NewsroomRecenzje

Recenzja: Billie Eilish – “Hit Me Hard and Soft”

fot. Materiały Prasowe

fot. Materiały Prasowe

Billie Eilish po dwóch dobrze przyjętych albumach: “When We All For Asleep, Where Do We Go?” oraz “Happier Than Ever” powróciła z trzecim studyjnym krążkiem “Hit Me Hard and Soft”. To pierwsze wydawnictwo, na które artystka kazała słuchaczom czekać aż 3 lata i jest to także najbardziej dojrzały i przemyślany koncept muzyczny w karierze artystki. Poprzednimi albumami Billie zaznaczyła swoją pozycję w branży muzycznej, ale najnowszym “Hit Me Hard and Soft” pokazała, że to ona wyznacza trendy i absolutnie nikt nie jest w stanie odebrać jej korony, na którą sobie zasłużyła. Ten album to krążek, który ciężko było przewidzieć, jeśli chodzi o jego strategię w każdym tego słowa znaczeniu. Absolutnie bezkompromisowy, pełen zaskoczeń i uniesień, jakich oczekuje nie tylko wierny słuchacz artystki, ale także nowy odbiorca.

Fani Billie Eilish totalnie oszaleli, gdy ta podczas tegorocznej Coachelli zaprezentowała zgromadzonym fragment utworu “Lunch”. To był ten moment, kiedy wszyscy zrozumieli, że teraz to artystka rozdaje karty, a jej powrót może okazać się najgorętszym tematem najbliższych miesięcy. Fragmenty z najnowszego krążka zaczęły wyciekać do sieci, co podłapali odbiorcy Tik Toka, a virale zaczęły się tworzyć jeszcze zanim płyta ujrzała światło dzienne. Tak dobrego promo nie mogła sobie wymarzyć ani artystka, ani jej team. Śmiem twierdzić, że “Hit Me Hard and Soft” był najbardziej pożądanym albumem ostatnich tygodni. Nic więc dziwnego, że jego premiera odbiła się głośnym echem, a fani totalnie oddali się nowemu brzmieniu Billie Eilish.

“Hit Me Hard and Soft” brzmi niczym randka z dorosłą już Billie Eilish

Na nowej płycie dzieje się naprawdę sporo. Płytę ponownie Billie Eilish stworzyła ze swoim bratem w domowym studio, ale tym razem totalnie podnieśli poprzeczkę. Teksty piosenek są odważne i nie mam tutaj na myśli przekleństw, a bardzo osobiste hasła, które niejeden wstydziłby się powiedzieć na głos nawet w gronie swoich bliskich. Ten zabieg sprawił, że nowy krążek został odebrany z jego większym entuzjazmem, bo szczerość zawsze dobrze się sprzedaje.

She’s takin’ pictures in the mirror
Oh my God, her skin’s so clear
Tell her, “Bring that over here”
You need a seat? I’ll volunteer
Now she’s smilin’ ear to ear
She’s the headlights, I’m the deer

Billie Eilish – “Lunch”

Nowa płyta to oficjalny coming out artystki

Czy można piękniej opowiedzieć o sobie niż poprzez muzykę? Tę drogę wybrała właśnie Billie Eilish, która w utworach, między słowami opowiedziała o tym, jakiej jest orientacji. W aktualnych czasach mówieni się coraz głośniej o tym, którym kolorem tęczy się jest i nie sprawia to już utracenia uwielbienia swoich słuchaczy, wręcz przeciwnie – to grono ma prawo znacznie się powiększyć, bo ludzie naprawdę pożądają autentyczności.

“Hit Me Hard and Soft” to osobisty re-branding Billie Eilish

W warstwie muzycznej możemy zauważyć, że Billie wyprodukowała z bratem zupełnie nowe, nieznane nam dotąd brzmienie. Ponownie mamy sporo elektronicznego brzmienia, ale jest ono mocniejsze i zaprezentowane w innowacyjny sposób. Ta płyta nie jest odgrzewanym kotletem. Jest ona na tyle inna, że spokojnie mogła ją nagrać inna artystka w formie debiutu. To cenne, gdy artysta jest skłonny do eksperymentowania i zbaczania z przetartych już szlaków – Billie Eilish zdecydowanie poszła po nowe.

Drugą rzeczą, która może przykuć Waszą uwagę to zabawa wokalem. Do tej pory byliśmy przyzwyczajeni do jednej tonacji, natomiast “He Me Hard and Soft” to mieszanka szerokiego spektrum umiejętności Billie, przez co momentami jej utwory brzmią niczym duet z innym muzykiem, bo głos jest wręcz nie do poznania.

Open up the door, can you open up the door?
I know you said before you can’t cope with any more
You told me it was war, said you’d show me what’s in store
I hope it’s not for sure, can you open up the door?

Billie Eilish – “CHIHIRO”

“Hit Me Hard and Soft” to także krążek, który opowiada o samoakceptacji [utwór “Skinny”], a także o zawirowaniach w relacjach partnersko-przyjacielskich [utwór “Wildflower]. Billie w dużym skrócie przeprowadziła nas przez ostatnie lata swojego życia, realizując płytę przekraczającą wszelkie oczekiwania.

Jestem absolutną fanką całej koncepcji od wspomnianego “Skinny”, po przepiękną balladę “Blue”. Po tym krążku wiem, że Billie jeszcze niejednokrotnie nas zaskoczy i zdecydowanie jest ona jedną z topowych mainstreamowych artystek aktualnych czasów. Kolejnym elementem tej układanki jest jej nadchodząca trasa koncertowa, na której znalazł się także nasz kraj. To właśnie wtedy możemy oczekiwać drugiego etapu fali zachwytu nad nowym krążkiem Billie. Tymczasem, delektujcie się każdym z utworów, bo to zdecydowanie jeden z najlepiej wyprodukowanych albumów ostatnich lat.