NewsroomRecenzje

IGO znów debiutuje. Recenzja solowego albumu

IGO prawdopodobnie posiada jeden z najbardziej charakterystycznych wokali polskiego rynku muzycznego. Ma dość bogatą dyskografię w postaci albumów Clock Machine i Bass Astral x Igo. Na swoim koncie ma wiele osiągnięć, a jednym z najpoważniejszych jest dwukrotne zaproszenie do orkiestry Męskiego Grania. Zatem, jak to możliwe, że dopiero debiutuje?! Tym razem stawia pierwsze kroki jako solista.

Fot. Materiały prasowe

“IGO”, bo tak też jest zatytułowany ten album, jest nowym rozdziałem w twórczości Igora Walaszka. Obecnie coraz więcej artystów decyduje się na ten rodzaj ścieżki muzycznej – w ostatnich latach na solową karierę zdecydowali się chociażby Igor Herbut z zespołu LemON czy Vito Bambino z Bitaminy. Oni jednak nie rezygnowali z zespołowych działalności, a muszę przyznać, że trochę ubolewam nad zawieszeniem działalności duetu z Kubą Traczem.

Clock Machine i Bass Astral x Igo były zupełnie odmiennymi muzycznymi wcieleniami Igora – w zasadzie lubiłam oba. Choć muszę przyznać, że do duetu Bass Astral x Igo mam olbrzymi sentyment. Prawdę mówiąc, występ z trasy “It’s Dark Tour” z wielu względów wspominam jako jeden z lepszych. Moim zdaniem właśnie tą trasą udowodnili, że mogą osiągnąć bardzo wiele na rynku muzycznym.

Nie ulega wątpliwości, że to bardzo różnorodny album. Z jednej strony to dobrze, bo nie jest monotonny, a z drugiej, dla mnie nie wszystko tam ze sobą współgra. Ze względu na zróżnicowanie stylistyczne jest kilka utworów, które są mi zdecydowanie bliższe.

W “U could be mine” słyszę najwięcej elementów stycznych z Bass Astral x Igo, szczególnie w warstwie muzycznej – i prawdopodobnie dlatego to jest jeden z moich ulubionych utworów tego albumu. Jeszcze nie do końca czuję się przekonana do chórków rozpoczynających kompozycję, ale poza tym szczegółem ten utwór jest absolutnie genialny! Pozostałości z elektronicznego duetu dostrzegam też w “Sooner or later”. Z kolei “Brudas” posiada (być może nieco mniej zauważalne) cechy, które kojarzą mi się z Clock Machine.

Pierwszą piosenką zapowiadającą solowy debiut IGO była “Helena”. I tutaj muszę przyznać, że okazała się dla mnie sporym rozczarowaniem. Oczekiwania po uprzednich sukcesach były wysokie, a “Helena” zdaje się być definicją radiowego mainstreamu, który nie wyróżnia się na tle setek innych tego typu utworów. Być może była szansą na pozyskanie nowych odbiorców, ale dotychczasowi fani mogli czuć się zawiedzeni. W tej piosence zatracono wszystko to, co postrzegałam jako siłę IGO, a po wyrazistym, zadziornym wokalu nie zostało ani śladu.

Po premierze “Heleny” spodziewałam, że droga, którą teraz obrał IGO niekoniecznie będzie spójna z tym, czego poszukuję w muzyce. Na szczęście to było tylko chwilowe! Kolejną zapowiedzią albumu był “Brudas” – i tutaj czułam się znacznie bardziej przekonana. To ciekawa piosenka, w której poprzez delikatnie rockowy sznyt dobrze słychać walory wokalne Igora.

Później ukazał się duet z Natalią Szroeder, w postaci coveru “Przetańczyć z Tobą chcę całą noc”, i już absolutnie upewnił mnie w tym, że warto czekać na to, co szykuje na zbliżający się album. Wiem, że tej piosenki nie ma na płycie – z resztą trudno, żeby było inaczej, ponieważ była nagrana w ramach innego projektu. Jednak to wykonanie pozwoliło mi znów inaczej spojrzeć na twórczość IGO, a za sprawą niedawnego Spotify Wrapped okazało się, że to jedna z najczęściej słuchanych przeze mnie piosenek.

Mam wrażenie, że IGO na tej płycie przemyca co nieco z różnych dotychczasowych projektów, tworząc własny styl – i to akurat postrzegam jako duży atut. W końcu najbardziej kojarzony jest z elektronicznymi eksperymentami w duecie z Bassem Astralem, a Clock Machine zapewniło mu doświadczenie w rockowych brzmieniach. Myślę, że solowy album w pewien sposób łączy ze sobą te dwa światy, wplatając do nich współczesne popowe trendy. To być może momentami sprawia poczucie braku spójności, choć dla jednych to zaleta, dla drugich nie. Koniec końców, myślę, że to dobry album, który w ciekawy sposób ukazuje różne muzyczne oblicza Igora.