Daria Zawiałow – jedna z najbardziej cenionych debiutantek tego roku – wyruszyła w trasę koncertową promującą swój pierwszy album A Kysz!. Wokalistka spotkała się z nami podczas poznańskiego przystanku trasy – wyprzedanego koncertu w Blue Note – by opowiedzieć nam, ze swojego punktu widzenia, o rzeczywistości otaczającego ją muzycznego świata.

Ktoś w Internecie pod Twoim klipem napisał: Bardzo chciałabym być na Twoim koncercie. Musi być śmiesznie i przyjemnie. Jak z Twojej perspektywy jest na Twoich koncertach?

Na pewno jest energicznie. Mam nadzieje, że też jest śmiesznie i przyjemnie (śmiech). Życzyłabym sobie tego. Na pewno są różne momenty. Jest moment kiedy można się na chwilę zadumać, np. przy Chamaleonie czy Pistolecie, ale kiedy wjeżdżają Lwy, Malinowy Chruśniak czy Król Lul to jest to totalne szaleństwo. Nie chciałabym żeby były to, tak zwane, koncerty siedzące. Są to koncerty do skakania pod sceną, do tańca, śpiewania. Bardzo bym chciała aby ludzie chcieli się z nami bawić, a nawet szaleć, krzyczeć.

Dzisiejszy koncert w Poznaniu jest wyprzedany. To bardzo duże wyróżnienie. Zastanawiałaś się kiedyś kim są Ci ludzie, którzy kupują bilety na Twoje koncerty, bądź szerzej – kim są słuchacze Twojej muzyki?

Tworzyłam album A Kysz! z takim zamysłem, aby każdy kto po niego sięgnie mógł znaleźć  chociaż jeden mały kącik dla siebie. Może dlatego album jest dość eklektyczny. Nie chcę wsadzać muzyki do  szufladki, dlatego, że ja nie potrafię samej siebie wsadzić do żadnej szuflady – to jestem po prostu ja. Na pewno chciałam, żeby każdy mógł tej płyty posłuchać, żeby każda osoba mogła przyjść na koncert i każda wybrała chociaż jeden utwór z tego albumu dla siebie. Liczę więc na to, że moja publiczność nie jest ograniczona.


Wygraj wejściówki na koncert Comy w Poznaniu!


Miewasz takie poczucie, że musisz mierzyć się z oczekiwaniami swojej publiczności?

Myślę, że na tym etapie tak. Te wymagania są i szczerze powiedziawszy coraz bardziej je odczuwam. Czasami są to sytuacje po za mną i publiką, takie wewnętrzne.  Coraz bardziej odczuwam też co to znaczy syndrom drugiej płyty, nie jest to łatwe, bo już nad nią pracujemy. Mam takie przeczucie, że wszystko zależy teraz od drugiej płyty – czy dalej będziemy mogli koncertować, czy to wszystko umrze śmiercią naturalną (śmiech). Nie jest łatwo, ale całe życie czekałam na to, żeby działo się to, co dzieje się teraz, więc nie narzekam. Jest dużo pracy, ale podoba mi się to.

Z czym było Ci się mierzyć najtrudniej jako debiutantce?

Z przyjęciem mnie. Miałam wrażenie, że jak startowaliśmy, mimo tego, że publiczność była bardzo pozytywnie nastawiona i do Malinowego i później do Kundla, to byłam traktowana trochę z przymrużeniem oka i w dalszym ciągu najtrudniej jest mi przełamywać tę barierę: Zobaczcie to co my robimy jest jednak na poważnie i to nie są żarty. My na prawdę chcemy to robić! Chcemy grać muzykę, a koncerty są dla nas najważniejsze. Będziemy robić konsekwentnie swoje.

Stając się osobą, która może trzymać w ręku swoją własną płytę, zmieniło się w jakikolwiek sposób Twoje postrzeganie piractwa?

Nie, ono cały czas jest takie samo. Nie jestem fanką piractwa i uważam, że legalna kultura to jest coś koniecznego. Fajne jest to, że ludzie, coraz częściej rozumieją, że jeżeli przychodzą na koncert i płacą za bilet, to tym samym wspierają artystę. Ja mam mnóstwo zapytań typu: Hej! Pamiętasz mnie? Chodziliśmy razem do podstawówki do klasy. Wpiszesz mnie na listę gości, na backstage?  No nie, dlatego, że ta lista jest zarezerwowana dla mojej mamy, dla mojej najlepszej przyjaciółki, wujka, cioci, babci, czy dla babci któregoś z chłopaków lub najbliższych im osób. Uważam, że ludzie powinni wspierać artystów, którzy robią coś dla nich. Jeżeli doceniasz kogoś muzykę no to kup tę płytę, przyjdź na koncert, wydaj kasę na bilet. Jeżeli chcesz zobaczyć film to też z legalnego źródła. To jest bardzo ważne.

