NewsroomRecenzje

Recenzja: Reneé Rapp – “Snow Angel”

Fot. Materiały Prasowe

Fot. Materiały Prasowe / Universal Music Polska

Tę historię słyszało już wielu z nas przy okazji różnych debiutów muzycznych. Reneé Rapp swoją rozpoznawalność zawdzięcza telewizji i wielu produkcjom, czy to filmowym, czy to serialowym. Ostatnio ta młoda osobowość wydała swoją debiutancką płytę “Snow Angel” i tym samym odłożyła plany aktorskie na bok, na rzecz muzyki. Jest to całkiem śmiałe podejście, zważając na to, że Reneé dopiero buduje swoją rzeszę odbiorców w branży. Poddając jednak analizie jej pierwszy krążek, śmiało stwierdzam, że to dopiero początek bardzo przyjemnej muzycznej podróży.

Pierwsze razy bywają nieśmiałe i są zazwyczaj niepewnym badaniem gruntu. W przypadku debiutu Reneé powiedziałabym, że poszła ona absolutnie na całość, będąc pewną tego, co ma do zaoferowania słuchaczom. Artystka urzeka wieloma rzeczami naraz: potężnym głosem, genialnymi tekstami, czy też złożonym pomysłem na ten album, który jest po prostu spójny, a oto naprawdę nie jest łatwo.

Moją uwagę przede wszystkim przykuwa wokal Reneé, który mam wrażenie, że kiedyś zostanie tak pokochany i doceniony, jak Lady Gaga, Christina Aguilera, czy Ariana Grande. Ten debiut to po prostu bardzo dobra wróżba na przyszłość. Wspomniałam już, że Reneé jest artystką wyraźnie określoną i twardo stąpającą po ziemi, ale to wcale nie oznacza, że ten debiut to wszystko, co ma do zaoferowana. Czuję, że to dopiero początek i kolejna płyta będzie ewolucją, jakiej nawet się nie spodziewamy. Miejcie oko na tę dziewczynę, bo kreuje nam się fenomen najbliższych lat.

Szczerość, jako główny wyznacznik tego krążka

Reneé zagrała w otwarte karty i tym samym na tej płycie posłuchamy także o jej orientacji seksualnej i bolączkach z tym związanych. Osobiście mocno mnie urzekł utwór “Pretty Girls”, a jeszcze bardziej zaskoczył mnie fakt, że reżyserką klipu do tego właśnie singla została Cara Delevingne. Przyznajmy sobie szczerze – Reneé doskonale wie co robi i są to bardzo przemyślane ruchy.

Kolejnym aspektem tego albumu są także nawiązania astrologicznie, a o tym posłuchamy w “Gemini Moon”. Oczywiście nie zabrakło także wątków rodzicielskich i trudnych relacji, o czym usłyszymy w “Tummy Hurts”.

Poznając bliżej historię artystki, na samym końcu zbliżymy się do utworu “I Wish”, który opowiada o temacie najtrudniejszym, czyli o stracie bliskiej nam osoby i tym samym o odkryciu czym jest śmierć.

“Snow Angel” to debiut, jakiego pragnę życzyć wszystkim początkującym artystom. Ta płyta posiada pewien łącznik między karierą aktorską a muzyczną Reneé, ponieważ dzięki zachowanej spójności przypomina serial, który z pełnym zaangażowaniem ogląda się odcinek po odcinku, a finał jest tak genialny, że wyczekujemy już kolejnego sezonu. W tym właśnie miejscu utkwiłam z tą płytą. Przesłuchałam ją już tak wiele razy, że wyśpiewuję ją w swojej głowie codziennie z nadzieją, że ten czas szybko minie i zabierze nas do drugiego krążka artystki.

Reneé wybiera się w trasę koncertową po Europie, na której niestety zabrakło tym razem Polski. Może usłyszymy ją na jednym z festiwali? Trzymajcie kciuki!