Piekło i niebo, życie i śmierć, sacrum i profanum – tymi przeciwieństwami można zdefiniować najnowszy album Kasi Lins. Znajdziemy tam opowieść o lękach, obawach i życiowych rozterkach. To wizja świata wykreowanego w głowie artystki – wszystko jest tam spójne, choć czasami odrobinę przerażające. Zatem wybierzmy się do tego świata grzeszników, zwanego „Moja Wina”.
W klimat albumu wprowadzają nas dzwony kościelne, otwierające melorecytację wiersza Marii Konopnickiej pt. „Jeżeli Kochasz”. Wiersz jest pewnego rodzaju wstępem do świata, który Kasia Lins wykreowała wraz Karolem Łakomcem i Danielem Walczakiem – do świata pełnego melancholii i mroku, ale przede wszystkim artyzmu. Mszalny charakter jawi się w warstwie muzycznej, a kontrastem są sądy głoszone w tekstach. Należy jednak mieć na uwadze, że to wcale nie jest główny temat. W wielu momentach pojawiają się wątki religijne, ale są tylko tłem do tego, co mamy sobie wyobrazić. W całym przekazie jest trochę o osobistych lękach, o depresji, o życiu w strachu, jest też trochę o miłości, ale takiej w tragicznym wydaniu.
„Moja Wina” to opowieść o lękach, obawach i rozważaniach o ostatecznej wizji świata. W tekstach autorka rozlicza nie tylko siebie, ale przyznaje, że „nie ma serca dla stworzeń, co to się karmią dramatem, a popijają cudzym płaczem”. Już za pomocą jednego z singli przepowiedziała nam „Koniec Świata”. Zatem jak będzie wyglądał początek końca? Według tej przepowiedni „wytną nasze lasy”, „spadną deszcze piekielne, złowieszcze”, „zatopią nas plany, nasze grzeszne plany”, a to wszystko w towarzystwie „stada pozbawionego wahań”.
Pojawiają się też wątki miłosne, chociaż one także mają dość mroczny wydźwięk. „Morze Czerwone” jest historią miłości dwojga osób, które mimo rzekomego uczucia nie potrafią być razem. Cytat „Nie będzie nas, choć jak Mojżesz szłam przez morze” pokazuje także, że elementy religijne pojawiają się wielu wątkach poruszanych na płycie. Tragiczna historia miłosna pojawia się także w utworze “Jesteś Krwią W Mojej Żyle”, w którym oprócz wokalu Kasi możemy usłyszeć męski głos – Karola Łakomca. Dzięki temu wersy śpiewane przez nich wspólnie, wywołują spotęgowane emocje. („Jesteś krwią w mojej żyle, tak mówiłeś. A czy wiesz, że jak skaleczysz to wypłyniesz? Zostanie tylko ślad, a ja nigdy nigdy go nie zmyję”).
Nie wszystko jest jednak takie duszne i ciężkie – całość jest doskonale wyważona. Obok trudnych historii pojawiają się te nieco lżejsze jak np. “Rób Tak Dalej” czy “Kobiety By Bukowski”. Melodie mimo swojej melancholii są niezwykle chwytliwe i zapadają w pamięć. Z kolei bardzo poetyckie teksty obfitują w wiele metafor, co nadaje ciekawy wyraz całości. Krótko mówiąc, ten album ma wszystko, co powinien – interesujący przekaz, ciekawe melodie i dużą dawkę ekspresji artystycznej, która pozwala wejść w ten wykreowany świat autorki.
Myślę, że “Moja Wina” to swoista kontynuacja stylu, który poznaliśmy przy okazji debiutanckiego albumu pt. „Wiersz Ostatni”. Jednak tym razem zdecydowała się na odważny krok, by pójść nieco mocniej w artystyczną, lekko kontrowersyjną stronę. Mimo przewrotnego tytułu nie był to wiersz ostatni, a dopiero preludium do tego, co stworzyła teraz. W moim odczuciu muzyka nie jest tylko formą rozrywki i zyskuje na wartości, gdy staje się ciekawą formą artystycznej ekspresji uzewnętrzniającego się artysty. I dokładnie tak jest w tym przypadku – „mówię prawdę, Bóg mi świadkiem”.