Newsroom

Muzyczne oczekiwania na 2021 rok

Czy rok 2021 będzie w stanie zaskoczyć nas muzycznie? Pandemia sprawiła, że mnóstwo artystów zamknęło się w swoich domach i nieustannie tworzy muzykę. Niektórzy nas nią wręcz zalewają – za co z całego serca dziękujemy – inni pomimo sprzyjającej sytuacji do nagrywania nowych brzmień, na ten moment siedzą cicho. W gronie redakcyjnym zebraliśmy nasze oczekiwania muzyczne na 2021 rok, którymi chętnie się z Wami dzielimy.

Mrozu

Album pt. „Zew” był pewnego rodzaju przełomem w twórczości Mroza, a potwierdzeniem tej muzycznej przemiany był kolejny, czyli „Aura”. Po stylistyce z doskonale wszystkim znanych „Milionów monet” nie pozostało ani trochę śladu, ponieważ postanowił wypłynąć na „szerokie wody” zupełnie innego gatunku muzyki. Teraz tworzy bardzo stylowe dźwięki oparte głównie na bluesowym lekko brudnym graniu. Co czeka nas na kolejnej płycie Mroza? Tego nie wiem, ale myślę, że znów będzie to dawka bardzo dobrej muzyki. Chociaż nie pojawiły się jeszcze żadne oficjalne wieści, mam nadzieję, że ukaże się jeszcze w tym roku! Dodatkowo, niedawno opublikowane informacje o dołączeniu do wytwórni Kayax mogą potwierdzać to, że szykują się nowości! 

Mikołaj Macioszczyk

O Mikołaju Macioszczyku wspominałam już w podsumowaniu roku, ponieważ moim zdaniem jego udział w programie The Voice of Poland i kilka autorskich piosenek udowodniły, że ma naprawdę wiele do przekazania swoją twórczością. Podczas jednego z występów zmierzył się z klasykiem Krzysztofa Krawczyka,  w którym padają słowa: „Chciałem być piosenkarzem. Chciałem mieć pełne sale”. Myślę, że nie ulega wątpliwości, że piosenkarzem już jest  – i to bardzo obiecującym! Jestem pewna, że pełne sale też niebawem będzie mieć, a póki co miał pełne dworce podczas trasy „Pociąg do normalności”, którą niedawno zagrał w ramach spontanicznej akcji promującej zbiórkę crowdfundingową na wydanie debiutanckiej płyty. Zatem, jak sami widzicie, materiał już prawie jest, tylko potrzeba jeszcze zebrać trochę funduszy i debiut w końcu będzie mógł się ukazać. Trzymam kciuki, żeby wszystko poszło zgodnie z planem, bo naprawdę mocno wierzę w jego muzyczny sukces! 

Bartek Deryło

Jeśli oglądaliście dziesiątą edycję The Voice of Poland to na pewno doskonale wiecie, kim jest Bartek Deryło. Muszę przyznać, że kiedy w programie po raz pierwszy usłyszałam, jak wykonuje swój autorski utwór, od razu pomyślałam, że jego twórczość ma szansę zebrać duże grono odbiorców. Od tamtej chwili wydał już kilka singli zapowiadających debiutancki album, które brzmią bardzo obiecująco. Niedawno miałam okazję posłuchać koncert online, podczas którego zaprezentował materiał z płyty i teraz jeszcze bardziej wyczekuję premiery! Album w zasadzie miał ukazać się w ubiegłym roku, ale pandemia nieco pokrzyżowała plany i wszystko wskazuje na to, że można spodziewać się płyty w najbliższych miesiącach – a przynajmniej na to liczę!

Paula Roma 

Na muzykę Pauli Romy trafiłam dość przypadkowo, ponieważ jeden z jej singli, czyli „Niedopowiedzenia”, wyskoczył mi w propozycjach na Spotify. Posłuchałam i od tego momentu bardzo polubiłam jej twórczość. Myślę, że jej ciepła barwa głosu w połączeniu z ciekawym podejściem do muzyki mogą osiągnąć niejeden sukces! Jeśli jeszcze nie mieliście okazji posłuchać to polecam sprawdzić – zwłaszcza utwór pt. „Kreski”! Co więcej, wszystko wskazuje na to, że niebawem ukaże się  debiutancka EPka. Bardzo czekam na tę premierę!

