Fot. Materiały Własne
OFF Festival w środku lata to już tradycja. Jak zwykle, na początku sierpnia w katowickiej Dolinie Trzech Stawów odbyło się święto muzyki alternatywnej. Do stolicy Śląska zjechali się fani muzyki z Polski oraz różnych zakątków Europy. Mimo, że pogoda momentami nie dopisywała i można było wysłuchiwać narzekania na lineup, była to naprawdę udana edycja. Na scenie zobaczyliśmy zagranicznych artystów oraz polską reprezentację. Przez trzy dni mieliśmy okazję wysłuchać ponad 70 koncertów, wykonawców z całego świata. Koncerty odbywały się na czterech scenach, dodatkowo w tym roku dodano nową — BLIK Open Stage, na której zobaczyliśmy artystów, których występy zostały przetłumaczone na polski język migowy.
Headlinerką tegorocznej edycji była m.in. legendarna Grace Jones (3 sierpnia), czyli ikona popkultury, charyzmatyczna modelka oraz aktorka. W swoim dorobku ma dziesięć albumów studyjnych, w tym legendarny „Nightclubbing” wydany w 1981 roku. Na ten koncert czekałem z wypiekami na twarzy. W środę 29 listopada minionego roku organizatorzy ujawnili pierwszego headlinera tegorocznej edycji, 2 sierpnia dla katowickiej publiczności wystąpił amerykański zespół Future Islands. Muzycy promowali najnowszy album grupy “People Who Aren’t There Anymore”. Trzecim headlinerem był francuski duet The Blaze (4 sierpnia), artyści potrafią rozkręcić każdą imprezę, ich album “Jungle” miał bardzo dobre recenzje. Jakie zespoły zobaczyłem jeszcze na festiwalu?
Dzień 1 (2.08.2024)
POLSCY ARTYŚCI
Katowice przywitały festiwalowiczów nierówną pogodą, wszystkie prognozy wskazywały, że deszcz jest nieunikniony. Ja odebrałem swoją opaskę, tradycyjne zdjęcie bramy i można było oficjalnie rozpocząć wielkie święto muzyki – każdy festiwalowicz ruszył w swoją stroną – pierwsze pięć koncertów zaprezentowali polscy artyści. Otwarcie festiwalu zainicjował Mateusz Tomczak, który na scenie T Tent zaśpiewał o traumach, frustracji i złości. Artysta zaprezentował materiał z debiutanckiego albumu zatytułowanego „Ekshibicjonizm” Następnie na scenie eksperymentalnej usytuowanej przy Main Stage, w rapowe klimaty wprowadzili nas Ziomcy, a równocześnie na Scenie Leśnej występowała Dominika Płonka i tutaj zostałem na dłużej. Artystka swobodnie poruszała się po takich gatunkach jak r&b czy funk. Usłyszeliśmy też premierowo nowy utwór „Pop”. Co ciekawe, był to jeden z dwóch zaplanowanych na wtedy występów wokalistki, podczas drugiego, na wspomnianej na scenie BLIK, Dominika postawiła na bardziej intymną atmosferę. Na głównej scenie w piątek wystąpiły jeszcze dwa polskie zespoły – Lochy i Smoki oraz raper Kaz Bałagane., a drugim koncertem na T Tent był występ grupy Zachwyt. Chłopaki spisali się bardzo dobrze, usłyszałem przemyślane kompozycje, zahaczające o shoegaze czy indie rock.
ENGLISH TEACHER
Pierwszym koncertem, który wybrałem w piątkowy wieczór, był występ zespołu z Leeds, który łączy dreampop, psychodelię i emo-rock, połączone z inteligentnymi tekstami. Fani piłki nożnej mogą kojarzyć English Teacher z gry EA FC 24 – piosenka „The World’s Biggest Paving Slab” zabrzmiała w Katowicach jako pierwsza. Znaczna część koncertu zawierała nagrania z wysoko ocenianej przez krytyków płyty „This Could Be Texas” Występ bardzo mi się podobał, z koncertu wychodziłem zafascynowany wokalem niesamowitej Lily Fontaine. Warto śledzić rozwój tego zespołu, muzycy zostali niedawno nominowani do prestiżowej nagrody Mercury Prize.
ALICE LONGYU GAO
Artystka zaprezentowała na scenie eksperymentalnej dawkę hyperpopu, co porwało do tańca publiczność. Na uwagę zasługuje na pewno bardzo dobry kontakt z publicznością, niezwykle uśmiechnięta wokalistka pokazywała, że bardzo podoba jej się w Polsce. Mimo ogromnego zmęczenia (problemy z lotami oraz dotarciem na festiwal), Alice dała z siebie wszystko. Co ciekawe, sama Lady Gaga przyznała, że słucha jej muzyki!
