Fot. Materiały redakcyjne
W tym roku debiutancka płyta Kasi Kowalskiej „Gemini” obchodzi swoje 30-lecie, i właśnie ta rocznica stała się pretekstem do zorganizowania bardzo wyczekiwanej przeze mnie trasy koncertowej „30 lat Gemini Pol’and’Rock”. Wokalistka w jej ramach 11 listopada odwiedziła także Warszawę i oczarowała publiczność zgromadzoną pod sceną.
Kasia Kowalska to jedna z moich ulubionych polskich wokalistek. Jej charakterystyczny, mocny wokal, mroczna aura, ale też bardzo specyficzny sposób bycia i poczucie humoru sprawiają, że jest jedną z najciekawszych, i chyba można już powiedzieć, że legendarnych artystek. Wydała 13 albumów i ma na koncie mnóstwo przebojów, które zapisały się w historii polskiej muzyki. I mimo że jej debiut miał miejsce 30 lat temu, to publiczność nadal kocha tę płytę i zna teksty wszystkich piosenek, o czym świadczył właśnie ten koncert.
Początki Kasi to mocne, rockowe brzmienia, które z wielką siłą wróciły podczas tej trasy. A dlaczego tak wyczekiwanej przeze mnie? Powód jest jeden i to bardzo konkretny – „Gemini”, czyli tytułowy utwór z płyty. Wiedziałam, że na tym koncercie w końcu usłyszę go na żywo! Pomimo że miałam okazję już nie jeden raz uczestniczyć w koncertach Kasi, to ta piosenka nigdy podczas nich nie wybrzmiała. Aż do teraz. Oprócz wyczekanego przeze mnie „Gemini” usłyszeliśmy także balladowe, ale jednak z wielkim pazurem „Oto ja”, przejmujące „Wyznanie”, przeszywające niesamowitym wokalem „Kto może to dać” czy dobrze wszystkim znane „Jak rzecz”. Nie zabrakło również piosenek w języku angielskim, jak „Heart Of Green”, „This Time” i „I Need You”, czy ciekawych urozmaiceń, jak gra wokalistki na bębnie podczas piosenki „Cukierek – mój dawca słodyczy”.
Kasia zaśpiewała 17 utworów i bisowała aż 3 razy! Jak powiedziała artystka, w latach 90. była tak popularna, że publiczność pod sceną śpiewała każde słowo jej utworów, a ona, zamiast dać ponieść się chwili i słuchać, to śpiewała z zamkniętymi oczami całą piosenkę. Ale wiecie co? Przez te 30 lat nic się nie zmieniło! Cała publiczność śpiewała każdy utwór razem z Kasią, często nawet ją zagłuszając. No dobra. Zmieniła się jedna rzecz – artystka nauczyła się tym cieszyć i ze wzruszeniem oddawała publiczności mikrofon.
Po tym koncercie mam też jedno przemyślenie. Kasia powinna zorganizować swój stand-up. Poczucie humoru tej artystki jest tak mroczne, melancholijne, ale zarazem tak zabawne, że osoby zgromadzone pod sceną wybuchały śmiechem za każdym razem, kiedy wokalistka opowiadała coś między piosenkami.
Koncert był wspaniały. Cała jubileuszowa płyta zagrana na żywo, świetny wokal, nutka humoru, cudowna muzyka, a do tego 3 bisy. To brzmi jak przepis na wieczór idealny – i ten właśnie taki był!