NewsroomWywiady

Bovska w rozmowie z WLKM.pl: “Nie jestem kimś kto tylko śpiewa piosenki”

Fot. Olga Urbanek

Z twórczością Bovskiej po raz pierwszy zetknęłam się zaraz po wydaniu jej debiutanckiej płyty „Kaktus”. Już wtedy wiedziałam, że moja przygoda z muzyką tej wyjątkowej wokalistki nie skończy się szybko. Później były kolejne single i płyty, aż w końcu przy okazji premiery piątego już krążka w dorobku Bovskiej miałyśmy okazję spotkać się i porozmawiać. Mówiłyśmy o „Dzikiej”, o inspiracjach, o odwadze i kobiecości. A o czym jeszcze? Dowiecie się czytając nasz wywiad.

Oliwia Nowak: Spotykamy się równy tydzień po premierze Twojej najnowszej płyty „Dzika”, która ukazała się w piątek 3 marca. We wtorek odbył się specjalny premierowy koncert promujący krążek. Masz teraz zdecydowanie bardzo intensywny czas. Jak się z tym wszystkim czujesz? Czy jesteś zadowolona z odbioru płyty?

Bovska: Czuję się świetnie, jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu, że płyta się ukazała. To cudowne, że ta muzyka nie jest już tylko moja, ale jest nasza. Ogromnie się cieszę, że wraca do mnie feedback dotyczący tych piosenek, że ludziom chce się ich słuchać. Wtorkowy koncert był totalnym apogeum tego promocyjnego okresu, który zaczął się jeszcze przed wydaniem krążka, bo materiał jest bardzo świeży. Na tym wydarzeniu było  dużo osób, które pomagały mi w tworzeniu teledysków czy w innych sprawach związanych z wydawaniem muzyki. Był też Archie, z którym tworzyłam tę płytę, a który pierwszy raz usłyszał jak śpiewam na żywona koncercie i tym się trochę przejmowałam.(śmiech). Podobało mu się. Obecny okres promocji płyty, to dla mnie bardzo ważny czas, taka mała nagroda za ciężką pracę.

Dzika w moim odczuciu to płyta manifest. Poruszyłaś na niej najodważniejsze jak dotąd tematy – bezpłodność oraz  In Vitro. Szczególnie wybrzmiewa to w utworze „Wielka cisza”. Skąd w tobie ta odwaga i decyzja, że to właśnie teraz jest odpowiedni moment na wydanie takiej płyty? Co sprawiło, że akurat w tym momencie chciałaś o tym wszystkim powiedzieć na głos?

Ta odwaga we mnie przez długi czas kiełkowała. Jestem osobą, która nosi w sobie sporo lęków. Te ostatnie trzy lata, które minęły od  wydania poprzedniej płyty były dla mnie czasem wielkich przemian, udało mi się przewalczyć coś w sobie. Uznałam, że nie mogę się tak ukrywać z rzeczami, które mnie dotyczą i uważam, że nie mogą być tematami tabu jak na przykład temat niepłodności czy In Vitro. Poczułam w pewnym momencie złość na to i stwierdziłam, że tak nie może być, że nie mogę tego tematu zamiatać pod dywan. Przecież kto ma być odważny i mówić o tym głośno,  jeśli nie ja? To ja śpiewam piosenki i one trafiają do ludzi, mają moc trafiania głęboko, wierzę w to.  Mam własny głos. Nasza rozmowa też jest pewnego rodzaju głosem, bo ktoś przeczyta ten wywiad. Uważam, że to jest odpowiedzialna funkcja. Ja nie jestem kimś kto tylko śpiewa piosenki. Mam swój język, swoje poglądy i mam prawo je wyrażać.

Masz rację. Bycie artystką to bardzo ważna i odpowiedzialna funkcja, którą wykorzystujesz w cudowny sposób, mówiąc o bardzo istotnych tematach. Miałam okazje uczestniczy w premierze twojego krótkometrażowego filmu ,,Iskry”. To bardzo oryginalny krok w kontekście promocji singla. W filmie kobiety odpowiadały na pytanie czym dla nich jest kobiecość. A czym jest ona dla Ciebie?