BAR ITALIA, BRUTUS
W gitarową podróż muzyczną z britpopem, grunge oraz shoegaze zabrał nas londyński Bar Italia. Mimo nie najlepszego nagłośnienia występ był bardzo dobry, publiczność bawiła się doskonale. Znaczna część repertuaru koncertowego była z docenianej przez krytyków płyty „The Twits”. Zespół skupił się w 100% na muzyce, zamiast kontaktu z publicznością. Gitarowe brzmienie, przestery, melodyjny wokal – to wszystko złożyło się na świetny występ. Udało mi się zdążyć na końcówkę koncertu Brutus. Post – hardcorowe brzmienia na pewno wpasowały się w klimat festiwalu, a wokalistka Stefanie Mannaerts spisała się na medal.
FUTURE ISLANDS, GEORGE CLANTON
Mimo padającego coraz bardziej deszczu, ludzie zgromadzili się tłumnie pod sceną aby wysłuchać pierwszego headlinera. Tuż przed północą, na Scenie Głównej Perlage pojawiła się grupa Future Islands, którą sam organizator imprezy, Artur Rojek wychwalał. Wokalista zespołu Samuel T. Herring czuje się doskonale na scenie i pokazał to również w piątkowy wieczór dla katowickiej publicznośći. Artysta chodził po zalanej scenie, pokazując charakterystyczne dla niego ruchy. Podczas koncertu nie zabrakło przebojów z poprzednich płyt, takich jak „A Dream Of You and Me czy „Seasons (Waiting on You)”, jednak głównie wysłuchaliśmy piosenek z wydanego w tym roku albumu „People Who Aren’t There Anymore”. Sam koncert rozpoczął się od „King of Sweden”, również z tegorocznego krążka. Po ponad godzinnym występie, Samuel podziękował wszystkim, którzy wytrzymali w tym deszczu. Przed wyjściem z terenu festiwalu, na chwilę zajrzałem na scenę eksperymentalną, gdzie występował George Clanton. Artysta uwiódł publiczność swoją energią i charyzmą.
Dzień 2 (3.08.2024)
W sobotę w ramach rozgrzewki, widziałem trzy polskie akty. Na pierwszy ogień wybrałem kresy, czyli łódzki zespół spod szyldu Peleton Records. Widziałem chłopaków na zeszłorocznym Great September i wiedziałem, że się nie zawiodę. Kresy to jeden z ciekawszych, gitarowych zespołów i potwierdzili to na OFFie. Bardzo dobre otwarcie sceny eksperymentalnej. Następnie na głównej scenie zainstalowała się jazzowa grupa Klawo. Co tu dużo mówić, było to doskonałe uzupełnienie poprzedniego koncertu i energia aż kipiała ze sceny. Muzycy bawili się doskonale, wprowadzając publiczność w kapitalny nastrój. Zdążyłem też zobaczyć Siema Ziemia, gdzie gościnnie wystąpił Łona.
PUULUUP
„Nazywamy się Puuluup, jesteśmy z Estonii i gramy piosenki o sporcie, rolnictwie i biegach narciarskich”. Kto śledził Eurowizję, mógł kojarzyć tę grupę, muzycy wystąpili tam ze swoim utworem „(nendest) narkootikumidest ei tea me (küll) midagi”. Dwóch panów w garniturach, grających na instrumentach przypominających harfę urzekło katowicką publiczność. Zgromadzeni w namiocie, mogli nauczyć się estońskiego języka, potańczyć wężyka z wokalistą czy zobaczyć, jak tańczy się w Estonii. Ja bawiłem się doskonale!
TANK AND THE BANGAS, JOHN MAUS
Przygotowując się do tegorocznego OFFa, czerwonym markerek zaznaczyłem sobie ten występ – nie mogłem go ominąć. Funk i soul doskonale wkomponowały się na Main Stage. Potężne dźwięki basu, wspaniały wokal oraz melodyjne klawisze sprawiły, że nogi aż same rwały się do tańca. Amerykańska grupa z Nowego Orleanu doskonale bawiła się na scenie – zdecydowanie jeden z najlepszych występów tegorocznego festiwalu! Podczas tego slotu czasowego, zajrzałem też na chwilę na koncert Johna Mausa, który stworzył Karaoke Party porywając tłum do śpiewania i tańca.
