Igor Herbut właśnie wkroczył w zupełnie nowy etap kariery. Do tej pory głównie był kojarzony z twórczością grupy LemON, a teraz wydał swój pierwszy solowy album. Z tej okazji odrobinę porozmawialiśmy, wypytując o ciekawostki związane z muzyką i nie tylko.
Mając na koncie cztery albumy z zespołem, debiutujesz jako solista. Czujesz, że to początek nowej historii?
W jakiś sposób na pewno. Teraz w ogóle wszyscy stoimy nad taką wielką skarpą i nie widzimy przyszłości jeszcze dokładnie, bo wszystko będzie wyglądało inaczej. Ale jeżeli chodzi o mnie i o moje postrzeganie muzyki to faktycznie – LemON to jest LemON, a Igor Herbut to jest Igor Herbut. Oczywiście plany są takie, żeby działać z dwoma projektami. I mam nadzieję, że to się uda.
Na wydanie płyty przypadł specyficzny czas, stąd te zmiany daty. Co Cię zmotywowało, żeby przyspieszyć premierę?
Myślę, że ten wyjątkowy okres, ponieważ jesteśmy wszyscy w zupełnie nowej, dziwnej sytuacji. Czuję, że muzyka, kultura i sztuka są super ważne. Są istotne w tym momencie, żeby czuć się lepiej i móc się zainspirować prawdziwymi i dobrymi sytuacjami. Przyspieszyłem premierę, aby wyjść z tą prawdą. Aby wyjść do ludzi z sztuką i muzyką – z moją szczerością i z tym, co mam schowane blisko serca, w co włożyłem mnóstwo pracy. Po prostu chciałem się tym podzielić – porozmawiać o tym, żeby też ten dialog między nami rósł, bo to dla mnie ważne. Teraz, kiedy często jesteśmy sami ze swoimi myślami, nie wszyscy, tak jak ja, mogą przytulać się do swoich maluchów czy do miłości. Może ktoś będzie miał ochotę przytulić się do tych moich emocji, mojej muzyki i może odnajdzie też siebie w tym wszystkim.
Mam wrażenie, że ten album pomoże wielu osobom przetrwać trudny czas. Chciałabym, żebyś jednym zdaniem spróbował opisać „Chrust” osobom, które jeszcze go nie słyszały.
Ciężko jest opisać jednym zdaniem. Tak naprawdę to dość ciekawe, bo ten album przez bardzo długi czas miał być instrumentalny, więc zupełnie nie miało być słów. Ogólnie wszystko, co tam jest, jest lakoniczne i dość ilustracyjne. Natomiast to moja droga, w której jest dużo szczerości, a to mój notatnik. Gdy dostajesz ten album i czytasz ostatnią stronę to wiesz, że ten człowiek jest w dobrym miejscu, jest otoczony miłością, szczęściem, radością. Jakaś furtka zamknęła się za nim już na dobre. Kartkując ten notatnik w tył, dostrzegasz tę drogę i rzeczy, których nigdy nie mówiłem, a którymi podzieliłem się w tych utworach.
No właśnie, album jest bardzo osobisty i każdy utwór ma swoją historię. Masz taki, który jest dla Ciebie szczególnie wyjątkowy?
Nie. Myślę, że każdy utwór jest dla mnie bardzo wyjątkowy i szczególny. Każdy traktuje o czymś innym, i każdy mówi o pewnych emocjach i zdarzeniach, które po prostu były dla mnie ważne. Myślę, że można ułożyć z nich pewną historię. Chociażby różnica tych dwóch singli, które wypuściłem – „Jasny” i „Ro”. „Jasny” jest po prostu jasny. Zacząłem pisać zupełnie inaczej, od kiedy dowiedziałem się, że będę ojcem – zdecydowanie jaśniej.
Wśród Twoich autorskich utworów pojawił się cover kultowej piosenki Maanamu. Dlaczego zdecydowałeś się akurat na ten utwór?
To jest bardzo ważny dla mnie utwór. Kora bardzo dużo mi dała, zainspirowała mnie do różnych rzeczy – rozmowami i po prostu życiem. „Krakowski Spleen” zagrałem w Romie, podczas mojej trasy solowej, w którą się wybrałem tylko i wyłącznie z pianinem. To była piękna trasa. Byłem tam ja, pianino, dwie godziny emocji i grania na instrumencie. Ta trasa dała mi bardzo dużo odwagi, do tego żeby postarać się napisać całą płytę solową. Napisałem ją sam, wyprodukowałem sam, zaaranżowałem sam, wymyśliłem sam – i faktycznie jest moja. Nie ma tam żadnego producenta ani współkompozytorów, oprócz oczywiście mojego Kaia i mojej Gosi. W momencie, kiedy zagrałem „Krakowski Spleen” w Romie, poczułem, że to jest naprawdę bardzo ważne dla mnie i z tego powodu znalazł się na moim pierwszym solowym albumie.
