Fot. Agata Trafalska
Kaśka Sochacka, pod koniec marca, zadebiutowała bardzo obiecującym albumem pt. “Ciche dni”. Mimo że to dopiero debiut miała okazję współpracować z wieloma doświadczonymi i uznanymi muzykami, a album cieszy się uznaniem wielu osób. Jednak musiała przejść długą drogę, aby ten materiał mógł się ukazać. Podczas wywiadu zapytaliśmy między innymi o proces powstawania płyty, a także o kwestie związane z legalnym kupowaniem muzyki.
Na samym początku chciałabym zapytać, jaka była Twoja pierwsza myśl, kiedy zobaczyłaś swój debiutancki album na półkach sklepowych. Spodziewam się, że to musiało być wielkie przeżycie.
Zdecydowanie. To była euforia, ale też poczucie dumy i satysfakcji, bo w końcu to moje marzenie się zmaterializowało i stało się realną, fizyczną płytą.
Czytając książeczkę „Love Story”, pomyślałam sobie, że przeszłaś strasznie długą drogę, aby wydać ten album. Na szczęście wszystko skończyło się sukcesem, ale trochę czasu i energii musiałaś na to poświęcić. Co właściwie myślałaś w tym czasie? Były momenty zwątpienia?
Momentów zwątpienia było nawet kilka. Podejmowałam prace niezwiązane z muzyką i starałam się w tym wszystkim jakoś odnaleźć. Cały czas miałam zespół, robiliśmy piosenki i spotykaliśmy się na próbach, ale w pewnym momencie myślałam, że to będzie już zawsze tylko moje hobby, nic więcej. Zawsze jednak w pewnym momencie na nowo budziła się we mnie motywacja i nadzieja. Z perspektywy czasu, mogę się tylko cieszyć, że nie zabrakło uporu i cierpliwości.
Mimo tego, że spotkało Cię wiele przeciwności, ta historia pokazuje, że jeśli czegoś się bardzo chce to wszystko jest możliwe. I właściwie jaką radę dałabyś sama sobie, mając już tę wiedzę i doświadczenia, które doprowadziły Cię do wydania płyty?
Poradziłabym sobie, żeby ufać swojej intuicji i być sobą. Myślę zresztą, że właśnie to gdzieś we mnie zawsze było i dlatego się nie poddałam.
Myślę, że właśnie ta autentyczność, o której w pewnym sensie wspominasz jest bardzo ważna w tworzeniu, a w Twojej muzyce dodatkowo też słychać dużą dozę wrażliwości. A właściwie co jest dla Ciebie najważniejsze w tworzeniu muzyki?
Wydaje mi się, że to, co wspomniałaś, czyli autentyczność. Zawsze najbardziej dotykały mnie te piosenki, które czułam, że były szczere. To jest jakaś taka niewidzialna siła, która przyciąga. Robiąc piosenki, kieruję się jakimś wewnętrznym przeczuciem. Musi mi się podobać to, co robię i muszę się z tym utożsamiać.
Piszesz wiersze i to pewnie ma też przełożenie na pisanie tekstów piosenek. Zatem ciekawi mnie, co jest dla Ciebie priorytetem podczas tworzenia. Jak wygląda ten proces – najpierw powstaje tekst czy melodia?
W moim przypadku jest naprawdę bardzo różnie. Czasem zaczynam piosenkę od tego, że mam jakąś kompozycję, harmonię i melodię, a potem próbuję napisać tekst. Czasem mam tekst i próbuję napisać do tego melodię, a czasem zaczynam grzebać na kompie i robić jakiś aranż, żeby zrobić wstępne demo, a potem do tego dopasowuję melodię… także tych sposobów jest kilka.
Początki pracy nad płytą sięgają nawet 2014 roku. Czy wszystkie piosenki są dla Ciebie tak samo aktualne, jak były przy tworzeniu? W końcu minęło już kilka lat od powstania niektórych numerów.
Tak naprawdę to piosenka „Mróz” jest na płycie najstarsza. Późniejsze powstawały w tym samym czasie, czyli powiedzmy od 2018 do 2020 roku, więc nie aż tak dawno temu.
A masz piosenkę z tej płyty, którą darzysz szczególnym sentymentem?
Powiem szczerze, że kiedy robiłam płytę to te preferencje się zmieniały – czasem bardziej ciągnęło mnie do jakiegoś numeru, a czasem do innego. Dzisiaj chyba wszystkie kocham po równo. Na pewno mam bardzo dużą słabość do „Wiśni”, która dużo mi dała i była milowym krokiem w tej mojej karierze.
To ciekawe, co mówisz, bo pamiętam, że trafiłam na Twoją twórczość właśnie za sprawą „Wiśni”. Usłyszałam ją po raz pierwszy na koncercie, kiedy występowałaś podczas trasy Korteza. Bardzo mi się spodobała i potem już starałam się śledzić Twoje działania na bieżąco.
Wiśnia była wyjątkowa pod kilkoma względami również dla mnie. Dużo zrobiłam w tej piosence sama – począwszy od kompozycji i tekstu aż po aranż, co się wcześniej nie zdarzało.
Miałaś okazję współpracować z dość znaczącymi osobami w branży – z Kortezem, Vito Bambino i Dawidem Podsiadłą. Chyba nie każdy debiutant ma tyle szczęścia. Jak to w ogóle udało się osiągnąć?
