NewsroomWywiady

„Lubię, gdy muzyka cię prowadzi. To tak, jakbyś rósł razem z nią” – ptakova w rozmowie z WLKM.pl

Fot. Marek Kita

Ptakova, czyli Natalia Ptak, ma już na koncie jedną płytę, sympatię
słuchaczy, współpracę z największymi postaciami polskiej sceny
muzycznej. Po kilkuletniej przerwie powraca z albumem „wesoła
dziewczyna z sercem często smutnym” jako w pełni dojrzała i
samodzielna artystka. Drugi debiut wydaje się niemożliwy? Ptakova
właśnie udowadnia, że to nieprawda. Niech nasza rozmowa będzie tego świadectwem.

Fot. Marek Kita

Martyna Nowak: Co czyni twój drugi album tak bardzo osobistym?

ptakova: Przede wszystkim tworzyłam go we własnym studio i pierwszy raz sama zajęłam się produkcją. Jest to bardzo intymny, delikatny i emocjonalny materiał. 

W jaki sposób „Wesoła dziewczyna z sercem często smutnym” jest alegorią ciebie? Jak odnosi się ona do sinusoidy emocjonalnej, o której wspominasz w omówieniu utworu „sometimes”?

Piszę wyłącznie o swoich przeżyciach, dlatego też warstwa tekstowa na tym albumie jest mi niezwykle bliska. W „sometimes” opisuję swoją burzliwość wewnętrzną, moje spotkania z chaosem w głowie i zmiennością nastrojów. One towarzyszą mi od dawna. Z kolei w „time” stawiam na opis rzeczywistości i nawiązywanie do świata, który mnie otacza. Opisuję koła, które cały czas zataczamy: pandemia, wojna…wciąż powtarzamy schematy. Ja to wszystko bardzo empatycznie i emocjonalnie przeżywam. Myślę, że mogłabym się utożsamić z popularnym teraz określeniem osoby wysoko wrażliwej.

Mówisz o powtarzalności i schematach. Zwracam na to uwagę, bo niezwykle koresponduje to z dominantą twoich utworów. Mam na myśli ich mantryczność. Skąd taki pomysł kompozycyjny?

To ciekawa obserwacja. Ja generalnie lubię powtarzalność i symetryczność. To odnosi się zarówno do kolczyków w moich uszach, jak i do tworzonej muzyki. Wierzę też, że ludzki mózg lubi powtarzalność. 

Mantryczność uwydatnia filmowość muzyki. Myślałaś kiedyś nad stworzeniem pełnoprawnego soundtrack’u?

Zawsze kochałam muzykę filmową. Bardzo mnie inspiruje, jest impulsem twórczym i najskuteczniejszym wyciskaczem łez. Tworzenie w tym nurcie jest nie tylko moim marzeniem, ale może też swego rodzaju misją? Naturalnie zdaję sobie sprawę, że to zupełnie inna forma pracy kreatywnej, ale to musi być naprawdę piękna przygoda. Czekam na nią.

Ponadto lubię, gdy muzyka cię prowadzi, rozwija. To tak, jakbyś rósł razem z nią.

Tworzysz obrazy mentalne swoich utworów? Coś je łączy?

Bardzo cenię muzykę ilustracyjną i ta płyta na pewno zabiera słuchacza w podróż o smutkach, tęsknotach, refleksjach nad codziennością i wewnętrznymi demonami. Wszystkie utwory są ściśle powiązane z emocjami i przeżyciami. 

Pisząc ten album, wiedziałam dobrze jakich użyć dźwięków, brzmień oraz słów. Czułam, co chcę przekazać poprzez muzykę. Dopiero na późniejszym etapie, podczas tworzenia wizualnej koncepcji i teledysków razem z Markiem Kitą, wiedziałam, jak ta muzyka wygląda.

Myślę, że gdybym pracowała stricte nad muzyką do filmu, sztuki teatralnej czy performance’u, proces twórczy pewnie przebiegałby inaczej. 

