NewsroomRelacje

Relacja: Jann zaskoczył poznańską publikę nietuzinkowym show

Fot. Materiały Redakcyjne

Wyczekiwałam momentu, w którym będzie mi dane wybrać się na koncert Janna i w końcu zrozumieć jego fenomen. Do tej pory swojej ocenie poddawałam jedynie eurowizyjny występ z utworem “Gladiator”, który krótko mówiąc – wbił mnie w fotel. Mając spore oczekiwania odnośnie danego artysty, często można spotkać się z zawodem. W tym przypadku nie możemy absolutnie mówić o rozczarowaniu, bo show, które dał Jann w poznańskiej Tamie na długo zostanie w mojej pamięci.

Jann wszedł na scenę, wyłaniając się z tajemniczej klatki, w której był uwięziony. Szybko zmieniła ona swoje przeznaczenie i stała się genialnym tłem z kolorową grą świateł. Ten drobny zabieg udowodnił, że Jann pomimo tego, że jest debiutantem, to ma wokół siebie ludzi, którzy dbają o niego jak o międzynarodową gwiazdę i stawiają na wysoką jakość. To wejście zrobiło na mnie ogromne wrażenie – świetnie dobrany instrumental pod intro, dym, wychodzenie z klatki, a następnie przejście w dynamiczny utwór, podczas którego Jann zaprezentował nie tylko swoje umiejętności wokalne, ale również taneczne.

Osoba będąca na tak wielu koncertach jak ja może mieć spaczony obrazek występów na żywo zwłaszcza naszych polskich artystów. Nie oszukujmy się – mamy wąskie, ale bardzo utalentowane grono rodzimych muzyków, którzy potrafią nas zaskoczyć, ale decydując się na granie wyłącznie (bądź w większej ilości) polskojęzycznych utworów, czy niedbanie o scenografię oraz o budowanie story wokół tras koncertowych odbiera im magii, której Jannowi absolutnie nie brakuje.

Jest on dla mnie człowiekiem tajemnicą, którą tego wieczora starałam się odkryć. Jann nie ukrywajmy, że wskoczył do branży muzycznej z utworem “Gladiator” totalnie znienacka, ale od pierwszej sekundy rozkochał w sobie nie tylko Polskę, ale również zagraniczne kraje. Należy on do tych artystów, których trzeba zobaczyć na żywo, by zrozumieć ich fenomen, dlatego w tym miejscu pozwolę sobie na zachęcenie Was, by jednak wybrać się na trasę Fall Tour, dopóki są jeszcze bilety, bo naprawdę warto, a energia, którą emanował Jann podczas swojego występu jest nie do opisania, tym bardziej trzeba przeżyć to na własnej skórze.

Setlista koncertowa zapewnia słuchaczowi dokładnie to, czego mógłby oczekiwać. Znajdują się na niej zarówno energiczne utwory, w których Jann może wykazać się swoimi zmysłowymi ruchami, a po drugiej stronie barykady mamy mnóstwo ballad jak i klimatycznie pianino. Sporym zaskoczeniem był dla mnie singiel “Smile”, który w wersji na żywo brzmi niczym rockowy kawałek Maneskin i bardzo mi się to podobało.

Uniwersalność Janna pokazuje, że jest on w stanie zadbać o każdy rodzaj słuchacza, serwując kawałek po kawałeczku wszystkiego po troszeczku. Czy to źle? Absolutnie nie. Na jego koncertach absolutnie nikt nie będzie odliczał czasu, a co więcej, myślę, że podobnie jak ja – będziecie żałować, że tak szybko minęła Wam ta godzina przy muzyce Janna.

Podczas koncertowania artysta skupia się głównie na muzykowaniu, co również mocno go wyróżnia i pokazuje, że jego show jest zaplanowane i nie zamierza on zbaczać z dobrze wyznaczonej mu ścieżki, natomiast na samym końcu pozwolił sobie powiedzieć w stronę słuchaczy kilka ważnych słów. Muzyk zauważył wśród fanów początki lawiny hejtu, który próbuje zatrzymać, podkreślając, że jest on absolutnie przeciw takim emocjom w jakiejkolwiek postaci. Podpisujemy się pod tymi słowami, mając świadomość, że mowa nienawiści to najgorsze narzędzie, którego możemy użyć.

Jann totalnie oczarował poznańską publikę i po tym koncercie czuję, że po raz ostatni słuchacze mają okazję zobaczyć go w trasie klubowej. Myślę, że kolejnym krokiem będą hale, ale wróżę mu stadiony i to w szczególności poza granicami naszego kraju – a tymczasem mogę życzyć powodzenia w trasie z Madison Beer!

Tagijann