Oto jest. Jeden z najbardziej wyczekiwanych powrotów tego roku. Wielu z nas mocno wątpiło czy ten come back jest jeszcze w ogóle możliwy i co takiego może zaoferować nam artystka po poprzednim wydaniu takich albumów jak Animal/Cannibal czy Warrior. Mimo wszystko – po wielu burzliwych przejściach, procesach w sprawie z Dr. Lukiem, załamaniach na drodze życiowej Keshy – mamy to! Całkiem nowy, świeży i jakże pełen emocji – czego możemy doświadczyć chociażby po singlach promujących – najnowszy album 30-letniej Amerykanki.
Na krążku witają nas delikatne gitarowe dźwięki i niezwykle poruszający tekst piosenki Bastards, gdzie w refrenie pouczająco dla słuchaczy a podsumowująco dla siebie – żegna się z przeszłością. Szybko jednak ten wolny i melancholijny nastrój zostaje odwrócony o 180 stopni dzięki drugiej pozycji – Let ‘Em Talk. Fantastyczny utwór. Brzmi niby jak pierwszy hit wschodzącej nastoletniej gwiazdy popu, a z drugiej strony lekko zalatuje dawnym, rockowym stylem Keshy. Kolaboracja z Eagles of Death Metal dodała tej piosence pazura i dobrze dopełniła całość. Zahacza tutaj definitywnie o swoje stare, dobrze utarte ścieżki. Jakby chciała udowodnić, że wcale tak bardzo się nie zmieniła, że coś pozostało.
Kolejne cztery pozycje to wydane wcześniej single Woman, Hymn, Praying oraz Learn To Let Go. Trzy z nich doczekały się również teledysków, które są po prostu świetne. Wzruszające Praying, radosne Woman oraz Learn To Let Go przepełnione wspomnieniami z dzieciństwa. Same piosenki są niesamowitą mieszanką stylów, emocji i eksperymentów muzycznych, którym finalnie dopełniania dodały starannie przygotowane teledyski. Najbardziej chwytliwa z tych utworów jest chyba Woman i Learn To Let Go. Dotychczasowy wybór piosenek, które zostały singlami promującymi płytę to zdecydowany strzał w dziesiątkę.Piosenka tytułowa – Rainbow – dodaje wiary w siebie i urzeka hipnotyzującą orkiestrą w tle, lecz ciut nad zbyt kolorowa i cukierkowa.
Niezwykle urzekające jest też Hunt You Down, gdzie Kesha urzeka niezwykle wesołą melodyjką, delikatnie zalatującą klimatem country i zabawnym tekstem. Chcecie więcej wesołych dźwięków? Proszę bardzo – proponuję Boogie Feet. Czy to jakieś nawiązanie do klimatu boogie? W sumie melodia trochę tak brzmi – i tutaj kłania nam się kolejny muzyczny eksperyment. Wow. Ile jeszcze twarzy Keshy tutaj odkryjemy? Na pewno jeszcze jedną w Boots, aczkolwiek dobrze, że to już ostatnia taka luźna piosenka na tym albumie… bo przecież co za dużo to niezdrowo, prawda? Bardzo cieszy, że odżyła i odkrywa nowe horyzonty jednocześnie nie zatracając starych. Bo coś z tej starej, ostrej i momentami aroganckiej Keshy zostało. I dobrze – bo i takich artystów nam potrzeba.
Album zamykają trzy wolne kompozycje Old Flames, Godzilla i Spaceship. Ta pierwsza to cover piosenki Dolly Parton z XX wieku – na plus, bo miło usłyszeć coś nieautorskiego. Druga to spokojna ballada, gdzie jak mniemam za Godzillę umiejscowiony jest luby i to jak wyjątkowy może być ktoś kogo poznamy bliżej. No cóż, interesująca metafora. Natomiast ta ostatnia, już prawie zabiera nas w świat muzyki country, ale za to znów zaskakuje tekstem i sympatycznie zamyka album. Ciekawie przedstawia na swój sposób trudny temat. Jaki? Rozszyfrujcie sami.
Podsumowując – to chyba jeden z najciekawszych albumów tego roku. Zaskakujący, dojrzały, wesoły, szczery, eksperymentalny i niesamowicie różnorodny. Bo tego nie można odmówić Rainbow – jak tęcza spaja różne kolory w jedną piękną całość tak i ten album łączy kilka świetnych rodzajów w jedną fantastyczną kompozycję. Odkrywa wiele twarzy, rozdrapuje wiele ran i nie jeden raz zabiera w prywatną podróż po ostatnim okresie życia – nie jeden raz boleśnie i szczerze – jak w Praying. Z powodzeniem zaliczony come back i z wieloma piosenkami zostanę na długo.
Moja ocena – 9/10
Dominika Tarka