NewsroomWywiady

WLKM.pl w rozmowie z Domem Craik (Nothing But Thieves): “Polska to nasz drugi dom”

Nothing But Thieves w branży muzycznej jest stosunkowo krótko, bo zaledwie od 2012 roku. Panowie jednak przez ten czas pokazali, że mają plan na siebie i skutecznie go realizują. W swoim dorobku posiadają już trzy długogrające studyjne albumy – w tym najnowszy “Moral Panic” – oraz EP-kę. Nasz kraj pokochał ich już w trakcie debiutu. Pomimo, że pochodzą z Anglii, to właśnie w naszym kraju bywają bardzo często i jak sami potwierdzili podczas tej rozmowy – czują się tutaj jak w domu. Mieliśmy ogromną przyjemność porozmawiać z Domem na temat najnowszej płyty zespołu, zmienionej formie grania koncertów wyłącznie online, a także o przywiązaniu chłopaków do Polski oraz o legalnej kulturze.

Właśnie wydaliście nowy album „Moral Panic”. Chciałabym żebyś nam trochę o nim opowiedział – jaka historia się za nim kryje? Czy jesteście podekscytowani w związku z premierą?

Zaczęliśmy tworzyć ten album już jakiś czas temu – w sumie to skończyliśmy go już ponad rok temu, więc czujemy pewnego rodzaju ulgę i oczywiście podekscytowanie, ale także jesteśmy zaszczyceni tym, jak wiele pozytywnych opinii zbiera ten krążek. To sprawia, że jeszcze bardziej doceniamy muzykę oraz bycie w zespole.

Zdecydowanie czujemy się mega pozytywnie. Album zaczęliśmy tworzyć jakoś 3 lata temu. Na samym początku – będąc jeszcze w trasie koncertowej, zajęliśmy się konkretnymi dźwiękami i drobnymi elementami, a większość stworzyliśmy po powrocie do domu, co jest dla nas czymś nowym. Poprzednie albumy nagrywaliśmy będąc w trasie – w busie lub w pokojach hotelowych, ale „Moral Panic” stworzyliśmy na spokojnie w domowym zaciszu. Było to dla nas kompletnie nowe doświadczenie w produkcji muzyki. 

Cieszyliśmy się, że w końcu to robimy. Na początku nie było łatwo obudzić ponownie kreatywnej strony i przypomnieć sobie jak powinno pisać się muzykę. Byliśmy lekko sfrustrowani, że nie potrafimy po prostu włączyć tej kreatywności natychmiast. To wymaga czasu, żeby wrócić do weny twórczej. Joe z naszego zespołu zawsze powtarza, że pisanie piosenek jest jak wyciskanie na siłowni – jeśli tego nie robisz, Twoje mięśnie staną się słabe. Musieliśmy odnaleźć siebie na nowo, ale po kilku miesiącach pisania naprawdę okropnych piosenek, zaczęliśmy tworzyć coraz lepsze kompozycje i właśnie wtedy wszystko zaczęło ze sobą współgrać – napisaliśmy na ten album około 20-30 utworów, a ostatecznie wypuściliśmy 11.

Miło słyszeć, że nagrywaliście ten album aż 3 lata i daliście sobie czas. Aktualnie żyjemy w dość szybkim tempie i artyści wydają płytę za płytą. Domyślam się, że to było dla Was ciekawe, zmienić swoje przyzwyczajenia i przenieść produkcję do własnych domów, ale na pewno mogliście poczuć pewnego rodzaju „bezpieczną”, dobrze znaną Wam przestrzeń. Myślę, że pandemia zmieniła wiele, ale dużo z tych zwyczajów zostanie już z nami na zawsze.

Też tak uważam. Na pewno w najbliższym czasie nie wybierzemy się w trasę koncertową… więc prawdopodobnie, gdy zaczniemy tworzyć materiał na kolejny album, będzie to się odbywało w podobnych warunkach i w sumie jest to dla nas całkiem w porządku!

Nie uważamy pandemii za totalny „lockdown”, uważamy to za świetną okazję do tego, by wziąć się w garść i wspólnie tworzyć nową muzykę.

Uwielbiamy to robić i robimy to z czystą przyjemnością, a warto każdą negatywną rzecz zamienić w coś pozytywnego. Nie uważamy pandemii za totalny „lockdown”, uważamy to za świetną okazję do tego, by wziąć się w garść i wspólnie tworzyć nową muzykę.

Zauważyłam, że Wy – zarówno jak i wielu innych artystów – zdecydowaliście się na zagranie kilku koncertów online. Jakie to było uczucie stanąć na wirtualnej scenie bez możliwości zobaczenia fanów? 