Cytując jedną z bohaterek tego filmu „to jest bardzo trudne pytanie”.  To jest takie słowo, które dotyka tożsamości, wiec bardzo trudno je ująć w jedną definicję. Jakbym miała wymienić cechy kobiecości, które dla mnie na ten moment są ważne, to na pewno jest to wspomniana wcześniej odwaga, czułość, wrażliwość na drugiego człowieka. Jednocześnie jest to bliskość ze swoim ciałem i akceptowanie tego jakim się jest, akceptacja tej swojej kobiecej natury, która jest cykliczna, czasem trudna. Jest to też pojęcie, które się łączy z rolami, które trzeba bądź nie trzeba, można bądź nie można spełniać w społeczeństwie. W tym kontekście można rozpatrywać tą kobiecość i to też jest dla mnie interesujące. Kobiecość jest pełna sprzeczności. Chociaż, jak o tym myślę, to te wszystkie cechy, które wymieniam dotyczą też mężczyzn. Jakby zastanowić się nad tym, czym jest męskość, to być może opisywałoby się ją podobnie, dlatego to jest bardzo trudne. Natomiast niezaprzeczalnie muszę stwierdzić, że bardzo identyfikuję się z pojęciem kobiecości jak i z samą płcią. Chociaż staram się nie postrzegać ludzi przez ten pryzmat. To nie jest dla mnie najważniejszy wyznacznik tego kto jakim jest człowiekiem. Raczej chodzi o jakieś wartości i o kulturę, o ducha. To przez człowieka prześwituje. A to czy ktoś jest mężczyzną czy kobietą albo może jest niebinarny jest dla mnie zdecydowanie mniej istotne.

Chciałam nawiązać również do tego o czym wspomniałaś w jednym z wywiadów. Powiedziałaś kiedyś, że nie lubisz wybierać singli ze swoich płyt. Czy coś w tym temacie się zmieniło? Na „Dzikiej” mamy przecież aż 7 singli. Co zdecydowało o tym, że akurat te piosenki się nimi stały?

To jest długa historia, więc zacznijmy od początku. Najpierw powstał „Barometr”, nie było żadnej płyty tylko ta piosenka, która miała od razu wyjść, powstała na spontanie zaraz po wydaniu płyty „Sorrento” jako nowe otwarcie. Później stworzyłam „System Error” ale ten utwór nie był jeszcze skończony, poza tym  lato to nie był odpowiedni czas na tę piosenkę. W międzyczasie zaczęłam nagrywać piosenki z Archiem. Powstała „Dzika” i „Rzeka”, które od razu pokochałam. Byłam pewna że chcę, żeby to właśnie „Dzika” była singlem, mimo tego, że nie było jeszcze innych piosenek. Następnie wyszła właśnie „Dzika”, później „System Error” opowiadający o tym co się działo w kraju. Miałam wtedy poczucie, że musimy to wypuścić. A potem mieliśmy już więcej piosenek i mogłam je wybierać z jakiejś puli. Wybierając, myślałam o tym jak mój odbiorca wejdzie w świat mojej muzycznej przemiany, która niewątpliwie jest słyszalna na albumie „Dzika”. Kolejne single wprowadzają w świat tej przemiany.

No właśnie nie da się ukryć, że „Dzika” znacząco różni się szczególnie pod względem kompozycji od poprzednich płyt. Jest tutaj trochę mniej elektroniki, a więcej żywych instrumentów? Co na to wpłynęło? Chciałaś spróbować czegoś nowego?

Chodziło o to, że ja byłam bardzo zmęczona tym jak to brzmi i tak też ogólnie wszystkim byłam bardzo zmęczona. Miałam jakiś kryzys twórczy, ale też życiowy. Musiałam sobie wszystko od nowa poukładać, zadać pytania: „Po co ja to robię?”, „Co chcę powiedzieć?”. Chciałam znaleźć w sobie tę odwagę, musiał się zadziać we mnie jakiś proces i za tym procesem poszło też zadawanie sobie takich stricte muzycznych pytań. „Jaka teraz będzie ta Bovska”?, „Jak ona będzie brzmieć”? skoro ja już jestem zmęczona tym co było wcześniej. „A może zostanę raperką”?  Bo ja mam wielkie ciągoty do Urban Music i hip-hopowych klimatów. Takie wstawki pojawiają się od początku mojej twórczości. Uważam, że fajne to jest w popie, głównie takim światowym, że on zawiera w sobie elementy wielu gatunków, również Urban Music. Potem zastanawiałam się gdzie jest źródło tego wszystkiego, co jest kluczem. I zdałam sobie sprawę, że kluczem jest to, że ja po prostu uwielbiam śpiewać piosenki, uwielbiam jak one mają melodię. Tekst, melorecytacje są super, ale ja chcę śpiewać piosenki, to jest moja wrażliwość, tam jest prawda o mnie. Ta prawda na obecną chwilę.  I to się połączyło z tym co Archie w sobie niesie, z tym jaką ma wrażliwość, jak myśli o piosence, o melodii. To on dodał gitarę w aranżu „Dzikiej”. Na początku ten utwór brzmiał trochę inaczej i ja nagle poczułam, że to jest to. Zaczęliśmy naturalnie iść w tą stronę. Najważniejsza jest po prostu dobra piosenka. Taka by można było ją zaśpiewać z gitarą albo pianinem, sote.

