Kathia w rozmowie z WLKM.pl – „Naprawdę chciałeś kupić MOJĄ płytę? Wow, jest przecież tyle rzeczy, na które mogłeś wydać te pieniądze!”
fot. materiały prasowe
Koniec roku 2023 był dla naszej rodzimej artystki o pseudonimie Kathia rokiem niezwykłego sukcesu. Artystka podzieliła się z nami swoją Przestrzenią – debiutanckim albumem wydanym pod skrzydłami Universal Music Polska! Artystka nie jest jednak na scenie “od wczoraj” lecz ma za sobą już setki godzin na scenie, w trakcie kameralnych koncertów (ale nie tylko) z swoją pierwszą EP-ką Town. Rozmawialiśmy z Kathią na temat jej debiutu – jakie sentymenty ma artystka, jak to jest znaleźć się na billboardzie Times Square oraz o tym, jak tworzyło jej się płytę. Przeczytajcie naszą rozmowę!
Dominika Tarka: Na początku listopada wyszedł Twój debiutancki album – wielki dzień. Jak się z tym czujesz dzisiaj, te kilka tygodni po premierze? Czy emocje nadal wysoko czy już powoli opadają?
Kathia: Wiesz co, nie wiem czy emocje, ale bardziej takie niedowierzanie, że ludzie to odbierają, te teksty które gdzieś tam sobie napisałam w zaciszu pokoju wychodzą, ludzie słuchają i mogą zajrzeć do mojego środka. Obecnie bardziej niż sam fakt, że album już jest i wyszedł, wzrusza mnie to, jak odbierają go inni ludzie. A najlepsze jest to, jak mi piszą, że czują tą prawdę i widzą ją w sobie, a te teksty ich opisują, utożsamiają się – wzruszam się jak czytam takie wiadomości.
DT: Wcześniej wydałaś też EP-kę, na scenie nie jesteś od wczoraj więc materiał powstawał pewnie długo. Czy były jakieś piosenki, z których musiałaś zrezygnować, bo coś nie pasowało do konceptu?
K: Raczej nie, bo jeśli coś mi nie leży bardzo szybko to wyłapuję. Piszę bardzo dużo numerów, pierwszy odsiew następuje po tym jak tworzę kilka piosenek w tygodniu a później decyduję, którą z nich wyprodukuję. Gdy już dochodzi do tego etapu, to raczej one wchodzą – bo zdecydowałam, że ta piosenka jest na tyle dla mnie super, że chcę ją mieć wydaną.
DT: A czy masz jakieś utwory, które są dla Ciebie szczególnie sentymentalne?
K: Tu na przykład mogę wspomnieć Spokój i Timothee Chalamet są najstarsze, napisałam je gdy miałam osiemnaście lat i wyprodukowałam je jeszcze w swoim starym pokoju, ze świszczącym laptopem (śmiech). Natomiast z takich może nie sentymentalnych, ale trudnych to zdecydowanie Ciało, jest takim kopem emocjonalnym. To była najtrudniejsza piosenka dla mnie do napisania, ale jednocześnie wypłynęła ze mnie najszybciej, bo czułam taką potrzebę.
DT: A nie przeszkadza Ci, że tak mocna i prywatna dla Ciebie piosenka jest singlem?
K: Gdyby mi to przeszkadzało, to w ogóle nie weszłoby to na album. Jeśli nie chciałabym się czymś podzielić, to na pewno nie pisałabym o tym. Przypomniało mi się też w kontekście tego co wyżej, że jednak był jeden odrzut z albumu – właśnie taka zbyt personalna i trudna w tym momencie piosenka. Nie wyobrażam sobie jej grać na żywo – przynajmniej w tamtym momencie jej tworzenia, może kiedyś się to zmieni i ona wróci.
DT: Na płycie możemy usłyszeć różne takie elektroniczne produkcyjne wzbogacenia, chociażby we wspomnianym Timothee. Jednak Twoje koncerty zwykły być bardziej spokojne i akustyczne czasami nawet – czego więc możemy się spodziewać, bo koncertach z ery Przestrzeni?
