
W niedzielny wieczór, w kameralnej przestrzeni warszawskiego klubu Bardzo Bardzo zebraliśmy się aby posłuchać papierowych wyznań od debiutującej polskiej artystki – Livki. Trasa promuje jej debiutancki album z papieru, którym zaskarbiła sobie grono wiernych fanów.
Koncert Livki to zawsze wyjątkowe doświadczeniem, a dane było mi być już na kilku. Nieważne, czy jest to koncert w ramach supportu zespołu LemON, kameralny (wręcz szybki) występ na showcase’owym NEXT FEST, koncert współdzielony z jej przyjacielem Zalesiem, letni plener czy solowy koncert. Livka za każdym razem cieszy, bawi mnie i wzrusza tak samo. Już od pierwszych dźwięków czuć było niezwykłą atmosferę – przyjemnie kojące brzmienia otuliły słuchaczy niczym ciepły koc w chłodny wieczór (a jak dobrze wiemy, ostatnio wieczory całkiem jakby jesienne w tym maju). Artystka stworzyła przestrzeń pełną czułości i spokoju, a każdy utwór niósł ze sobą porcję emocjonalnej bliskości. Najbardziej widać było to po kilku pierwszych rzędach publiczności, które wyśpiewywały słowo w słowo każdy tekst, a nawet – robiły całkiem zgrabne chórki, które doceniała sama artystka.
Delikatność głosu Livki, “ciasnota” klubu Bardzo bardzo i subtelne aranżacje jej utworów stworzyło nastrój intymnego spotkania. Nie brakowało momentów wzruszenia (zapewne nie tylko u artystki) – szczególnie podczas ballad, które opowiadały o utracie, miłości i nadziei. Sama totalnie uwielbiam kilka jej utworów, które paradoksalnie bez litości łamią serce, takich jak list, kalka, orgiami, powiedz. Widać było, że Livka śpiewa z serca, a jej autentyczność rezonowała z każdym słuchaczem. U artystki nie ma miejsca na kompromisy, bo jej głos jest naprawdę przepiękny i udowadnia to za każdym razem. Czy śpiewa akustycznie z towarzystwem gitary, czy w pełnym składzie. Jeśli chcecie doświadczyć tego w pełni, przesłuchajcie jej debiutancki album z papieru, a później sami sprawdźcie to na żywo. Ta dziewczyna zdobędzie szturmem Wasze serce i zaskoczy Was nie raz, nie dwa.
W kontraście jednak do tych wszystkich smutków i ballad, Livka ma też kilka naprawdę niezłych bangerów. No dobra, może to określenie jest nieco nad wyraz, ale na pewno są to świetnie zaaranżowane i bujające kawałki, których oczywiście – w niedzielę nie zabrakło. Mowa o piosenkach takich jak nic(i), Papierowe serca, Fake ID czy Epicentrum. Tą ostatnią postanowiła zakończyć swój koncert, na początku prezentując nam wersję nieco bardziej… taneczną. Po chwili jednak zespół zreflektował się i zagrał wszystkim dobrze znaną melodię. Była też szansa na prawdziwe wykrzyczenie emocji w bridge’u piosenki. Świetne zakończenie koncertu – z przytupem i energią. Pojawił się też gość – raper René, z którym zaśpiewali swój całkiem viralowy kawałek Koszta.
Na koniec Livka podziękowała publiczności z uśmiechem, który mówił więcej niż tysiąc słów. Owacje były długie i pełne wdzięczności – za muzykę, za emocje, za delikatność, za tańce i śmiechy. Nie obyło się bez bisu. Z przyjemnością wrócę na koncert Livki jeszcze wiele razy – mam nadzieję, że już wkrótce w nieco większej przestrzeni bo cholera, ta dziewczyna naprawdę na to zasługuje!