NewsroomWywiady

Martin Lange w rozmowie z WLKM.pl: “Nie zrobiliśmy absolutnie nic na siłę”

Fot. Piotr Pytel

Fot. Piotr Pytel

Martin Lange to duet składający się z Michała Lange i Marcina Makowca. Wcześniej w roli producenta tworzyli dla czołowych artystów polskiej sceny muzycznej. Dziś, zamierzają wziąć sprawy w swoje ręce i szykują się do wydania własnej płyty, którą promuje utwór “Oddychaj”. Podczas rozmowy Panowie wielokrotnie podkreślali, że inspiracja jest w nich, a nie na zewnątrz i wszystko, co tworzą, przychodzi naturalnie. Jaki jest więc przepis na sukces według Martin Lange? Czytajcie.

Każdy pewnie Was o to pyta, ale uważam że to filar, który Was wyróżnia. Zaczęliście swoją pracę w branży muzycznej tak naprawdę od współpracy z innymi artystami, w tym m.in. z Reni Jusis, czy Michałem Szpakiem, więc nie jesteście debiutantami pomimo, że jest to Wasz debiut. Jak długo przygotowywaliście się do tego, żeby pokazać się jako Martin Lange?

Marcin: Totalnie się do tego nie przygotowywaliśmy – po prostu pisaliśmy piosenki i w pewnym momencie stwierdziliśmy, że nie chcemy już niektórych utworów oddawać innym artystom. Zebraliśmy takich piosenek sporo, więc całkowicie naturalnie przyszła do nas decyzja, by stworzyć coś swojego. 

Słuchając Waszego singla “Oddychaj”, moim zdaniem bardzo łatwo można wyczuć, że jesteście od dawna na rynku muzycznym. Sporo słuchaczy nie będzie analizowało, czy to rzeczywiście Wasz “prawdziwy” debiut i dopiero stawiacie swoje pierwsze kroczki w tej branży, czy może jesteście zaznajomieni z tematem. Osobiście byłam pod wielkim wrażeniem Waszego pierwszego singla, ponieważ jest on naprawdę świetnie dopracowanym utworem. Tam wszystko jest bardzo poprawne, ale oprócz tego jest on oryginalny, wciągający, wpadający w ucho. Skąd wziął się pomysł na ten utwór?

Michał: We wszystkim, co tworzymy, naszą inspiracją są prawdziwe odczucia i to, co się dzieje wokół nas. W momencie, gdy podjęliśmy tę współpracę zaczęliśmy zwracać uwagę na to, żeby korzystać ze swoich pierwotnych pomysłów, czyli z takich rzeczy, które wychodzą prosto z nas. Przez długi okres, w którym pracowaliśmy dla innych, wypracowaliśmy swój własny system pracy, uzyskaliśmy pewien warsztat oraz poznaliśmy własne środki przekazu, więc nie musieliśmy już ich szukać, tylko wydobywaliśmy za ich pomocą emocjonalną część siebie. Nie było tutaj absolutnie jakichś długich poszukiwań. Trudno też mówić o wzorcach, trudnych początkach lub jakiejś długiej drodze do tego projektu – była chyba ona najkrótsza z możliwych, bo prosto z naszego środka do postaci muzyki. 

Czyli tak naprawdę to był bardzo naturalny proces, z czego wynika, że jesteście w miejscu, w którym tak naprawdę powinniście być. Czy też macie takie odczucie, że to jest coś, na co mimo wszystko czekaliście bardzo długo?

Marcin: Myślę, że to splot pewnych wydarzeń i czas był dla nas łaskawy. Obaj czujemy, że przyszedł właśnie odpowiedni moment i odpowiednie miejsce. Wszystko, co się właśnie dzieje, jest naturalne i płynie zgodnie z nami, stąd tym bardziej cieszymy się z tego etapu w naszym życiu. 

Zwróciłam uwagę na to, że partnerem Waszego teledysku jest Airly. Uważam, że to niezwykle istotne, gdy artyści mówią o otaczających nas rzeczywistych problemach. Niezwykle spodobało mi się połączenie tytułowego “Oddychaj” z firmą “Airly”, która uświadamia społeczność odnośnie problemów związanych ze smogiem. Czy ta współpraca była zamierzona, czy to zbieg okoliczności?

Michał: Jeżeli mamy być totalnie szczerzy – nie było to zamierzone działanie i nie planowaliśmy od początku pójść razem z tą akcją, po prostu nadarzyła się taka okazja gdy szukaliśmy wsparcia dla teledysku. Jednoznacznie stwierdziliśmy, że to będzie idealne połączenie. Nasze zdanie a propos środowiska i tego, jak wygląda w tym momencie nasza planeta jest takie, jak wszystkich ludzi, którzy choć odrobinę myślą o przyszłości i nie są krótkowzroczni. Nie zgadzamy się z tym jak się ją traktuje i chcemy robimy wszystko co możemy żeby odrobinę zmienić chociaż nasze zachowania.

