Przychodzą takie momenty w karierze niemal każdego muzyka, kiedy pomimo licznych sukcesów artyści postanawiają na moment się wycofać. Clock Machine wyruszając w trasę SEN zapowiedziało, że będą to ostatnie koncerty w tym roku przed przerwą. Panowie jednak nie zdradzili jak długo ma potrwać ta rozłąką z fanami i czym jest spowodowana. Posiadając tak spore grono wiernych słuchaczy, którzy zapewnili im sold outy poszczególnych koncertów, całkowite zniknięcie nie będzie takie proste.
Clock Machine to mój ulubiony projekt muzyczny, w którym czynny udział bierze Igor Walaszek. Gdy odkryłam ten zespół to nie do końca zdawałam sobie sprawę z tego, że wiem kim jest ten wokalista, ale tego głosu nie da się tak łatwo zapomnieć więc po małym researchu wszystko stało się jasne. Jednak zasługą sukcesu Clock Machine są przede wszystkim bardzo przemyślane działania. Muzyka zespołu jest nasycona oryginalnymi dźwiękami i nie można jej zaszufladkować do żadnego gatunku. Esencję tego kim są, zespół zaprezentował poznańskiej publiczności w klubie Tama.
Grupa ułożyła setlistę tak, by trafić do każdego fana, co bardzo się ceni. Podczas koncertu można było usłyszeć jak to zazwyczaj bywa największe hity zespołu, ale także bardzo stare utwory, jak i te których Panowie jeszcze nigdy nie grali na żywo. Sporym zaskoczeniem było wzięcie na warsztat klasyka Elvisa Presleya, przy którym publiczność totalnie oszalała – jak na wspomnienie o królu przystało.
To, czego nie brakuje Clock Machine to pokłady pozytywnej energii – swoim nastawieniem zarażają publiczność. Gdy wokalista skacze – skacze z nim cała sala. Grupa przez cały czas trwania koncertu pilnowała tego, by każdy świetnie się bawił. Oczywiście nie zabrakło także kilku mocnych przekazów, nawet tych nawiązujących do najgorętszego obecnie tematu Koronawirusa. Cieszy mnie fakt gdy muzycy, którzy chcąc nie chcąc mają ogromny wpływ na to, co dzieje się dookoła nas, postanawiają się angażować i wyrażać swoją opinię. Dzięki temu zespół pokazał, że nie jest obojętny na to, co dzieję się w naszym kraju oraz na świecie.
Analizując całe show i to, jak dobrze czują się ze sobą na scenie chłopaki to śmiem twierdzić, że kolejna płyta prędzej czy później powstanie. Po dwóch studyjnych (bardzo dobrych) krążkach wciąż ma się ochotę na więcej. Trzymam kciuki, a teraz odpoczywajcie i wracajcie ze zdwojoną mocą!