Fot. Marek Kita

W wizualnej warstwie tego albumu na plan pierwszy wysuwa się wizja jednostki przeciwko światu i wewnętrznemu „ja”. Utożsamiasz się z nią?

Ja nie walczę ze światem. „Time” jest obserwacją, komentarzem do wojen, płonących lasów i polityki. Mam naturę aktywistyczną, ale ja zdecydowanie bardziej walczę ze sobą. To jest walka wewnątrz, wobec której jestem bardzo krucha.

O „sometimes” powiedziałaś: naprawdę czasami czuję się, jakbym była w środku dziurawa. Muzyka zasklepia tę dziurę?

Myślę, że ona ma zadatki terapeutyczne, ale to jest jeden z najtrudniejszych i najbardziej burzliwych związków mojego życia. Często bywam dziurawa. Szczęśliwie muzyka pozwala mi się stale łatać. Na pomoc przybywają moje pianino, moje studio i moje melodie. To one pozwalają mi oddychać. Ten album pozwolił mi oddychać.

Fot. Marek Kita

Fot. Marek Kita

Jak przebiega twój proces kreatywny?

Wszystko zaczyna się od pianina. Na nim tworzę pierwsze szkice, wyzwalam z siebie emocje. Potem przelewam to na komputer. Wtedy też nagrywam masę warstw moich ukochanych harmonii, szukam brzmień i wsiąkam w proces. Na końcu jest tekst. Najpierw buduję linię melodyczną, brzmiącą, jak pozlepiana z różnych języków – trochę hinduskiego, angielskiego, francuskiego. Intuicyjnie tworzy się linia, której bardzo ufam później, jest ona bardzo ważna. Nie ma tam słów jako takich, ale emocje już owszem. Tak przygotowaną melodię wzbogacam tekstem.

Przy okazji tego albumu szukałam też dużo organicznych dźwięków. Przykładowo jeden z werbli nagrałam uderzając miotełkami o kuchenny garnek. W jednym z utworów zapisał się też syk mojego kociego towarzysza.

Fot. Marek Kita


Podobno nawet w najbardziej ukochanym zajęciu jest coś, czego się nienawidzi. Masz coś takiego?

Z pewnością tak. W trakcie prac nad albumem miałam dwa punkty postoju, z których nie potrafiłam wyjść. Pierwszy, gdy pisałam teksty polskojęzyczne. Potrzebowałam wtedy znacznie więcej czasu na zastanowienie i przelanie myśli na papier. Drugi zaś, we wieńczącym etapie mix i master. To był trudny moment, jeśli chodzi o cierpliwość. Wiedziałam jednak, że po stronie twórcy każdy element ma tutaj znaczenie.

Nie lubię postojów. Ja jestem osobą raczej niecierpliwą i czuję frustrację, gdy chcę już pędzić dalej z projektem, a wiem, że nie mogę.

Skąd decyzja, żeby większość albumu była po angielsku?

Dużo mówię o intuicji i myślę, że do tej decyzji również się przyczyniła. Czułam, że ten album i ja bardziej współgramy z angielskim. Chciałam by tak było, choć polski nadal jest moim ukochanym językiem ekspresji.

Co słuchacze mogą zrobić, by wspierać twoją twórczość?

Serdecznie zapraszam do słuchania mojej muzyki w streamingu, przychodzenia na koncerty i zaglądania na moje portale społecznościowe! Śledźcie też losy „wesołej dziewczyny z sercem często smutnym” po premierze.

Jaka jest twoja preferowana forma słuchania muzyki?

Najczęściej sięgam po streaming, jednak w aucie wciąż jestem wierna CD. Mam też trochę winyli, ale brakuje im gramofonu. Uwielbiam nośniki fizyczne. Pamiętam jak wiele emocji dostarczyło mi dotknięcie mojej pierwszej płyty w fizycznym wydaniu. Jest w nich jakaś magia.


Album „wesoła dziewczyna z sercem często smutnym” dostępny tutaj: https://ptakova.lnk.to/wesoladziewczynazsercemczestosmutnym