BAXTER DURY
Baxter Dury, czyli syn legendarnego Ian Dury’ego dał niezwykle energetyczny koncert. Jego najnowszy album studyjny „ Thought I Was Better Than You” porusza tematy, które dają do myślenia, jednak na koncertach wypadają perfekcyjnie. Takie piosenki jak „Aylesbury Boy”, „Pale White Nissan” i „Celebrate Me” – zostały dobrze przyjęte, podobnie jak utwory z poprzednich wydawnictw „I’m Not Your Dog”, „Miami” oraz „Cocaine Man”. Mnie osobiście urzekła również wokalista, która doskonale uzupełniała Baxtera, który na scenie czuł się jak ryba w wodzie i zarażał publiczność swoją energią i charyzmą.
Tego, co zobaczyłem później na Scenie Leśnej, długo nie zapomnę. O koncertach tego nowojorskiego zespołu słyszałem wiele ciekawych rzeczy, nie mogłem się doczekać, aż zobaczę to na własne oczy. Przez godzinę usłyszeliśmy cały przekrój dyskografii tej amerykańskiej załogi. Już od pierwszego utworu „The Equestrian” było widać, że wokalista Tim Harrington przyjechał do Katowic dobrze się bawić. Muzyk od razu wbił się w tłum i zaczął chodzić z mikrofonem, razem z otaczającą go publicznością, zrzucając z siebie kolejne części swej garderoby. Niewiele brakowało, a doszedłby do strefy gastronomicznej. Czego tam nie było: kradzież kosza na śmieci, całowanie publiczności czy przybijanie piąteczek z ochroniarzami, którzy nie mieli z nim łatwej przeprawy. Interakcja z fanami była na bardzo dobrym poziomie, niesamowite pogo pod sceną to potwierdzało. Podczas gdy Tim chodził pod sceną, zespół na scenie grał swoje kompozycje.
GRACE JONES
Headlinerką tegorocznej edycji była m.in. legendarna Grace Jones (3 sierpnia), czyli ikona popkultury, charyzmatyczna modelka oraz aktorka. W swoim dorobku ma dziesięć albumów studyjnych, w tym legendarny „Nightclubbing” wydany w 1981 roku. Na ten koncert czekałem z wypiekami na twarzy, podobnie jak dwa lata temu na występ Iggy’ego Popa. Był to magiczny koncert pod każdym względem. Grace Jones mając 76 lat, popijała wino na scenie i zabawiała publiczność, Artystka ma w sobie tyle charyzmy, seksapilu i uroku, których może jej zazdrościć niejedna gwiazda. W trakcie godzinnego występu, Grace wychodziła kilka razy zmieniając ubiór, lecz nie tracąc przy tym kontaktu z publicznością, którą ciągle zabawiała. Nie mogło zabraknąć klasycznego „Libertango”, „Demolition Man” czy wspaniałego coveru Roxy Music „Love is the Drug”. Na pewno wrażenie zrobil nowy utwór „The Key”, z nadchodzącego albumu wokalistki No i na finał porywający do tańca „Slave To The Rhythm”, podczas którego kręciła hula-hop. Nie mogę nie wspomnieć o jej wspaniałym zespole, który też bawił się świetnie. Zdecydowanie highlight tego dnia.
Dzień 3 (4.08.2024)
HOSHII
Ostatni dzień festiwalu rozpocząłem od Sceny Leśnej, gdzie zainstalowali się hoshii, z Kubą Więckiem na czele i kolegami: (Grzegorz Tarwid na klawiszach, Max Mucha na basie i Miłosz Berdzik na bębnach) przejechali przez materiał z debiutanckiej płyty. Jazzowy klimat, z pulsującym basem wprowadził mnie w dobry humor. Co ciekawe, pod koniec występu gościnnie pojawili się kuratorzy tegorocznego OFFa, czyli duet Franek Warzywa & Młody Budda.
