Drugi studyjny album Marty Bijan oficjalnie nadchodzi. Podczas naszej rozmowy z artystką postanowiłam nie tylko spytać ją o wypuszczone do tej pory single, ale także o nadchodzące wydawnictwo, na temat którego do niedawna nie wiedzieliśmy zbyt wiele. Okazuje się, że swój drugi studyjny krążek Marta Bijan odbiera jako debiut, o którym zawsze marzyła. Niesamowita dojrzałość, która biła od artystki podczas naszej rozmowy skłoniła nas do cofnięcia się do samych początków jej kariery i przeanalizowania tego, co działo się wtedy, a do czego zmierza Marta Bijan obecnie.
Słuchając „Disneyendu” zauważyłam, że jest to utwór spójny z „Lato Smakuje” oraz „Szczeliną” i stąd w mojej głowie zrodziło się pytanie – czy te single sugerują jak będzie brzmiała Twoja nowa płyta? Czy to oznacza, że masz już na nią konkretny plan?
Niedługo będę zdradzała więcej szczegółów na temat albumu, ale nie ukrywam, że po tych trzech singlach na pewno można już dostrzec, w jakim kierunku zmierzam. ,,Disneyend” jest na pewno bardziej nostalgiczny i bajkowy, niż reszta utworów, które zapowiadają płytę. To taka moja dawna melancholia ubrana w nową aranżację.
Bardzo ciekawe, że nawiązałaś do swojego „dawnego ja”, ponieważ słuchając „Disneyend” jako już trzeciego singla zapowiadającego Twój nowy album, stwierdziłam – Marta Bijan dojrzała jako artystka. Uważam, że w Twojej twórczości nastąpił ogromny progres. Już w 2014 roku udowodniłaś, że jesteś niesamowicie utalentowana i ja zawsze bardzo mocno trzymałam kciuki za Twoją karierę, ale to co się teraz dzieje to dla mnie totalnie inna skala. Nawiązując więc do Twojej najnowszej twórczości powiedz proszę, jak się czujesz z tym nowym materiałem?
Jestem podekscytowana, bo mimo że to drugi album, czuję się jakbym dopiero teraz debiutowała. Jest w branży coś takiego jak syndrom drugiej płyty, artyści starają się utrzymać poziom tej pierwszej lub ją przebić. Ja mam ochotę postawić między nowym materiałem a ,,Melancholią” grubą kreskę. Mój debiut to był tak naprawdę muzyczny pamiętnik ze wszystkich lat, od kiedy tworzyłam, łącznie z nastoletnimi. Proces wydawniczy bardzo się opóźniał, trwał aż cztery lata i nie chciałam tracić wszystkiego, na co tyle czekałam. W dniu premiery, miałam już inny gust muzyczny, rwało mnie w inną stronę, pisałam kawałki na drugą płytę. Po czasie myślę, że ,,Melancholia” powinna była być ciekawostką, dodatkową EP-ką. Czasami czuję, że trochę niepotrzebnie wydałam ją jako swój debiutancki długogrający album, bo w tej branży jest bardzo łatwo o zaszufladkowanie – mało kto czyta opisy czy genezy utworów.
Kliknij tutaj i kup album “Melancholia” z legalnego źródła
Świetnie, że zdradziłaś nam więcej na temat tych dwóch jakże różnych wydawnictw, bo sama odniosłam podobne wrażenie, że „Melancholia” była zbiorem i zwieńczeniem czegoś w Twoim życiu, a nowy album to będziesz całkowita Ty – dojrzała, świeża, inna. Jak się więc czujesz porównując swój debiut do tego co aktualnie tworzysz?
Warto podkreślić, że pierwsza płyta powstała we współpracy z dużą wytwórnią, a to się wiąże automatycznie z różnego rodzaju kompromisami. Teraz zdecydowałam się na samodzielne wydanie. Tak jak sama powiedziałaś – to będzie właśnie taka „moja płyta”. Czuję olbrzymią wolność, wreszcie robię to, co dokładnie chcę robić. ,,Melancholia” to też byłam ja, z młodszych lat. Skoro podjęłam decyzję o jej wydaniu, to znaczy, że na dany moment uznałam to za słuszne. Nie muszę się zgadzać z dawną sobą, ale muszę zaakceptować swoje dawne wybory.
Wierzę, że wszystko dzieje się z jakiegoś powodu – dlatego właśnie „Melancholia” jednak ujrzała światło dzienne. I chciałabym podkreślić, że to był naprawdę dobry album, więc tym bardziej czekamy na jego następcę. Wcześniej powiedziałaś, że nie możesz zdradzić zbyt wielu szczegółów na temat nadchodzącej płyty, ale czy jest cokolwiek czym mogłabyś się z nami podzielić?
Wydaje mi się, że będzie to album bardziej mroczny niż smutny. Melancholia też cały czas we mnie rezonuje, szczerze mówiąc nie wiem, czy kiedykolwiek wydam coś pozytywnie brzmiącego. Mam nadzieję, że tak jak powiedziałaś, jest to taka dojrzalsza „Melancholia” i do tego będzie także nawiązywał tytuł albumu. Na razie jednak nie mogę go jeszcze zdradzić.
