NewsroomRecenzje

“NAROBIMY SZUMU JESZCZE TROCHĘ AŻ NAM SKOŃCZY SIĘ WENA” – RECENZJA PŁYTY “PRACOWNIA” VITO BAMBINO

Vito Bambino od zawsze ceniłam za teksty, za to, jak prosto, a jednak niebanalnie umie pleść historie i oplatać je muzyką. Właściwie chyba od zawsze jakoś bardziej skupiałam się na warstwie lirycznej w twórczości Mateusza. Dlatego, gdy ostatnio słuchałam wywiadu z artystą, jakoś mi ulżyło, gdy powiedział, że ta część jego twórczości jest dla niego bardzo istotna. Zresztą to widać. Robi to bardzo dobrze, charakterystycznie i mam wrażenie, że byłabym w stanie odróżnić jego teksty jeszcze przed poznaniem ich.

“Pracownia”, bo taki tytuł nosi drugi solowy album artysty, ukazała się dzień po urodzinach artysty, a więc 28 kwietnia. Jest to dość długa płyta jak na obecne czasy, trwa bowiem ponad godzinę. Jest bardzo angażującą podróżą, a artysta zachęca, by udać się w nią samotnie, chociaż przy pierwszym odsłuchu. Ja przyłączam się do tej rady, bo jest w niej naprawdę wiele cennych refleksji, uczuć, z którymi lepiej zmierzyć się samemu, bez zbędnych bodźców i rozproszeń.

Bardzo ciekawym zabiegiem, jaki zastosował Vito, jest “Teleniekspress”, który splata płytę i sprawia, że jest jeszcze bardziej spójna. Pojawia się on na płycie aż sześć razy i za każdym razem przekazuje nam coś innego, a dokładnie robi to Maciej Orłoś, który jest pierwszym gościem na tym krążku. Bardzo lubię takie efekty, gdy na płycie pojawia się też coś innego, niż zwykłe piosenki i zdecydowanie zachęca to do słuchania albumu w całości.

“Nudy”“Etna”“Poszło” czy też “Maj”, to utwory, które były wydane sporo przed premierą “Pracowni”. Mam niestety duży nawyk do słuchania jednej piosenki setki razy w ciągu jednego dnia. I tak przez kilka dni, tygodni, zdarza się i dłużej.

Pamiętam, że gdy wyszły “Nudy” to słuchałam ich dosłownie cały czas, potem na jakiś czas zapominam o takim utworze. No i gdy teraz usłyszałam go na tej płycie, przypomniałam sobie, jak świetny jest to numer. Odebrałam go też teraz nieco inaczej, a właściwie nabrałam pewności w tym, jak go interpretuję. Pomaga w tym też bardzo wspomniany przeze mnie wcześniej “Teleniekspress: Upgrade Need”.

“Mustang” z sanah podbija stacje radiowe, chociaż w swojej skoczności, szybkości i wydawałoby się pozytywności, zawiera dość przygnębiające przesłanie o relacjach międzyludzkich.

Co ciekawe na płycie pojawia się też Malik Montana. Przyznam, że zupełnie się tego nie spodziewałam i mimo że bardzo lubię utwór “Lekko”, to szczerze mówiąc, wolałabym wersję solo w wykonaniu Vito, bo po prostu nie jestem fanką twórczości Malika. Mimo to jest to bardzo dobry utwór i z pewnością będę do niego wracać.

Utworem, który całkowicie skradł moje serce już po pierwszym odsłuchaniu, jest duet z Dawidem Podsiadło – “Ulek i Dawcia”. Piękna, melancholijna melodia w zwrotkach i jakby ballada w refrenie skierowana do mamy, a właściwie to do dwóch mam. Jest to taka piosenka, przy której można się rozpłynąć, choć zdecydowanie nie jest do końca cukierkową opowieścią.

Choć cała płyta jest raczej smutna, to w moje najczulsze punkty najbardziej trafia “Futurismo”. Jest to przepiękny utwór, który Vito wykonuje z Panią Ewą Bem. W moim odczuciu jest to piosenka, która budzi zdecydowanie najwięcej refleksji i mimo smutku, który we mnie wywołuje, ostatecznie zostawia mnie w poczuciu spokoju. Potrzebowałam jednak do tego kilku przesłuchań i głębszego zrozumienia utworu.

Ja nie mówię o śmierci, tylko o przemijaniu

Vito Bambino “Futurismo”

“Cyber PRL” zapadł w mojej pamięci bardzo mocno i aktualnie jest piosenką, której słucham na okrągło. Nie mogę się doczekać, kiedy usłyszę ją na żywo. Czuję, że ten utwór nabierze jeszcze więcej energii i znaczenia właśnie wtedy, gdy wraz z Vito będzie go śpiewać publika!

Miałam duże oczekiwania co do “Pracowni”, bo bardzo cenię twórczość Mateusza zarówno solową, jak i w zespole Bitamina. To, że zostały one spełnione, to jakby powiedzieć nic. Muszę przyznać, że jest to płyta, przy której trochę ciężko opisuje się piosenkę za piosenką, bo ta płyta jest kompletną całością. I tak ją odbieram. Zawiera w sobie tyle emocji, opowieści, że nie sposób oddzielać te piosenki od siebie. Tworzą one jedną, wielką historię, jaką jest życie i mimo że jest to całkiem smutna opowieść, to dostrzegam w niej nadzieję. Naprawdę warto posłuchać tej płyty od początku do końca i udać się w podróż z naszymi myślami.