Dom: Cudownie jest móc wystąpić ponownie ze swoimi najlepszymi przyjaciółmi. Nie graliśmy koncertów wspólnie od ponad roku, więc dla nas była to fantastyczna okazja. Zdecydowanie podczas występu dziwnie było nie słyszeć odpowiedzi ze strony fanów. W normalnych czasach artyści żywią się energią otrzymywaną od tłumu, ale czasem też to działa w zupełnie inną stronę – np. kiedy masz jeden z gorszych występów, lub gdy czujesz, że słuchacze nie do końca rozumieją Twój klimat. Gdy stanęliśmy więc na wirtualnej scenie musieliśmy powiedzieć sobie, że ludzie na pewno cieszą się z tego faktu, w swoim domowym zaciszu – włożyliśmy więc w te koncerty całych siebie i mamy nadzieję, że było to widać! Wiesz, patrząc egoistycznie – my naprawdę cieszyliśmy się, że możemy po prostu wspólnie zagrać te nowe utwory, bo tworzyliśmy je już jakiś czas temu i nie mieliśmy jeszcze okazji otrzepać ich z kurzu i zaprezentować na żywo. Każdy z nas tęskni za spotkaniami twarzą w twarz, ale niestety wirtualne występy to aktualnie najbliższa tym spotkaniom forma, jaką możemy teraz dać fanom. 

Gdybym ja był na ich miejscu i mój ulubiony zespół robiłby podobny koncert online to wykorzystałbym tę okazję w stu procentach. Tego typu koncerty w dobie pandemii sprawiają, że widzisz światełko na końcu tunelu oraz widzisz pewne rzeczy z lepszej perspektywy. Cieszenie się z muzyki to bardzo ważna rzecz, w której warto się zatracić, zwłaszcza podczas sporego stresu związanego z lockdownem, brakiem podróży itd. My naprawdę bardzo cieszyliśmy się z tych koncertów!

Starając się myśleć pozytywnie, podchodzę do lockdownu z myślą: „Hej, ale czasem wszystko dzieje się po coś, prawda?”. W tym temacie to może zabrzmi źle, ale patrząc na to z innej perspektywy – jak sam powiedziałeś – podczas wirtualnych koncertów mieliście tę przewagę, że trzymaliście pieczę nad wszystkim – dostarczyliście fanom 100% siebie. Oczywiście, że zawsze możecie to zrobić, ale nie zawsze można mieć tak wielką kontrolę nad tym, co robi się samemu, w znanym sobie miejscu. To jest ta fajna strona tego wszystkiego – ale minusem jest np. brak kontaktu z fanami. Ja osobiście bardzo tęsknię za koncertami, zawsze byłam w ruchu, wiem, że jest nam wszystkim ciężko.

Nawiązując do koncertów – graliście w Polsce już co najmniej kilka razy i zauważyłam, że macie tutaj naprawdę oddanych fanów. Czy też to czujecie gdy tutaj przyjeżdżacie? 

Polska była jednym z pierwszym miejsc na świecie – nawet przed naszym rodzinnym UK – które naprawdę poczuło więź z naszym zespołem. Wasz kraj posiada wyjątkowe miejsce w naszych sercach. Pokazaliście nam, że nawet jeśli nie zaakceptowano by naszej muzyki gdziekolwiek indziej, polscy fani rozumieją nasz zespół oraz nasze muzykę, okazują ogromną akceptację i zapraszają nas do siebie, Polska była naszym domem przez długi czas. 

Wspominając nasz debiutancki album – pojechaliśmy z nim do Polski około 3 lub 4 razy w ciągu roku, a niektóre zespoły nadal tam nie dotarły, pomimo posiadania już kilku albumów na koncie. Dla nas było to nie do pomyślenia – potrafiliśmy znaleźć byle jaką wymówkę żeby wrócić do Polski! Zaakceptowalibyśmy każdy festiwal, moglibyśmy zagrać w tych mniej znanych miastach. Nie musimy przyjeżdżać tylko do Warszawy, może to być zarówno Gdańsk czy Kraków lub jakiekolwiek inne miasto – byle tylko zobaczyć coś więcej niż tylko stolicę i odkryć zakamarki Polski. Koncerty u Was zawsze były niesamowite – prawdopodobnie najbardziej energetyczne i najgłośniejsze. Nie wiem co fani piją z butelek na wodę podczas naszych koncertów, ale zawsze są naprawdę głośno i właśnie o tym mówiłem wcześniej – karmiliśmy się tą energią płynącą z tłumu. 

Kiedy wchodzisz na scenę i nie zagrałeś jeszcze nawet jednej nuty, a już wiesz, że to był najlepszy koncert z Twojej całej trasy to wiadomo, że coś magicznego zadziało się tego wieczoru. Polska jest wyjątkowa dla całego naszego zespołu i zgadzamy się z tym jednomyślnie.