MARUJA / HOTLINE TNT
Na ten występ bardzo czekałem, jakże było mi smutno, gdy dowiedziałem się, że muzycy zagrają jednak w trzyosobowym składzie, bowiem saksofonista doznał kontuzji. Było wiadomo, że grupa z Manchesteru łączy klimaty punkowe oraz harsh noise’owe z jazzem. Brak saksofonu mógł być widoczny. Nie przeszkodziło to jednak muzykom, roznieść T Tent w okrojonym trzyosbowym składzie. Podczas tego energicznego koncertu, usłyszeliśmy materiał z EP-ek „Knocknarea” oraz „Conla’s Well”. Wokalista, Harry Wilkinson już na początku koncertu zdjął koszulkę i dawał z siebie wszystko, zachęcając publiczność do zabawy. Wspomniał też o brakującym członku zespołu, który nie mógł tego dnia wystąpić – poprosił o wielki aplauz dla niego. No cóż, liczymy na powrót do Polski w pełnym składzie! Naładowany energią poszedłem na Eksperymentalną usłyszeć na żywo Hotline TNT. Od pierwszych minut koncert zapowiadał się bardzo dobrze, jednak nieszczęśliwy wypadek gitarzysty na początku koncertu, doprowadził do przerwania koncertu i interwencji ekipy ratunkowej…Jak się później okazało, muzyk złamał nogę i nie mógł kontynuować koncertu, usłyszeliśmy tylko ze sceny „See you Next Year Poland”.
GLASS BEAMS
Niewątpliwie moim tegorocznym odkryciem jest zespół Glass Beams. Australijskie trio zaprezentowało psychodeliczne, melodyjne granie. Wizerunek i wygląd sceniczny wspaniale współgrały z muzyką. Zestaw złotych świateł i odblaskowe tło idealnie pasowały do muzyki, co najważniejsze, nie było to zbyt przesadzone. Energia narastała z utworu na utwór, a ich kunszt ujawniał się w budowaniu melodii od prostych rytmów i rytmicznych partii do skomplikowanych solówek. Pamiętajmy, że zespół ma na koncie tylko dwa wydawnictwa – czekamy na więcej!
PUMA BLUE / DEBBY FRIDAY
Te występy podzieliłem sobie po połowie. Na pierwszy ogień Puma Blue. Jacob Allen dał jasny komunikat na początku „Put your phones down” – każdy skupił się już tylko na muzyce. Był to koncert zagrany w luźny, fajny sposób. Rytmiczne popowe granie, z domieszką jazzu na pewno mogło się podobać. Debby Friday na Scenie Leśnej postawiła na energetyczne, imprezowe show, z udziałem publiczności.
MODEL / ACTRIZ
Według wielu krytyków, płyta „Dogsbody” to jeden z najlepszych albumów roku 2023, kiedy dowiedziałem się, że zespół wystąpi w Katowicach, ucieszyłem się, choć wiedziałem, że zobaczę ich pierwszy raz ciut wcześniej w Hiszpanii. Śmiało mogę powiedzieć, że katowicki koncert był lepszy, myślę, że kameralna Scena Eksperymetnalna zrobiła swoje. Wszyscy zgromadzeni w pękającym w szwach namiocie, wychodzili z koncertu zachwyceni. Była to noise rockowa jazda bez trzymanki. Cole Haden, wokalista nowojorskiej grupy od utworu „Mosquito” wszedł w tłum czarując publiczność. Artysta z uśmiechem przechadzał się z mikrofonem, podnosił temperaturę koncertu z każdą minutą. Cały namiot tańczył!
THE BLAZE
Na zakończenie festiwalu czekał występ trzeciego headlinera. Francuski duet The Blaze poprowadził imprezę taneczną. Katowicka publiczność otrzymała krótki, lecz treściwy live set, podczas którego trudno nie było się kołysać do tanecznych rytmów. Podczas koncertu usłyszeliśmy materiał z płyt „Jungle” oraz „Dancehall”. Występ jak najbardziej poprawny, lecz jak wspomniałem wcześniej troszkę za krótki, no i brakowało jakiegoś efektu „wow” na koniec.
Jednak OFF Festival to nie tylko muzyka. Mimo braku kawiarni literackiej, w tym roku karnetowicze mogli skorzystać z innych atrakcji. Chętli mieli okazję uwić festiwalowy wianek z kwiatów, pograć w koszykówkę albo w ping-ponga lub zrobić własną przypinkę do ubrań.
No i tak siedemnasta edycja festiwalu dobiegła końca. Mimo kapryśnej pogody, bardzo małej ilości słońca, bawiłem się bardzo dobrze. Z niecierpliwością czekam na kolejny rok i nowe ogłoszenia. Pozytywnym zaskoczeniem w kontekście tegorocznych festiwali był fakt, że w trakcie OFFa nie został odwołany ani jeden artysta, minusem z kolei jak zwykle fakt, że nie udało się zobaczyć wszystkich występów – taki urok festiwali. Wróciłem do domu usatysfakcjonowany nowymi koncertowymi doznaniami. Tegorocznego OFFa oceniam pozytywnie i widzimy się w Dolinie Trzech Stawów na jubileuszowej, osiemnastej edycji!