NewsroomWywiady

Wyzwoliłam się z własnych ograniczeń – Bovska w rozmowie z WLKM.pl

Bovska zdjęcie z planu zdjęciowego

fot.: Natalia Miedziak-Skonieczna

Bovska to artystka kompletna. Dysponuje narzędziami, które pozwalają tworzyć jej na pograniczu wielu dziedzin, co uwidacznia się w jej twórczości – sama pisze teksty, wydaje swoją muzykę oraz odpowiada za oprawę graficzną albumów. Ponad miesiąc temu wydała singiel „Płonie las”, którym zapowiada nową płytę. W rozmowie Bovska zdradziła, dlaczego tak ważne jest dla niej bycie „tu i teraz”, przybliżyła kulisy kręcenia teledysku oraz podzieliła się spostrzeżeniami dotyczącymi siły oddziaływania muzyki.

Niedawno wydałaś singiel „Płonie las”. Czy dobrze słyszę, że to opowieść o kobiecej, wielowymiarowej namiętności, ale też świadomości upływu czasu? Chcesz powiedzieć tym utworem, że nic nie jest dane na zawsze?  

Dokładnie to chciałam powiedzieć. Żyję z przeświadczeniem, że w życiu wszystko się kończy – zarówno to, co dobre, jak i to, co i złe. Z pewnością jedną z piękniejszych rzeczy w życiu jest namiętność i wewnętrzny ogień, który w nas płonie. Myślę, że ten ogień to siła, która budzi nas do życia i przekłada się nie tylko na energię seksualną, ale i twórczą. Tzn. źródło jest to samo. Między innymi o tym jest teledysk do „Płonie las”. Opowiada o kobiecie, która świeci.

Ta jasność kojarzy mi się z baśniową tajemniczością. Momentem, w którym wychodzisz z mroku i odkrywasz świetlisty skarb.

Świetnie, że masz takie skojarzenia. Rzeczywiście, chodziło nam o uchwycenie światła, które jest w bohaterce oraz podkreślenie tego, że ona świeci niezależnie od obecności partnera. Na początku teledysku ciało bohaterki świeci się tylko we fragmentach. W dalszej części światło jest zwielokrotniane w postaci zachodu słońca czy blasku latarni. Początkowo chciałam zawrzeć w scenariuszu scenę, w której kobieta się spala i na końcu zostaje z niej tylko popiół. Finalnie, wraz z Magdą Zielińską i Mateuszem Kasownikiem, rozwiązaliśmy to inaczej, choć myślę, że to również byłoby dobre zakończenie.

W zapowiedzi singla przeczytałam, że piosenka powstała z potrzeby zatrzymania świadomej obecności w sobie, w swoim ciele. Co rozumiesz przez to, że trzeba być „tu i teraz” i dlaczego to dla Ciebie tak ważne? 

Bycie „tu i teraz” sprawia, że można poczuć się pełnym. Zauważyłam, że wybieganie myślami wprzód mi nie służy i sprawia, że nie przeżywam życia tak, jakbym chciała. Nie oznacza to, że nie mam marzeń i strategii swojego działania, na przykład w sferze zawodowej. To się nie wyklucza. Umiejętność zatrzymania się w konkretnym momencie jest trudna i nie da się jej nauczyć raz na zawsze. Tak samo jak nie da się raz na zawsze posiąść świadomości swojego ciała. Zauważ, że ono ciągle się zmienia. Z racji, że wpływa na nas wiele czynników, trzeba się do nich przystosowywać. Tym, co sprawia, że nasze życie jest pełniejsze, jest bycie blisko siebie, swojego oddechu. I słuchanie tego, co podpowiada umysł i ciało. Dzięki temu możemy przeżyć życie z większą troską o siebie.

Pod palcami topisz mnie, zostań jeszcze moment, a zamienię się w morze. Fragment piosenki Płonie las

fot.: fanpage artystki na Facebooku

Pozostając jeszcze w temacie singla – w tekście pada zdanie, które szczególnie utkwiło mi w pamięci: Pod palcami topisz mnie/Zostań jeszcze moment/A zamienię się w morze – to bardzo sensualny i piękny opis uczuć. Skąd czerpiesz inspiracje do pisania tekstów?

