Podsumowanie 2019 roku
Nadszedł moment podsumowań. Nasza ekipa usiadła i każdy z osobna, zgodnie z własnymi przekonaniami, opowiedział do kogo należał ten rok. Ocenialiśmy w kategoriach: Najlepsza Płyta, Najlepsza Trasa, Najlepszy Debiut, Najlepszy Powrót, Najlepszy Teledysk. Oprócz naszych ocen pojawią się także artyści wytypowani przez naszych czytelników.
NAJLEPSZA PŁYTA
Mery Spolsky – Dekalog Spolsky
Dominika Tarka: Marysia staje się już coraz bardziej rozpoznawalną postacią na polskiej scenie muzycznej. Koncertowaniem z pierwszą płytą po większych i mniejszych miastach oraz przeróżnych festiwalach, zgromadziła sobie wokół siebie całkiem pokaźne i wyjątkowe grono fanów! Narobiła im smaka a Ci z niecierpliwością wyczekiwali soczystych nowości. I oto mamy – Dekalog Spolsky, czyli zbiór 10 przykazań na życie wg. Mery, która przekonuje nas, że każdy może sobie taki stworzyć; trochę pół-żartem, pół-serio. Album jest zdecydowaniem krokiem naprzód, wyprodukowany przez No Echoes z którym również występowała na trasie. Moimi faworytami z tej płyty są oczywiście: Bigotka, Cieliste Rajstopy, Sorry From The Mountain i KA. Myślę, że płyta ta przy dalszej promocji jest w stanie zagarnąć jej 2x tyle fanów co przy koncertowaniu z pierwszą. A mi już się robi smaczek na trzecią…
Natalia Przybysz – Jak malować ogień
Bartosz Grześkowiak: Po dużym sukcesie dwóch poprzednich płyt, Natalia wydała kolejną mocną pozycję.”Jak malować ogień” to dziesięć chwytliwych impresji artystki na temat otaczającej nas rzeczywistości, złożoności jej właściwości i zachodzących wewnątrz procesów. Czy wszystko jest stałe? Jak traktować siebie w procesie zmiany? Komu zaufać, gdy niewątpliwie nastaje czas dręczącej niepewności? Te i wiele innych zadawanych na płycie pytań nierzadko zamienia się w mantry, wzajemnie się ze sobą wiąże, niektórymi frazami odsyła do innych kontekstów kultury. Tekstowo wydawnictwo intryguje. I chociaż muzycznie to ciągle bluesowo soulowe granie, to tym razem usytuowane bliżej lżejszego popu. Słychać bowiem na nim zmianę sekcji rytmicznej w zespole Przybysz, a co za tym idzie, bardziej odczuwalne niż dotychczas przesunięcie w brzmieniu. To wszystko cieszy i sprawia, że czekamy na kolejne kroki autorki “Ciepłego wiatru” jeszcze bardziej.
Mrozu – Aura
Martyna Adamowska: Jednym z największych zaskoczeń tego roku był dla mnie Mrozu. Wiele osób może kojarzyć go z mocno popowymi przebojami, podbijającymi stacje radiowe. Okazuje się, że ten etap już jest dawno za nim, a „Miliony Monet” odeszły w pewnego rodzaju zapomnienie. Na przestrzeni lat przeszedł ogromną metamorfozę, a popowe kawałki zamienił na bardzo stylowy blues. Krótko mówiąc, podczas swojej dziesięcioletniej kariery dojrzał muzycznie, czego efektem jest poprzednia płyta pt. „Zew”, a także „Aura”, która jest potwierdzeniem nowo obranej muzycznej drogi.
Margaret – Gaja Hornby
Sara Migaj: Wychodzenie z własnej strefy komfortu jest czymś, czego ludzie przez lata uczą się chodząc na terapię i robiąc małe kroczki pod opieką specjalistów. Tymczasem Margaret zerwała etykietkę gwiazdy popu w ułamek sekundy, a zrobiła to za sprawą albumu “Gaja Hornby”. Można by się przeczepić, że wciąż jest to album zahaczający o muzykę komercyjną, ale jednak jest to diametralna zmiana w twórczości Małgorzaty Jamroży. W ramach promocji tej płyty Margaret zrezygnowała z kosztownych teledysk, a koncerty zagrała po raz pierwszy w klubach. To, co najbardziej mnie urzekło w muzyce z “Gaji Hornby” to po prostu autentyczność. Tak jakby do tej pory Margaret serwowała nam utwory udekorowane posypką, a tym razem jej zabrakło. Jest szczerze aż do bólu. Pod tym albumem zapewne podpisałoby się wiele artystów, ale nie każdy tak jak Margaret potrafi stawić czoło swoim lękom i wyjść z czymś, co odsłania ich duszę. Jeśli w 2019 roku nie mieliście okazji posłuchać tego albumu to teraz przyszła na to pora, bo z tego co wiemy to Gaja Hornby zostanie z nami na dłużej – nowa płyta jest w drodze!