Melancholia też cały czas we mnie rezonuje, szczerze mówiąc nie wiem, czy kiedykolwiek wydam coś pozytywnie brzmiącego.
Nieustannie pokazujesz, że masz bardzo artystyczną duszę – nie tylko w dziedzinie muzyki. W ubiegłym roku wydałaś własną książkę zatytułowaną „Melodie Mgieł Dziennych”. Co Cię skłoniło do tego, żeby przelać swoją wenę twórczą w innej dziedzinie niż muzyka?
Napisałam tę książkę w przerwie pomiędzy moją pierwszą a drugą płytą. Potrzebowałam jakiejś innego przestrzeni na przelanie swoich emocji, a że piszę od dziecka, przyszło mi to dość naturalnie. W tamtych chwilach chowały się we mnie różne emocje związane z życiem twórczym oraz z show biznesem i procesami jakie zachodzą w tej branży. Jak to w moim przypadku – ubrałam to wszystko w mroczną historię, wrzuciłam w nią wyimaginowanych bohaterów i podzieliłam się tym ze światem. Wierzę, że muzyka i pisanie to elementy ściśle ze sobą powiązanie – jedno drugiego nie wyklucza.
Kliknij tutaj i kup “Melodię Mgieł Dziennych” z legalnego źródła
Pisanie i muzyka rzeczywiście są ze sobą ściśle powiązane. Myślę, że tutaj każdy się z nami zgodzi, ale jednak nie każdy artysta potrafi napisać książkę – to udowadnia, że jesteś niesamowicie utalentowana. W 2018 roku podczas festiwalu Spring Break udzieliłaś nam wywiadu i zapisałam sobie, że wtedy powiedziałaś: nie potrafię żyć bez muzyki. Stąd moje pytanie – skoro wszystko zaczęło się od pisania, ale także w swoim życiu masz dużo wspólnego z szerokopojętą produkcją filmową – z którą rolą czujesz się najlepiej: z rolą muzyka, z rolą reżysera/scenarzysty czy może z rolą pisarki?
Pisanie dotyka wszystkich tych dziedzin, dlatego na szczęście nie muszę wybierać. Gdyby już ktoś mnie do tego zmusił, muzyka jest dla mnie najważniejsza. Nawet jeśli przez parę lat nie zajmowałabym się nią, wiem, że zawsze będzie we mnie siedziała i właśnie o tym jest moja książka „Melodia mgieł dziennych”.
Tak jak wcześniej wspominałam, jesteś uzdolniona w wielu dziedzinach. Zauważyłam, że bierzesz także czynny udział w nagrywaniu teledysków dla innych artystów, np. Margaret & Otsochodzi „Reksio”. W jaki sposób doszło do tej współpracy? Wiem, że Twoje wykształcenie poskutkowało tym, że bierzesz udział w takich projektach, dlatego interesuje mnie także jak się czujesz w tej dziedzinie.
Mój znajomy Maciek Adamczak reżyserował klip Margaret i jakoś naturalnie wyszło, że asystowałam mu na planie, potem było tego trochę więcej. Dobrze się czuję w tej dziedzinie, na planach uwielbiam każdą rolę, od statystowania po reżyserię. Jeśli tylko mam możliwość pracować w ten sposób, robię to z wielką chęcią. To dla mnie wręcz odskocznia od pracy twórczej w samotności i moich czterech ścianach.
Chciałabym jeszcze zapytać o coś, co pomimo upływu lat wciąż jest częścią Twojej kariery – mowa o Twoim udziale w programie X Factor. Czy mogłabyś całkowicie szczerze opowiedzieć, czy udział w programie talent show to dobry krok dla debiutanta?
Uważam, że tak, chociaż czasy trochę się zmieniły i programów muzycznych jest mniej, a zadebiutować może każdy, wrzucając materiał do sieci. Patrząc na swój udział w X-Factorze z perspektywy czasu i już całkiem na chłodno, uważam że im się jest starszym idąc do takiego programu, tym lepiej, Człowiek posiada większą świadomość, wie po co tam idzie. Myślę sobie, że większość złych historii, które spotykają uczestników programów typu talent show, dzieje się tak naprawdę dopiero po programie, nie w jego trakcie. Wpada się w sidła złych kontraktów, pod skrzydła niekoniecznie szczerych ludzi, i tak dalej i tak dalej. Niebezpieczeństw czyha wiele, dlatego warto mieć przy sobie życzliwe osoby, którzy patrzą na to wszystko z boku. W emocjach, świeżo po programie, kiedy ma się swoje pięć minut, łatwo jest o podjęcie bezmyślnego kroku, który ma potem długoterminowe konsekwencje.
Jak zapewne wiesz, promujemy legalne kupowanie muzyki, dlatego cały proces, który zachodzi w trakcie oraz po programie typu talent show bardzo nas interesuje. Czy w momencie, gdy jesteś w takim programie, a później on się po prostu kończy to czy rzeczywiście drzwi stoją przed Tobą otworem i np. wytwórnie się do Ciebie odzywają, co automatycznie oznacza, że masz spore możliwości na nagranie własnej płyty?