Piotr Zioła 

Od dawna, a w zasadzie od samego debiutu, bardzo cenię twórczość Piotra Zioły. Album pt. „Revolving Door” jest jednym z tych, do których często wracam, choć w kwietniu minie już pięć lat od premiery, a więc nic dziwnego, że niecierpliwie wyczekuję kolejnej płyty lub chociaż pojedynczych utworów. W ubiegłorocznym podsumowaniu również wspomniałam, że czekam na nowości od Piotra, ale nadal się ich nie doczekałam. Liczę na to, że tym razem już naprawdę przyszykował jakieś muzyczne niespodzianki i niezmiennie „ufam w ciemno”, że kolejny album będzie równie dobry jak poprzedni!

To były oczekiwania muzyczne od: Martyny Adamowskiej


The Veronicas

Nie byłabym sobą gdybym na pierwszym miejscu swoich oczekiwań muzycznych nie postawiła australijskiego duetu The Veronicas. Siostry Origliasso swoją kolejną płytę zapowiadają już od kilku lat. W międzyczasie wydały takie utwory jak: “In My Blood”, “On Your Side”, “Think Of Me” oraz najnowsze “Biting My Tongue”. Zeszły rok był tak zwanym pewniakiem i to właśnie wtedy miała się ukazać ich czwarta w karierze płyta “Human”. Fani czekali dosłownie aż do ostatniego dnia kalendarzowego, ale oczywiście wydawnictwo zostało zepchnięte na rok 2021. Mija już drugi miesiąc nowego roku, a data premiera pozostaje wciąż nieznana. Liczę jednak na to, że po tak długiej przerwie od wydawania muzyki to właśnie teraz jest odpowiedni moment na to, by ukazało się ich nowe brzmienie. Siostry od kilku miesięcy podkreślają, że ich album jest już niemal gotowy. Co więcej, do współpracy nad wspomnianym krążkiem zaprosiły producenta, który odpowiadał za większość utworów na ich kultowym krążku “Hook Me Up”, w tym za światowy hit “Untouched”. Wiele aspektów wskazuje, że nadchodzące wydawnictwo to może być prawdziwym game changerem w karierze zespołu The Veronicas. Siostry Origliasso niejednokrotnie pokazały, że nie zamykają się w jednym gatunku muzycznym, a fani mogą spodziewać się… nieoczekiwanego. Czekanie więc na nową płytę zespołu jest naprawdę ekscytujące, bo totalnie nie wiem co tym razem zaprezentują bliźniaczki!

Avril Lavigne

Co prawda nowa płyta Avril Lavigne – “Head Above Water” – ukazała się całkiem niedawno, bo zaledwie w 2019 roku, ale artystka sama zaczęła podsycać sytuację symulując, że nowa muzyka ukaże się już wkrótce! Z perspektywy słuchacza, czy też fanki, nie jestem zdziwiona, że nowe brzmienie Avril rzeczywiście może ukazać się wkrótce. Wspomniany wcześniej album to był swego rodzaju pamiętnik, który pokazuje nam kulisy choroby z jaką zmagała się przez ostatnie lata artystka. Jednak Avril wróciła do pełni sił i z tego, co prezentuje w swoich social mediach, zatęskniła za dawniej wydawanym klimatem, zwłaszcza tym z ery albumu “The Best Damn Thing“. Pierwszą zapowiedzią wrócenia do korzeni jest duet artystki z jej obecnym partnerem ModSun, który rzeczywiście przywołuje wspomnienia Avril z 2007 roku. Jeśli artystka całkiem na serio ma ochotę powrócić do wydawania pop-punkowej muzyki to może to być genialny zwrot akcji po ostatnio wydanej płycie.

Tokio Hotel

Wena twórcza zespołu Tokio Hotel nigdy nie gaśnie. Panowie są bardzo aktywni muzycznie i nawet jeśli nie ukazują się ich nowe albumy to próbują zadowolić swoich fanów regularnym wypuszczaniem singli. Tym razem prezentowane utwory to rzeczywiście twardy dowód na to, że nowa muzyka nadchodzi. Dodatkowo, niemiecka grupa muzyczna zaplanowała już swoją trasę koncertową na drugą połowę bieżącego roku, co jak zakładamy ma się pokryć z premierą nowego wydawnictwa. Lider zespołu także na ten rok zaplanował wydanie swojej pierwszej autobiografii, która trafiła już w ręce niemieckich fanów, natomiast cała reszta świata musi jeszcze poczekać. Wracając jednak do wspomnianych oczekiwań – liczę na to, że nowy album ukaże się jak najszybciej, bo “White Lies” całkowicie podgrzało atmosferę.