Wasz Wybór: Piotr Cugowski – 40
Najlepszy Debiut
Sanah – ja na imię niewidzialna mam EP
DT: Długo wahałam się nad wyborem do tej kategorii, ponieważ w tym roku zadebiutowało nam naprawdę sporo świetnych nazwisk, w tym m.in. Kwiat Jabłoni. To młoda wokalistka-skrzypaczka z Warszawy, która w tym roku wydała swoją debiutancką EPkę na winylu! Skąd akurat taka wersja? Ponieważ uwielbia płyty winylowe i chciała, aby jej pierwsza płyta została wydana tak… wyjątkowo. I super! EPka zawiera 7 piosenek, dosyć smutnych lecz wyprodukowanych tak genialnie, że nie oprzecie się tupania nóżką podczas ich słuchania. A jak posłuchacie raz, to już nie uwolnicie się bo wchodzą w głowę jak Szampan, czyli jej najnowszy singiel – zapowiadający już album! Trzymam kciuki bo urzekła mnie jej osóbka, jej twórczość i z niecierpliwością czekam na koncerty! Warto zaznaczyć, że Sanah została zauważona już przez samego Dawida Podsiadłę, który na jednym z koncertów wykonał cover jej piosenki. Zuzia nie pozostała dłużna i przygotowała mistrzowski mash-up pod tytułem projekt nieznajomi nie kłamie – wzruszająca wersja!
Kwiat Jabłoni
MA: To jedna z moich ulubionych kategorii, ponieważ debiutuje się tylko raz w życiu, a pierwsze wrażenie jest niezwykle istotne. To bardzo ważny moment w karierze artystów, ponieważ w końcu mogą pokazać światu swoją twórczość. W tym roku najbardziej zachwycił mnie duet Kwiat Jabłoni i ich debiutancki album pt. „Niemożliwe”. W tyłowym utworze pada zdanie „niemożliwe nam się dostało”, a mi się jednak wydaje, że to nie jest żaden szczęśliwy dar od losu – oni po prostu mają świetny plan na siebie i konsekwentnie go realizują. Ich największym atutem prawdopodobnie jest prostota, która drzemie w ich muzyce, czyli mandolina, pianino i dwa wokale z nutą spokoju, delikatności i ogromną dawką pozytywnej energii.
Hania Rani
BG: Album “Esja” wydany w cenionej brytyjskiej wytwórni Godwana Records, pośrednio zapowiadały już wcześniejsze działania młodej pianistki. Hania tworzyła wspólnie z Dobrawą Czocher projekt z autorskimi aranżacjami piosenek Grzegorza Ciechowskiego, nagrała w duecie Tęskno nagradzany album “Mi”, co poskutkowało wyznaczeniem rodzimej enklawy subtelnego, chwytliwego popu, na końcu udzieliła się na także docenionej płycie Misi Furtak “Co przyjdzie”. W kwietniu zawrzało, bo okazało się, że niebagatelną dozę klasycznych zapatrywań, w nazwanym dopiero od niedawna gatunku modern classic, można próbować przenieść do mainstreamu. Za to, że to próba uda i wciąż postępująca należy się Raniszewskiej tytuł debiutu roku.
