NewsroomRelacje

Poszukiwanie “kota” z Dawidem Tyszkowskim w Toruniu

źródło: @DawidTyszkowski.official Facebook

Kariera Dawida Tyszkowskiego rozkwita w pełni! W ostatnim czasie zdobył nominacje do Bestsellerów Empiku i Fryderyków. Obecnie wyruszył w intensywną trasę koncertową Mój Kot Zaginął Tour, promując swój debiutancki album. W ciągu zaledwie 3 tygodni artysta wraz z zespołem zawita do 8 miast, tworząc niezapomniane muzyczne chwile.

Toruń gościł Dawida prawie na samym początku trasy, a klub NRD wypełnił się po brzegi! Bilety zniknęły już na wiele dni przed datą koncertu. Już przed otwarciem bramek, potwierdziło się, że Dawid Tyszkowski zgromadził nie tylko tłumy, ale przede wszystkim oddanych fanów, którzy nie mogli się doczekać pierwszych dźwięków i pragnęli być jak najbliżej tego muzycznego doświadczenia. Sama jestem wielką fanką intensywności koncertów w pierwszych rzędach. Co ciekawe, sporo osób, które zajmowały te miejsca, uczestniczyło w koncercie Dawida dzień wcześniej w Poznaniu, a kolejnego dnia planowało podbój Gdańska. I teraz pojawia się pytanie: czy warto? Odpowiedź brzmi jednoznacznie: TAK! Po koncercie sama miałam ochotę wybrać się kolejnego dnia nad morze, by wysłuchać całego koncertu jeszcze raz!

Wcześniej obserwowałam występy Dawida jako support przed koncertem Ralpha Kaminskiego i na różnych festiwalach. Szczególnie zapamiętałam koncert na Inside Seaside Festival, gdzie Dawid po raz pierwszy, jeszcze przedpremierowo zagrał cały swój album. Wydaje mi się, że muzyka, jak i cała otoczka podczas występu artysty jest nieco zbyt melancholijna na letnie, energiczne festiwale, chociaż z całą pewnością takie występy też są potrzebne. Toruń był tego doskonałym przykładem. Bardzo się cieszę, że w końcu w pełni mogłam się skupić tylko na występie Dawida, bez nadmiernych atrakcji wokół. Bez trudu można było się zagłębić w muzycznej opowieści, która była niezwykle emocjonująca. Nawet teraz, wspominając pewne chwile, na moim ciele pojawia się gęsia skórka. Dawid posiada niezwykły dar budzenia wrażliwości wśród publiczności.

Byłam zachwycona także tym, jak wyglądała setlista tego wieczoru. Rozpoczęła się od Smutnego dziecka, budzącego we mnie dużo emocji, co natychmiast wciągnęło mnie w dalszą część koncertu. Oprócz utworów z płyty i wcześniejszej EPki pojawił się też cover i to nie byle jaki. Artysta do swojego repertuaru wprowadził Can’t pretend, który w oryginale wykonuje Tom Odell. Uwielbiam ten utwór i mimo tego, że czasem z dozą niepewności podchodzę do śpiewania coverów, zwłaszcza tak charakterystycznych głosów, jak ten Toma Odella, to Dawid poradził sobie z nim doskonale. Jego wrażliwość sceniczna perfekcyjnie zagrała z tym utworem! Zaskoczeniem dla mnie było również pojawienie się Co i tak nadejdzie, efektu współpracy ze SKUBASEM z zeszłego roku. Mam do tej piosenki duży sentyment i nie spodziewałam się jej na liście utworów, więc było to bardzo miłe zaskoczenie.

Cały koncert otulała melancholijna i intymna atmosfera, nawet mimo niewielkiej interakcji z publicznością. To było naprawdę przyjemne muzyczne doświadczenie, które z pewnością zostawiło po sobie coś więcej. Jeśli tylko macie szansę, to zachęcam do wzięcia udziału w trasie Dawida Tyszkowskiego. Naprawdę warto to przeżyć! Mnie od tamtego wieczoru nurtuje myśl o udziale w finałowym koncercie w Warszawie, a kto wie, może to się jeszcze spełni.