Byłam na Waszym koncercie kilka lat temu w Poznaniu i rzeczywiście działo się tam coś niesamowitego – to nie był koncert, to była jedna wielka impreza! Myślę, że to nie jest takie proste zbudować tak spory, oddany fandom, a Wy zdecydowanie to zrobiliście. Jest w Was coś, co przyciąga polskich fanów do Waszej muzyki. Cieszę się, że Wy również to czujecie i doceniacie!

Tak, dokładnie tak jest i nie mówię tego żeby komukolwiek się podlizać – nie dzielę się tego typu rzeczami w każdym z wywiadów. Byliśmy już w wielu miejscach i nie zawsze czujemy, że fani rozumieją to, co robimy, ale Polska to coś innego, to nasz drugi dom. Mamy wrażenie, że oddanie naszych polskich fanów będzie nam towarzyszyło, cokolwiek by się nie stało. Oni są zawsze pierwsi, żeby wyrazić swoją opinię na temat naszej muzyki – dostrzegamy ich komentarze w sieci. Są naprawdę aktywni i ich wsparcie jest niesamowite, czujemy, że oni stoją murem za naszym zespołem, troszczą się o nas i że są z nami bez względu na wszystko. To jest niesamowite. Mówiąc całkowicie poważnie, nie mogę się doczekać aż wrócimy do Polski, nawet teraz – wspominając nasze poprzednie koncerty – jestem wkurzony, że nie możemy Was odwiedzić w najbliższym czasie. Jednak wrócimy do Polski tak szybko, jak będzie to możliwe!

Nie możemy się doczekać aż do nas wrócicie! A jaką piosenkę z nowego albumu chciałbyś najbardziej zagrać podczas koncertu na żywo?

To zależy od dwóch czynników. Widzę to w taki sposób, że posiadamy piosenkę, która pozwoliłaby słuchaczom wczuć się pod względem muzycznym oraz lirycznym i tym utworem jest „Free If We Want It” oraz „Impossible”. Te kompozycje mają ze sobą wiele wspólnego, są balladową stroną naszego albumu. Z tego co słyszałem od ludzi, to bardzo utożsamiają się oni właśnie z tymi dwoma pozycjami. Jest to dla nas ogromnie ważne. A z drugiej strony – musimy zadać sobie pytanie, która z piosenek sprawi, że cała sala się zatrzęsie i myślę, że to się stanie za pomocą utworu „Unperson”, który jest electro-rockowym numerem. Widzę w swojej głowie jak robi się ogłuszająco głośno podczas tego utworu, widzę to szaleństwo, które dzieje się pod sceną. Tak, to są zdecydowanie te piosenki, które chciałbym zagrać na żywo.

Zdecydowanie obraz szaleństwa także zrodził się w mojej głowie, myślę, że całkowicie masz rację! Nawiązując do tematyki naszego portalu, chciałabym żebyś opowiedział jakie to uczucie, gdy fani podchodzą do Ciebie z Twoją płytą po autograf?

Dom: To trochę smutne, że muzyka w formie fizycznej powoli zanika i nie jest już tak popularna. My zdecydowanie jesteśmy z generacji, która kupowała płyty CD. Podchodzę do tego wszystkiego bardzo nostalgicznie. Mam wrażenie, że w pewnym momencie każdy z nas pragnie posiadać wersję fizyczną albumu, móc ją potrzymać, obejrzeć całą stronę artystyczną książeczki, masz ochotę ją otworzyć, przeczytać, włożyć do swojego odtwarzacza. Ja wciąż kupuję płyty winylowe. Właściwe to rozglądam się aktualnie za nowym odtwarzaczem! Zrobię sobie miły prezent pod choinkę. 

Uważam, że gdy ludzie kupują nasze płyty to jest to fantastyczny gest i nadaje to kompletnie innego poziomu naszej muzyce, ponieważ spędzamy tak dużo czasu nad stroną artystyczną płyty – uważam, że fizyczna odsłona każdego albumu jest wyjątkowa. Wracając jednak do Twojego pytania – do dziś nie mogę uwierzyć, że ktoś chce mój niezbyt ładny podpis na swojej płycie, ale oczywiście jest to dla mnie komplement i zawsze chętnie ją podpiszę.

Myślę, że podpisy na płytach to coś wyjątkowego dla wielu fanów.

Zdecydowanie, ale mówiąc szczerze sam osobiście nigdy nie spytałem kogoś o autograf.

Znam osoby, które nie lubią mieć podpisanych płyt! A czy uważasz, że fani powinni wspierać artystów poprzez kupowanie ich płyt?