K: Obecnie mamy skład z perkusją i to jest już dla mnie taki pełny skład. A to o czym mówisz, to często słyszę, jak ludzie mówią, że nie spodziewali się, że to będzie tak mocny koncert, tak intensywny brzmieniowo. Lubię to jak pojawia się to zaskoczenie, gdzieś pomiędzy Ciałem a Lekką jak powietrze pojawia się taki Bałagan, który na streamingach może być odbierany jako spokojny – ale na koncertach zdecydowanie zyskuje i wybrzmiewa potężniej, będąc taką petardą emocjonalną – zresztą, nie tylko on.
DT: Będzie też flet?
K: Tak, będzie też flet, nie mogło go oczywiście zabraknąć!
DT: A będą starsze piosenki czy na razie skupiasz się na nowościach z Przestrzeni?
K: Czasami gram, aczkolwiek tamten materiał jest już mocno ograny na moich licznych poprzednich koncertach a ja chcę zaproponować coś świeżego więc to zależy, raczej skupiam się na Przestrzeni, teraz czas na promocję nowości.
DT: Miałaś koncepcję, miałaś piosenki, ale może pojawiło się jeszcze coś innego, co zaskoczyło Cię w pracy nad albumem?
K: Zauważyłam, że produkcja muzyki mnie odcina. Oczywiście w takim dobrym sensie, że zapominam o całym świecie, kiedy jestem w studiu. Miałam taki dzień, kiedy byłam bardzo zestresowana, więc wzięłam się za produkcję jednego kawałka i momentalnie zapomniałam o tym smutku, zatraciłam się w tym tworzeniu, dopadło mnie takie workflow – w moment upłynęły mi dwie, trzy godziny. To było bardzo ciekawe odkrycie, jak bardzo mnie potrafi to pochłonąć.
DT: Dobra, a jakie to uczucie dostać informację, że pojawiłaś się na Times Square? Budzisz się rano, dostajesz informację i… wow! Jak to było?
K: Aaaa! (śmiech) No… ciarki mnie obleciały na samo wspomnienie! Pamiętam… to było rano – obudziłam się i zeszłam do kuchni zrobić sobie herbatę, nie… kawę! To bardzo ważna informacja! (śmiech) Więc robię tą kawę, woda się gotuje i ja w pewnym momencie patrzę na maila od mojej wytwórni i czytam: „Gratulacje, jesteś ambasadorką Spotify Equal Polska” i ja autentycznie – mówię Ci – krzyknęłam na cały głos, i zrobiłam to KILKA RAZY…
DT: Byłaś sama?
K: Nie! Mój brat był ze mną i na stówę nie wiedział o co chodzi (śmiech). Autentycznie – skok z radości, ciarki i niedowierzanie. Aż teraz się wzruszam jak o tym wspominam, tak jak wówczas po prostu zaczęłam płakać ze szczęścia – klasycznie. Wyszłam na dwór, było wtedy zimno, a ja ledwo w swojej piżamce… zaczęłam płakać i oddychać głęboko, nadal nie wierząc, w to co się właśnie stało. A później pierwsze co, to wiadomość na grupce przyjaciół i do rodziny „zobaczcie co się wydarzyło!”.
wzruszam się jak o tym wspominam, tak jak wówczas po prostu zaczęłam płakać ze szczęścia – klasycznie. Wyszłam na dwór, było wtedy zimno, a ja ledwo w swojej piżamce… zaczęłam płakać i oddychać głęboko, nadal nie wierząc, w to co się wydarzyło
~ Kathia o swoim billboardzie na Times Square
DT: Super sprawa, naprawdę – miłe zaskoczenie z rana – i życzę takich więcej! Wracając jeszcze na chwilę do albumu, nie znajdziemy tam żadnych duetów ani współprac – czy to była Twoja decyzja, że chciałaś powiedzmy zamknąć to dla siebie, czy może myślałaś jednak o kimś?
