Męskie Granie to impreza muzyczna, bez której wielu zapalonych koncertowiczów i fanów polskiej muzyki nie wyobraża sobie wakacji. Bilety rozchodzą się w mgnieniu oka, coroczne hymny poruszają serca, wyjątkowe kolaboracje artystyczne i odważne połączenia gatunków zaskakują nawet najbardziej wprawionych słuchaczy. W tym roku świętujemy 15. edycję tego znakomitego wydarzenia Z tej okazji nakładem wydawnictw Kayax i Wielka Litera ukazała się książka „Męskie Granie”. Piotr Stelmach, dziennikarz muzyczny, prowadzi koncerty Męskiego Grania od pierwszej edycji trasy. W książce zabiera nas za kulisy tego przedsięwzięcia, rozmawia z artystami i organizatorami imprezy i przybliża jej fenomen.
W tym roku świętujemy 15. lecie Męskiego Grania, czyli imprezy, bez której wielu miłośników muzyki nie wyobraża sobie wakacji. W końcu na stałe zagościła w harmonogramie letnich koncertów mnóstwa osób. Z tej okazji napisałeś książkę – dlaczego?
Kilka lat temu dostałem propozycję, żeby napisać książkę o Męskim Graniu. Teraz okazało się, że w związku z jubileuszem jest najlepsza okazja, żeby ją wydać. Przedstawia historię trasy koncertowej.
Chcesz głównie pokazać w niej Męskie Granie od strony promocyjnej i marketingowej czy przedstawić czytelnikowi takie fakty o tej imprezie, których się nie spodziewał?
Zdecydowanie to drugie. Nie jestem marketingowcem, więc nie się znam na marketingu. Znam się natomiast trochę na zapowiadaniu muzyki przez radio i ze scen. Moim celem było kronikarskie pokazanie, w jaki sposób trasa ewoluowała od 2010 roku i w jakim punkcie znajduje się obecnie.
W książce rozmawiasz nie tylko z artystami, ale też z osobami związanymi z Męskim Graniem od strony marketingowej, czyli organizatorami oraz ludźmi reprezentującymi markę Żywiec – głównego sponsora.
Męskie Granie to nie tylko koncerty, a cała machina organizacyjna. Składa się na nią ekipa, która od 15 lat bardzo ciężko pracuje, żeby zorganizować to wydarzenie. Stąd ich obecność. Celowo pokazałem w rozmowach tych ludzi, których nie widać codziennie i nie są non stop na świeczniku. Gdyby nie ci, którzy czuwają nad tym, żeby wszystko zostało dopięte na ostatni guzik, to Męskiego Grania by nie było. Stąd taka historia.
fot.: materiały własne
Z którym gościem ze środowiska stricte muzycznego – a jest ich kilku, choćby Smolik, Brodka, Kasia Nosowska, Wojciech Waglewski – rozmawiało Ci się najlepiej i dlaczego?
Przeprowadziłem mnóstwo fajnych wywiadów, między innymi kilka rozmów z Wojtkiem Waglewskim. Fantastycznie rozmawiało mi się z Arkiem Stolarskim, chociaż wiem, że znajduje się on pod stronie organizatorów, a także z Darkiem Filozofem, który jest koordynatorem produkcji. Mógłbym jeszcze wymienić Krzyśka Bąka, jednego z głównych organizatorów Męskiego Grania, pracującego w agencji Live oraz Dorotę Harasimowicz. Jeśli chodzi o artystów, miło wspominam wywiad z Dawidem Podsiadło, z Kwiatem Jabłoni oraz z Vito Bambino. Przeprowadziłem wiele rozmów, z których jestem bardzo zadowolony i mam nadzieję, że wiernie portretują moich rozmówców, a także oddają ich emocje związane z imprezą, jaką jest Męskie Granie.
Czy ich perspektywa postrzegania tego wydarzenia zmieniła coś w twoim sposobie patrzenia na Męskie Granie?
Nie. Dzięki temu poznałem różne punkty widzenia i opinie na temat tego, jak się na Męskim Graniu funkcjonuje, występuje i jak wygląda proces jego przygotowywania. Rzeczywiście, ich opinie nie są skrajnie różne, bo jeżeliby takie były, to znaczyłoby, że ta impreza chwieje w posadach. Owszem, zdarzają się także głosy, które nie są zgodne z tym, że na Męskim Graniu wszystko gra, krótko mówiąc. Te głosy również należy pokazać, nie interpretować. Na tym polega praca dziennikarska. Słuchamy wszystkich stron i staramy się to prezentować. Tak też zrobiłem.