Bardzo się cieszę, że tak się wydarzyło. Duety z Vito i Kortezem to spontaniczne akcje. Kortezowi wysłałam tę piosenkę po to, żeby zobaczył, co moglibyśmy wykonywać podczas jego ostatniej jesiennej trasy. Łukasz się nią zauroczył i w zasadzie sam się na ten duet zaprosił (śmiech), co było totalnie ekstra! Do Vito napisałam z prośbą, żeby pomógł mi w drugiej zwrotce tekstu, bo utknęłam w martwym punkcie. Na Mateusza ten numer jakoś magicznie zadziałał i też zaproponował, że z chęcią by się dograł. Miałam dużo szczęścia, że chłopcom tak się spodobało, że w zasadzie sami zaproponowali te duety. Na pomysł, żeby w „Cichych dniach” stworzyć nieoczywisty dialog z mężczyzną wpadł U-zek (Paweł Jóźwicki), czyli właściciel mojej wytwórni. Od razu pomyślał o Dawidzie, zadzwonił, a Dawid się zgodził i nagrał piękną wokalizę. Naprawdę miałam sporo szczęścia i jestem bardzo dumna z tego, że tyle się wydarzyło.
Zmieniając już temat, chciałabym skupić się na kolejnym muzycznym sukcesie – Twoja piosenka znalazła się w czołówce jednego z nowych polskich seriali – „Tajemnica zawodowa”, a to już nie pierwszy raz, kiedy Twoje utwory są w produkcjach telewizyjnych. „Jeszcze” powstało z myślą o serialu, czy napisałaś to wcześniej?
„Jeszcze” to numer, który powstał już jesienią 2019 roku, ale kończyliśmy go zdalnie, w trakcie pandemii. To była piosenka na osłodzenie tego trudnego czasu i w zasadzie jedyna, którą udało nam dokończyć w tym okresie zamknięcia, bo jednak praca na odległość nie była tak efektywna, jak spotkania twarzą w twarz w studiu. Wydaliśmy ją w czerwcu 2020, a produkcja serialu skontaktowała się z nami kilka miesięcy później. Miło, że ktoś się tą piosenką zainteresował i tak nieoczywisty numer wybrał na czołówkę serialu.
Jasne, w ten sposób na pewno dotrze do szerszego grona. Wspomniałaś o trudnościach w pracy podczas pandemii. Wydaje mi się, że też jest to trudny moment na wydawanie nowości, bo możliwości promocji (chociażby w postaci koncertów) są mocno ograniczone. Pewnie jeszcze trudniej jest debiutować w takim okresie. Nie obawiałaś się, jak to będzie? Czy nie przełożyć tego na lepszy czas? Chociaż w zasadzie trudno określić, kiedy ten lepszy czas nadejdzie.
W zeszłym roku wydawało się, że za rok będzie inaczej, a dzisiaj wiemy już, że nie za dużo się zmieniło. Nikt nie wie też, co będzie za rok, więc nie było sensu czekać z płytą, tym bardziej, że tak jak już sobie powiedziałyśmy – trochę czekałam na ten moment. Wszystkim wydało się to naturalne, że płyta musi wyjść teraz.
To w zasadzie początek Twojej kariery i mocno mi się wydaje, że jeszcze wiele muzycznych niespodzianek i sukcesów przed Tobą. Powiedz, jak sobie wyobrażasz swoją karierę za kilka lat. Masz jakieś szczególne marzenie, które chciałabyś zrealizować?
Bardzo dziękuję za to, co powiedziałaś – to bardzo miłe. Oczywiście mam swoje marzenia i projekty, w które chciałabym się zaangażować. Myślę, że jest tych rzeczy kilka, ale wolałabym ich nie zdradzać. Będę na bieżąco informować, jeśli się spełnią (śmiech).
Zatem, trzymam kciuki, żeby się spełniły! Zmierzając już do końca, z uwagi na tematykę naszej redakcji, chciałabym zapytać Cię o legalne kupowanie muzyki. Jak to postrzegasz jako artystka? Zauważasz problem nielegalnego korzystania z muzyki?
Wydaje mi się, że teraz jest z tym lepiej niż było kilka lat temu. Powstały takie miejsca, jak np. Spotify czy Tidal, gdzie każdy, za nieduże pieniądze może w pełni legalnie słuchać wszystkiego i to na okrągło.
To prawda, mam podobne spostrzeżenia. A co myślisz w kontekście tego, że streamingi powoli wypierają fizyczne nośniki?
Chyba nie da tego zatrzymać. Jest jednak wielu ludzi, dla których oprócz samych dźwięków liczy się też sposób ich podania i tworząca się dzięki temu wyjątkowa więź z artystą. Ja sama do takich osób należę i wiem że Ci, którzy płyty kupują – kupować je będą. Na pewno dzisiaj nie sprzedaje się tyle płyt, ile choćby trzydzieści lat temu, ale to chyba coś, czego się nie da zatrzymać.
A Ty, z jakich nośników muzyki najbardziej lubisz korzystać?
W domu mam odtwarzacz płyt winylowych, płyty CD kupuje na podróże samochodem, ale przyznam szczerze, że dzisiaj najczęściej jednak słucham muzyki na streamingach.