Najważniejsze w takim razie, że odnalazłaś siebie i dzięki temu światło dzienne ujrzała naprawdę dobra płyta! Chciałam zapytać też o Twoje inspiracje. Często mówisz o tym, że inspiruje Cię miasto. Można to również zauważyć na każdej twojej płycie, bo zawsze ten motyw wybrzmiewa w piosenkach. W przypadku ‚,Dzikiej” mamy piosenkę ,,Nad Warszawa szaro”.

Tak! Bardzo inspiruje mnie Warszawa, w niej się tyle dzieje i jest taka szara przez połowę roku. Fajne jest to, że można się w niej zapomnieć, po prostu pójść w miasto wieczorem. Inspirujący są ludzie. Można też odnaleźć spokojne miejsca, fajne kawiarnie i świetne knajpy. To jest też mój dom, więc po prostu mogę w nim być i nie wychodzić. Ale jest mi też potrzebny kontakt z przyrodą i to najczęściej zaspokajam nad Bałtykiem. Jest to ważny element mojej osobistej mapy. Przynajmniej miesiąc spędzam co roku nad Polskim morzem i to tak regularnie od wielu lat. Mniej mnie ciągnie w góry, chociaż ostatnio bardzo miło mi się kojarzą z wyjazdem do Szklarskiej Poręby z Natalią Grosiak i Melą Koteluk, bo wtedy na nowo się zakochałam w górskim klimacie. Fajnie się czasem odłączyć od miejskiego zgiełku i zainspirować przyrodą.

No właśnie, nie da się ukryć, że motyw przyrody też przewija się w Twojej twórczości. Zarówno na nowej płycie jak i na poprzednich zauważyłam dużą inspiracje wodą. “Lord Jim”, “Barometr” nagrany nad woda, “Rzeka” czy “Bałtyk”. Fizyczne wydanie najnowszej płyty również przywodzi na myśl fale.

Tak, na „Dzikiej” jak i w całej mojej twórczości jest dużo wodnych metafor. Ja jestem z wodą związana od bardzo dawna, kiedyś żeglowałam. Myślę, że czuję potęgę morza, wiem, że to jest żywioł, doświadczyłam go i jego przerażającej siły. Mam w sobie duży szacunek do wody, a z drugiej strony kojarzy mi się  ona z beztroską i wakacjami. Z kolei rzeka to jest taki zupełnie inny rodzaj wody, która płynie i zmywa wszystko co po drodze. Dlatego ta metafora silnie we mnie funkcjonuje. I jakoś tak się wydarzyło, że jest i woda i ogień na tej płycie. Poukładało się to żywiołami, mimo że nie było to celowe.

Zawsze ważnym aspektem w Twojej twórczości była dla mnie nienaganna dykcja? Masz ją naturalnie czy to jednak kwestia godzin żmudnych ćwiczeń?

Mam ją naturalnie, zwracam na to uwagę przy nagrywaniu i to jest czasami taka nerwica natręctw, ale wiem już gdzie są moje słabości. Robię to od wielu lat  i wiem na przykład, w którym miejscu zjadam daną literkę. A z drugiej strony śpiewanie to trochę co innego niż mówienie, więc staram się być dla siebie bardziej łaskawa. Skupiam się na tym, żeby śpiewać, a nie mówić. Po części ta dykcja to natura, ale jak jest jakaś piosenka, która zawiera w sobie dużą ilość tekstu to wymaga ode mnie jednak jakiejś praktyki, żeby nauczyć się odpowiednio oddychać śpiewając. Jak już wiesz gdzie ten oddech wziąć to potem to wchodzi w nawyk i dzięki ćwiczeniom to się z czasem staje łatwe.

Nie mogę tez nie zapytać o fizyczne wydania płyt. Poza muzyka zajmujesz się również grafiką oraz jesteś ilustratorką. Wszystkie fizyczne wydania albumów są twojego projektu. Muszę przyznać, że kolekcjonuje płyty i żaden inny artysta w Polsce nie wydaje krążków  w tak wyjątkowy i dopracowany sposób jak Ty. Czy w obecnych czasach, w których dominuje streaming to w ogóle się opłaca?

To zależy. Są artyści dla których jest to opłacalne chodzi o takich wokalistów, którzy mogą sprzedać duże nakłady. Ale z drugiej strony opłacanie się jest rzeczą względną i w moim odczuciu to się opłaca w takim sensie, że dla mnie ta płyta jest wizytówką. Mogłabym ją komuś dać z napisem Magda Grabowska – Wacławek albo Bovska i myślę, że nadałaby się idealnie. Jest to też forma zebrania wszystkiego w całość. Jak wykonuję pracę projektową to syntetyzuje mi się to wszystko. Musze zdefiniować kolory, bo druk to też jest coś innego niż cyfrowość i potrzeba dużych  technicznych umiejętności i wiedzy, żeby wszystkie kolory zgadzały się na różnych rodzajach papieru. To jest wszystko takie materialne i namacalne,  poświęcam na to bardzo dużo czasu i uwagi. Czasem mnie to irytuje, że to nie jest tak duży nakład jaki ja bym chciała żeby był, ale czuje, że to nadal ma sens, bo ma to teraz charakter kolekcjonerski. To tak samo jest z winylami czy kasetami, które pełnią funkcję kolekcjonerską, więc w takim wymiarze to pozostanie z nami jeszcze na długo.

