Fot. Materiały Prasowe
W miniony weekend 28 sierpnia na scenie Letnich Brzmień w Katowicach wystąpiła Mery Spolsky. Pomimo tego, że pogoda delikatnie mówiąc nie dopisała, to na scenie jak i pod nią jak zawsze był ,,rozpiexdol”!
Burza, ulewa, zalane drogi. Nie było łatwo, ale żadna z tych rzeczy nie przeszkodziła ludziom Spolsky w znalezieniu się pod sceną. Muszę przyznać, że mam już za sobą około 30 koncertów Mery, ale żaden z nich nie odbywał się w tak ciężkich warunkach, ale czy to w czymkolwiek przeszkadzało? Nie! Wystarczyło, że tylko Mery wyszła na scenę i nikt już nie zwracał uwagi na deszcz.
Koncerty w ramach letniej trasy Mery Spolsky ICOTYNATOLATO TOUR poprzedzały wydarzenia nazwane Live Actami promujące wydaną przez wokalistkę książkę ,,Jestem Marysia i chyba się zabiję dzisiaj”. Live Acty były niesamowitymi przedsięwzięciami, jednak nie ma się co dziwić, że po teatralnych, siedzących wydarzeniach fani Mery zatęsknili za szaleństwem pod sceną. Muszę przyznać, że mi też bardzo tego brakowało.
Koncert został otwarty przez spersonalizowane pod wokalistkę intro przepełnione zabawnymi tekstami w stylu Mery, a na wyskakanie się pod sceną nie musieliśmy długo czekać. Artystka już przy pierwszej piosence, dała nam szanse na szaleństwo pod barierkami. Gdy tylko z głośników wybrzmiało energetyczne ,,Trapowe opowiadanie” publiczność od razu się rozruszała. Osobiście uwielbiam właśnie ten utwór i podziwiam Mery za to, że jest w stanie zagrać go na żywo z nienaganną dykcją i bez żadnej zadyszki, ponieważ numer przepełniony jest ogromną ilością słów wypowiadanych w bardzo szybkim tempie. Po ,,Trapowym opowiadaniu” przyszedł czas na przewrotną ,,Bigotkę”. Najpierw usłyszeliśmy akustyczny fragment, który później płynnie przeszedł w standardową wersję. ,,Bigotka” to zdecydowanie jeden z najciekawszych momentów podczas koncertów wokalistki, ponieważ publiczność może wykrzyczeć zabawne i niegrzeczne końcówki wersów, co również i tym razem z radością uczyniła.
Kolejny utwór, który wybrzmiał ze sceny to ,,Ups!” nagrany w duecie z iGorillą. W tej piosence Mery wzięła na warsztat również zwrotkę rapera, udowadniając tym po raz kolejny, że świetnie czuje się właśnie w tym gatunku. Następnie przyszedł czas, żeby piosenkarka jak to zawsze ma w zwyczaju mogła nas policzyć za pomocą piosenki ,,Liczydło”. Ten singiel z pierwszej płyty od zawsze świetnie sprawdzał się na koncertach i osobiście bardzo się cieszę, że Mery z upływem lat nie rezygnuje z jego grania. Swoisty utwór-manifest ,,Sorry From The Mountain”, który wybrzmiał zaraz po ,,Liczydle” przypomniał nam, że ,,każda dziewczyna ma wierzyć w siebie”. Fani pod sceną z zaciśnięta w górze pięścią wspólnie z wokalistką powtarzali te właśnie słowa jak mantrę. I w końcu przyszedł czas na piosenkę niespodziankę, która Mery gra tylko podczas koncertów Letnich Brzmień: ,,Dupa Lipa” to zdecydowanie mój faworyt z muzycznego audiobooka. Rewelacyjny, zabawny tekst przypomina nam o tym, że nasze wyobrażenia na temat Hollywood czy instagramowych gwiazd nie zawsze mają dużo wspólnego z rzeczywistością i czasem lepiej mieć ,,Dupę i Lipę” niż marzyć o Hollywoodzie. Bardzo się cieszę, że po raz kolejny mogłam usłyszeć ten utwór na żywo!