To zależy, bo uważam, że nie każdego stać na to, by kupić płytę. Są one dość drogie. Jeśli każdy miałby kupić każdy jeden album, którego słucha online to by zbankrutował – to jest pozytywna strona streamingów. Natomiast dla nas, gdy debiutowaliśmy, było to bardzo istotne czy fani kupują nasze płyty. Mogliśmy sobie pozwolić na kolejną trasę koncertową tylko i wyłącznie jeśli sprzedaż naszego merchu była dobra – wsparcie fanów sprawiało, że rzeczywiście mogliśmy żyć i dalej kontynuować.

Gdy debiutowaliśmy, było to bardzo istotne czy fani kupują nasze płyty. Mogliśmy sobie pozwolić na kolejną trasę koncertową tylko i wyłącznie jeśli sprzedaż naszego merchu była dobra.

Więc odnośnie kupowania muzyki w fizycznej wersji, uważam, że to ma dwie strony. Z drugiej strony uważam, że jest to kawałek naszej sztuki, który opracowaliśmy – np. wyprodukowanie winyla wcale nie jest takie proste, więc super, gdy ludzie to doceniają, ale nigdy nie powiedziałbym komuś wprost żeby kupił naszą płytę. To znaczy wiesz, powiedziałem tak mamie, ale to mój mały wyjątek.

Zgadzam się z Tobą – nie każdego stać na zakup płyt. Prawda jest taka, że stają się one coraz droższe, ale wydaje mi się, że to kwestia tego, że są brane jako „kolekcjonerskie”, ponieważ sprzedaż jest znikoma i to wszystko się właśnie tak napędza – podwyżkami. 

Moją osobistą mantrą jest kupowanie swoich ulubionych płyt. Robię to dla siebie, a nie dlatego, żeby Radiohead czy Queens of the Stone Age mieli dodatkowe 10 funtów w portfelu. Sprawia mi przyjemność posiadania fizycznej wersji albumu, uwielbiam je kolekcjonować. Wiesz, to nie jest to samo kiedy odpalisz sobie playlistę na Spotify. Fajnie, że możesz mieć swoje ulubione płyty, czy winyle i po prostu włączyć je i cieszyć się nimi. To jest naprawdę fajne.



Podobnie do tego pochodzę – uwielbiam cieszyć się fizycznością danego albumu: książeczką, tekstami i całą tą oprawą. Uważam również, że jeśli ktoś jest kogoś oddanym fanem, to powinien sięgnąć po jego płytę. 

Podczas naszej rozmowy zdradziłeś już, że uwielbiasz winyle. Czy jest to Twój ulubiony nośnik muzyczny?

Tak, kocham winyle, a w tym tygodniu zamierzam kupić sobie nowy system Hi-Fi. Chcę to zrobić, ale to taka studnia bez dna, bo możesz wydać na coś horrendalną sumę pieniędzy, a i tak może się okazać, że nie zauważysz różnicy. W tym momencie właśnie to „zawraca” mi głowę. Chcę również sprawić sobie gramofon i wiesz, tym razem chce sobie kupić naprawdę dobre sprzęty. Chcę móc później odpalić sobie ulubioną muzykę, nalać sobie lampkę wina, piwo… lub herbatę – jak na angielskiego mężczyznę przystało i słuchać tego wszystkiego na urządzeniu wysokiej jakości. W sumie to wydaje się złe – nie posiadać dobrych głośników, będąc w przemyśle muzycznym, więc wydaje mi się, że to brzmi jak dobry plan. 

Brzmi świetnie! Również uwielbiam odtwarzać muzykę na dobrej jakości sprzęcie.

A jaki jest Twój ulubiony album wszech czasów? Coś mi mówi, że będzie to jakiś krążek od Radiohead?

Naprawdę ciężko mi na to odpowiedzieć. Dorastałem słuchając rockowej muzyki więc powinno to być coś od zespołu z tego gatunku. Myślę, że gdybym miał wybrać jeden z nich to rzeczywiście byłby to krążek „OK Computer” od Radiohead, ale zaraz za nim byłoby Queens of the Stone Age „Songs for the deaf”. To są zdecydowanie moje ulubione albumy. Oba posiadają wyjątkowe miejsce w moim sercu.

Dom, powoli dochodzimy do końca naszej rozmowy. Z tego miejsca chciałabym Ci ogromnie podziękować za ten wywiad i zapytać czy chciałbyś coś przekazać swoim polskim fanom?

Chciałbym podziękować za Wasze niekończące się wsparcie i za bardzo ciepły feedback odnośnie naszego nowego albumu. Nie możemy się doczekać, kiedy do Was wrócimy – obiecujemy, że będziecie pierwsi na naszej liście, kiedy zaplanujemy trasę na Wschodnią Europę. Trzymajcie się bezpiecznie i do zobaczenia wkrótce!