A która z okładek jest twoją ulubioną? Której tworzenie wspominasz najlepiej?

Lubiłam proces pracy nad „Sorrento”, bo miałam wtedy dużo czasu. Robiłam kolaże z pracy nad którymi zrobiłam sobie długi proces, wykonywałam je manualnie. Natomiast najbardziej lubię okładkę „Dzikiej”, bo ona w pewnym sensie jest najprostsza i jednocześnie zrobiłam ją bardzo szybko. Okładkowe zdjęcie tez od razu do mnie przemówiło. Przeglądałam nasze  fotografie autorstwa Olgi Urbanek, które mi zrobiła i pomyślałam, że ta twarz w tak dużym przybliżeniu, w tej kompozycji wyraża wszystko to co nowe w Bovskiej. Ta płyta jest też najprostsza w całej graficznej stronie, ale zawiera też pewne elementy, które są bonusem i są naprawdę ciekawe. Po prostu musicie to sprawdzić.

Tak, zdecydowanie tez uważam, że „Dzika” w swojej prostocie wyraża bardzo wiele. A jeśli chodzi o fizyczne wydania płyt to Ty sama je kupujesz? Może chciałabyś polecić naszym czytelnikom płyty, które w ostatnim czasie przykuły Twoją uwagę?

To jest strasznie smutne co powiem, ale ja nie kupuję płyt. Mam bardzo dużo rzeczy i to mnie przeraża dlatego ograniczam kupowanie przedmiotów. Płyty są czymś co funkcjonuje dla mnie dzisiaj głównie w świecie cyfrowym. Natomiast mimo tego, że nie mam jak odsłuchiwać winyli to zaczęłam co jakiś czas je kupować lub dostaję je też w formie prezentu. Musze przyznać, że ostatnio zachwycił mnie winyl Jessie Ware. Specjalne wydanie jej najnowszej płyty, które było srebrne, wręcz lustrzane, naprawdę niesamowite. Jakiś czas temu odkryłam też wspaniałe miejsce, którym chętnie się podzielę. Jest to biblioteka, a właściwie czytelnia „Elektra” w Mazowieckim Instytucie Kultury. Jest tam wspaniała kolekcja winyli, takich bardzo kolekcjonerskich wydań na przykład Davida Bowiego. Byłam tam ostatnio i bardzo mi się podobało, że mogę je sobie pooglądać, nie muszę ich mieć, ale jak coś mi się podoba to mogę sobie zrobić zdjęcie na przykład jakiejś strony i  to jest dostępne dla wszystkich. Uważam, że ta trochę oldschoolowa forma jest naprawdę super. Przyznam szczerzę, że zdecydowanie większą kolekcję mam jednak książek. Ważną dla mnie publikacją jest na przykład „Czuła przewodniczka” Natalii De Barbaro. Książką, która towarzyszy mi od dawna jest „Biegnąca z wilkami” Clarissy Pinkoli Estes mówiąca o archetypach kobiecości z różnych kultur dotyczących różnych procesów rozwoju kobiety i różnych etapów jej życia. Ja tę książkę czytałam już jak pisałam „Kaktusa”.  Mam ją od wielu lat i wydaje mi się, że mam z nią jakąś więź. Sięgam po nią co jakiś czas. Nie trzeba jej czytać w całości, wystarczy fragmentami i ona za każdym razem brzmi dla mnie inaczej i co innego z niej rozumiem. To nie jest łatwa książka w kontekście narracji, ale towarzyszy mi ona przez całe życie i  jest dla mnie ogromną inspiracją. Ostatnio czytałam też świetną książkę Oriny Krajewskiej „Siła umysłu, siła emocji” są w niej wywiady z ludźmi, którzy bardzo ciekawie opowiadają o podejściu do naszego zdrowia, ale w sposób holistyczny, też w kontekście duchowości. Polecam również fiction booka pisanego dość kontrowersyjnym językiem „Mleko i głód” Melissy Broder.

Na koniec naszej rozmowy chciałam Ci życzyć, żeby „Dzika” odniosła jak największy sukces, żebyś była dumna z tej płyty i żeby cała promocja i jej dalsza droga potoczyła się tak jak sobie wymarzyłaś. Bardzo Ci dziękuję za rozmowę!

Dziękuję bardzo!