Revelación to kolejny solowy album w karierze Seleny, po tym jak skończyła tworzyć ze The Scene. Gomez nie można odmówić wszechstronności – dobrze wiemy, że miała szansę pokazać się najpierw od strony aktorskiej, dopiero później muzycznej, przeplatanej w między czasie fazą biznesową oraz sprawą chociażby własnej linii kosmetyków. Nie trudno jednak zauważyć, że ostatnio bardziej wiernie działa w tej muzyczno-kosmetycznej i… może jeszcze trochę modelingowej części swojego życia. Jak zatem jej najnowszy mini album, pierwsza w całości hiszpańskojęzyczna EP-ka wypada na tle jej pozostałego materiału?
Nie trudno zauważyć, że od kiedy Selena zaczęła romantyzować z bardziej muzyczną niż aktorską częścią siebie, raz na zawsze podzieliła fanów. Część cieszyła się z rozwoju młodej aktorki, część dziwiła się skąd taki pomysł, wielu też krytykowała, że nie brzmi to dobrze. Jednego nie można jej odmówić, zawsze jej piosenki brzmiały dobrze. Były poprawnie wyprodukowane, były (i są) chwytliwe, okraszone jej lekko zachrypniętym, zadziornym i namiętnym głosem. Wiele razy przesłuchiwałam Stars Dance, For You z sentymentu po oglądaniu Czarodziejów z Waverly Place.
Później, ukazał się o wiele dojrzalszy materiał przy okazji Revival – bardziej przemyślany i stosunkowo dobrze przyjęty. Rozbudził wiele nadziei na rozwój Seleny i stworzył nadzieję na coś więcej. To było bardzo dobry materiał i jeśli mam być szczera to chyba mój ulubiony jej album. Już prawie nawet miałam bilety na trasę Revival Tour, która miała mieć przystanek w Czechach więc stosunkowo niedaleko. Niestety, trasa tak szybko jak się zaczęła tak szybko się skończyła z powodu epizodów depresyjnych i słabego stanu psychicznego artystki. Było mi wtedy bardzo przykro i pamiętam jak długo czekałam na wznowienie trasy. Nie doczekałam się. Później, było już tylko czekanie na nowy materiał. Długo. Dopiero po prawie pięciu latach – otrzymaliśmy Rare. I to był… zawód. Nie stuprocentowy, bo ten album ma dobre momenty, takie jak Dance Again, Let Me Get Me, Crowded Room czy Kinda Crazy. Ale na pewno nie było to to, na co czekałam tyle lat. Niestety, nie spełniło to moich oczekiwań rozbudzonych po Revival.
A co w takim razie z Revelación? No właśnie. Krótka, złożona z siedmiu utworów EPka w całości hiszpańskojęzyczna – moim zdaniem jest pewnego rodzaju testem. Bezpiecznie, bo zawsze można powiedzieć, że to był tylko taki mały epizod w karierze – album jest bardziej zobowiązujący i wystawiony na większy ogień ewentualnej krytyki. Singlami promującymi było rozbujane do granic możliwości Baila Conmigo, letni latino hit stworzony wraz z nie byle jaką gwiazdą latynoskich klimatów – na featurningu zaśpiewał tam bowiem Rauw Alejandro. Drugim oraz trzecim utworem zasłyszanym przed premierą były De Una Vez oraz Selfish Love (wraz z DJ Snake’em). A co z pozostałą częścią utworów?
Jest dobrze, ciekawie lirycznie, delikatnie się to niesie i płynie. To bardzo przyjemny materiał do wrzucenia na playlistę i do potupania nóżką – w zasadzie, jak większość utworów latino. Jestem ciekawa co Selena planuje dalej z tym fantem – czy pójdzie w rozwój hiszpańskiej części siebie? Czy wróci do sprawdzonych anglojęzycznych klimatów? Całość materiału oceniam dobrze, jest przyjemy, chociaż nie robi na mnie ani wrażenia wow, ani wrażenia pt. beznadzieja. Czekam na kolejny ruch, i oby tylko… nie trwało to kolejne 4-5 lat.
Moja ocena – 4/5.