NewsroomRelacje

Mrozu rozpala zimowe wieczory (nawet kontuzjowany) – relacja z warszawskiego koncertu

Bieżący rok dla polskich artystów przyniósł wiele ciekawych projektów i nowych horyzontów. Przykłady możemy mnożyć, ale jednym z nich na pewno będzie Mrozu. Artysta, który nadal wielu osobom kojarzy się z Milionem Monet z sukcesem odczarowuje swoją złą aurę – dzięki najnowszemu albumowi Złoto. Wydany w ostatniego dnia marca szósty krążek w karierze wrocławskiego artysty niedawno zapracował sobie na status platynowej płyty, a Łukasz konsekwentnie wyprzedaje kolejne kluby w Polsce. Jak było na jego ostatnim warszawskim koncercie?

Kontuzjowany, ale w formie

Cóż, jeśli obserwujecie jego karierę nieco mocniej, na pewno nie umknął Wam uwadze mały szczegół i nie byliście zaskoczeni, gdy 3 grudnia Mrozu na scenę wszedł… o kulach. Ja, ze względu na intensywny okres (i fakt, że stało się to zaledwie kilka dni wcześniej) niestety nie byłam zupdejtowana o tym fakcie, ale na szczęście, w przerwie pomiędzy piosenkami, artysta wyjaśnił co i jak. Na pierwszym z dwóch krakowskim koncertów – jak to sam zażartował – poleciał za wysoko i za daleko… aż pod scenę. Euforia występu i nietypowy układ sceny złożyły się na nieprzyjemny fakap i upadek. Mrozu miał wiele szczęścia, bo skończyło się to tylko skręceniem stawu skokowego.

Niesamowitym faktem jednak, który zasługuje na szacunek i wyróżnienie jest to, że mimo nogi w ortezie, odwołano tylko jeden koncert – ten, który miał być dzień po wypadku. Reszta zaplanowanych show odbyła (i odbywa) się planowo. Co prawda, Łukasz przez znaczącą część jest siedzi “grzeczniutko” przy mikrofonie, ale absolutnie nie ujmuje to niczemu z energii, która płynie ze sceny! Jeśli kiedykolwiek zdarzyło Wam się być na jego koncercie, dobrze wiecie jakim zwierzęciem scenicznym się stał (oczywiście w totalnie pozytywnym tego słowa znaczeniu), więc rozumiem pokusę wstawania co jakiś czas i dośpiewywania partii na jednej nodze. Przyznaje – wygląda to nietypowo i przekomicznie, ale ma też swój urok. Jeśli chodzi o całość show – ani przez chwilę nie odczułam z tego faktu rozczarowania, koncert był tak dobry, jak ten wiosenny, z pierwszej trasy promującej.

Złote Platynowe Bloki

Na pierwszym z dwóch warszawskich koncertów (drugi odbędzie się 15 grudnia) mieliśmy przyjemność brać udział we wręczeniu odznaczenia Platynową Płytą za album Złote Bloki. Krążek wydany został 31 marca bieżącego roku, do tej pory zaowocował dwiema trasami klubowymi oraz licznymi koncertami plenerowymi. Powstały cztery teledyski promujące single i są to Złoto, Galacticos, Palę w oknie, Za daleko (na feacie z Vito Bambino). Jeśli mam być szczera, moimi faworytami ze wszystkich utworów są wyżej wspomniane a dodatkowo Poligon, Nogi na stół oraz Bez Świadków. Jest to naprawdę dobry materiał, który świetnie prezentuje się na żywo. Myślę, że dostanie on kilka nominacji chociażby na gali przyszłorocznych Fryderyków – co więcej, ma spore szanse wygrać kategorię Albumu Roku. Jeśli jednak nie zostanie doceniony w tym obszarze, liczę jednak, że chociaż któryś z singli zostanie zauważony. Sam artysta skomentował kwestię nagrody i wyróżnienia słowami:

To co traci kolor, zamienimy w platynę!

– Mrozu

Każdy znajdzie coś dla siebie

Jeśli spodobały Wam się single albo jeśli macie sentyment do starszych kawałków i jakimś cudem nie jesteście przekonani do nowego materiału, koniecznie musicie wybrać się na pozostałe koncerty z trasy. Show jest przekrojem nowego i starego materiału, więc będziecie mieli szansę usłyszeć zarówno dobrze znane hity jak Złoto czy Galacticos, ale też Aurę z poprzedniego wydania, Szerokie Wody z Zewu czy nawet klasyki Bo jak nie my to kto czy Nic do stracenia. No, i wiadomo – upragnione przez wielu, sentymentalne Miliony Monet – ale aranżacja na pewno Was zaskoczy. Pozytywnie, oczywiście. Jedyna rzecz – dosłownie jedna jedyna – która nieco mi leży na żołądku to fakt, że setlista praktycznie wcale nie zmieniła się w stosunku do tej wiosennej, poza kolejnością utworów. Rozumiem, że jest ona napakowana hitami i znanymi singlami, ale z przyjemnością usłyszałabym nowe-stare aranżacje np. Asteroidy, Sierści czy Ducha. Mam nadzieję, że na kolejnej trasie doczekam się takiej niespodzianki!

Już wiele razy w tekstach na tym portalu wspominałam, jak świetnym artysta jest Łukasz i jak długą drogę przeszedł od chłopca stworzonego do popu do świadomego dorosłego mężczyzny, artysty, który wie jaki gatunek lubi i tworzenie jakiej muzyki sprawia mu radość. Obserwuję go już od czasów Zewu, już wtedy byłam pod ogromnym wrażeniem progresu jaki poczynił, a z roku na rok jest coraz lepiej. Mamy tu ogromny powód do dumy! Jego muzyka spodoba się każdemu, kto lubi taneczne, niesztampowe, popowo-jazzowe klimaty. Uzupełni to wszystko elektryzujący głos Mroza, który mam nadzieję, że będzie ogrywał już tylko coraz większe sceny.