VIDEO

W ciągu ostatnich kilku miesięcy zaczęłam się bardzo mocno zastanawiać – gdzie podział się zespół Video? Przyznam, że uwielbiam muzykę tego zespołu i już najwyższy czas na to, by powrócili z nowym brzmieniem! Totalnie niczego nie wypominając, ale ich ostatnia płyta – która dodatkowo była po prostu specjalnym wydaniem debiutanckiego wydawnictwa – ukazała się w 2016 roku! Mam nadzieję, że Panowie niebawem zaskoczą nas powrotem, bo umówmy się – nie ma takiego drugiego polskiego zespołu jak VIDEO.

Room 94

Zespół Room 94 obserwuję niemal od początku ich kariery. Wynikło to tak naprawdę z tego, że grupa bardzo często odwiedzała nasz kraj, dlatego udało mi się wybrać na ich koncert, który totalnie skradł moje muzyczne serce. Room 94 to grupa pochodząca z Anglii, której tak naprawdę niczego nie brakuje, by stać się dobrym komercyjnym zespołem. Zawsze zastanawiałam się, dlaczego jednak nie stali się super popularni, tak jak inni muzycy tworzący podobne brzmienie? To czym wyróżnia się Room 94 to energia, której nie potrafiłam znaleźć w innym męskim boysbandzie. Ich koncert był czymś w rodzaju integracji z fanami, co bardzo się ceni. Każdy z ich albumów to świetna produkcja, która pozostawia niedosyt, bo ma się ochotę sięgnąć po więcej. Czy jednak nowa płyta jest w planach? W momencie gdy zespół stał się mniej aktywny muzycznie, grupę opuścił jeden z członków. Liczę jednak na to, że to nie pokrzyżuje kariery zespołu i że nowa muzyka rzeczywiście w końcu się ukaże. Trzymam kciuki!

Dziarma

Dziarma pokazała swój potencjał muzyczny już podczas występu w programie “X Factor”, dzięki któremu zdobyła wierną rzeszę fanów. Artystce udało się w końcu wydać swoje pierwsze dziecko, którym była EP-ka zatytułowana “V”. Jednak jak to mają mini-albumy w zwyczaju, EP-ka była świetną zajawką, ale pozostawiła ogromny niedosyt. Z racji tego, że od jej premiery minęły już 2 lata to liczę na to, że wkrótce ukaże się pełnoprawny album Dziarmy, na którym w pełni pokaże na co ją stać. Cokolwiek, by to nie było to wiem, że otrzymamy jak zwykle o wiele wyższą jakość niż oczekujemy. Dziarma to perfekcjonistka w swoim fachu – nawet jeśli wszystko robi just for fun to zawsze wychodzi to genialnie.

To były oczekiwania muzyczne od: Sary Migaj


Ed Sheeran

Moje oczekiwania co do Eda są specyficzne, ponieważ moja relacja z rudym gitarzystą jest już na tym poziomie, że cokolwiek by nie wydał, wiem, że będę słuchać. Smaku narobiła mi ostatnia premiera „Afterglow” i chętnie przygarnęłabym więcej takich akustycznych perełek – taka też ma być najbliższa płyta, rzekomo „Minus”. Jak na razie, Ed oddaje się niezapomnianym momentom pierwszych miesięcy ze swoją pociechą Lyrą (swoją drogą, chyba nadal do mnie nie dociera, że ma córeczkę, dopóki nie zobaczę go na zdjęciu z dzieckiem na ręku). Dodatkowo, jego menadżer Stuart napominał coś o planach na 2021 więc moje przewidywania co do nowego materiału, oscylują na koniec właśnie tego roku.

Anne-Marie

Moja druga, absolutnie po wiek wieków ulubiona artystka nie miała łatwo w poprzednim roku. Zdążyła wydać jeden, fenomenalny singiel „Birthday”, który miał zapowiadać drugi album z jej karierze i miesiąc później… przyszła pandemia. Niestety, pewnie wiele planów, które miała na tamten rok poszły w kosz. Ciekawa jestem czy miała już nagrany album i co stanie się z tym materiałem i czy odważy się go udostępnić w tym roku. Ogromnie tęsknię za tym słodziakiem i jej zarażającą radością i na jej koncert chyba wybrałabym się najchętniej po powrocie do normalności.

Lizzo

Jej wielki przełom w karierze nastąpił za sprawą nieco odgrzanych hitów „Truth Hearts” oraz „Good As Hell”. Przyciągnęła mnie do siebie niesamowitą pewnością siebie i dystansem do wyglądu oraz wiadomo – talentem. Jest to de facto raperka, ale ma potężny kawał głosu co możecie łatwo wychwycić na ostatnim albumie czy występach live. „Cuz I Love You” ma już półtora roku, więc uważam, że jest to dobry moment na jakieś ciekawe nowości. Liczę na to, że teraz gdy już się przebiła do szerszej publiczności nie da o sobie zapomnieć!

