Newsroom

Mikromusic z górnej półki – relacja z koncertu w Toruniu

Prawdopodobnie słyszeliście o “Mikromusic z Dolnej Półki” (a jeśli nie to trzeba to nadrobić!). Ten projekt już dobiegł końca, a obecnie promują album pt. “Kraksa”. I tutaj przewrotnie powiem – zarówno toruński koncert, jak i cała ich twórczość są naprawdę z górnej półki. A dlaczego? O tym (mam nadzieję) zaraz się dowiecie. Jeden z ich tekstów nakazuje, by nie zanurzać się w odmętach Internetu. I ani trochę nie wątpię w to, że to ważny przekaz, ale dziś macie wybaczone, a nawet zachęcam Was do tego, żeby na chwilę pozostać w tym wirtualnym świecie, czytając tę relację.

Zacznijmy od tego, że wiele osób ma wątpliwości, czy teraz w ogóle wypada zajmować się tematami, które zwyczajnie nie są sprawami pierwszej potrzeby. Wiadomo, wszyscy z niepokojem obserwujemy to, co dzieje się w Ukrainie. Wierzę, że wszyscy też pomagamy najbardziej jak się da na miarę własnych możliwości. Tylko w tym wszystkim musimy jakoś dalej żyć i pracować – a koncerty są pracą nie tylko samych artystów, ale wielu innych osób zaangażowanych w promocję, sprawy techniczne itp. Muzyka ma też wielką siłę – i możecie mi wierzyć albo nie – ale naprawdę potrafi podnieść na duchu. I podobne słowa wybrzmiały podczas koncertu. Natalia Grosiak przy okazji utworu pt. “Na Krzywy Ryj” (opowiadającym o wdzięczności) podziękowała publiczności za obecność i przyznała, że trzeba nie tylko działać, ale też po prostu żyć.

Pozostając przy temacie Ukrainy, bardzo ujęła mnie pewna anegdotka opowiedziana przez Natalię, więc spróbuję i Wam opowiedzieć. A więc zespół pomógł pewnej starszej pani uciekającej przed wojną dotrzeć w bezpieczne miejsce u rodziny. Podczas drogi okazało się, że pani jest pasjonatką muzyki i była zachwycona, słuchając album “Mikromusic z Dolnej Półki”. Co więcej, była zaskoczona, że nie mieli jeszcze okazji podbijać rynku międzynarodowego na Eurowizji. Choć do Eurowizji oni niewątpliwie nie pasują, to anegdotka była bardzo trafna i pokazywała siłę muzyki, nawet w tak trudnej sytuacji, w jakiej znalazła się jej bohaterka.

No ale skupmy się na samej muzyce! Mimo, że był to koncert promujący materiał z “Kraksy”, usłyszeliśmy kilka starszych kawałków, bez których koncert nie mógłby się odbyć – mam tutaj na myśli chociażby niekwestionowany hit “Tak mi się nie chce” albo “Takiego chłopaka”. Co więcej, zaprezentowali nam także przedpremierowy utwór – i proszę mi wierzyć, warto wyczekiwać tej premiery!

Za każdym razem, kiedy wsłuchuję się w ich piosenki, nie mogę się nadziwić, jaki mają luz w swoich przekazach. Nie wiem, czy ktokolwiek inny mógłby zaśpiewać z taką gracją, że “tak mu się nie chce”. To bardzo uniwersalne stwierdzenia, które nie każdy przekazałby tak wprost – a okazuje się, że w prostocie siła. Zdarza im się też śpiewać o ważnych sprawach z przymrużeniem oka. Na przykład w “Nie Odchodź” pochłanianie przez wirtualny świat nazywają bardzo dosłownie, śpiewając “I znowu to robisz, w inny świat uciekasz (…) otwierasz to gówno i pstryk już cię nie ma”. W piosence “Winna” też nie do końca chodzi o winę, a raczej o wino – a te przykłady można by mnożyć. W każdym razie chciałam powiedzieć, że te lekkie teksty często pół-żartem, pół-serio stały się ich cechą charakterystyczną. Co ważniejsze, chyba nikt inny nie wyśpiewałby tego z taką klasą.

Tylko proszę nie pomyśleć, że wszystko jest takie humorystyczne! Mikromusic mają wiele emocjonalnych piosenek, które mogą powodować niemałe wzruszenia. Co prawda, na koncertach nie można usłyszeć tytułowej “Kraksy”, co jest absolutnie zrozumiałe, ponieważ trudno byłoby śpiewać to na żywo przed publicznością. Natalia Grosiak tłumacząc to, opowiedziała ich wspólną historię z Kraksą, a w zamian za brak tej piosenki usłyszeliśmy inną inspirowaną psim losem – “Łajkę”, której historię zapewne kojarzycie. Zawsze wzrusza mnie ta piosenka, a na żywo chyba jeszcze bardziej. Ale takich emocjonalnych utworów było więcej – jak np. “Bezwładnie”, które od lat nie przestaje zachwycać.

Mikromusic z górnej półki? Zdecydowanie! I mam nadzieję, że nikt nie ma co do tego wątpliwości. Chciałabym też zwrócić uwagę na to, że to wrażenie na pewno potęgowało też miejsce, w którym odbywał się koncert. Toruńskie CKK Jordanki jest jednym z moich ulubionych miejsc nie tylko w mieście, ale i po prostu na koncertowej mapie Polski.

Warto też podkreślić, że w tym roku zespół świętuje swoje dwudziestolecie! Choć przyznam, że nie byłam tego świadoma aż do dnia tego koncertu. Choć to wcale nie powinno dziwić, bo przecież dyskografię mają też bardzo bogatą! Jestem pewna, że jeszcze wiele takich twórczych lat przed nimi! I wiem jedno – ostatnie, co można o nich powiedzieć to to, że “tak im się nie chce” 🙂