Newsroom

Moje Ulubione Płyty: Kamil Kempiński

fot. Daniel Zagajewski

fot. Daniel Zagajewski

Kamil Kempiński uwielbia tworzyć muzykę w domowym zaciszu, a następnie przenosić ją na wersję studyjną. Pokochali go nie tylko odbiorcy festiwalu showcasowego Great September, którzy swój zachwyt wyrazili głośnymi brawami, ale jego talent docenili również użytkownicy Spotify, odtwarzając utwór “Ostatnia Piosenka o Tobie” ponad milion raz. Pod koniec listopada muzyk wypuścił swoją EP-kę, a dziś przedstawia Wam swój uszyty na miarę zestaw ulubionych płyt.

Wymienię tu płyty, których słucham od deski do deski i do których bardzo często wracam, bo ukształtowały mój gust muzyczny

Aurora – “All My Demons Greeting Me As a Friend”

Była to chyba pierwsza płyta, którą tak mocno wałkowałem. Totalnie zakochałem się w Aurorze i byłem jej ogromnym fanem w liceum. Poruszające melodie i głos Aurory budzą we mnie wiele emocji. To wszystko jest w stu procentach szczere. Ostatnio byłem na koncercie Aurory. Pojechałem na niego z lekkim dystansem, ponieważ już nie śledzę jej twórczości tak mocno jak kiedyś. Dostałem bilet w prezencie od rodziców, bo pamiętali, że gdy z nimi mieszkałem, non stop słyszeli Aurorę. Koncert mnie totalnie urzekł i płakałem na nim jak dziecko. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że to genialna artystka

Lorde – „Melodrama”

Lorde poznałem już przy „Pure Heroine”, jednak to „Melodrama” jest według mnie top 1 w jej dyskografii. „Liability” to chyba moja ulubiona piosenka wszech czasów. Lorde idealnie łączy popowe brzmienie z mocnymi, wrażliwymi tekstami.

Dodie – „Build a Problem”

Dodie jest moją ogromną inspiracją, obserwuję ją od samych początków jej kariery. Zaczynała jako Youtuberka, po chwili zaczęła wydawać pojedyncze piosenki, aż w końcu zajęła się tylko muzyką. Jest ona książkową singer-songwriterką, która nie potrzebuje wiele, żeby złapać cię za serce. Pokazała mi, że wcale nie trzeba mieć donośnego wokalu i beltować wysokich dźwięków, aby kogoś poruszyć swoją twórczością. Jej genialne harmonie to też temat warty uwagi. Byłem na jej koncercie w Warszawie i byłem zachwycony.

Bleachers – „Gone Now”

Ten album to dla mnie kwintesencja wakacji. Każdego lata znajdą się dwa tygodnie, kiedy nie słucham niczego innego, tylko zapętlam tę płytę. Liderem zespołu Bleachers jest Jack Antonof – znany producent muzyczny. Produkował on wcześniej wspomniany album Lorde – „Melodrama”, ale pracuje również z Taylor Swift, Laną Del Rey czy Clairo. To, co najbardziej mnie ujmuje w jego twórczości, to właśnie produkcja. Genialne aranżacje utworów, trochę zahaczające klimatem o starsze czasy

Bon Iver – „22, A Million”

Kocham, kocham, kocham Bona Ivera. Jest  chyba moim największym idolem. Kiedyś w social mediach miałem nick Bon Kemper [śmiech]. Nikt nie potrafi sprzedać swoich emocji tak dobrze jak on. „22, A Million” to nie jest typowa płyta Bon Ivera. Justina znamy z delikatnych balladowych piosenek, jak „Skinny Love”, „Holocene”, „Rosyln”.  Ta płyta jest mocno elektroniczna i alternatywna. Chyba dlatego wywarła na mnie największe wrażenie. Bon Iver pokazał, że umie eksperymentować z gatunkami muzycznymi i robi to dobrze. „33 „GOD”” to mój ulubiony utwór z tego wydawnictwa. Ciary za każdym razem.


20 października ukazała się debiutancka EP-ka Kamila pt. “Sabotażysta”.