
Wiktor Dyduła jest jednym z finalistów dwunastej edycji The Voice of Poland. Za pomocą „Dobrze wiesz, że tęsknię“, czyli singla wydanego już w programie otworzył sobie drzwi do rozgłośni radiowych. Potem kolejne piosenki, w szczególności “Koło Fortuny”, wielokrotnie gościły na listach przebojów. Energiczne, chwytliwe i wpadające w ucho melodie z często humorystycznym akcentem w tekstach stały się jego znakiem rozpoznawczym.
Fot. Materiały prasowe
Album otwiera piosenka pt. “Struś”, która dobrze zapowiada to, co czeka nas w dalszej części płyty. Jest energiczna, niezwykle rytmiczna, momentami zaskakująca, a melodia rzeczywiście pędzi niczym prawdziwy struś. W tekście pada zdanie: “ludzie mi mówią, ludzie krzyczą, puścili piąty raz ten numer”. I trzeba przyznać, że to dość odważne stwierdzenia jak na debiutanta, a szczególnie na piosenkę wprowadzającą do płyty. To niewątpliwie celowy zabieg, zgodny z mottem przewodnim brzmiącym “pal licho”, jednocześnie podkreślający bezkompromisowe podejście do twórczości. Mam wrażenie, że stało się to domeną coraz większego grona młodych twórców, którzy konsekwentnie dążą do celu, uparcie podążając swoją drogą.
Najbardziej znanym przebojem Wiktora jest “Koło Fortuny”, które krótko po premierze podbijało niemal wszystkie listy przebojów – dlatego zapewne wszyscy chociaż raz (a zapewne i więcej) słyszeliście tę piosenkę. Kolejne single również można było usłyszeć w stacjach radiowych jak np. “Ćwierć wieku”, “Złości miłości”, czy tytułowe “Pal licho” – choć ostatni z wymienionych najmniej mnie przekonuje.
Oprócz chwytliwych, wpadających w ucho, radiowych kawałków jest także kilka ballad – i to chyba one najbardziej do mnie trafiły, choć (jak być może już wiecie) to dość typowe w moim przypadku. Mam na myśli piosenkę pt. “Santorini”, która ujmuje prostotą przekazu, a zarazem głębią emocji. “Santorini płacze po nas dziś. Nie ukrywam, ja płaczę razem z nim” – mam wrażenie, że tę tęsknotę i melancholię słychać nie tylko w tekście, ale nawet w samym brzmieniu.
Drugą balladą, która która wpadła mi w ucho jest duet z Olą Olszewską. To kolejna opowieść pełna nostalgii i sentymentu, której bieg znów toczy się na tle nadmorskiego krajobrazu. Muszę przyznać, że do tej pory nie zdążyłam się zetknąć z twórczością Oli, jednak dzięki tej piosence będę musiała to nadrobić!
To nie jest jedyny duet na płycie – kolejnym jest “Ostatnie Takie Słońce”, czyli piosenka nagrana z Natalią Grosiak znaną z Mikromusic. To dość zaskakujące połączenie – nie tylko ze względu na odmienny gatunek muzyczny obu twórców, ale też na to, że debiutanci nieczęsto mają okazję nagrywać z tak znanymi twórcami. Charakterystyczna barwa głosu Natalii pięknie dopełniła tę kompozycję, jednocześnie urozmaicając płytę.
Wiktor Dyduła w swoim największym przeboju śpiewa: “wiem, że mogłem dużo więcej. Koniec końców, dumny jestem”. Jeśli możemy odnieść to do płyty to z pewnością warto śledzić kolejne muzyczne poczynania. To niewątpliwie obiecujący i wyczekiwany przez niemałe grono fanów debiut. “Koniec końców”, myślę, że niezaprzeczalny radiowy sznyt dobrze równoważy się z nieco bardziej melancholijnymi utworami. Zarówno w jednych, jak i drugich wciąż słychać ten sam charakterystyczny styl – pełny zabawy słowem, często z lekkim przymrużeniem oka i poczuciem humoru.