Piosenki są delikatne i emocjonalne, niektóre nawet trwają osiem minut, a my w dzisiejszych czasach jesteśmy bombardowani ogromną ilością informacji i żyjemy w pośpiechu i stresie. Nie obawiałeś się, tego czy album dostosuje się do potrzeb rynkowych?
To już zupełnie się zmieniło. Ja nigdy nie myślałem o tym. Oczywiście, tęsknię za radiem, ale ta muzyka nie jest do komercyjnego radia. Bardzo bym chciał, żeby tak było, ale nie jest.
Mimo to jednak się pojawia na radiowych listach przebojów.
Tak, tak… jest w LP3, jest w lokalnych radiach, które wspierają – za co bardzo dziękuję, to dla mnie ważne. Z takich praktycznie większych, jest też w RMF Classic. Ale ja nigdy nie rachowałem, nie liczyłem na przód. Nie o to chodzi, nie z takim materiałem i nie z tym, co chcę przekazać. Na przykład „Ro”, które w ogóle nie miało być singlem, w tej wyjątkowej sytuacji nagle się nim stało. Jestem takim muzykiem, który po prostu zmienia nagle datę premiery płyty, w jedną i drugą stronę. To jest dla mnie żywe, co jest pewnie kłopotem, no chociażby może sprzedażowym. Nie ustalam wielkich marketingowych planów, strategii i PRu, bo się na tym nie znam. Co do teraz, gdybym miał na to patrzeć to pewnie bym wydał bardzo późno płytę – kiedy wszystko wróci do normy, a chociażby Empiki zostaną otwarte. Bo obecnie 95% ludzi nie ma możliwości zobaczyć tej płyty w muzycznych sklepach. Ale bardzo mnie to cieszy, ile jest preorderu, który dzisiaj jedzie do ludzi – mimo wszystko w tych trudnych czasach, bez faktycznie jakiejś wielkiej reklamy. Też czuję się jak debiutant, bo poznaję to zupełnie z innej strony, np. założyłem kanał na YouTube. Teraz trochę rozumiem to, że nie ma fizycznych spotkań i to musi się trochę przenieść do Internetu, ale dla mnie to są dziewicze tereny.
No właśnie, chociaż nie możemy się zobaczyć to Ty i wielu innych artystów umilacie nam ten czas, grając z domu. I zastanawiam się, jakie emocje towarzyszą artyście podczas takiego koncertu – niby kameralnego, a jednak z dużym wirtualnym zasięgiem.
To był bardzo ważny koncert, jeżeli mówimy o „Koncercie Dla Bohaterów”. Naprawdę poczułem, że tam jesteśmy razem, i że ludzie tego potrzebują, że my tego potrzebujemy – potrzebujemy sztuki, muzyki i emocji. To mnie bardzo cieszy, bo nie chciałbym, żeby muzycy i artyści zostali zapomniani. I tak już dostali naprawdę mocno. Oczywiście, że to nie jest priorytet, ale jeżeli to potrwa nie wiem…do końca roku to będzie naprawdę duży ludzki problem – mówię o takich restrykcjach, że naprawdę nie będziemy mogli wyjść na scenę. Wiele osób myśli, że duże nazwiska mają duże zabezpieczenie finansowe. Tylko nie dostrzegamy tego, że w tej branży jest mnóstwo ludzi, dzięki którym ten koncert może się odbyć – muzycy, technicy, realizatorzy, ludzie z lokacji i tak dalej. Cała branża artystyczna naprawdę może dostać mocno po tyłku, tak jak teraz powiedzmy turystyka. Ja nie chciałbym, żeby tak wyszło, że trzeba by było grać niedługo koncert dla artystów – artyści artystom.
Jak myślisz, kiedy będziemy mogli wrócić do normalności? Masz gdzieś tam z tyłu głowy plany na koncerty?
Teraz wszyscy dowiedzieli się, że nie ma co układać jakichkolwiek planów. Miałem ten rok poukładany naprawdę dobrze. Miałem mnóstwo zadań – płyta, program, koncert w Trójce. To miał być piękny rok. I on jest piękny trochę inaczej. Myślę, że wydarzyło się to, żebym coś zrozumiał, żebyśmy wszyscy coś zrozumieli. Myślę, że wyjdziemy z tego mądrzejsi i bardziej wdzięczni. Chciałbym, żebyśmy byli mocni, nie poddawali się i wierzyli, że poradzimy sobie ze wszystkim.
Kwarantanna sprzyja nowym pomysłom. Ty stopniowo ujawniasz swoje zdolności kulinarne na Instagramie jak np. przepis na Dalgona Coffee. Planujesz wrzucać kolejne niespodzianki z cyklu #hungryherbut?