Marcin: To po raz kolejny splot fajnych zdarzeń, które nas spotkały. Jesteśmy świadomymi ludźmi i zdajemy sobie sprawę z tego, jak spory drenaż człowiek przeprowadza, jeżeli chodzi o ekosystem naszej planety. Wcześniej nie mieliśmy okazji, by wyrażać swoje zdanie na temat tego, jak duże znaczenie przywiązujemy do otaczającej nas natury. Staramy się o to dbać, na tyle, na ile nam na to pozwala życie. Cieszymy się, że akurat Arily zostało naszym partnerem w postaci wsparcia przy powstawaniu teledysku. Po raz kolejny udało nam się zrobić coś naturalnie, z czym jednocześnie się utożsamiamy. 

Zdecydowanie powinniście się w takim razie trzymać tej naturalności, bo wychodzi Wam to świetnie. Przechodząc już do Waszego nadchodzącego debiutanckiego albumu, czy na tej płycie będziecie stawiać totalnie na siebie, czy może będą jacyś goście specjalni? Co możecie nam zdradzić odnośnie tego albumu?

Michał: Gości nie będzie – to zdecydowanie możemy zdradzić – ani w warstwie lirycznej, ani w warstwie muzycznej, bo chcieliśmy jak najbardziej wyrazić siebie. Zostawiliśmy sobie całą warstwę kompozycji. Na płycie są natomiast muzycy, którzy wspomogli nas swoją grą: Jacek Prościński, Jakub Matulewicz i Joe Clegg na bębnach oraz Michał Górecki i Adam Świerczyński na basie. Nasz album na pewno będzie zaskakiwał z każdym następnym kawałkiem, który będzie trafiał do odbiorców, bo pomimo swojej spójności jest on bardzo kolorowy i zróżnicowany, i to jest chyba najfajniejsze, co udało nam się stworzyć. 

“Nasz album na pewno będzie zaskakiwał z każdym następnym kawałkiem, który będzie trafiał do odbiorców, bo pomimo swojej spójności jest on bardzo kolorowy i zróżnicowany, i to jest chyba najfajniejsze, co udało nam się stworzyć.”

Wśród Waszych postów na Instagramie znalazłam takie fajne określenie, że “stawiacie na muzykę pełną emocji”, czy przelanie emocji  na papier lub w warstwę muzyczną, jak wspomnieliście kilkakrotnie podczas tego wywiadu, jest również dla Was całkowicie naturalne?

Marcin: Tak jak od samego początku opowiadamy o tej płycie – po prostu usiedliśmy i napisaliśmy piosenki nie myśląc o tym, jak to powinno ostatecznie wyglądać. Po prostu wszystko wychodziło z nas, w tym także ta naturalna potrzeba pisania. W naszej muzyce nie da się nie zauważyć emocjonalnej strony. Nasz “sukces” wynika z tego, że nie zrobiliśmy absolutnie nic na siłę i wszystko zrobiliśmy całkowicie w zgodzie ze sobą. 

To jest dla mnie fascynujące. Obserwuję artystów, którzy jeżdżą na band campy, by zaczerpnąć inspiracji, tymczasem pojawiacie się Wy, czyli artyści, którzy po prostu mają to we krwi. Wydaje mi się, że rzeczywiście Martin Lange to naturalny przepis na sukces.

Michał: Odnosząc się do kwestii tego, że niektórzy długo szukają natchnienia by coś napisać, to mam przykład z życia wzięty – ja np. od długiego czasu próbuję znaleźć temat przewodni do kawałka, który istnieje już w wersji anglojęzycznej – totalnie nie mogę tego poczuć ‚od nowa’, a dosłowne tłumaczenie nie wchodzi w grę. Ciężko jest stworzyć mi coś intencyjnie, gdy to nie wypływa ze mnie od razu. W takich chwilach zazwyczaj odpuszczam i czekam na odpowiedni moment, by w chwilę natchnienia dokończyć numer. Podobnie było podczas całego naszego procesu twórczego – nie było dłubania tekstów, nie było też muzycznej grzebaniny  – były chwile, które do nas przychodziły i wiedzieliśmy, że to, co tworzymy jest po prostu spoko. 

Marcin: Michał zdradził taką naszą tajną recepturę – jakiekolwiek rzeczy, których my nie czujemy albo czujemy połowicznie – od razu je odrzucamy. To sito jest dość ostre w przypadku naszej twórczości – wszystko, co robimy musi mieć nasz vajb i po prostu od razu z nami współgrać.

Fot. Piotr Pytel

Świetnie, że w końcu pokazujecie siebie jako duet Martin Lange. Kreatywność jest czymś, co ciężko wywołać na zawołanie, więc ten cały proces, który zdradziliście, zdecydowanie pokazuje, że jesteście niesamowicie kreatywni oraz utalentowani i z przyjemnością będzie się patrzyło na to, co macie do zaoferowania. 