Ostatnio spotkałem się z opinią, że w środowisku filmowym, pokolenie obecnych dwudziestoparolatków jest pokoleniem, które się wzajemnie wspiera. Każdy buduje swoje ja, pracuje na swój dorobek, w związku z czym nie ma powodów do bycia zakompleksionym. W branży muzycznej, wśród młodych muzyków też tak jest?

Myślę, że tak. Spotkałam na swojej drodze kilka takich osób, od których dostałam ogromnie dużo ciepła i wsparcia, np. Piotrka Roguckiego, Belę Komoszyńską z Sorry Boys czy Miuosha, z którym miałam już okazję występować. Na pewno są wyjątki ludzi, którzy nie są otwarci na współpracę. Być może wynika to z ich charakteru, ja nie chcę nikogo oceniać. Niektórzy są bardziej zamknięci i wolą sobie działać po swojemu i sami, bez duetów i wsparć. Ja jestem  otwarta na propozycje i bardzo się cieszę, że mogę poznawać nowych ludzi, właśnie w kręgu muzycznym, którzy okazują się fantastycznymi ludźmi. Ludźmi, z którymi możemy robić sztukę, jak na przykład z Piotrem Roguckim, który wystąpił w moim teledysku do piosenki  Na Skróty, a ja ‘’odwdzięczyłam się’’ swoim występem w teledysku COMY Lajki. Powstała z tego jedna historia, to świetna inicjatywa.

W swoich tekstach mówisz dużo o wyścigu szczurów i świecie chłodnej kalkulacji. O tym z resztą śpiewasz w utworze Lwy. Czy to nie jest tak, że to brutalna rzeczywistość wymusza na nas takie gorzkie zachowania? Ty też czasami stajesz się Lwem?

Ja właśnie totalnie nie jestem Lwem, choć mój znak zoodiaku mówi klarownie określa mnie tym mianem (śmiech).  Potrafię o siebie zawalczyć, konsekwentnie robię to co chcę robić, ale nie biorę udziału w wyścigu szczurów. Z tego względu, że mnie to kompletnie nie kręci. Ja jestem osobą, która jest zdystansowana do tego wszystkiego, nie chcę się tym zachłysnąć, idę sobie z boku i stoję twardo na ziemi. Jest takie powiedzenie, które całe życie powtarzała mi babcia: Pokorne cielę dwie matki ssie. I to jest bardzo prawdziwe. Szacunek do drugiego człowieka i wzajemne wspieranie się jest bardzo ważne. Tak powinno być. Ja trochę nie kumam tego, kiedy ktoś mocno wychodzi po za ramy zwykłego bycia człowiekiem dla drugiej osoby, a to się dzieje, bo sama nie raz byłam tego świadkiem.


Kliknij tutaj i kup legalnie album A Kysz


Czujesz, że to co robisz, na etapie, na którym jesteś teraz, jest doceniane?

W ciągu ostatniego roku spotkało nas tyle dobrego, że czuję, że jest to doceniane. Często ktoś pyta mnie: Jak reagujesz na ten sukces, a ja odpowiadam: Jaki sukces, bez przesady (śmiech)?. Nie chcę wyjść na malkontenta,  bardzo cieszę się z tego co się dzieje i czuję, że moja twórczość jest doceniana. Wystąpiliśmy w końcu na Open’er Festival, na Męskim Graniu czy Co Jest Grane Festival.  Artyści, którzy robią fantastyczne rzeczy, chcą ze mną i chłopakami pracować. Stacje radiowe grają nasze utwory, jesteśmy w trasie koncertowej. To jest piękne! Niemniej jednak tak jak już wspomniałam, staramy się nie zachłysnąć i nie myśleć o sobie, że “złapaliśmy Pana Boga za nogi”. Jesteśmy przygotowani na ciężką pracę, bo tak na prawdę tylko praca może cię dokądś doprowadzić. Musisz pamiętać kim jesteś i wszystko robić z głową. Szanować siebie i innych. Wtedy wszystko będzie się zgadzało.


– KONKURS –

Podczas rozmowy z nami, Daria podpisała dla naszych czytelników trzy zdjęcia promujące trasę A Kysz. By zgarnąć jedno z nich musisz udostępnić ten wywiad (kliknij tutaj) oraz napisać w komentarzu pod tym artykułem, że to zrobiłeś. Możesz również załączyć screen udostępnienia. Spośród wszystkich udostępnień wylosujemy trzech zwycięzców do których powędrują autografy. Będzie nam miło jeśli przy okazji polubisz nasz fan page (kliknij tutaj).

Wyniki ogłosimy do 10 listopada. Powodzenia!

– WYNIKI –

Autografy wygrywają:

Sylwia Z. Krause

Natalia Warżała

Weronika Zdzicha Szymańska

Prosimy o przesłanie swoich danych do wysyłki na kontakt@wlkm.pl z dopiskiem w tytule “Daria Zawiałow konkurs