Chętnie, to jest wspaniałe. Jest bardzo duży ruch w tym momencie – aż zadałem pytanie: jak sprawić, żeby moja płyta miała takie wzięcie jak ten mój przepis? Też trochę czuć, że człowiek potrzebuje wiosny – potrzebuje, żeby coś zakiełkowało, żeby urosło, i żeby stworzyć coś nowego. Ciężko jest teraz pisać muzykę, jeżeli chce się pisać pozytywne rzeczy (a ja takie chcę pisać). I chcę pracować nad piątym albumem LemON. Chciałbym żeby był ładny, piosenkowy, miły dla ucha, ale też na wysokim poziomie. Inspirując się światem, jest teraz trudniej, więc szukamy głosu inspiracji we wszystkim. Wiedząc o tym, że ludzie sadzą kiełki, ja tworzę zakwas, chleb i Dalgona Coffee.
Niedawno wziąłeś udział w akcji Program Czysta Polska. Co myślisz o naszej sytuacji klimatycznej i świadomości ludzi wobec tego problemu?
Myślę, że teraz, jak ten świat się trochę zatrzymał, pochylimy się nad istotnymi rzeczami. Poza tym, jak widzimy, to my jesteśmy trochę tym problemem. Zwierzęta wyszły do miast, sprawdzić, gdzie są ludzie, i co się dzieje. Oczywiście, oczyściło się trochę powietrze. Jak się okazało, samochody nie są aż takim problemem, ponieważ nie było samochodów, a i tak smog był. Świadomość musi się po prostu polepszyć i musimy o tym myśleć. Jak widzimy, to jest sekunda, żeby się wydarzyło coś złego i po prostu nas zdmuchnęło z planszy.
Czujesz na sobie pewną odpowiedzialność? Masz poczucie, że artyści powinni korzystać ze swojej rozpoznawalności, żeby propagować ważne społecznie sprawy jak np. ekologia?
Oczywiście, że tak. Każdy człowiek – artyści, influencerzy, czy ktokolwiek – powinien po prostu dbać o siebie, o planetę, o dobry przepływ informacji, o świadomość we wszystkich aspektach. Teraz to szczególnie czuję, mając dziecko, które patrzy na ten świat. I ja bym chciał, żeby to był piękny świat. Chciałbym, żeby nie musiał nosić maski, żeby po prostu był zdrowy, bo to od nas zależy. Słyszałem takie zdanie, że jesteśmy pierwszym i ostatnim pokoleniem, które zorientowało się, że naprawdę grozi nam katastrofa klimatyczna.
Mam wrażenie, że coraz więcej osób zwraca uwagę na ten problem i coraz więcej znanych osób zachęca, aby działać w tym kierunku.
Tak, tak. Tylko ja bym chciał, żeby to było świadome, bo teraz to jest niestety taki paradoks w formie influencerów i ludzi znanych. Teraz jest cool być takim świadomym influencerem. Chociażby ten hashtag #stayhome – po prostu wrzucimy sobie zdjęcie, po czym nagramy instastory wieczorem z koleżanką już nie u siebie w domu… Ręce mi opadają na takie sytuacje. Ludzie często nie wiedzą o tym, że to jest odpowiedzialność – jak powiesz coś, to ta druga osoba tak zrobi. Musisz być konsekwentnym. Widziałem wczoraj na YouTube filmik Gargamela, który mówił o tych właśnie rzeczach, o których ja teraz mówię – o zdarzeniach, influencarch, którzy po prostu są niekonsekwentni. I to jest problem, niestety.
Na koniec, z uwagi na działania naszej redakcji, chciałabym zapytać Cię o legalne kupowanie muzyki. Jak to wygląda ze strony artystów? Dostrzegasz istnienie tego problemu?
Ja kupuję płyty, przede wszystkim winyle. Myślę, że problem jest tego typu, że CD jest coraz mniej pożądane. Jest problem z samym odtwarzaniem, ponieważ teraz w samochodach nie ma napędu CD. W komputerach też nie ma, trzeba dokupić. Streaming jest z jednej strony zbawienny, a z drugiej strony nie – to zależy, jak na to spojrzysz. Ale wydaje mi się, że to już troszeczkę weszło w kulturę, że jednak płaci się za płyty, za muzykę, za streaming. Wierzę w to, że ludzie lubią zapłacić za sztukę. Wiem, że jest trochę piracenia, ale bardziej chyba filmów niż muzyki. Myślę, że te nasze akcje przysporzyły nam dobrych relacji. Legalne kupowanie muzyki jest super istotne, a po drugiej stronie jest człowiek.
Mówisz, że lubisz kupować winyle. „Chrust” też ukaże się na tym nośniku? Chciałbym. Jeszcze nie rozmawialiśmy o tym, ale mam nadzieję, że się pojawi. To dość trudne, ponieważ to długa płyta – 74 minuty. Trzeba będzie jakoś ładnie ułożyć to po stronach, żeby nie straciło sensu merytorycznego i logiki. Ale tak, chciałbym, ponieważ kocham czarną płytę i wiem, że wielu moich słuchaczy też.