O podmuchach monomitu — Recenzja albumu „wesoła dziewczyna z sercem często smutnym”
Kiedy w maju tego roku zasłuchiwałam się w utworze time, a w głowie pęczniało od nadziei na nowy materiał ptakovej, nie przypuszczałam, że przyjdzie mi go recenzować na forum. Teraz jednak uważam, że grzechem byłoby nie podzielić się potokiem myśli, który towarzyszy mi od przedostatniego dnia września. Ptakova powróciła w wielkim stylu, ale pozostawiła we mnie garść niedomówień i to jedno, jątrzące pytanie — Jakie emocje budzi we mnie burzliwa relacja muzyka z muzyką?
fot. Marek Kita
Utwór otwarcia to wielowarstwowa zagadka. powoli nęci, hipnotyzuje, gra ze słuchaczem w kotka i myszkę. Na raz wznoszą się przed nami falsety ewoluującej melodii i zniewalające fale basu. Dawno nie spotkałam się z taką dozą pokory i samoświadomości twórczej w konstrukcji prologu. To odświeżające, a zarazem pięknie zrealizowane doświadczenie. Moja miłość do harmonii wokalnych już kilkunasty dzień z rzędu tęsknie spogląda w jego stronę.
Ulegam jednak wrażeniu, że to nie mantryczność zakotwicza mnie tak silnie w świecie „wesołej dziewczyny z sercem często smutnym”. To coś spoza planu pierwszego, coś, co wychodzi ptakovej niemalże „ot, tak”. Drugie wydawnictwo artystki triumfuje bowiem synestezją i filmowością.
Obserwujemy to w utworze sometimes. Refren tej kompozycji spływa po mnie strugami deszczu, smakuje wiatrem i przymarza na rzęsach. Mimo swego wewnętrznego ciepła rozsiewa niepokój i podmuch zimna, który wprawia w ruch huśtawkę nastrojów. W ślad za tym wyobrażeniem rusza brakujesz mi, będący jednym z najbardziej stanowiących momentów albumu.
Boję się, że mogę stracić
Stracić cię z krawędzi ust
Że mógłbyś więcej już nie trafić
Do oczu mych i płuc
Dużo tutaj lęku. Często do niego wracamy, walczymy z nim albo się mu poddajemy. „wesoła dziewczyna z sercem często smutnym” jest w tym sensie historią wzlotów i upadków. Bohaterka częstokroć odrzuca zew przygody, opiera się urokowi melodii, spiera się z rzeczywistością. Zdarza się jednak, że zaczyna współgrać z planem dźwiękowym, eksploruje go dzielnie i przejmuje kontrolę nad dźwiękobrazem. Fascynuje mnie to szczególnie w kontekście teorii „podróży bohatera”.
powoli zapowiada wkroczenie w nowy świat. Kusi naszą bohaterkę, daje narratorce siłę, swobodę i bezpieczeństwo. Ta jednak odrzuca zaproszenie. Poszukiwania własnego głosu trwają, aż do rozkwitu utworu sometimes i przeplatają się z nadchodzącymi brakujesz mi oraz trust. Ptakova wychodzi z cienia i staje przed odbiorcą w pełnej krasie za sprawą tria flourish, down, sparks. To właśnie tu dokonuje się przemiana, etap nauki o sobie i wkroczenie do tzw. jaskinii zła.
artwork: Marek Kita
Odtąd przychodzi czas stoicyzmu, oswojenia własnych demonów i pogodzenia z przemijaniem. Cykl zamyka się wraz z ostatnim brzmieniem time, by powrócić niebawem w innej postaci. Jednak bohaterka wie, że wyszła zwycięsko z tej podróży.
„wesoła dziewczyna z sercem często smutnym” nie jest idealna. Jak w każdej historii, zdarzają się tu momenty przestoju, zawahania czy wręcz dysonansu. Nie jest ryzykowna, ale urzeka konsekwencją. Nie jest zwyczajna, bo jej obraz pozostał ze mną na tygodnie i wciąż powraca jak bumerang.
fot. Marek Kita
Po odsłuchu pozostaje ze mną masa pytań i emocjonalna huśtawka. Jeśli w Tobie, drogi słuchaczu również wzbiera potrzeba odpowiedzi, to tutaj znajdziesz część z nich: