Fot. Dominik Malik
Klaudię Szafrańską zapewne kojarzycie jako połowę duetu Xxanaxx. Po kilkuletniej działalności, zdecydowała się rozpocząć solową karierę. Choć nie znamy jeszcze czasu premiery, sukcesywnie ukazują się kolejne single. W ramach wywiadu rozmawiałyśmy o poszczególnych utworach, planach na najbliższy czas, a także wspieraniu artystów m.in. poprzez kupowanie fizycznych nośników muzyki.
Wydaje mi się, że można powiedzieć, że w pewien sposób znów debiutujesz. Zastanawiam się, czy Ty też odbierasz to w ten sposób.
Oj tak, zdecydowanie tak się czuję. Wszystkie emocje, które przeżywam są bardzo podobne do tego, co odczuwałam, debiutując z Xxanaxxem – to ekscytacja przeplatająca się z ogromnym stresem. Jako duet ugruntowaliśmy sobie pozycję i mamy grupę fanów, a ludzie głównie kojarzą mnie z Xxanaxxem. Oczywiście fani, którzy dokładniej sprawdzają informacje, wiedzą, kim jestem, ale na pewno większość słuchaczy słuchało po prostu Xxanaxxu bez większego wdrażania się. Miałam nawet kilka sytuacji, że ludzie nie wiedzieli, że to ja tam śpiewam (śmiech). Więc tak naprawdę działanie pod swoim nazwiskiem jest dla mnie nowością. Teraz ludzie poznają mnie od nowa, więc absolutnie czuję się jak debiutantka.
A właściwie co wpłynęło na decyzję o solowej karierze? Pamiętasz moment, kiedy po raz pierwszy przemknęła Ci przez głowę taka myśl?
Pomysł na solową działalność tak naprawdę pojawił się jeszcze przed Xxanaxxem. Brałam udział w różnych programach talent-show. Przeprowadziłam się też na studia do Warszawy z myślą, że tutaj będzie mi łatwiej znaleźć producenta, zespół lub kogoś, kto będzie mógł mi pomóc w działalności muzycznej. Chciałam po prostu zrobić swoją muzykę – wtedy nie myślałam o tym, żeby zakładać duet, ale chciałam działać pod swoim nazwiskiem. Natomiast Michał Wasilewski trochę mnie wyprzedził i napisał z propozycją współpracy. Na początku myślałam, że dogram się na kilka utworów na jego płytę, ale po spotkaniu okazało się, że szuka wokalistki do duetu. Jego produkcje i muzyka spodobały mi się i mieliśmy też bardzo podobny przelot muzyczny, więc stworzyliśmy wspólnie Xxanaxx i tak małymi kroczkami wydawaliśmy kolejne płyty. To były wspaniałe lata, dzięki którym nauczyłam się wielu rzeczy i zdobyłam doświadczenie. I w pewnym momencie po prostu stwierdziłam, że jestem już na tyle dojrzała muzycznie, że chcę wrócić do swojego pierwotnego planu i wydać solową płytę.
Tak jak wspomniałaś, masz kilka albumów nagranych w duecie, a teraz działasz jako solistka. Zastanawiam się, jakie różnice dostrzegasz w sposobie pracy nad materiałem.
Jestem turbo nieśmiała i każda nowopoznana osoba jest dla mnie ogromnym wyzwaniem, szczególnie przy pracy w muzyce. Z Michałem też potrzebowałam troszkę czasu, żeby się odnaleźć. Potem zaprzyjaźniliśmy się i traktowaliśmy siebie jak brat z siostrą, dlatego nie było już wstydu i barier. Dzięki temu, że daliśmy sobie czas, żeby się poznać, wszystko tak super wypaliło. Teraz współpracuję z nieznanymi mi osobami – nie wiem, w jaki sposób pracują i czy odnajdziemy się w muzyce. Mam pohamowania, żeby się otworzyć i obawy, czy jestem wystarczająco dobra, żeby współpracować z tymi producentami. Potrzebowałam czasu, żeby się otworzyć, ale wydaje mi się, że mimo wszystko dość szybko pokonałam te przeciwności. Myślę, że przy tej płycie wyszłam ze swojej strefy komfortu, którą był Xxanaxx, gdzie wszystko już było pięknie ułożone. Mimo wszystko, absolutnie było warto! Oprócz tego, praca z innymi producentami w pewnym sensie była też lekcją, bo uczyłam się wielu nowych rzeczy.
Chciałabym zapytać o te osoby, z którymi współpracowałaś przy tworzeniu. Są to artyści z bardzo różnych światów muzycznych – m.in. Ras, Ofelia, Chloe Martini, Mikołaj Trybulec. Zastanawiam się, czym kierowałaś się przy wyborze artystów do współtworzenia poszczególnych utworów.
Mam ogromne szczęście, że znam większość tych ludzi, bo się przecięliśmy w swoich ścieżkach muzycznych. Z Rasem już kilka razy współpracowaliśmy przy Xxanaxxie. Napisał dla nas kilka tekstów, które były absolutnymi sztosami, więc od razu wiedziałam, że chcę oddać “Niedoskonałego” w jego ręce, bo wiedziałam, że to wypali. I tak samo było z Ofelią – najpierw poznałyśmy się muzycznie, potem prywatnie. Przegadałyśmy ze sobą kilka godzin i zakumplowałyśmy się. Pomyślałam, że tyle nas łączy, że chyba to będzie dobra osoba do napisania tekstu, bo zrozumie moje myśli i ubierze je w całość – i tak rzeczywiście było. Tekstowo wybierałam osoby, które będą potrafiły odwzorować moje myśli, które ja nie do końca nie umiem ubrać w słowa. Z kolei producentów wcześniej nie znałam. Miałam wyhaczonych już kilka nazwisk i odzywałam się do nich przy okazji początku pracy nad płytą.
Najnowszy singiel ukazał się w duecie z Janem-Rapowanie. W pierwszej chwili można pomyśleć, że to nieoczywiste połączenie, ale z drugiej strony to już twoja kolejna współpraca z raperem. Chyba trochę ciągnie Cię w muzyczne rejony hip-hopu.
Rap aktualnie stał się topem w Polsce. Super, że mamy tak silne grono fanów tej muzyki, a ja tak naprawdę od samego początku muzycznej działalności lubiłam współprace z raperami. Wydaje mi się, że muzyka, którą tworzę fajnie pasuje do klimatu hip-hopowego. Na co dzień nie słucham tak dużo rapu, w ogóle słucham dość mało muzyki, tylko najczęściej swoje sprawdzone płyty. Natomiast raperów podziwiam w szczególności za teksty, bo są naturalne. Poczułam, że Janek-Rapowanie będzie idealnie pasował do tego utworu. I wydaje mi się, że się nie myliłam, bo świetnie dopełnił ten numer.
Chciałabym na chwilę zatrzymać się przy tej piosence, bo ukazała się jako najnowsza. Powiedz, co Cię inspirowało przy tworzeniu “Paryża Północy”.
Najpierw powstała muzyka z Mikołajem Trybulcem, dopiero później myślałam o tym, co widzę w tej piosence. Zazwyczaj najpierw powstaje muzyka, później wymyślam linię melodyczną, śpiewam po tzw. norwesku, czyli wymyślam jakieś słowa i to zawsze śmiesznie brzmi (śmiech). Dopiero kiedy tego słucham, wyobrażam sobie, o czym mogłaby być ta piosenka. W tym przypadku od razu widziałam w głowie ulice dużego miasta, ludzi i emocje, które się z nim wiążą. To wszystko wyszło ze mnie, więc wcześniej nie było na to większego planu.
Wcześniejszy utwór, “Ko-oddech”, wydaje się być zupełnie inny pod względem stylistycznym – zdecydowanie spokojniejszy. Sądząc też po tych singlach, które do tej pory się ukazały, odnoszę wrażenie, że album będzie różnorodny. Czy rzeczywiście tak będzie?
Myślę, że tak. Na pewno, tak jak zauważyłaś, ta płyta będzie różnorodna, chociaż nie będzie już większych zaskoczeń. Te trzy single są dość różne i pokazują, w którą stronę idę. Natomiast ja jednocześnie kocham ballady i numery, przy których można tańczyć, więc nie skupiałam się na tym, żeby płyta była tylko w jednym klimacie albo w jednym tempie. Po prostu taka też jestem na co dzień – jednego dnia jestem spokojna i potrzebuję posiedzieć z kocykiem przy świeczce, a drugiego mam ochotę na jakiś spontaniczny wyjazd. Taka jestem i tak samo działam w muzyce.
Możesz zdradzić coś odnośnie premiery? Można spodziewać się jej jeszcze tej jesieni?
Taki był plan, natomiast nie chcę nic obiecywać, ponieważ to jest zależne od wielu czynników, na które nie mam wpływu. Na pewno będę jeszcze obdarowywała swoich fanów kolejnymi singlami, a data premiery jeszcze zostanie moją słodką tajemnicą.
Zakładam, że ta niepewność z premierą pewnie też jest spowodowana pandemią. Myślę, że to trudny czas na wydawanie nowości, bo formy promocji są ograniczone. Mimo to są artyści, którzy twierdzą, że lockdown sprzyjał tworzeniu. A Ty, jak się odnalazłaś w tej pandemicznej rzeczywistości podczas tworzenia?
W moim przypadku zamknięcie i ograniczenie kontaktów międzyludzkich za bardzo nie pomaga. Lubię pracę face to face i przekonałam się też o tym przy tworzeniu płyty, a pandemia w niektórych przypadkach uniemożliwiła mi działanie. Dla mnie zdalne tworzenie muzyki jest totalną katastrofą. Dom jest dla mnie domem – nie umiem tam pracować, szczególnie kiedy mam dużo czasu, jak podczas lockdownu. Najefektywniej pracuję, kiedy wspólnie z producentem wybieram się do studia. Na szczęście wszystkie piosenki, które tworzyłam z Mikołajem Trybulcem powstały w ten sposób – jest ich sześć, a nawet zrobiliśmy więcej, tylko niektóre prawdopodobnie nie wejdą na płytę. Pandemia na pewno też pokrzyżowała moje plany wydawnicze i terminowe, więc wszystko się opóźniło i wciąż jest bardzo niepewne.
Trzymam kciuki, żeby już teraz wszystko było po Twojej myśli. Zmierzając do końca, chciałabym się skupić na idei przyświecającej naszej redakcji. Jesteśmy trochę oldschoolowi i w czasach, w których rządzą serwisy streamingowe, wciąż zachęcamy do kupowania fizycznych nośników muzyki. Wierzymy, że to dobra forma wspierania artystów. A Ty, co uważasz na ten temat?
Sądzę, że to jest najpiękniejszy prezent, jaki można zrobić artyście, którego się ceni. Mam też wrażenie, że posiadanie fizycznej płyty jest zupełnie innym odczuciem. Wszystko idzie w kierunku cyfrowym, a ja wręcz przeciwnie – mam sentyment do rzeczy starych i tych, o których się już zapomina. Dla mnie to jest największy prezent, kiedy moi fani oprócz słuchania mnie w Internecie, przy okazji premier kupują płytę lub chodzą na koncerty. Dla artysty prawdziwy kontakt z słuchaczem jest bardzo ważny. Absolutnie popieram i namawiam wszystkich, żeby czasami kupić płytę swojego ulubionego artysty, bo to na pewno dla niego dużo znaczy.
Jak myślisz, w jaki inny sposób fani mogą wspierać artystów?
Uważam, że koncerty to jest ogromna siła, której nie da się zastąpić występem online, czy obejrzeniem teledysku. Z Xxanaxxem często po koncertach wychodziliśmy do fanów, żeby porozmawiać, zrobić sobie zdjęcie, czy podpisać płytę. To była dla nas ogromna frajda, że mogliśmy zobaczyć, kim są nasi fani i wymienić z nimi kilka zdań. Mimo, że czasem byliśmy turbo zmęczeni po koncertach to nie mogliśmy sobie odmówić tej przyjemności. Ważne jest też ogólne wsparcie. Uwielbiam też prywatne wiadomości, które dostaję na Instagramie, bo wiem, że ta osoba poświęciła chwilę, by napisać mi coś od siebie. Rosną mi skrzydła, kiedy dostaję feedback od słuchaczy. Bardzo tęsknię za kontaktem na żywo i nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła śpiewać i później rozmawiać z moimi słuchaczami.
Wspomniałaś, że cenisz analogowe nośniki. A jaka forma słuchania muzyki jest Twoją ulubioną?
W samochodzie mamy nośnik CD i najczęściej z tego korzystamy. To jest czas, podczas którego można w spokoju posłuchać muzyki, a uroku dodają przebijające się przez okna krajobrazy. To jest idealny moment, by się skupić na jakiejś płycie i posłuchać jej od A do Z.