Myślę, że jak już się dociera do tych najwyższych etapów programu to tak, drzwi stoją właściwie otworem. Po prostu trzeba sobą zainteresować daną wytwórnię, pokazać, że ma się na siebie jakiś pomysł. Zawsze warto mieć autorskie utwory. Akurat te jeszcze parę lat temu – kiedy ja byłam w programie X Factor – nie wszyscy pisali swoje piosenki, więc wtedy było to jeszcze bardziej pożądane. Teraz mam wrażenie, że już większość artystów tworzy własne numery.
Zostając przy temacie branży muzycznej i legalnego kupowania płyt, chciałabym zapytać czy uważasz, że kupowanie płyt przez fanów danego artysty daje ogromne wsparcie?
Wszyscy mówią że na płytach się już nie zarabia, ale ja myślę, że to wciąż jedna z najprzyjemniejszych rzeczy. Oczywiście poza koncertami. To wspaniałe uczucie, gdy widzi się, że dany odbiorca ma tę płytę na półce albo zakupioną w swoim telefonie. Gdy słuchacze podsyłają do mnie swoje zdjęcia z moim albumem – nie wiem czy może być coś milszego, uważam że to forma największego wsparcia. Po to się te płyty wydaje. Jeżeli chodzi o same fizyczne wydania, wiadomo, że sprzedaje się ich coraz mniej, ale myślę że tak jak ze wszystkim – to będzie wracać. Teraz płyty winylowe stają się bardziej rozchwytywane i czuję, że z płytami CD będzie dokładnie to samo. Gdy słucham danego twórcy na serwisach streamingowych, to choćbym przesłuchała album mnóstwo razy online, idę do sklepu i kupuję też płytę fizyczną. To szacunek nie tylko do artysty, ale też do wszystkich osób, które brały udział w jej tworzeniu.
Gdy słucham danego twórcy na serwisach streamingowych, to choćbym przesłuchała album mnóstwo razy online, idę do sklepu i kupuję też płytę fizyczną. To szacunek nie tylko do artysty, ale też do wszystkich osób, które brały udział w jej tworzeniu.
Jako WLKM chcielibyśmy żeby artyści jak najwięcej zarabiali na tych płytach i tutaj nie ma z naszej strony żadnych wątpliwości – liczymy na to, że nadejdzie rewolucja i ludzie wrócą do kupowania płyt CD, a artyści do godnych zarobków z ich sprzedaży. W jaki sposób fan może jeszcze wesprzeć swojego idola i dalej nakręcać jego karierę?
Chodzić na koncerty i przekazywać tę muzykę dalej. Zarażać nią innych ludzi o podobnej wrażliwości albo gustach. Oprócz tego dla mnie niezwykle cenna jest wyrozumiałość ze strony słuchacza, empatia.i Istnieje taki rodzaj stałych słuchaczy, którzy zaczynają się dziwnie zachowywać, kiedy artysta dłużej czegoś nie wydaje albo wypuszcza coś, co temu się nie spodoba – wtedy zaczyna się wbijanie szpili. Nie mam na myśli zwyczajnej krytyki, tylko naprawdę bezczelne wiadomości i komentarze. Bardzo tego nie lubię i zupełnie nie rozumiem tego typu zachowań. To dla mnie uosobienie braku wsparcia.
Ideą naszego portalu jest właśnie pokazywanie artysty jako człowieka, który nie jest maszyną. Staramy się uświadamiać, że zdarzają się, np. takie momenty, kiedy artysta czegoś nie wydaje, bo jednak tworzenie muzyki to mimo wszystko praca twórcza/kreatywna, a to nie są rzeczy, które można tak po prostu włączyć bądź wyłączyć. Cieszę się, że wspomniałaś o aspekcie zrozumienia.
Po programie moja płyta nie ukazywała się bardzo długo, jak wspomniałam wcześniej – aż cztery lata. Czekali na nią moi odbiorcy i ja także na nią czekałam, z różnych powodów. Przez ten czas ,,zostało przy mnie” naprawdę niewiele osób, które wcześniej twierdziły, że są moimi wielkimi fanami. Oczywiście to jest w pełni zrozumiałe z uwagi na dojrzewanie, zmieniające się gusta itd, ale pamiętam do dzisiaj wiele okrutnych wiadomości w stylu szkoda, że porzuciłaś muzykę w momencie, kiedy najbardziej ubolewałam nad tym, że nie mogę nic zmienić i marzyłam tylko o muzyce. Dlatego to zrozumienie ze strony odbiorców, którzy nie wiedzą co dzieje się po drugiej stronie i jaki jest powód milczenia artysty, jest tak ważne.
Marto, bardzo Ci dziękuję za tę rozmowę. To była ogromna przyjemność. Trzymam kciuki za sukces najnowszego singla „Disneyend” oraz czekam z wypiekami na twarzy na Twoją nową płytę. Na sam koniec krótkie pytanie – płyta CD, winyl, czy kaseta?
Winyl, ale muszę sobie najpierw kupić gramofon! Fajnie, że kasety też wracają, bo również posiadają niesamowity klimat.