K: Tak, myślałam, ale ostatecznie bardzo się cieszę, że nikogo nie ma na tym albumie, bo tak jak mówisz, dzięki temu on jest jeszcze bardziej mój. A w dodatku debiut – tylko ja i moja Przestrzeń – bycie w zgodzie ze sobą. Wszystko co tam jest, jest faktycznie moje, teksty, muzyka i produkcja, dla mnie to dodatkowo zyskuje. Nie ma jakiejś pomocy z zewnątrz, żeby to wypromować, ta muzyka sama musi się obronić.
DT: A masz jakieś plany, marzenia dotyczące współprac właśnie?
K: Owszem mam, ale nie chcę tego zapeszać (śmiech). Dlatego na razie nie będę mówiła, ale oczywiście mam takich artystów, których podziwiam i rzeczywiście chciałabym…
DT: Z polskiej czy zagranicznej sceny?
K: Z polskiej, z polskiej naszej. Ja podziwiam bardzo wielu artystów, którzy robią naprawę świetną muzykę i to zaszczyt by był z niektórymi współpracować.
Ostatecznie, bardzo się cieszę, że nikogo nie ma na tym albumie, bo tak jak mówisz, dzięki temu on jest jeszcze bardziej mój (…) Nie ma jakiejś pomocy z zewnątrz, żeby to wypromować, ta muzyka sama musi się obronić.
~ Kathia o potencjalnych gościach na albumie
DT: Zmierzając już do końca – zazwyczaj po tych małych koncertach dawałaś cząstkę z siebie kolejną i wychodziłaś porozmawiać z ludźmi, ze słuchaczami. Rozumiem, że na razie będziesz podtrzymywać tą tradycję?
K: Jasne! Wiesz, ja nie wyobrażam sobie na razie, żeby tak zaszyć się w garderobie. To wychodzenie do ludzi to, że mogę się spotkać i porozmawiać o tych utworach – szczególnie, że my mamy ze sobą płyty – ja chcę się spotkać i komuś osobiście dać jego własną Przestrzeń. Chcę porozmawiać o tym jakie ma wrażenia, jak to odbiera na żywo. Dla mnie to jest budujące i zbliżające też na pewno i mnie i odbiorcę, ta relacja się zacieśnia.
DT: W jednym z wywiadów wspomniałaś, że lubisz analogowość, nadal kupujesz płyty. My jako WLKM też to promujemy. Co czujesz, jeśli po koncercie podchodzi do Ciebie ktoś i daje Ci do podpisania TWOJĄ płytę?
K: O woow… i znowu mnie ciarki przeszły. To jest dla mnie fascynujące, bo dziwnie mi się trzyma w rękach moją własną płytę, w wersji fizycznej, że to jest moje, ja to zrobiłam. Zawsze jak to się dzieje, to trochę nie dowierzam i jestem jak: „Naprawdę chciałeś kupić MOJĄ płytę? Woow. Jest przecież tyle rzeczy, na które mogłeś wydać te pieniądze!” (śmiech) To niesamowite, że potem ktoś zabiera tą płytę, słucha jej w aucie, ma ją na półce. Ja robię to samo, a teraz wiem, jak czuje się wtedy ta druga strona. Totalne wzruszenie i niedowierzanie.
DT: A jak najczęściej słuchasz muzyki, przez streaming, CD może analogowo – winyle, kasety?
K: Wiesz co, mam winyle w domu, ale najrzadziej słucham paradoksalnie. Najczęściej no jednak jest ten streaming, wiadomo, pod ręką. A w samochodzie staram się płyt, bo to jednak jest inne uczucie jak trzymasz tą płytę, jak słuchasz od początku do końca.
DT: Ja to swego czasu kupowałam bardzo dużo płyt i jarałam się bookletami w środku! (śmiech)
K: Tak! No bo to jest takie małe dzieło sztuki! Tego bookletu nie ma w Internecie, to jest tylko dla tych osób, które zdecydują się wejść w posiadanie tego cuda, mogą przejrzeć kto co produkował, napisał, jakieś ciekawostki, podziękowania, super sprawa! To mają tylko wybrani i tylko oni wiedzą co tam jest.
DT: To wszystko, dziękuję Ci bardzo za rozmowę.
K: Ja również dziękuję!