Badflower – “OK, I’M SICK”
SM: W 2019 roku Badflower w końcu wydało swoją debiutancką płytę “OK, I’m Sick”. Dlaczego w końcu? Grupa od dłuższego czasu grała jako support przed bardziej znanymi zespołami, wydała kilka EP-ek oraz skutecznie promowała swoją muzykę na YouTube. Po wielu trudach i staraniach udało im się podpisać kontrakt z Big Machine Records, który zaowocował tą właśnie płytą. Na albumie znajdują się zarówno nowe kawałki zespołu, jak i te, które fani zespołu kojarzą doskonale, ale zostały one odświeżone i nagrane ponownie. Pomimo, że płyta ta została wydana wraz z początkiem 2019 roku to chętnie do niej wracałam przez kolejne 12 miesięcy, a to oznacza tylko jedno – grupa zaserwowała płytę na jaką wszyscy czekaliśmy. Badflower nie chce by wpisywano ich w jakikolwiek gatunek muzyczny, co doskonale słychać na tym albumie. Znajdziecie tam typowe piosenki o miłości, a także te o ciężkiej depresji, złej polityce, próbie samobójczej czy gwałcie. XXI wiek potrzebuje tego typu zespołów, które nie boją się mówić o współczesnych problemach. Jest to zdecydowanie płyta, która wpasuje się w dzisiejsze czasy. Posłuchajcie!
Wasz Wybór: Sonbird
Najlepsza Trasa
Bigotka Tour – Mery Spolsky
DT: Tutaj znów, muszę oddać gratulację dla Mery, ponieważ jej pierwsza część trasy promująca najnowszy album Dekalog Spolsky, mimo, że była może nie aż tak długa, ale jak najbardziej zasługuje na to wyróżnienie. To co dwukrotnie zobaczyłam (w Poznaniu i w Warszawie) podczas tego show, naprawdę wywołało we mnie duże wow. Mimo iż byłam już wcześniej na kilku koncertach, te były kolejnym podniesieniem poprzeczki. Rozpoczynało się intrem, odliczaniem; potem kilka części podzielonych wstawkami, w trakcie których Mery szybko zbiegała ze sceny dla większego efektu; układy taneczne przy KA czy Technosmutku; goście specjalni np. na koncercie w Stodole; gry słowne i skojarzenia… Te występy to była naprawdę najszybsza godzina w moim życiu, tak bardzo pochłaniającego koncertu nie przeżyłam dawno. A do tego wyprzedana duża sala Stodoły! I kilka innych sold outów… Już na wiosnę kontynuacja w postaci Bigotka Tour 2 – koniecznie się wybierzcie, bo już teraz wiem, że to będzie ogień!
Bass Astral x Igo / Dawid Podsiadło
MA: Ostatnio wiele się dzieje w kontekście wydarzeń muzycznych, zatem trudno postawić na jednoznaczny wybór. Postanowiłam wyróżnić duet Bass Astral x Igo oraz Dawida Podsiadłę. Bass Astral x Igo jesienią zagrali spektakularną trasę pod szyldem „It’s Dark”, a występy odbywały się w halach największych polskich miast. W ich wypadku koncert to prawdopodobnie zbyt małe słowo, bo to były widowiska, łączące muzykę z wyjątkową oprawą wizualną. Trudno nie wspomnieć o sukcesie Dawida Podsiadły. Wiosną jego Wielkomiejska Trasa cieszyła się ogromnym zainteresowaniem, ale tak naprawdę to był tylko mały wstęp do tego, co miało wydarzyć się kilka miesięcy później. We wrześniu, razem z Taco Hemingwayem, jako pierwsi Polacy wystąpili na Stadionie Narodowym! Co więcej, oni wyprzedali wszystkie bilety! Ten koncert na pewno jest przełomowym momentem – teraz nie tylko gwiazdy światowej sławy gromadzą kilkudziesięciotysięczne tłumy pod sceną!
Hania Rani – Esja Tour
BG: Sukcesu debiutu Hani nie poświadczają najdobitniej nagrody, a publiczność jaką udaje się artystce gromadzić na koncertach. Sami byliśmy świadkami, kiedy podczas tegorocznej edycji poznańskiego festiwalu Spring Break, kolejka w oczekiwaniu na koncert Hani ciągnęła się daleko poza klubowy dziedziniec. Pianistka odpowiedziała na zainteresowanie swoimi występami (nie tylko w Polsce!) i jesienią wyruszyła w europejską trasę z Esją (zahaczającą też o Azję i Austrię). Gdańsk, Poznań, Kraków, Wrocław, Warszawa, czyli pięć ekskluzywnych polskich przystanków trasy, nie było jedynymi wyprzedanymi punktami muzycznej podróży. Jej koncerty pokazują, że zapisanie muzyki na krążku w określonej formie to tak na prawdę tylko symboliczny akt, którego dokonuje artysta.