Nawiązując do tematyki naszego portalu, wspierania legalnego kupowania muzyki, czy uważacie, że kupowanie płyt przez słuchaczy jest istotne? Czy to daje rzeczywistą korzyść artystom?

Marcin: Ja jestem totalnym fanem nośnika, czy to w postaci płyty winylowej, czy to w postaci płyty CD i zarażam moje córki tym fanatyzmem. Uważam, że ten temat można, by było trochę rozłożyć na dwie części, bo np. super, jak są zespoły niezależne i jesteśmy w stanie wspierać ich twórczość – gdy jest taka możliwość – chodząc na koncerty i kupując od nich bezpośrednio – to daje najbardziej wymierny efekt wsparcia, dlatego że pieniądze, które zainwestowali w tę płytę, kolportaż, produkcję koncertu, zwracają się im bezpośrednio i to jest taki strzał, który od razu taki zespół niezależny dostaje i z niego korzysta. Może się dzięki niemu rozwijać i zrobić coś następnego.

Inną sprawą są projekty, które są super komercyjne i które są wydawane przez duże wytwórnie. Artyści, których teraz mam na myśli, dostają tylko część tego, co rzeczywiście zarabiają. W momencie, kiedy coś jest bardzo promowane i jest to czynny udział wytwórni, to oni zwracają dużą uwagę na to, czy coś się sprzedaje. Jeśli tak, to wytwórnia zainwestuje w taki zespół o wiele więcej i dzięki temu dana grupa będzie mogła się prężniej rozwijać. Są to więc dwie drogi – jakby takiej inwestycji bezpośredniej i pośredniej. Wierzę, że jeżeli chodzimy na koncerty, kupujemy bilety, nośniki to zawsze sprzyja i przynosi korzyść. 

“Wierzę, że jeżeli chodzimy na koncerty, kupujemy bilety, nośniki to zawsze sprzyja i przynosi korzyść.”

Myślę, że warto podkreślić, że jeżeli sprzedaż płyt nie jest zbyt wielka to każdy artysta ma ryzyko, że ta współpraca nie zostanie przedłużona, a na tym mu zależy – żeby dalej rozwijać karierę więc ten krąg się zatacza – kupowanie płyt rzeczywiście ma sens. Cieszę się, że w taki fajny sposób to wyjaśniłeś!

Michał: Samo to, że kupowanie płyt jest policzalne, szczególnie w tych pandemicznych czasach, kiedy nie ma się bezpośredniego feedbacku np. na koncertach, to liczby płynące ze sprzedaży danego krążka dają po prostu szczęście. Chodzi mi w tym przypadku o policzalność słuchaczy. Kiedy widzisz wyświetlenie, odsłuchanie, sprzedaż nośnika – to wiesz, że po tej drugiej stronie ktoś na Ciebie czeka i chce Twojej muzyki. To jest dla nas ważne, żeby po prostu zdawać sobie sprawę, czy to co robimy działa na innych. 

Niebawem wydajecie swoją debiutancką płytę, czy macie wobec niej jakieś oczekiwania? W jaki sposób chcielibyście żeby Wasi słuchacze okazali swoje wsparcie?

Marcin: Największym wsparciem będzie ten moment, kiedy będziemy mogli zagrać w końcu koncerty i zobaczyć jaki jest odbiór naszego materiału, bo czuję duży potencjał w tym, że gdy zaczniemy grać – ludzie zaczną czuć tę płytę w zupełnie inny sposób – tak jak my czujemy ją ogrywając na próbach z zespołem. Dla mnie wsparciem będzie też feedback o którym wspomniał Michał. 

Czy potraficie wskazać Wasz ulubiony album wszechczasów?

Michał: Coldplay “X&Y”, słuchałem tej płyty namiętnie w wieku 15/16 lat. Ten krążek miał na mnie ogromny wpływ. Wytoczył pewne ramy temu co robię dzisiaj, czyli układaniu harmonii, myśleniu o aranżu, melodyjności.

Marcin: Dla mnie przełomowym albumem jest “Travelling without moving” od Jamiroquai.

Płyta CD, winyl, kaseta czy streaming?

Marcin: Na co dzień streaming w telefonie, super jak można kupić CD, a jeżeli płyta jest wyjątkowa to fajnie mieć winyl.

Michał: Ja się podpisuję pod tym, co powiedział Marcin, bo generalnie również na codzień – streaming, płyty winylowej nie mam nawet aktualnie gdzie posłuchać. Natomiast płyta CD jest dla mnie czymś, czym można się wyrazić po raz drugi. Samo wydanie może być magiczne poprzez to w jaki sposób zaprojektuje się je graficznie, typograficznie itd. W ten sposób można ponownie przedstawić siebie.