Poznański koncert projektu Me And That Man możemy zaliczyć do bardzo udanych. To, co zadziało się na scenie tego wieczoru, mogłoby być lekcją dla niejednego muzyka. Stały kontakt z publicznością, pełen rock’n’roll grany w stu procentach na żywo, a w dodatku przezabawne anegdotki pomiędzy utworami. Nigdy nie byłam fanką Johna Portera, ani Nergala, ale po tym koncercie ciągle mi mało ich genialnej muzyki.
Wszystko zaczęło się bardzo tajemniczo. Poznański koncert z trasy Songs of Love and Death wystartował spod zarzuconej, przezroczystej kurtyny, na której odbywała się przepiękna gra świateł. Utwór My Church Is Black otworzył to piękne wydarzenie, będąc jednocześnie idealnym zaproszeniem do wspólnej zabawy przez kolejne kilkadziesiąt minut.
Czym zaskoczyło mnie Me And That Man?
Być może to obycie tych dwóch Panów z zagraniczną sceną muzyczną, a może po prostu ich ciepła osobowość, ale duet genialnie dogadywał się z publicznością, która nie mogła narzekać na brak kontaktu z artystami. Specyfika tego miejsca wyróżniała się brakiem miejsc stojących oraz tym, ze pierwsze rzędy były na równi ze… sceną! Tak. Szczęściarze, którzy siedzieli właśnie w pierwszym rzędzie mogli liczyć na wielokrotne przybicie piątki z Nergalem czy Johnem, a także przyszło im doznać bardzo intymnego grania na gitarze tuż przed ich nosem.
Podobno Me And That Man to duet jednego albumu. Mam nadzieję, że Panowie jednak zmienią zdanie na ten temat, ponieważ płyta Songs Of Love And Death to spory kawałek dobrego rock’n’rolla, co udowodnili podczas tego występu na żywo.
Przeczytaj: Room 94 to brytyjski ogień na scenie + konkurs
Osoby, które mają ochotę poskakać na koncercie, wykrzyczeć co im na sercu leży, a może nawet przybić pionę z frontmanem zespołu, na pewno pokochają klimat tej trasy. Jestem już przyzwyczajona do tego, ze polscy wokaliści są przylepieni do mikrofonu, lub podchodzą do publiczności ale patrzą w dal, tutaj tego nie doświadczycie. Wybierając się na koncert Me And That Man staniecie się jego częścią i każdy utwór z Waszą pomoc może stać się jeszcze bardziej wyjątkowy.
Dobrym podsumowaniem tego magicznego wieczoru były słowa Nergala, który podkreślił, że tak naprawdę to, czego najbardziej potrzebujemy w życiu, to więcej miłości.