NewsroomRecenzje

Nie przestaniecie do tego tańczyć – recenzja “Warszawa Dawidy” mop & Dawid Grzelak

Dokładnie pamiętam, gdy byłam na koncercie Dawida Grzelaka w Bydgoszczy, gdzie występował jako support przed Ralphem Kaminskim. Na scenie był też oczywiście mop, czyli Dawid Kaletka, a artyści właśnie wtedy po raz pierwszy ogłosili, że planują wspólną EPkę. Na szczęście nie trzeba było długo czekać, bo już 21 kwietnia wydali minialbum “Warszawa Dawidy”. Czy ta nazwa nie jest perfekcyjna? Jak dla mnie zdecydowanie!

“Tylko” czy aż?

Zdarza się, że Dawidy robią wspólne live’y na Instagramie. Podczas nich często dzielą się krótkimi, a czasami nieco dłuższymi fragmentami swoich nowych utworów. Tak też było z “Tylko”, którego całkiem sporą część usłyszałam jeszcze przed oficjalnym wydaniem. Jest to utwór otwierający EPkę, a ja jestem jego fanką od pewnego wieczornego live’a.

Bardzo lubię to, że jest to numer wprowadzający do dalszej części płyty. Słuchając go, mam wrażenie, jakbym zanurzała się w dźwiękach i płynęła z nimi na delikatnej fali, która mnie unosi. Jest to najspokojniejszy albo jeden z dwóch najspokojniejszych utworów z EPki, który idealnie wpuszcza do dalszej jej części. Super klimatu dodaje do niego gitara, która przez większość czasu jest na dalszym tle, jednak w pewnych momentach wychodzi na bliższy plan.

Do tego przyjemnego brzmienia idealnie wpasowuje się tekst, który wprawia w poczucie, że wszystko jest w naszych rękach i nic nie jest w stanie zabrać nam tej supermocy.

To nie maj czy już “Maj”?

Chociaż “Maj” został wydany już w grudniu, to ja nadal zapętlam w głowie i śpiewam “To nie maj, to nie maj, to nie maj”. Jest to bardziej energiczny, żywiołowy utwór, którego refren pozostaje w głowie na bardzo długo. Jest to piosenka, której warto posłuchać sobie każdego ranka, aby się rozbudzić i dodać otuchy na cały dzień!

Opowiada o tym, z czym walczymy każdego dnia, czasem nawet w piękny dzień maja. Choć mogłoby się wydawać, że wtedy jest łatwiej. I pewnie trochę tak jest, bo gdy jest jasno i świeci słońce, to jakoś bardziej się chce.

Pod tym prostym wydawałoby się tekście, kryje się też nieco smutny obraz naszej obecnej epoki, która jest bardzo szybka i nie zawsze daje nam się cieszyć jej pięknem w pełni. W biegu codziennego dnia zapominamy o tym, co ważne, gubimy się i gubimy siebie.

Tytułowy “maj” odczytuję jako stan, w którym czujemy się dobrze, żyjemy zgodnie ze sobą i w taki sposób, jak tego potrzebujemy. On tak samo, jak pory roku się zmienia, ale zawsze można “wyjechać do cieplejszych miejsc” i nieco oszukać system.

“Nie wiem”, że wiem?

“Nie wiem” jest najbardziej alternatywnym, nieco mrocznym utworem. Przede wszystkim ze względu muzycznego, ale również przez warstwę liryczną. Brzmienie jest nieco bardziej wymagające dla słuchacza, ale właśnie to łączy się idealnie z tekstem, który opowiada o poczuciu wyobcowania.

Artyści poruszają tematykę odnalezienia swojego miejsca na świecie, w którym nie zawsze czujemy się komfortowo, a czasem nawet sami nie wiemy, jacy w stu procentach jesteśmy i staramy się dopasować do otoczenia.

Tańcz!

Kolejny numer był dla mnie dużym zaskoczeniem, a jeszcze bardziej zadziwiło mnie to, jak go pokochałam! Zasadniczo nie słucham muzyki bez słów, śpiewu, zdarza się to bardzo rzadko. Tekst jest dla mnie bardzo ważną częścią muzycznych twórczości.

W tym wypadku jednak totalnie przepadłam i uwielbiam to, ile i jak się tam dzieje! Pomimo że są to same dźwięki, to wyrażają o wiele więcej, niż niektóre słowa. Mowa tu o “Nie przestawaj do tego tańczyć”, a dla mnie bardziej “Nie przestaniesz do tego tańczyć”, bo jest to taki raj dźwięków, że nie da się przy nim stać w bezruchu.

Sportowe życie?

“Światła lamp” w nostalgicznej atmosferze i w spójny sposób zamyka “Warszawa Dawidy”. Piosenka ma dość smutny wydźwięk, jednak daje ukojenie i ostatecznie ma raczej wydźwięk pozostawiający w poczuciu nadziei. Słuchając jej, do głowy przychodzi mi fragment piosenki “Sportowe życie” Artura Rojka: “a ty wyobraź sobie, że mogłeś być kimś gorszym”.

“Warszawa Dawidy” to tylko i aż piętnaście minut muzyki. Mogłoby się wydawać, że to zbyt mało czasu, by odbiorca zdążył się wsłuchać i wyciągnąć z tej muzyki coś więcej. Jednak Dawidowi Grzelakowi i Dawidowi Kaletce, to się zdecydowanie udało. Zresztą przyznam, że rzadko słucham jej tylko raz i Wam też polecam w zapętleniu!