Skoro zapadło ci w pamięci to znaczy, że kochasz poezję! Jestem bardzo zadowolona z tych dwóch wersów. Inspiracje do pisania tekstów odnajduję między innymi w poezji. Codziennie sięgam po wybrany tom – i to, co przeczytam, we mnie zostaje. W ostatnim czasie częściej sięgam po poezję pisaną przez kobiety. A z drugiej strony, jeśli chodzi o piosenkę „Płonie las”, najpierw powstała melodia i harmonia, które narzuciły mi określoną ilość sylab. Często jednak, jeśli zależy mi na danym tekście, chodzę na kompromisy. W tym przypadku zależało mi na utrzymaniu pierwotnego pomysłu. Napisałam wiele wariantów zwrotek i wybrałam te, które najbardziej do mnie przemawiały. Najtrudniej jest znaleźć słowa, które będą jednocześnie proste i zrozumiałe. 

Ktoś, kto operuje słowem, zwykle ma do niego inny stosunek. Czujesz, że potrafisz już precyzyjnie wyrazić swoje myśli jako autorka?

Za sprawą liczby piosenek, które napisałam, potrafię robić to coraz precyzyjniej i odważniej. Czuję, że wyzwoliłam się z własnych ograniczeń, które powstrzymywały mnie przed pisaniem. Nie jestem wykształcona w kierunku słowa, więc w pewnym sensie mogę powiedzieć, że jestem trochę naturszczykiem (śmiech). Kształciłam się w kierunku obrazu i muzyki – ten wybór okazał się filarem tego, czym zajmuję się zawodowo. Słowa mają dla mnie niesamowitą moc, zwłaszcza te w piosenkach. Najważniejsze jest dla mnie to, co chcę za ich pomocą wyrazić. Czasami pisanie tekstów przypomina proces, w którym piosenka „sama mną kieruje”. Wówczas prowadzi mnie intuicja, słowa nasuwają się samoistnie. Później muszę zawalczyć o to, by tekst układał się dokładnie tak, jak go „czuję”. Zdarza się też tak, że coś napiszę, a nawet i nagram, ale po czasie zmieniam jedno słowo na inne, by całość brzmiała lepiej.

Wspomniałaś o sztukach wizualnych, które przeplatają się w twoim życiu z muzyką – przykładem są nie tylko Twoje prace, ale też teledysk, który reżyserowałaś wspólnie z Magdaleną Zielińską. Czy nadal połączenie sztuk wizualnych i muzyki daje ci spełnienie?

Tak, daje mi. To jest coś, co moim życiu cały czas się przeplata i jest wysoko w moich pomysłach na to, jak chciałabym dalej działać. Mam z tym połączeniem marzenia, a może powinnam nazywać je planami. Dążę do ich realizacji.  Bardzo lubię to, że te dwie sfery się łączą i mam nad nimi kontrolę jako twórca. 

A z drugiej strony: kiedy w projekcie występujesz jako piosenkarka, autorka muzyki, producentka, współreżyserka klipu – nie za dużo bierzesz sobie na głowę i nie tracisz tym samym dystansu do singla? 

Na pewno jest to dużo. Często mam poczucie, że robię za dużo, ale nie w kontekście twórczym, tylko rzeczy, które robię dookoła. Sama wydaję swoją muzykę, więc na przykład kontroluję to, co związane z procesem wydawniczym. Staram się znaleźć w działaniu złoty środek, ale to bywa trudne. Teledyski to małe filmy, a ich kręcenie to nie coś, co można zrobić samemu. To zawsze praca zbiorowa, dlatego staram się pracować z ludźmi, których podziwiam i którym ufam tak bardzo, że nie muszę długo się zastanawiać. Wiem, że oni tak samo jak ja, zawalczą o to, by teledysk był najlepszy, jaki może być. 

I z jak największą dokładnością oddadzą w teledysku twoją wizję?

Tak. W przypadku teledysku pierwszy szkic scenariusza wyszedł ode mnie. Wysłałam go do Magdy Zielińskiej, współreżyserki klipu. Potem już pracowałyśmy nad nim razem. To od Magdy zależało wiele decyzji na planie, których nie mogłam podjąć, bo znajdowałam się po drugiej stronie obiektywu. Praca z kimś, kto ma wysokie poczucie estetyki i potrafi podejmować szybkie decyzje na planie, to absolutne złoto. Takimi osobami są Magda i Mateusz, tworzą team reżysersko-operatorski, któremu ufam. Nad scenariuszem do „Płonie las” od początku do końca pracowaliśmy wspólnie. Gdy dokładnie zaplanowaliśmy całość, wzięliśmy pod uwagę możliwość improwizacji. Ona pojawia się zawsze, zwłaszcza gdy pracuje się na maleńkim planie zdjęciowym z ludźmi, których zna się bardzo dobrze. Teledysk do singla „Płonie las” jest w pewnym sensie „ostatnim daniem”, które zaserwowałam publiczności i jest dla mnie bardzo ważny. Reprezentuje wysoki poziom estetyczny, który mnie satysfakcjonuje.