JC Stewart

Tego chłopaka poznałam krótko przed tym, jak miał być suportem Jamesa Baya na jego koncercie w Stodole. Niesamowita charyzma, piękna osoba i ciekawa barwa głosu. Wybił się już z kilkoma hitami takimi jak ostatnie „Break My Heart”, „Rest Of My Life” czy „I Need You To Hate Me”. Na razie na swoim koncie ma jedną EPkę i ogromnie liczę, że da się poznać szerszej publiczności i jeszcze kiedyś odwiedzi Polskę – już nie tylko na suporcie, a własnym koncercie.

James Bay

A skoro już pana wywołałam do tablicy, to trzeba przyznać, że na jego materiał też czekam z niecierpliwością. „Electric Light” ma już prawie trzy lata! Kiedy to zleciało? Nie mam pojęcia, ale wiem, że „Chew On My Heart” wydane w połowie zeszłego roku, to to, czego potrzebuję! Skoczne, wesołe piosenki okraszone jego niesamowitą barwą głosu. Z chęcią przygarnę nawet największe smutki, byle by tylko wyśpiewał mi je tak pięknie jak na ostatnich płytach, a zwłaszcza na „Chaos And The Calm”.

Lukas Graham

Chłopaki znani Wam zapewne z „7 Years” czy „Mama Said” również mogliby wydać coś nowego, coś konkretniejszego. Ich trzeci album trochę odbił się echem, ale szybko został zapomniany i dosyć niedoceniony, a na pewno nie tak bardzo jak drugi, z które pochodziły wspomniane hity. Uwielbiam głos wokalisty Lukasa od którego pochodzi nazwa zespołu i energię tych wariatów, którą pamiętam po dziś dzień, choć na ich koncercie byłam już prawie cztery lata temu! Liczę, że wrócą do tworzenia razem bo wychodziło im to naprawdę dobrze i ciekawie.

Baby Queen

Tą dosyć świeżą dziewczynę odkryłam w połowę ubiegłego roku przypadkowo przeglądając New Music Friday. Jej pierwszy, debiutancki singiel „Internet Religion” niesamowicie do mnie trafił i szybko zdobył moje serce. Przez wiele wygodni okupywał moje playlisty i dołączały do niego kolejne świetne wydania – „Pretty Girl Lie”, „Want Me” czy ostatnie „Raw Thoughts”. To troszeczkę bardziej wyraziste pop rockowe brzmienie, które w połączeniu z jej głosem, tworzy świetną, uzależniającą mieszankę. Myślę, że dobrze poradziłaby sobie będąc bardziej rozpoznawalną.

The Pussycat Dolls

Tak, dobrze widzicie, nie jesteśmy w 2010 roku lecz w 2021. Rozumiem, że mogliście przegapić ostatni singiel „kotów”, który wbrew pozorom, był naprawdę dobry – „React”. Jest mi trochę ich szkoda, ponieważ tak długo zapowiadały swój powrót, tak długo się do niego przygotowywały, a gdy wreszcie udało się przebić do ludzi… plany pokrzyżowała pandemia. Jak wielu, wielu innym planującym powrót z nowym materiałem w 2020. Wiecie, że nawet była już zapowiedziana trasa i praktycznie wyprzedane koncerty w UK? Liczę, że dziewczyny nadal mają ochotę wrócić i nie porzucą swoich planów, bo zobaczenie ich na żywo, to marzenie mojej wewnętrznej trzynastolatki.

Kayah

Na koniec – zaryzykuję umieszczenie w tym zestawieniu jeszcze jednej osoby – naszej genialnej, polskiej artystki. Dlaczego? Po pierwsze, bardzo dawno nie mieliśmy żadnego długogrającego albumu w jej wykonaniu i najzwyczajniej w świecie czuję, że już czas. Po drugie – w 2020 roku, udzielała się i dogrywała do wielu, wielu piosenek – “Ramię w Ramię”, “Królestwo Kobiet”, “Nisko jest niebo”, “Płacz na młodością która odchodzi”… udowadniając, że jest w świetnej formie twórczej i nie jest tylko jakąś tam legendą, autorką „Prawy do Lewego” czy „Testosteronu” – z czego znaczna większość ją kojarzy. Miałam również okazję być na jej koncercie z serii Lato na Pradze i dała tam świetny koncert, z chęcią powtórzyłabym to doświadczenie. Kochana Kasiu, my tu jesteśmy i nadal czekamy! 

To były oczekiwania muzyczne od: Dominiki Tarki