Odnoszę wrażenie, że w oczach wielu osób do 2012 roku, kiedy to Kasia Nosowska została dyrektorką artystyczną Męskiego Grania, impreza pod względem muzycznym kojarzyła się jako stricte „męska”. Za jej nazwę odpowiada kobieta, choć pewnie mało kto o tym wie, jeśli nie przeczytał Twojej książki bądź nie śledził wnikliwie historii festiwalu. Jak ty się na to zapatrujesz?
Normalnie. Powiedzmy sobie szczerze, że nazwa „Męskie Granie” to mrugnięcie okiem. Nie trzymajmy się jej kurczowo i pamiętajmy, że nie ma nic wspólnego z szowinizmem czy seksizmem. Opowiadając na to pytanie zawsze odwołuję się do wypowiedzi Wojtka Waglewskiego. Przy okazji pierwszej trasy jako jej dyrektor artystyczny powiedział: „Muzyka jest kobietą, a my jej służymy”.
fot.: materiały własne
Męskie Granie to niewątpliwie fenomen dla polskiej sceny muzycznej. Występują na niej tylko artyści z naszego kraju, choć były plany, by Iggy Pop zaśpiewał hymn Męskiego. Czym według ciebie się wyróżnia?
Przede wszystkim jest pierwszą w kraju trasą festiwalową. Wyróżnia się tym, że na plakatach największymi literami zawsze napisani są polscy artyści. Wyróżnia się tym, że zaprasza ludzi na koncerty skutecznie od wielu lat. Ponadto, jest jednym z powodów, dla których ludzie zaczęli chodzić na koncerty często i regularnie. Myślę, że odznacza się również dużą rozpiętością stylistyczną: na Męskim Graniu można usłyszeć hip-hop, jazz, metal, a także muzykę ludową.
Na przykład Miuosha i jego projekt „Pieśni Współczesne”.
Tak, na przykład zespół Pieśni i Tańca Śląsk, a także operę, czyli Aleksandrę Kurzak i Jakuba Józefa Orlińskiego. Orliński prezentował utwory muzyki pop w swoim wykonaniu, jak na przykład „Smalltown Boy”, ale zaprezentował też „Prząśniczkę” Stanisława Moniuszki w znakomitej interpretacji. Z drugiej strony, na festiwalu zagrali tacy wykonawcy jak EABS, Tomasz Stańko, Leszek Możdżer, Behemoth. Nie zabrakło również młodych artystów, którzy mogli po raz pierwszy zaprezentować na scenie Męskiego Grania swoją, często alternatywną, twórczość.
Myślisz, że Męskie Granie stało się trampoliną dla młodych artystów, którzy dopiero co wkraczają na rynek muzyczny?
Wypada wierzyć, że tak właśnie jest. Ja wierzę w to bardzo mocno. Stąd obecność sceny Radia 3577 i Skody przeznaczonej głównie dla młodych twórców, którzy stawiają na niej pierwsze kroki tak, jak Dawid Tyszkowski. Później artyści mają możliwość awansować na Scenę Ż, a następnie na scenę główną, tę największą.
Jak postrzegasz Męskie Granie na tle innych festiwali muzycznych w Polsce? Ostatnio na topie jest również Olsztyn Green Festival, kiedyś bardzo mały, obecnie z głośnymi polskimi nazwiskami dla muzyki rozrywkowej, jak Taco Hemingway czy Sanah.
Moim zdaniem wyróżnia je bardzo dobra organizacja, bardzo dobra atmosfera oraz pewnego rodzaju międzypokoleniowość. Na Męskie Granie dzieci zapraszają rodziców a rodzice zapraszają dzieci nie po to, żeby się festyniarsko wyżyć czy wyluzować, ale żeby coś przeżyć i czegoś doświadczyć. Ponadto, myślę, że zestaw wykonawców, którzy występują na Męskim Graniu, odzwierciedla to, co dobre w tej chwili w polskiej muzyce.
Co Twoim zdaniem przemawia za tym, że ludzie chętnie wracają na Męskie Granie? W najnowszym singlu „Wolne duchy” pada zdanie „Czekamy cały rok, żeby tutaj wrócić jak lato”, które pięknie do tych powrotów nawiązuje.
