i ostatniego podejścia do rejestracji ujęcia. Wiadomo już jak mogą brzmieć tamte obszary (za sprawą pierwszego albumu Hani „Esja”), w klipie promującym album „Home” pokazano je z interesującej perspektywy. To nie jedyne działanie pianistki, przez które nie sposób nie spuentować, że 2020 był owocnym dla niej rokiem – poza wydaniem płyty ukazały się dwa filmy, do których kompozytorka nagrała muzykę – „xABo: Ksiądz Boniecki” Aleksandry Potoczek oraz „Jak najdalej stąd” Piotra Domalewskiego (za drugą ścieżkę otrzymała Złotego Lwa na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni). Czekamy na kolejne działania artystki!   

Badflower – “30”

Sara Migaj: Zespół Badflower w swojej muzyce stawia na autentyczność i brak kompromisów i tak też było w przypadku klipu do ich singla “30”. Jest to genialny obraz ukazujący ciąg różnorodnych wydarzeń z życia wziętych. Panowie postarali się w stu procentach oddać sens tekstu utworu oraz wpleść elementy, które wytworzyła w ich głowach sytuacja związana z globalną pandemią. Jest to zdecydowanie jeden z najprzyjemniejszych obrazków, jakie miałam okazję zobaczyć w tym roku, ale tutaj nie będę Wam wiele opowiadała – zobaczcie sami!

Wasz Wybór:

Yungblud – “Mars”

NAJLEPSZY UTWÓR

RAU – “Niech mnie ktoś uszczypnie

Dominika Tarka: Historia z rodzaju tych “pracowych”. Mianowicie – praca w bileterii Internetowej ma wiele zalet – jedną z nich jest niewątpliwie możliwość odkrywania nowych horyzontów, a momencie dodawania nowych koncertów do sprzedaży. Często lubię włączyć sobie w tle podczas zakładania wydarzenia piosenki danego artysty, którego właśnie przerabiam i dzięki temu odkryłam już wiele ciekawych postaci (m.in Toma Grennana, Declana McKennę, Dadi Freyra, doceniłam ponownie Karolinę Czarnecką…) i jedną z nich był właśnie polski twórca RAU. Jest to dosyć specyficzny klimat który łączy trochę rapu, trochę elektroniki. Ale szczególnie spodobała mi się jego najnowsza piosenka “Niech mnie ktoś uszczypnie”. Tak, dobrze podejrzewacie – opowiada ona w humorystyczny sposób o pandemii i absurdach naszej nowej rzeczywistości. Wszystko dopełnia elektroniczny taneczny bit, sprawiając, że piosenka ekspresowo zapada w pamięć i ciężko się od niego uwolnić.

Igor  Herbut – „Wdzięczność”

Martyna Adamowska: Jest wiele utworów, które zasługują na to wyróżnienie. Zazwyczaj w takich podsumowaniach pojawiają się wydawnictwa muzyczne, o których było głośno przez ostatnie kilka miesięcy, lecz ja w takich wyborach nie kieruję się ilością wyświetleń czy sukcesami w listach przebojów, a moim głównym wyznacznikiem są emocje i szczerość bijące od poszczególnych piosenek. I jeśli chodzi o szczerość zawartą w utworach to tutaj mistrzem jest Igor Herbut, który w 2020 roku wydał swoją pierwszą solową płytę. Najbardziej poruszył mnie utwór pt. „Wdzięczność” – to piosenka niosąca za sobą wiele refleksji. Myślę, że każdy mógłby wyciągnąć z niej jakąś wskazówkę, zwłaszcza w tych trudnych czasach, w których ostatnio się wszyscy znaleźliśmy. „To wątpliwości niszczą więcej naszych marzeń niż małe wielkie katastrofy” – to jeden z moich ulubionych fragmentów. Chociaż zdanie „Gdy przestałem czekać na coś ważnego to nagle wszystko stało się ważne” idealnie oddaje naukę, którą można wynieść z tego, co przyniósł nam miniony 2020 rok. Płyta pt. „Chrust” jest pełna tego typu refleksji, jednak „Wdzięczność” jest moim zdecydowanym faworytem nie tylko pośród piosenek tego albumu, ale po prostu zasługuje na miano piosenki roku.

 Fisz Emade Tworzywo „Nie za miłe wiadomości”

Bartosz Grześkowiak: „Nie za miłe wiadomości” to jeden z opublikowanych w minionym roku utworów zespołu braci Waglewskich, w którym muzycy komentują rzeczywistość społeczną współczesnego świata (obok „Mój kraj znika”, „Kurz” i „2020”). Przejmująca deklamacja na temat nieczułego i nieuważnego „pana” ma zwrócić uwagę odbiorcy na problem nierówności i wątpliwie prowadzonej polityki. To szczególnie ważna wypowiedź w czasach nierzadko słyszanego ze strony dyplomatów populizmu i antagonizowania. Oglądając teledysk do utworu, w reżyserii Marka Skrzecza, prezentujący zaśmiecone tereny w obszarze miasta Akra w Afryce, nie da się być obojętnym – obrazek unaocznia rażący efekt postępującej konsumpcji i niedostrzegania uciśnienia innych oraz środowiska. „Nie za miłe wiadomości” to zwiastun dwu płytowego albumu grupy zatytułowanego „Ballady i Protesty”, który ma ukazać się jesienią 2021 roku. Takie protesty trzeba robić.

Halsey – “3am”

Sara Migaj: Kiedy Halsey zapowiedziała z wraz z wydaniem utworu “Nightmare” bardziej zadziorną płytę – byłam w niebie. Oczywiście jak to często bywa, artystka zmieniła całą swoją wizję nadchodzącego wydawnictwa, co uzasadniła tym, że już nie trzyma w sobie tyle gniewu, co za czasów wydania wspomnianego singla. Przesłuchując więc album wiedziałam, ze będą to głównie spokojnie utwory i pewnie coś w rodzaju rozliczenia się z przeszłością, ale bez zbędnych krzyków. Halsey jednak mimo wszystko udało się wbić mnie w fotel i to na tyle, że nawet dziś słuchając utworu “3am” przechodzą mnie ciarki. Mam takie małe marzenie na przyszłość – chciałabym żeby Halsey chwyciła za gitarę i dostarczyła nam kilka mocniejszych utworów właśnie w takim stylu, bo radzi sobie z nimi świetnie!

Wasz Wybór:

Yungblud – “Mars”