
Fot. Materiały Prasowe
Tutaj nie ma miejsca na nudę. Black Midi, czyli Geordie Greep (wokal), Cameron Picton (gitary, wokal, bas), oraz Morgan Simpson (instrumenty perkusyjne) nagrali nowy album, tym razem jeszcze bardziej zaskakujący i energetyczny niż poprzednie. Na “Hellfire” usłyszymy wszystko, co londyńska grupa zaproponowała w poprzednich latach, lecz z jeszcze większą werwą. Słuchacz odnajdzie tu praktycznie wszystko. Poezja, rytmika, agresywność, energia czy psychodelia. Poprzednie płyty, Schlagenheim (2019) oraz zeszłoroczna “Cavalcade” postawiły wysoką poprzeczkę, lecz Anglicy pokazali, że potrafią jeszcze lepiej.
Połączenie metalu, jazzu czy zwykłego rocka to znany temat od lat, lecz angielski zespół zrobił to w sposób imponujący. Całość przypomina albumy Franka Zappy czy Captaina Beefheart’a. Są też momenty lżejsze, jak utwór “The Defence”, który charakteryzuje się przyjemną, relaksującą melodią. To potwierdza, że grupa nie zamyka się tylko na gitarowym “łomocie”. Album otwiera tytułowy “Hellfire”. Wokalista, Geordie Greep prezentuje tutaj swój potencjał wokalny. Uwagę przykuwa też wstawka rodem z aren bokserskich i słynne “Let’s get ready to rumble”. Dobrze brzmi też perkusja operowana przez Morgana Simpsona, słyszymy tutaj nawet echa muzyki flamenco. Na “Sugar/Tzu”, czyli jednym z singli z nowej płyty, Simpson również pokazuje, że jest niezwykle utalentowanym perkusistą, współtowarzyszy mu Kaidi Akinnibi oraz jego magiczny saksofon. Dużo się dzieje w tym utworze.
“Eat Man Eat” to kolejne nawiązanie do flamenco. Tutaj już pojawiają się głębokie teksty, takie jak: “I love you, but I can feel my chest bubbling”. Czadowy “Welcome To Hell” to jedna z najlepszych kompozycji w historii zespołu. Energiczny, punkowy łomot oraz świetnie rozbudowana sekcja instrumentalna składa się na genialną kompozycję. Ważnym punktem tego krążka jest też “The Race Is About To Begin”, gdzie słychać wpływy Fugazi czy Magazine. Zespół postanowił tutaj zrobić niemal teatralną formę przekazania muzyki.
Wesprzyj twórczość Black Midi i zamów album “Hellfire” tutaj
Dużo zmian tempa, dynamiczna sekcja rytmiczna oraz wręcz narracyjny wokal mogą robić wrażenie na odbiorcy. Klamrą do tego muzycznego spektaklu, jest zamykający całość “27 Questions”- kabaretowy numer, w którym narrator jest świadkiem, rozwiązywania wielu zagadek, na które nie ma odpowiedzi.
Można powiedzieć, że jest to najbardziej eksperymentalny album w dorobku tej angielskiej formacji. Prace nad krążkiem trwały sześć miesięcy, a za produkcję tym razem odpowiadała Marta Salgoni. Temu, kto nie miał wcześniej po drodze z taką muzyką, będzie ciężko odsłuchać całość w spokoju. Mamy tutaj podróż po niemal wszystkich gatunkach muzycznych. Londyńczycy po dwóch poprzednich albumach nie musieli już niczego udowadniać – po prostu grają swoje i robią to znakomicie.
Michał Dąbrowski