Następie przyszedł czas na ,,Królestwo kobiet”. Piosenka nagrana w duecie z Kayah to feministyczny hymn, który na koncertach zyskuje jeszcze bardziej taneczny vibe, a poprzedzający go fragment wygłoszony przez Mery mówiący o wdzięczności za bycie kobietą bardzo podbija jego ważny przekaz. Jeśli komuś podczas koncertu zrobiło się smutno, to Mery szybko temu zaradziła! ,,Technosmutek” z chwytliwą frazą ,,niech Ci nie będzie smutno” i układem tanecznym odtańczonym przez publiczność razem z wokalistką szybko zaangażował w zabawę każdą osobę stojącą pod sceną. Po dzikich tańcach przyszedł czas na jedyny cover, który piosenkarka gra podczas swoich koncertów. Mowa tu o ,,Nie mam czasu na seks” Marii Peszek. Jednak tę delikatną balladę Mery postanowiła przerobić na energetyczny electro numer, który dzięki temu zyskał zupełnie nowy wyraz. Następnie przyszedł czas na najpopularniejszy utwór wokalistki ,,Miło było Pana poznać”, którego każde słowo zostało głośno i wyraźnie wyśpiewane przez fanów artystki. ,,Miło było” to piosenka, do której mam ogromny sentyment, bo to właśnie od niej zaczęła się moja przygoda z Mery, dlatego zawsze fajnie jest usłyszeć ją ze sceny. ,,Cekinowa bomba” to utwór, na który wiele osób czekało najbardziej. Najświeższy singiel wokalistki, który z założenia miał wcale nim nie być, porwał do szalonego tańca dosłownie całą publikę, a “Cekinowa Bomba” wybuchła i to dosłownie. Wszystko to za sprawą grupki fanów, którzy postanowili zrobić Mery niespodziankę i podczas właśnie tego utworu wyrzucili w górę chmurę cekinowego konfetti. Piosenkarka zakończyła koncert pokazując nam faka, a dokładniej to ,,serdeczny palec środkowy” śpiewając chwytliwy numer o przewrotnym tytule ,,Fak”. Jednak oczywiście nie obyło się bez bisu. Na deser Mery zaserwowała nam ,,Mazowiecką kieckę”, która była idealnym zamknięciem całego show sprawiającym, że chyba każdy pod sceną dostał zadyszki.
Wesprzyj twórczość Mery Spolsky i zamów album tutaj
Pomimo tego, że byłam już na wielu koncertach Mery, to wciąż uważam, że każdy z nich jest zupełnie wyjątkowy. Dzięki niezwykłemu kontaktowi, jaki wokalistka potrafi nawiązać z fanami, na koncercie wytwarza się cudowna atmosfera. Mery jest w stanie bez najmniejszych problemów zachęcić nas do śpiewu, tańca i totalnego szaleństwa. Nie sposób nie wspomnieć też o tym, że jej koncerty to nie tylko muzyka. Poza śpiewaniem czy tańcem Mery zachęca nas także do przychodzenia na koncerty w strojach w paski lub w cekinach, co tworzy niesamowity klimat pod sceną. Co ciekawe wokalistka ma tak bliską relację ze swoimi fanami, że do niektórych zwraca się po imieniu, nawet ze sceny! A po koncertach zawsze przychodzi czas na spotkania i rozmowy. Mery zawsze wychodzi do fanów i każdego z nich przepełnia mnóstwem dobrej energii. Tak było i tym razem. Bardzo się cieszę, że mogłam uczestniczyć w tym wydarzeniu, kolejny raz porozmawiać z Mery i wyskakać się pod sceną. Letnia trasa dobiegła końca, a ja już nie mogę się doczekać tej jesiennej!
Autor: Oliwia Nowak