Igor Herbut solo – “Lwia Część” tour
SM: Igor Herbut postanowił spróbować czegoś nowego i z tej okazji wyruszył w solową trasę, którą zrealizował w niemal najmniejszych klubach, w każdym z dużych miast. Jak się można było spodziewać, bilety rozeszły się w mgnieniu oka. Pomimo, że od kilku godzin na stronie sprzedającej bilety na poznański koncert wisiał napis “sold out“, jakimś cudem udało mi się nabyć bilet. Całe show było owiane tajemniczością – na sali były rozstawione okrągłe stoliki, świece, ludzie siadali do nich z lampką wina. Scena wyglądała następująco: Pianino wraz z mnóstwem świec oraz lamp. Panował półmrok. Gdy koncert się rozpoczął artysta poprosił o jedno – nie nagrywajcie, wejdźcie w ten świat ze mną. Tak też uczyniłam i dziś stwierdzam, że było to doświadczenie nie z tej ziemi. Zarówno w moich, jak i w oczach Igora pojawiły się łzy. Jak się zapewne domyślacie na swoim koncie mam już wiele koncertów, ale tylko niektóre z nich trafiają w środek serducha i zostaną z nami po grób. Tak właśnie czuję się gdy wspominam poznański koncert Igora Herbuta w ramach trasy “Lwia Część”. On trafia w sedno. Otwiera zamknięte na klucz szuflady. Dziękuję – i czekam na solową płytę.
Wasz Wybór: Kamil Bednarek – “Back To The Past”
Najlepszy Powrót
Nina Nesbitt – The Sun Will Come Up, The Seasons Will Change
DT: Tutaj prawdopodobnie artystka, której większość może nie kojarzyć. Osobiście jest mi bardzo bliska, więc z całego serca chciałabym ją polecić, ponieważ wydała w 2019 roku piękny album wraz z reedycją. Dlaczego powrót? Ponieważ ostatni jej poważny projekt i pierwszy album to Peroxide z 2013 roku. Po drodze owszem, mieliśmy kilka mniejszych projektów takich jak Modern Love EP czy Colours EP. Pierwsze single na ten album wyszły jeszcze w 2017 roku, więc był to jednak spory szmat czasu i tak naprawdę, nikt nie wiedział czy w końcu przekuje się to w album, czy to kolejne kilka zwykłych piosenek. Udało się jednak i w lutym ubiegłego roku fani doczekali się The Sun Will Come Up, The Seasons Will Change – 13 przepięknych ballad (i nie tylko!) o miłości i o życiu, okraszonych wyjątkowym głosem Niny. Naprawdę, jej barwa jest na tyle wyjątkowa, że z całkowicie niskich tonów potrafi przejść nagle w wysokie oktawy. Najlepszym tego przykładem będzie jej cover Toxic, autorstwa Britney Spears. Album ten jest mieszanką naprawdę świetnych tekstów i genialnych wokali, zdecydowanie polecam!
Avril Lavigne – “Head Above Water”
SM: Ten powrót jest wyjątkowy przede wszystkim z takiego powodu, że mogło go nie być. Avril przez kilka ostatnich lat zmagała się z ciężką chorobą, jaką jest borelioza. W jej przykładu powikłania były fatalne – nikt nie mógł zdiagnozować jej choroby, która przykuła ją do łóżka. Gdy w końcu wszystko było jasne i artystka zaczęła leczenie – wróciła także i muzyka od niej. Album “Head Above Water” serwuje nam Avril jaką znamy i lubimy, ale także opowiada jej historię związaną z tą chorobą. Co więcej, oprócz świetnego albumu artystka wyruszyła w trasę po Stanach Zjednoczonych! Było to dla niej nie lada wyzwanie, ponieważ nikt do końca nie wiedział, czy jest w stanie wrócić na scenę po takiej przerwie i zagrać ponad godzinny koncert. Udało się! Rok 2020 będzie kontynuacją tej dobrej passy, ponieważ Pani Lavigne wystąpi w Europie, gdzie wyprzedała niemal wszystkie miasta i poprzenosiła koncerty do większych sal. W planach jest również Azja! Tęskniliście za Avril?
