Fot. Materiały własne
Druga edycja gdańskiego festiwalu Inside Seaside przeszła do historii. Przez dwa dni fani muzyki mieli okazję wysłuchać wielu koncertów oraz uczestniczyć w licznych wydarzeniach towarzyszących. Po zeszłorocznym sukcesie i bardzo pochlebnych recenzjach spotkaliśmy się w Gdańsku po raz drugi. Nie bez powodu impreza stała się jedną z najbardziej wyczekiwanych na koncertowej mapie Polski. Oto część pierwsza relacji z AmberExpo.
Inside Seaside to festiwal organizowany przez agencję LIVE oraz Radio 357, organizatorzy dużą uwagę zwracają na interakcję ze słuchaczami. Podobnie jak rok temu, dzień przed rozpoczęciem koncertów w budynku Amber Expo, słuchacze mieli okazję wysłuchać na żywo z Montownii Food Hall “Listę Piosenek 357” oraz audycję autorską Piotra Stelmacha “Głośni jak miłość” – frekwencja zdecydowanie dopisała.
Pierwszego dnia oprócz koncertów na trzech scenach, dużą popularnością cieszyły się również wydarzenia towarzyszące. W Kawiarni Kulturalnej oraz Strefie Rozmów Radia 357 odbyły się rozmowy z czołowymi postaciami polskiej kultury i sportu (min. Zbigniew Hołdys czy Maciej Wisławski). Ci pragnący relaksu, mogli zrelaksować się w Świetlicy 357, gdzie można było porozmawiać z dziennikarzami, pograć w tenisa stołowego, czy podpisać specjalne płyty winylowe. Dla fanów kinematografii przygotowano salę kinową, gdzie można było obejrzeć film o Cool Kids Of Death (C.K.O.D.3) czy The Birthday Party: Bunt w niebie (Nick Cave). Jednak zdecydowana większość przyjechała tutaj dla muzyki. Lineup zachęcał do przyjazdu na północ Polski. Jak zatem wypadł pierwszy dzień Inside Seaside 2024?
Dzień zaczęli polscy artyści. Koncertem inaugurującym drugą edycję Inside Seaside był występ białostockiego Rusted Teeth na Upstage, czyli najbardziej kameralnej scenie. Chłopaki zaprezentowali gitarowe granie, przypominające czasami dokonania grupy Green Day. Jednak w swojej muzyce, zespół łączy też grunge z emo i mocniejszymi, rytmicznymi akcentami, co nadaje oryginalnego brzmienia.
Jedynym minusem festiwali, jest fakt, że koncerty się na siebie nakładają i trzeba biegać po scenach. Po występie Rusted Teeth zszedłem na dolne sceny, by zobaczyć kolejne akty. Zacząłem od Skubasa, który zaczarował publiczność swoim intymnym show. Jak wiadomo, na festiwalu znajdowało się dużo “Trójkowej” publiczności, dlatego “Nie mam dla ciebie miłości”, które swego czasu wybrzmiewało na Liście Przebojów zabrzmiało magicznie. Następnie przeniosłem się na jazzowy odjazd od USO 9001. USO 9001 to skrócona nazwa zespołu Unidentified Sonoristic Object 9001, która to jest nawiązaniem do znanego wszystkim UFO. Utwory tego trio łączą dwa główne gatunki muzyczne: elektronikę i klasyczny jazz. Skład zespołu uzupełniają: Jan Gałosz – gitara, Jan Pieniążek – perkusja, Miłosz Pieczonka – saksofon. Jako fan koncertów jazzowych, podobało mi się. Mimo krótkiego setu chłopaki pokazali to co w ich muzyce najlepsze.
Ostatnim polskim koncertem, który zobaczyłem pierwszego dnia był występ Artura Rojka, postaci, której nie trzeba przedstawiać. Nic dziwnego, że taki artysta zgromadził na swoim koncercie pokaźną publiczność. Muzyk wraz z zespołem zaprezentował utwory ze swoich dwóch autorskim albumów “Kundel” oraz “Składam się z ciągłych powtórzeń”. Dodatkowo ku uciesze publiczności, Rojek sięgnął po dwa utwory Myslovitz – “Dla Ciebie” oraz “Długość Dźwięku Samotności”, które chóralnie zostały wyśpiewane przez gdańską publiczność.