Męskie Granie oferuje rozrywkę na bardzo wysokim poziomie. Składają się na nią świetna organizacja, świetnie zrobione sceny oraz przede wszystkim artyści, którzy są w wyśmienitej formie. Myślę, że Męskie Granie Orkiestra to element programu, który szczególnie przyciąga publiczność. Artyści robią przegląd tego, co w przeszłości stało się w polskiej muzyce i prezentują to na swój wysublimowany sposób.
Mógłbyś powiedzieć na czym polega dobór konkretnego repertuaru na daną edycję festiwalu?
Myślę, że to wypadkowa gustów i upodobań wszystkich tych osób, które są w orkiestrze, jej frontu, czyli liderów oraz szerszego spojrzenia na muzykę. Wiadomo, że każdy nich chciałby dać jak najwięcej od siebie, lecz w tych rozmowach nie uczestniczę. Domyślam się, że muszą się artystycznie spotykać.
Czy nie odnosisz wrażenia, że Męskie Granie uległo komercjalizacji?
Na pewno uległo. Męskie Granie nie jest festiwalem, który tylko analizuje muzykę i jej strukturę, ale też musi przyciągnąć konkretną publiczność. Właśnie po to, mogła się pobawić w dobrym tonie. Co do tego nie mam żadnych pretensji. Jestem z tym okej.
A który hymn Męskiego Grania z tych, które się ukazały dotychczas, jest twoim ulubionym i dlaczego?
Nie mam jednego, ewidentnego faworyta.
To inaczej – co ujmuje cię w poszczególnych hymnach?
Ujmuje mnie rock’n’roll w pierwszym hymnie z 2010 roku, czyli „Wszyscy muzycy to wojownicy”, to znakomite połączenie Maleńczuka, Abradaba i zespołu VooVoo. Ujmuje mnie utwór „Jutro jest dziś” z 2013 roku, bardzo chwytliwy „Początek”, a także na rockowa „Wataha”.
Jaki masz stosunek do sporów, które pojawiają się w sieci po publikacji każdego nowego hymnu? Odnoszę wrażenie, że każda osoba, nawet jeśli za bardzo nie zna się na muzyce, bardzo chce się na jej temat wypowiadać. Wiele osób kręci nosem z niezadowolenia, a inni z uporem ustawiają się w pozycji broniącej singla.
Zawsze tak jest. Moim zdaniem to naturalna sytuacja, że narzekamy na to, jak jest teraz, nie wiedząc, że to, co jest tu i teraz, może stać się za kilka lat ważne, klasyczne, istotne. Nazywałbym to artystycznym konfliktem międzypokoleniowym. Zawsze będą ci, którzy będą narzekać „kiedyś to było, teraz już nie jest”. To jest wpisane w historię sztuki i muzyki.
Wspominałeś również o duchu rock’n’rolla na Męskim Graniu. Być może zabrzmię krytykancko, ale pozwól, że o tym wspomnę. Odnoszę wrażenie, że w obecnej formie Męskie Granie stara się nadążyć za trendami w muzyce rozrywkowej. Popowo-alternatywne brzmienia wypierają ostre gitary i mocną perkusję, wiele osób sprawia wrażenie rozgoryczonych tą tendencją.
Bo taki jest świat muzyczny. Gitary i rock’n’roll nie są instrumentem i nurtem dominującym w tej chwili w muzyce popularnej. Tak było przed laty, teraz to się trochę zmieniło. W związku z tym my też nie powinniśmy się obrażać na nowe czasy i ich krytykować. Cały czas mamy wiele cytatów, powrotów do lat osiemdziesiątych, do brzmienia syntezatorów, do stylu nu-romantik. To też jest typowe dla ostatnich lat. Zobaczymy, co będzie za czas jakiś. Swego czasu był zespół, który wyszedł z garażu, nagrał kilka znakomitych piosenek i zmienił świat, czyli Nirvana. Zobaczymy, co będzie dalej. W rock’n’rolla w dalszym ciągu wierzę.
Na koniec – czyjego występu na Męskim Graniu nie możesz się najbardziej doczekać?
Nie robię żadnej klasyfikacji. Po prostu chłonę muzykę taką, jaka jest. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy.
fot.: materiały własne
Serdecznie zachęcamy Was do czytania książki. To świetna lektura w przerwie między koncertami, z pewnością nie raz wywoła na waszej twarzy uśmiech. Do kupienia tutaj.