Fot. Materiały Prasowe
Ola Chaładaj od dziecka była związana z muzyką i śpiewem. 10 lat temu, jako 16-latka, wzięła udział w programie “The Voice of Poland”. Niezrażona niepowodzeniem dalej podążała swoją ścieżką, by robić to, co kocha. Dziś wokalistka i autorka piosenek, absolwentka wokalistyki jazzowej na Akademii Muzycznej w Gdańsku, spełnia swoje marzenia i wydaje debiutancką EP-kę. “Grunt” ukazał się 14 października.
Gatunki, w jakich obraca się artystka, można określić ogólnie jako soul i pop, wykonuje też covery różnych muzyków, m.in. Natalii Przybysz “Miód” czy utworu “Magnolia” Taylora Eigsti’ego, których można posłuchać na jej kanale na YouTubie. Gdy po raz pierwszy posłuchałam twórczości Oli Chaładaj moją uwagę przykuł jej głos, który ma taką głębię i piękną barwę, dziewczyna niewątpliwie ma talent.
Jak sama artystka mówi o swojej pierwszej autorskiej płycie, jest to “projekt mozaika” – mozaika spotkań z różnymi gatunkami muzycznymi i różnymi muzykami. Na “Gruncie” znajdziemy 8 utworów. Cztery z nich były wydane jeszcze przed ukazaniem się albumu jako single. Mowa o piosenkach Runo oraz Ach te Damy, a także dwóch anglojęzycznych Ciao oraz Mother, trzem ostatnim towarzyszyły również teledyski. Na płycie obecne są różnorodne brzmienia, zarówno bardziej elektroniczne, jak we wspomnianym utworze Runo, jak i bardziej akustyczne i spokojne w piosence Mother, w której jedynym instrumentem, jaki usłyszymy jest pianino, idealnie współgrające z głosem Oli. Runo kojarzy mi się z taką tajemnicą i magią, w tekście pojawia się “duch lasu”, a mocne akcenty w warstwie muzycznej i rytmiczność utworu przywodzą na myśl leśne obrzędy.
“Zatrzymaj się na chwilę i poczuj grunt, po którym stąpasz.
A gdy wydaje Ci się, że go tracisz, to bardzo możliwe, że dopiero zaczynasz żyć…”
Moim ulubionym utworem ze wspomnianych singli jest Ach te Damy, o którym Ola Chaładaj mówi, że chciała się nim “alternatywnie ukłonić w stronę wszystkich dam, wszystkich kobiet”. Piosenka ta jest trochę przekorna i trochę nie wprost, dlatego każdy słuchacz może ją interpretować na swój sposób. Jest bardzo rytmiczna z wyraźnym refrenem i chórkami, które wpadają w ucho i po przesłuchaniu ciągle chce się je nucić.
Na “Gruncie” odnajdziemy nie tylko utwory napisane po polsku, ale również w języku angielskim, przez co płyta staje się jeszcze bardziej jak mozaika. Anglojęzyczne są wspomniane już Mother oraz Ciao, a także Ciao li. Ostatnie dwa utwory są dwiema wersjami tej samej piosenki, pierwsza z nich jest bardziej akustyczna, pojawia się w niej momentami śpiew ptaków w tle, z kolei w Ciao li usłyszymy perkusję oraz gitarę elektryczną i tak jak Ach te Damy najbardziej mi się spodobały z utworów po polsku, tak Ciao li jest moim faworytem z angielskich piosenek.
Setlistę płyty otwiera spokojny, melancholijny Kadzidła, z dźwiękami pianina w tle. Uważam, że bardzo pasuje do jesiennego nastroju, jest idealny na takie długie jesienne wieczory z gorącą herbatą. Pozostałymi utworami, jakie znajdziemy na albumie, są Fala, z mocnymi refrenami z perkusją oraz Ląd, bardzo przyjemny, jazzowy kawałek. Zachęcam do zapoznania się z tą artystką i jej twórczością, ma niesamowity głos i talent. A Oli życzę jeszcze wielu kolejnych płyt i spełniania muzycznych marzeń.