SPRINTS
W końcu przyszedł czas na najważniejsze występy, czyli pierwszy zagraniczny akt festiwalu. Irlandzka grupa Sprints, z charyzmatyczną wokalistką Karlą Chubb na czele, dała wspaniały rock’n’rollowy popis. W styczniu zasłuchiwałem się debiutancką płytą tej grupy, Letter to Self, na żywo te kawałki brzmią jeszcze bardziej energetycznie. Podczas koncertu usłyszeliśmy niemal całą płytę w całości, dodatkowo koncert wzbogacony był o niedawno wydany “Feast” czy utwory jeszcze nieopublikowane: (“Somethings Gonna Happen.”, “To the Bone”). Miłym akcentem było odśpiewanie “Happy Birthday” dla perkusisty zespołu, Jacka Callana. Energię ze sceny podłapała też publiczność pod sceną, która z kawałka na kawałek rozkręcała się coraz bardziej. Podczas ostatniej piosenki “Little Fix” z EP “A Modern Job”, Karla postanowiła bawić się razem z fanami, wchodząc w tłum z mikrofonem. Debiutancki występ Sprints w Polsce na Upstage zostanie na długo w pamięci.
The Last Dinner Party
Kiedy na kilka dni przed festiwalem, zespół ogłosił, że robi sobie przerwę i odwołuje ostatnie koncerty w Europie, fani w Polsce drżeli o to, czy występ dziewczyn z The Last Dinner Party dojdzie do skutku. Na szczęście te obawy były niepodstawne i byliśmy świadkami magicznego wieczoru w Gdańsku. Podczas koncertu usłyszeliśmy niemal cały materiał z płyty Prelude to Ecstasy, niespodzianką dla fanów była prezentacja nowej piosenki “Big Dog”, która wybrzmiała niezwykle efektownie, jeśli to miał być zwiastun nowej płyty, czeka nas kolejny hit. Dziewczyny czuły się na scenie niezwykle swobodnie, Abigail Moris oprócz pięknego śpiewu, latała po scenie, bawiąc się i uśmiechając przy tym jak dziecko. Cały zespół swoją postawą sceniczną stworzył niemal teatralny spektakl, z grą świateł i choreografią. Bardzo dobrze wypadły: “On Your Side”, “My Lady of Mercy” czy wieńczący koncert “Nothing Matters”. Jednym słowem – urzekły mnie dziewczyny z The Last Dinner Party!
IDLES
Headliner soboty nie zawiódł. Chłopaki z IDLES, udowodnili, dlaczego są uważani za jeden z najlepszych zespołów koncertowych na świecie. Parę minut po 23 na scenie w końcu pojawili się muzycy tego brytyjsko – irlandzkiego zespołu. O tym, że nie ma co się obawiać o formę chłopaków, byłem niemal pewny, gdy zobaczyłem, jak wokalista Joe Talbot przybija “żółwika” kolegom z zespołu oraz obsłudze techincznej. Jego pewność siebie robiła wrażenie. Zaczęło się spokojnie, od “IDEA 01”, z tegorocznego “TANGK” jednak atmosfera narastała z kawałka na kawałek. Podczas “Colossus” publika wpadła w ekstazę, następnie trzy strzały w postaci “Gift Horse”, “Mr. Motivator” oraz “Mother”. Cały koncert zdominowały utwory ze wspomnianego krążka TANGK oraz “Joy is an act of Resistance” usłyszeliśmy po pięć kompozycji z każdej z tych płyt. Końcówka koncertu to już kompletne szaleństwo. Oprócz wokalisty oraz publiczności dobrze bawiła się sekcja rytmiczna, Lee Kiernan postanowił wejść w tłum z gitarą i bawić się razem z fanami. Joe Talbot dużo razy dziękował gdańskiej publiczności za ciepłe przyjęcie, podczas zapowiedzi piosenki “Dancer” dał do zrozumienia, że w nazwie “Gdańsk” po środku znajduje się słowo “dance”. Na koniec dwa ciosy nokautujące w postaci “Danny Nedelko” oraz “Rottweiler”. Ciężko ubrać w słowa to co wydarzyło się na Gdańsk Stage – rewelacyjny występ, koncerty IDLES to koncertowa bomba!
RY X
Po punkowych szaleństwach przyszedł czas na trochę refleksji, Pierwszy dzień festiwalu Inside Seaside zamknął przez wielu bardzo wyczekiwany australijski muzyk i producent RY X. Australijski artysta zaczarował publiczność swoim wzruszającym, melancholijnym występem.
No i tak zakończył się pierwszy dzień festiwalu Inside Seaside. Podobnie jak rok temu, event bardzo mi się podobał. Zarówno formuła, jak i data wydarzenia (długi weekend) przypadło mi do gustu. Możemy być wdzięczni, że mamy indoorowy, jesienny festiwalu i to w dodatku z tak bogatym, światowym line-upem. Kolejna edycja została już ogłoszona, więc rezerwuję już termin, myślę, że mimo wysoko postawionej poprzeczki w tym roku, może być jeszcze lepiej za rok. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Duże ukłony dla agencji LIVE oraz Radia 357 za organizację tak wspaniałego wydarzenia zrzeszającego fanów muzyki z całej Polski.