Bovska – "Płonie las"

fot.: Monika Gibas

A co najbardziej fascynuje cię w twojej pracy?

Mam narzędzia, które pozwalają mi tworzyć na pograniczu wielu dziedzin. To coś, co mnie na maksa kręci. Z każdym kolejnym projektem uczę się nowych rzeczy i rośnie apetyt na więcej. To, co mnie szczególnie interesuje, to tworzenie. Mniej interesuje mnie wszystko, co pozostałe, czyli związane z wydawaniem muzyki, PR, szerokorozumianym rynkiem muzycznym itd. Chciałabym tworzyć taki zespół, który by mnie całkowicie wyręczył z pozostałych rzeczy. Może kiedyś do tego dojdzie.

Co dla ciebie jako artystki tak wielowymiarowej, jest wyzwaniem, a co nagrodą na koniec pracy? 

Nagrodą jest moment, w którym dana rzecz wychodzi w świat do odbiorców i przestaje być już tylko moja. Wtedy nie mam nad nią kontroli, co z jednej strony jest trochę przerażające, a z drugiej ekscytujące. Największym wyzwaniem jest proces twórczy, na który poza pisaniem piosenek składa się zbudowanie języka wizualnego. To proces, który w moim przypadku odbywa się na wielu poziomach i który sprawia mi ogromną satysfakcję. Moja praca jest moją pasją i bardzo życzę wszystkim, by mogli tak funkcjonować.

Chciałabym cię też również zapytać o nową płytę – jaka będzie? Czy utwory z niej ułożyły ci się już w ciąg z ideą przewodnią? Poprzedni krążek miał wzruszać. A ten?

Ten na pewno jest o emocjach. Wzruszenia nadal szukam, rozumiem je szerzej niż to słowo w swej definicji. Potrzebuję sztuki, która wywołuje we mnie emocje i sama chcę taką tworzyć. Wydaje mi się też, że właśnie tym może być spotkanie z piosenką podczas koncertu. Na co dzień mamy milion bodźców, siedzimy w świecie cyfrowym, ale nie da się zastąpić żywego doświadczenia bycia w grupie ludzi i robienia czegoś wspólnie. Moim celem jest wzbudzanie emocji. Oznacza to, że najpierw muszę je odnaleźć, na przykład tworząc piosenkę. Jeszcze nie wiem, jaki będzie tytuł nowego albumu, ale idea powoli się klaruje. Na końcu, jak w przypadku „Dzikiej”, być może album będzie sprawiał wrażenie płyty konceptualnej. To wynika z mojego sposobu myślenia i działania – to emocje złapane w szerszy kontekst.

fot.: materiały prasowe

Czy dobrze zrozumiałam, że nie utożsamiasz emocji w muzyce ze wzruszeniem, a z bodźcami, które oddziałują na odbiorcę?

W przypadku piosenki na odbiorcę jednocześnie oddziałuje muzyka i słowo. Muzyka nie ma żadnej granicy wpływania na nas. Jeśli słuchamy jej z uwagą, nasz mózg jest nią w pełni pochłonięty. Wydaje mi się, że słowo wsparte muzyką może wpłynąć na słuchacza intensywniej. Odniosę się do tego na przykładzie tego, co robię: po pierwsze jako twórca jestem odpowiedzialna za słowa piosenek, a po drugie, kolokwialnie mówiąc, one muszą „coś mi robić”. Chciałabym, żeby odbiorca również poczuł jakąś emocję, gdy słucha mojej muzyki.

Spotkałam się ze stwierdzeniem, w myśl którego piosenki, które łączą w sobie dwa środki wyrazu artystycznego, czyli muzykę i słowo, często oddziałują na odbiorcę silniej, niż niejeden wiersz.

Zdecydowanie zgadzam się z tym, co powiedziałaś. Wierzę w to bardzo. Dzięki temu dużo łatwiej jest zrozumieć tekst. Wydaje mi się, że melodie są nośnikami emocji. Kluczem dla dobrej piosenki jest to, by muzyka współgrała z tekstem. I w tym jest wielka zabawa, żeby to znaleźć, złapać. Piosenka ma szansę ominąć wszelkie bariery, stoi ponad podziałami i ma uniwersalny wymiar. Dzięki temu potrafi trafić prosto w serce – to dla mnie niezwykle fascynujące.