NewsroomRecenzje

“Panny młode” ale jakże dojrzałe – recenzja albumu Lor

Wciąż nie mogę wyjść z podziwu, jak wiele delikatności i ciepła dostarcza nam twórczość zespołu Lor. Cztery dziewczyny z Krakowa, które za sprawą swojego alt-popu potrafią oczarować świat. Co zaprezentowały tym razem? Czytajcie!

Począwszy od samego tytułu, który można interpretować na co najmniej dwa sposoby, właśnie taki jest ten album. Można byłoby powiedzieć, że uniwersalny – ale to jak powiedzieć nic. Starałam się szukać odpowiedniego synonimu dla tego słowa i wydaje mi się, że “dopasowany” w tym momencie będzie chyba najbardziej odpowiednie. Ten album jest jak ciepłe kakałko w zimowy wieczór z dodatkiem szczypty cynamonu i chilli. Uspokoi Was, otuli a jednocześnie sprawi, że poruszeni będziecie chcieli krzyczeć – “tak, to o mnie!”.

W album wchodzimy wesolutkim singlem Nikt, który już od początku daje nam iskierkę buntu tytułowych Panien młodych. Utwór rozważa różne sytuacje życiowe i manifestuje siłę młodej krwi. Wszystko to uzupełnione głębokim, wyrazistym pianinem i chórkami. W podobnym klimacie wybrzmiewa utwór mło(dość). Myślę, że jest to swoisty hymn młodych. Padają tu bardzo ważne i uniwersalne pytania zadawane przez świat nas otaczający. Uniwersalne – bo słyszymy je na co dzień, ważne – bo kształtują młode pokolenie i często niestety prowadzą do kryzysowych stanów depresyjnych. Dlaczego każą nam być przykładnym dobrym młodym człowiekiem, który będzie spełniał oczekiwania wszystkich na około, zapominając w tym wszystkim o sobie?

Musisz dystans mieć, uśmiechać się
(Mamy dość młodości)
Musisz dawać więcej, żądać mniej
(Mamy dość miłości)
Musisz wiedzieć, że niewiele wiesz
(Mamy dość młodości)
Musisz kochać jego, a ją nie

Lor – mło(dość)

Buntowniczy wyraz albumu przykryty jest dwiema rozrywającymi serce balladami. To Bombenda i Helcia. I właśnie tutaj wchodzi piękne określenie dopasowania, bo ja osobiście pierwsze co pomyślałam po przesłuchaniu tego pierwszego, to że utwór jest o relacji matki z córką. Lecz za każdym kolejnym razem odnajdywałam tam inne znaczenia, do tego stopnia, że w pewnym momencie odkryłam tam relację bliskich przyjaciółek. Piękna to jest twórczość, jeśli jeden utwór jednocześnie zawiera w sobie tyle interpretacji i możliwości utożsamienia się dla każdego jednego słuchacza. Moim faworytem z tych dwóch jest jednak Helcia, z którym bardzo mocno się utożsamiam. Taką też moc czuję płynącą z niego – ogromną tęsknotę do kochanej osoby, która opuściła już nasz świat. Spoiler alert: przygotujcie chusteczki.

Jak przyjemnie Wasze życie się toczy –
kiedy ciężko coś objąć wzrokiem, Wy zamykacie oczy
Nawet gdyby tak wszystko bliżej siebie ułożyć,
to i tak zapomnieliście już, że też byliście młodzi

Lor – Appaloosa

Album doczekał się jednego gościa i jest nim młody i utalentowany Dawid Tyszkowski. Chłopak, który zabłysnął w ubiegłym roku i moim skromnym zdaniem zasługuje na największe polskie sceny. Dołożył swoją cegiełkę do utworu PAM PAM PAM, wesolutkiego i skocznego utworu o miłości, ale raczej tej utraconej. Chociaż znów – możecie tak naprawdę interpretować jak tylko sobie zamarzycie. Jedno wiem na pewno – pięknie złożyły się tu głosy dziewczyn i Dawida, a do tego zacięcie rockowe i skrzypiec… nóżka tupie, no, nie ma że nie.

Album krótki, ale w zupełności wystarczający. Nie ma tu absolutnie żadnych niepotrzebnych zapychaczy, każdy utwór jest na niesamowicie wysokim poziomie, traktuje o czymś innym jednocześnie tworząc piękną całość z innymi. Opowieść o młodości. Mamy tu wątki buntu, dorastania, straty przyjaciela, miłości, bliskiej osoby, ale także wesołego podrygiwania i szukania swojej ścieżki. Album w całości po polsku, co jest nowością, bo Ci którzy znają wcześniejszą twórczość Lor pamiętają albumy łączone polsko-angielskie i przepiękne perełki takie jak where did the sun go?, sun#2, cinnamon czy aquarius. Czy ubolewam, że tym razem takich nie ma? Absolutnie nie. Jest tu wszystko tak jak trzeba i ile trzeba. Myślę, że to mocny kandydat do topki albumów tego roku.