Wasz Wybór: Avril Lavigne
Najlepszy Teledysk
Dawid Podsiadło – Trofea
DT: Ostatnią wyróżnieniem jakie przyznam, niech będzie dla tego człowieka który uczynił w poprzednim roku niesamowite rzeczy. Ale jaki to by miało sens, gdybyśmy go wszędzie chwalili? Dlatego ja, docenię jego wyjątkowy teledysk do utworu Trofea, stworzony wraz z Papaya Films. Jest to w zasadzie krótkometrażowy film, z narracją Jerzego Stuhra oraz gwiazdorską obsadą w składzie: Agata Buzek, Wiktor Zborowski, Borys Szyc, Magdalena Cielecka, Krzysztof Materna. Świetnie i zaskakująco przedstawiona w formie trochę bajki, trochę przygody detektywistycznej – i co najważniejsze, z humorem, takim charakterystycznym dla Dawida. Każdy z nas może z tego mini-filmu wynieść coś innego i to właśnie kocham w teledyskach – setki własnych interpretacji. Ogromne gratulacje dla całej obsady oraz za pomysł i wykonanie, za te wszystkie małe szczególiki które dodatkowo urozmaiciły odkrywanie go fanom.
Daria Zawiałow – „Szarówka”
MA: Zazwyczaj teledyski nieszczególnie zwracają moją uwagę. Jednak w tym roku ukazał się taki, który trafił w najczulszą część mojej świadomości. Był to klip do utworu Darii Zawiałow pt. „Szarówka”. Zrozumieją go tylko te osoby, które są wrażliwe na zwierzęcą krzywdę. Co więcej popłyną im łzy od pierwszych sekund. W bardzo dosłowny i obrazowy sposób pokazano nam historię psa, który pewnego dnia stał się przeszkodą dla swoich właścicieli. Z łatwością pozostawili go zupełnie samego i zdanego wyłącznie na siebie w tym bezlitosnym świecie. Warto pokazywać takie rzeczy, aby nie tylko wzbudzić wrażliwość, ale także uświadomić społeczeństwo o skali problemu.
Ralph Kaminski – Kosmiczne Energie
BG: Teledyskiem do “Kosmicznych Energii” Ralph przenosi nas w scenerię ulubionej (bądź znienawidzonej) lekcji w-fu. Patetyczny wstęp utworu od razu kontrastuje z bezbłędnie zarysowanym anturażem sali gimnastycznej pełnym sprzeczności i ubogacających ją przaśności. Wszystko, co groteskowe nabiera jakby innej harmonii, kiedy refren piosenki lekkością zaczyna współgrać z przedstawionym transem wstążkowych choreografii niechętnie oddanych rytuałowi uczniów. Przez cały teledysk zdjęcia Olafa Malinowskiego raz zachwycają, raz odrzucają, niekiedy przywodzą na myśl własne wspomnienia. To teatralne podejście Ralpha do swojej twórczości nie powinno zaskakiwać, ale ostatnimi czasy przybiera szczególnie intrygujących form. Na uwagę zasługuje wszystko, co tworzy artysta prezentując swój najnowszy, głośny album “Młodość”.
The Veronicas – Think Of Me
SM: Bliźniaczki Origliasso swój nowy album zapowiadają już od dawna… Na ten moment niestety on się nie ukazał, ale w międzyczasie otrzymaliśmy nowe utwory! Jednym z nich jest “Think Of Me”, do którego wyszedł również teledysk. Czy do utworu, który jest swojego rodzaju zemstą, rozliczeniem się z przeszłością i trochę wytykaniem palcami można nagrać delikatny, wciągający klip? Otóż tak! “Think Of Me” to teledysk składający się z ładnych obrazków oraz z wieloma ukrytymi motywami – na miarę Taylor Swift – na początku teledysku jedna z sióstr chowa do pudełka naszyjniki, które rzeczywiście nosiła podczas swojego ostatniego związku! Co więcej bliźniaczki obcinają róże i zapewniamy Was, że nie chodzi tu o motyw z Rodziny Addamsów lecz o pewne nazwisko z nimi związane… Teledysk ten zdecydowanie zdobywa więcej plusów gdy zna się cały szum medialny wokół The Veronicas, ale nawet jeśli nie do końca wiecie co jest u nich grane to i tak na pewno Wam się spodoba – przepiękne ujęcia robią tutaj robotę! Veroniki, czekamy na album.